„Oh Lord, there must be something you can say.”
Gdy się zorientował, że stoi już na korytarzu, od razu się odwrócił. Jednak pielęgniarka była szybsza i zamknęła mu drzwi przed nosem. Uderzył w nie pięścią. Zrezygnowany oparł się o ścianę i bezwiednie zsunął po niej na podłogę. W tym momencie podbiegł do niego Tomek.
- Marcin! Marcin, co się dzieje? – złapał go za ramiona i nim potrząsnął.
Krzyczał coś jeszcze, ale młody Chodakowski nic więcej nie zrozumiał. W uszach miał tylko jakiś przeraźliwy szum, a w głowie … Tam to dopiero był jeden wielki mętlik.
„Dziecka?”
„Jaki 8-my miesiąc?”
Aż wreszcie.
„Co ty tu robisz? A może to ty mnie tak urządziłeś, że tu trafiłam?! Poza biciem starszych facetów kręci cię też robienie krzywdy osobom, które stają w ich obronie?! Bezczelny typ! Kto go tu wpuścił?!”
O co w tym wszystkim do cholery chodziło?!
O co jej chodziło?
Co się z nią stało? Co się stało z jego Kasią?
W końcu spojrzał na wujka, który był wyraźnie zdenerwowany i cały czas coś do niego krzyczał. Jednak Marcin nadal nic z tego nie rozumiał. Słowa zlewały się w jedną całość i w ostateczności do jego uszu dochodził tylko szum.
Po chwili wstał i ruszył w kierunku wyjścia z oddziału.
- Marcin!
Usłyszał w końcu. Odwrócił się i powiedział:
- Muszę się przewietrzyć. – zobaczył wujka idącego w jego stronę. – Sam, okej? Sam. – powiedział i zniknął Tomkowi z pola widzenia.
„Probably been moved on from every place,
cause she didn't fit in there.”
- Co to? – spytała Kasia, gdy pielęgniarka podała jej do ręki jakieś kolorowe pigułki.
- Tabletki ziołowe z melisą. To na uspokojenie. – obdarzyła ją ciepłym uśmiechem. – Proszę to połknąć. – podała jej szklankę z wodą.
Kasia posłusznie zrobiła to, co kazała jej siostra. Opróżniła całą szklankę i pustą oddała w wyciągnięte w jej stronę ręce młodej kobiety, która ponownie szeroko się do niej uśmiechnęła i odeszła.
Szatynka podniosła się na materacu i spojrzała na lekarza, który właśnie usiadł na krześle tuż obok jej łóżka.
- Panie doktorze, może mi pan wytłumaczyć, co się tutaj dzieje?
- Szczerze to nie do końca wiem, co mam pani powiedzieć.
- Najlepiej prawdę.
- Gdyby to było takie łatwe … - mruknął do siebie pod nosem. – Pamięta pani, co się stało przed tym, powiedzmy, wypadkiem i jak do niego doszło? – spojrzał na nią pytająco.
- Nie. Ja naprawdę nie wiem, co się takiego stało, że tu trafiłam.
- Ja wiem tylko tyle: przywiózł panią do szpitala pan Mostowiak. Powiedział, że zadzwoniła pani do niego z jakieś działki i poskarżyła się na silny ból brzucha. Potem przerwało połączenie, a pani rozmówca pojechał pod wskazany adres i już nieprzytomną stamtąd zabrał. Czuwał w szpitalu całą noc, a gdy przyszedłem do pani rano to przy łóżku siedział już pan Marcin. – Kasia spojrzała na niego pytająco. – Ten mężczyzna, który tu przed chwilą był. Przedstawił się jako pani narzeczony i ojciec dziecka.
Popatrzył na swoją pacjentkę, która wpatrywała się w niego z wybałuszonymi oczami. Była kompletnie zdezorientowana i zszokowana. Jakby mówił do niej w niezrozumiałym języku, jakimś szyfrem, albo jakby plótł kompletnie od rzeczy.
- Nic z tego nie rozumiem. – przyznała w końcu. – Owszem, mam narzeczonego, ale jest nim Robert. Tego pana, który tu był, widziałam raz w życiu i te spotkanie nie należało do najprzyjemniejszych. A już na pewno nie jestem w ciąży.
Prychnęła, po czym spojrzała na swój brzuch. Ironiczny uśmiech szybko zniknął z jej twarzy, a zastąpiło go przerażenie. To wszystko zaczęło ją przerastać i to nie powoli. To spadło na nią jak grom z jasnego nieba.
- To niemożliwe. – spojrzała na lekarza, który bacznie się jej przyglądał. – Może pan w końcu coś powiedzieć?! – podniosła głos.
- To 8-my miesiąc. Była pani w ciąży długo przed trafieniem tutaj. I gdyby wszystko było w porządku … - zawiesił się na chwilę. - A skoro pani nic nie pamięta to oznacza tylko jedno; straciła pani pamięć.
- Jak … jak to możliwe? – spytała wewnętrznie rozdarta tym, co przed chwilą usłyszała.
- Wygląda na to, że jest to skutek urazu głowy, którego pani doznała.
- Odzyskam pamięć? – patrzyła prosto w oczy młodego mężczyzny.
- Miejmy nadzieję, że to tylko stan przejściowy i za jakiś czas wszystko wróci do normy. – ścisnął jej dłoń i lekko się do niej uśmiechnął.
Wyrwała dłoń z uścisku i odwróciła wzrok. Patrzyła teraz prosto przed siebie. W białą, pustą ścianę. Zamyślona, nieobecna.
Nagle drzwi sali się otworzyły i do środka zajrzała jakaś pielęgniarka.
- Panie doktorze, jest pan potrzebny na izbie przyjęć. – powiedziała.
- Już idę. – odpowiedział, a ona wyszła.
Mężczyzna w białym fartuchu rzucił jeszcze okiem na pacjentkę leżącą na łóżku i podniósł się ze swojego miejsca. Już miał wychodzić, gdy ktoś złapał go za nadgarstek. Spojrzał na szatynkę, która trzymała go za rękę.
- Panie doktorze, czy z dzieckiem wszystko w porządku? – spytała taka bezradna, patrząc prosto w jego oczy.
- W jak najlepszym. Chłopiec jest bardzo dzielny i silny. Na pewno po mamie. – obdarzył ją ciepłym uśmiechem. – Muszę iść, ale gdyby pani tylko czegoś potrzebowała.
- Dziękuję. – lekko się uśmiechnęła.
Lekarz odwrócił się i opuścił salę.
- Chłopiec. – Kasia spojrzała na swój zaokrąglony brzuch i delikatnie go pogłaskała.
Zamknęła oczy i usnęła.
„Oh, think twice, it's just another day
for you and me in paradise.
Just think about it.”
Wyszedł ze szpitala i usiadł na jednym ze schodków przed wejściem. Zrezygnowany schował twarz w swoich dłoniach.
Nie wiedział, co ma teraz ze sobą zrobić. Kompletnie nie rozumiał, co jest z Kaśką. Co ona do niego w ogóle powiedziała?! Zaczął analizować każde słowo, które ona w zasadzie to wykrzyczała do niego jeszcze przed chwilą.
„Poza biciem starszych facetów kręci cię też robienie krzywdy osobom, które stają w ich obronie?!”
Przecież to … Tak. Ich pierwsze „spotkanie”. Ale to było 3 lata temu. 3 lata …
Im dłużej rozwodził się nad tym, tym bardziej nie miał pojęcia, co to wszystko znaczy.
Co? Jak?
Chciał, żeby ktoś mu powiedział, że to tylko kiepski żart. Taki psikus? Miał nadzieję, że Kaśka się zgrywa. Może chciała dać mu nauczkę, żeby jej nigdy więcej nie zostawiał? Naprawdę miał nadzieję, że to wszystko zaraz się wyjaśni i wszystko wróci do normy. Że Kaśka wróci do normy. Że wróci jego Kaśka.
Ale nadzieja nie była jednak najsilniejsza …
Nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego. Nigdy. To taki wewnętrzny niepokój, który powoli go paraliżował. Bał się. Miał jakieś złe przeczucia.
Tylko dlaczego?
Nie umiał sobie odpowiedzieć na te pytanie.
Nagle poczuł czyjeś ciepło ze swojej lewej strony. Ktoś obok niego usiadł. Odwrócił głowę w tamtą stronę i zobaczył Tomka.
- Hartujesz się? – Marcin nic nie odpowiedział. – Wstawaj. Idziemy do bufetu na gorącą herbatę. – wstał i patrzył na nadal siedzącego bratanka. – No wstawaj!
Młodszy Chodakowski podniósł wzrok na wujka. Bez słowa wstał i wszedł do szpitala.
Znaleźli bufet, zajęli miejsca i zamówili gorące napoje. Gdy już dostali swoje zamówienie, Tomek zaczął:
- To może mi w końcu powiesz, co się stało w tej sali? – Marcin grzał sobie ręce, trzymając w nich kubek z parującą herbatą. – Kasia jeszcze się nie wybudziła? – nadal nie odpowiadał. – Marcin, wszystko w swoim czasie. Musisz uzbroić się w cierpliwość. Najważniejsze, że wszystko z nimi w porządku.
Wstał i z impetem podsunął krzesło do stolika. Rzucił jeszcze okiem na zszokowanego Tomka i ruszył w stronę drzwi.
- Marcin! – krzyknął za nim.
Ale za młodszym Chodakowskim właśnie zamknęły się drzwi.
„Oh Lord, is there nothing more anybody can do?”
Marcin wbiegł po schodach i wszedł na oddział. Przy jednej z sal zobaczył mężczyznę, którego właśnie szukał. Szybkim krokiem podszedł do niego.
- Panie Chodakowski. – zaczął lekarz.
- Niech pan mi powie, że to wszystko to jakieś absurdalne nieporozumienie. Że jak teraz do niej wejdę, to wszystko będzie tak, jak dawniej. – prosił, a w zasadzie błagał z nadzieją.
- Niestety nie mogę tego powiedzieć.
- Miało być dobrze. – powiedział rozczarowany Marcin.
- Panie Marcinie, uraz głowy to nie złamanie kości. Mózg bywa nieprzewidywalny. Bywa, że wywołany przez obrzęk ucisk upośledza pewne funkcje. – tłumaczył powoli i spokojnie.
- Upośledza? – prychnął. - Ona mnie nie pamięta!
- Zdarza się, że po urazie głowy u pacjentów obserwuje się dezorientację, zaniki pamięci czy wahania nastrojów. To normalne objawy.
- Zdarza się … - powtórzył obojętnie, jakby nieobecny.
- Przykro mi.
- I co teraz? – spojrzał na lekarza.
- Jeżeli wszystko będzie dobrze to pańska narzeczona zostanie u nas do piątku. W tym czasie będziemy obserwować, czy w wyniku urazu głowy i wstrząśnienia mózgu nie doszło do możliwych powikłań. I oczywiście będziemy stale kontrolować stan dziecka.
- Czy Kasia … kiedy odzyska pamięć?
- Zazwyczaj wszystkie objawy mijają samoistnie i nie zostawiają śladu.
- Kiedy?
- Zazwyczaj jest to zjawisko krótkotrwałe.
- Zazwyczaj?! – spytał coraz bardziej się denerwując. – Człowieku, możesz mi powiedzieć w końcu jakiś konkret? Jutro, za tydzień, kiedy?! – wybuchnął.
- Może jutro, może za tydzień, może za miesiąc, może za rok. A może … - zawiesił się i spojrzał na Marcina, który chyba domyślał się, co zaraz usłyszy. – nigdy.
Był zdruzgotany. Nie docierało do niego to, co w końcu usłyszał.
To niemożliwe. - powtarzał sobie w myślach. To na pewno jakaś pomyłka. Albo nocny koszmar. Zaraz się obudzi, zaistniała sytuacja okaże się tylko złym snem, a wszystko będzie jak dawniej.
- Panie Marcinie, wołają mnie i muszę iść. Porozmawiamy później. – uścisnął ramię Chodakowskiego, po czym wszedł do jednej z sal.
Marcin poczuł, że zrobiło mu się słabo i usiadł na najbliższym krześle.
W głowie zaczęły mu krążyć słowa, które w końcu, po dłuższej chwili, udało mu się złożyć w całość.
„Życie. Życie Kaśka. Niektórzy mają cały czas szczęście, a niektórzy cały czas dostają w dupę.”
Dokładnie pamiętał, w jakiej sytuacji je jej powiedział.
Ale wtedy nie miał pojęcia, że jeszcze kiedyś do nich wrócą. Z takim impetem i w takim momencie.
Zrezygnowany schował twarz w swoich dłoniach.
***
Widzę, że historia nie za bardzo przypadła do gustu, porównując Wasz odzew pod poprzednimi częściami z tym pod poprzednią. Zdecydowanie nie jest to motywujące. Bo jeżeli coś się komuś podoba to chce to "nagrodzić", a skoro Wy tego nie robicie ...
No ale cóż. Dziękuję za jakikolwiek odzew i robię swoje - czyli piszę dalej. ;-)
Następna część ukaże się koło poniedziałku. :-)
Pozdrawiam serdecznie i życzę dobrego tygodnia :-*!
~ Kasiek
Ja kocham twoja historię pisz dalej proszę bardzo dobre opowiadanie.... <3
OdpowiedzUsuńSuper czekam na następna część <3 <3
OdpowiedzUsuńHej piszesz piękne opowiadania i nie podawaj się ja cierpliwie i wiernie czekam ta twoje opowiadania.... :D :D :D.Ta historia bardzo mi się podoba.Czekam na następne części.Od piątku codziennie wchodziłam na twoją stronę (czasami po 4 razy dziennie) sprawdzałam czy nie do dałaś nowego opowiadania.Twoja naj naj największa fanka Zuza *.* ^.^
OdpowiedzUsuńNie myśl tak, że nam się nie podobają. PODOBAJĄ NAM SIĘ I TO BARDZO! Pisz dalej. Jesteś wspaniała w tym co robisz. Zaliczasz się do mojej 4 osób najlepiej i najciekawiej piszących opowiadania o kami. A to ze nie piszemy komentarzy wynika pewnir z tego ze po przeczytaniu tak wspaniałej części jesteśmy w euforii i po prostu o tym zapominamy, ale ja osobiście obiecuje to naprawić./ iga
OdpowiedzUsuńEXTRA OPOWIADANIE!!!! Pisz dalej. Czekam na następną część :)
OdpowiedzUsuńjestes swietna w tym pisaniu prosze cie pisz dalej
OdpowiedzUsuńSwietna czesc i ogolnie cala historia zaczyna sie dobrze...
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta
Pozdrawiam i zycze duzo weny
Jula
Cześć :)
OdpowiedzUsuńJej trochę dawno mnie tu nie było i muszę nadrobić 2 części Twojego opowiadania. Powiem Ci ,że piszesz co raz lepiej. A ta część jest super :)
Życzę Tobie dużo weny.
Karolcia
Świetne opowiadanie :)
OdpowiedzUsuń