.


środa, 30 grudnia 2015

Wind of change - część 19.

Naprawdę krótko, ale gdyby nie to, to obawiam się, że niestety nic nie udałoby mi się zamieścić tutaj jeszcze w tym roku. Baa! Nawet nie wiem, kiedy ewentualnie wstawiłabym coś po Nowym Roku...

Przepraszam za ostatnią bierność, ale dużo mnie kosztowało napisanie części ślubu, a potem jakoś złapałam doła... Nieważne!
Nie powiem, kiedy coś nowego, bo nie mam pojęcia. 

Ale korzystając z okazji chciałabym Wam wszystkim złożyć jak najlepsze życzenia noworoczne! Samych słonecznych i szczęśliwych dni w nadchodzącym, 2016 roku. I spełniania marzeń :)!

Buziaki, Kasiek :-*!



***









„You gon' be my number one,
make my heart beat like a drum.”



- Chłopaku, ejj, nie płacz – mężczyzna szedł przed siebie, rytmicznie przy tym kołysząc wózek, który pchał przed sobą. – Szymonie Chodakowski, do porządku cię przywołuję – powiedział nieco poważniejszym tonem głosu, delikatnie masując brzuszek dziecka.
Gdy te ruchy nie poskutkowały, zatrzymał się, wyjął chłopca z wózka i podniósł go wysoko do góry na wyprostowanych rękach.
- Chłopaku, no.
Powoli zaczął się kręcić wokół własnej osi. A popłakiwania małego człowieka wydawały się już być nieco cichsze.
- Uwielbiasz świat oglądać z góry, co? To może następną wycieczkę to samolotem sobie zorganizujemy – oparł chłopca o swoją klatkę piersiową, po czym pocałował go w czoło. – Tobie by się na pewno podobało, a mamuśka twoja też byłaby zadowolona. No, co ty na to, Brzdąc? – oparł swoje czoło o jego.
Przykucnął, a Szymka posadził sobie na kolanie.
- Się wiercisz, się wiercisz, Młody – mężczyzna wkasał synowi bluzkę w spodnie. – No i co, Chłopaku? Gdzie ta nasza pani Chodakowska? – wstał i rozejrzał się wkoło.
Chłopiec zawtórował ojcu i już po chwili, jak na zawołanie, zaczął wierzgać nóżkami, a jego ręce wisiały w powietrzu, wyciągnięte w pewnym kierunku. Marcin podążył za nim wzrokiem. Na twarzach obu Chodakowskich pojawiły się promienne uśmiechy.
- Pani Chodakowska! – krzyknął mężczyzna, po czym ruszył w jej stronę.
Kasia leżała na pomoście, na niedużym kocu. W uszach miała słuchawki, mimo to dobiegły do niej głośne krzyki jej ukochanego. Oparła się na łokciu, wyjęła słuchawkę z jednego ucha i spojrzała w stronę, z której usłyszała wołanie. Na widok Marcina z Szymkiem na rękach uśmiechnęła się.
- No żono, no. Gdzie ty z rana nam uciekasz? – usiadł obok niej na kocu.
- Szymek się obudził bladym świtem – pogładziła dłoń małego człowieka, na co dziecko złapało w swoją małą rączkę jej palec. – Nakarmiłam go, a jak zasnął i zobaczyłam piękną pogodę za oknem… No nie mogłam się powstrzymać, musiałam z tego skorzystać – uroczo wzruszyła ramionami i obdarzyła go ciepłym uśmiechem. – Ale widzę, że daliście sobie radę i nawet mnie znaleźliście – wyjęła z drugiego ucha słuchawkę i odłożyła gdzieś na bok odtwarzacz muzyki. – No chodź tu do mamusi – wzięła syna od Chodakowskiego.
- Żono, a może jakieś dzień dobry? Stęskniłem się za tobą – przybliżył swoją twarz do jej.
- Ja za wami też – delikatnie musnęła jego rozchylone wargi. – Moi przystojniacy.
Marcin objął ukochaną swoim umięśnionym ramieniem, a ta wtuliła swoją głowę w jego szyję, mocno przy tym przytulając do siebie swoje dziecko.



„We gon' party on the sun,
catch the feeling, have some fun.”



- Idzie pani na szpileczkach – kobieta delikatnie szła palcami po tułowiu małego chłopca. – Idą konie – subtelnie uderzała pięściami w to samo miejsce. – Idą słonie – ciut mocniejsze uderzenia. – Pada deszczyk, pada deszczyk – „chodziła” palcami po całym tułowiu. – Przeszedł dreszczyk, przeszedł? – połaskotała dziecko pod paszkami.
Chłopiec śmiał się w niebogłosy i wesoło klaskał w dłonie.
- To co, jeszcze raz? – spytała uśmiechnięta rodzicielka.
Jej mały synek śmiał się  cały czas, dlatego zaczęła zabawę od nowa.
Kilka minut później chłopiec śmiał się już na tyle głośno, że pływający w jeziorze mężczyzna, podpłynął do pomostu.
- A co mój syn taki szczęśliwy? – po drewnianych schodkach powoli wychodził z wody.
- Bo się bawimy z naszym Łobuzem Małym – jedną ręką połaskotała brzuszek dziecka.
- Mama tak ci dobrze robi? Szczęściarzu – stał już na drewnianym pomoście.
- Marcin, nawet nie próbuj…
Za późno. Chodakowski położył się na ukochanej i zaczął ją namiętnie całować.
- Jesteś… cały… mokry – mówiła między pocałunkami.
- A ty gorąca – jego ręka błądziła już gdzieś pod jej zwiewną sukienką.
- Marcin, Szymek – niechętnie, ale oderwała się od niego.
- Synu – powiedział w stronę dziecka, które znajdowało się w pozycji półleżącej w nosidełku. – Daj ojcu chociaż 5 minut.
W odpowiedzi mały chłopiec zaczął się śmiać. Kasia od razu mu zawtórowała.
- No to masz swoje 5 minut – pogładziła ukochanego po policzku, po czym delikatnie musnęła jego wargi.



„Movin' up, movin' down,
let your love shine all around.”



- Aaa, Marcin!
Usatysfakcjonowany mężczyzna opadł gdzieś obok ukochanej. Ich głośne i nierównomierne oddechy roznosiły się gdzieś w powietrzu. Kobieta poprawiła sukienkę, po czym wtuliła się w swojego męża.
- Jesteś najlepszy – musnęła wargami jego oblane potem ramię.
- Gdyby nie ugodowy syn nasz – złożył pocałunek na czubku jej głowy.
- Właśnie, mam nadzieję, że go nie obudziliśmy – spojrzała na wózek, stojący za nimi.
Usiadła i już miała wstać, gdy Chodakowski położył swoją głowę na jej udach.
- A Szymek?
- Jakbyś go obudziła to już by wył – uśmiechnął się do niej cwaniacko.
- Ja? – spytała z malującym się uśmiechem na twarzy.
- To ty krzyczałaś moje imię, Kotku – podniósł głowę i musnął jej usta.
- Marcin – wyraźnie się zawstydziła.
- Nie krępuj się. W końcu żoną moją jesteś – puścił do niej oczko. – Poza tym ja uwielbiam ten moment, kiedy krzyczysz moje imię, wiesz? – przyciągnął ją do siebie i zachłannie wpił w jej usta.
- Mmm…
- Królewno, kocham cię, najbardziej na świecie – powiedział pewnym głosem.
- A ja ciebie kocham, mężu – poprawiła grzywkę na jego czole.
Głośno westchnęła.
- Szkoda, że musimy wracać. Tu jest tak cudownie – rozmarzyła się.
- Jedno twoje słowo i możemy to powtórzyć – powiedział „gotowy do działania”.
- Kotku, może za chwilę – obdarzyła go promiennym uśmiechem. – Raj na ziemi – rozejrzała się wkoło.
- No mam nadzieję. W końcu to ty moja Panno uparłaś się na ten weekend w Grabinie. W siedlisku Anny.
- Kotku, nie moja wina, że ty mogłeś wziąć tylko piątek wolny – zaczęli się ze sobą droczyć.
- Żono…
- Mężu… - weszła mu w słowo.
Wybuchnęli śmiechem.

Ostatnio, kiedy tylko Marcin mówił do niej właśnie „żono” to ona od razu wchodziła mu w słowo i mówiła „mężu”. 2 tygodnie, non stop i jeszcze jej się to nie znudziło...

- Dobrze wiesz, że mam teraz sajgon w robocie, Kotek – pocałował jej dłoń.
- Wiem. Dlatego ten nasz wypad do Grabiny traktuję jako namiastkę podróży poślubnej.
- Obiecuję ci, Królewno, cały miesiąc miodowy, jak to zamieszanie w robocie się już skończy.
- Trzymam cię za słowo – obdarzyła go ciepłym uśmiechem. – Zobaczę jak Mały.
Wstała i podeszła do wózka. Chłopiec spał jak suseł. Uśmiechnęła się na ten widok, po czym wróciła na koc.
- To może wykorzystamy ugodowość naszego syna i… - włożył dłoń pod jej letnią sukienkę.
Kasia się zaśmiała.
- Kotku, a ty tylko o jednym – głośno westchnęła.
- Obiecałaś mi powtórkę za chwilę – upominał się swego.
- Ja ci coś obiecałam? – spojrzała na jego zniecierpliwiony wzrok. – Co?
- Chodź tutaj to ci przypomnę – położył się na niej i ustami zaczął pieścić jej nagą szyję.



12 komentarzy:

  1. Cudo ,cudo,ja już doczekać się nie mogłam! 😘

    OdpowiedzUsuń
  2. Nooo ! Jak zawsze piękna część ! :D pozdrawiam /Nati ... A i szczęśliwego nowego roku 2016 !

    OdpowiedzUsuń
  3. Bomba! Jak zwykle jesteś świetna! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Bomba! Jak zwykle jesteś świetna! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Życzę dużej motywacji na ten rok ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajna część ;) Pozdrawiam i czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  7. Napisałaś krótko ale na temat ... Suuuper ! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krótko, zwięźle i na temat - taki był zamysł na tę część. ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Kiedy kolejna część ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie jestem w stanie podać konkretnego terminu...

      Usuń