„Tak mało mnie we mnie jest …”
Jedno miasto. Dwie różne jego dzielnice.
Dwójka ludzi. On i ona.
On w salonie, na niezbyt wygodnej kanapie w mieszkaniu brata.
Ona w sypialni, na dużym i wygodnym łóżku w mieszkaniu … no właśnie, czyim?
Była w nim od piątku, czyli od 4 dni. Ale nie poczuła się tutaj, jakby była u siebie. Przeciwnie. Czuła się tu nieswojo, wręcz obco. Jakby coś ją przytłaczało. W nocy kiepsko jej się spało, a w dzień chodziła zmęczona. Trudno jej było też znaleźć sobie tutaj miejsce. Ale w jednym pokoju uwielbiała przesiadywać. Był to pokój dla ich dziecka. Siadała w fotelu, głaskała swój okrągły brzuch i mówiła do nienarodzonego jeszcze synka. Najchętniej siedziałaby tak całe dnie.
Jednak był ktoś jeszcze. ON.
Cały czas pamięta swoją reakcję na jego widok, tuż po wybudzeniu.
„Co ty tu robisz?! A może to ty mnie tak urządziłeś, że tu trafiłam?! Poza biciem starszych facetów, kręci cię też robienie krzywdy osobom, które stają w ich obronie?! Bezczelny typ! Kto go tu wpuścił?!”
I jego przerażoną minę.
A później diagnoza – amnezja – i wszystko zaczęło się układać w jakąś tam całość. Odległą, ale całość.
3 ostatnie lata miała jakby wyjęte z życiorysu. Nie pamiętała z tego okresu dosłownie nic.
A dużo się w tym czasie wydarzyło …
Przypadkiem, jeszcze kiedy była zaręczona z policjantem, spotkała mężczyznę, który wywrócił jej na pozór poukładany świat do góry nogami. I zakochała się. Złamała serce obecnemu narzeczonemu i rozstała się z nim. Jednak, jak wiadomo, z miłością różnie to bywa. Doświadczyła tego na własnej skórze. Gdy po rozstaniu stanęła w drzwiach nowo poznanego mężczyzny, okazało się, że on nie podziela jej uczuć. Chciał się tylko zabawić. Kręciły go przyszłe mężatki. Nawiasem mówiąc te już zaobrączkowane też …
Jednak jej to nie odstraszyło. Postanowiła o niego zawalczyć.
I tę czasochłonną wojnę, mimo po drodze przegranych kilku bitw, ostatecznie wygrała.
Zaszła w ciążę, a mężczyzna w końcu się jej oświadczył. I oczywiście został przyjęty. Jaka ona była wtedy szczęśliwa.
Jej ukochany świata poza nią nie widział.
„Kocham cię najbardziej na świecie.” – powtarzał.
To jest zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe. – myślała nie raz.
I stało się. Jeden wypadek i koniec sielanki.
Straciła pamięć.
Od wypadku minął już tydzień, a ona nadal nic nie pamiętała. Z każdym dniem traciła nadzieję na to, że w końcu odzyska pamięć. Niby lekarz powiedział jej, że to kwestia czasu. I wszyscy wokół jej to w kółko powtarzali. Ale brak jakiejkolwiek poprawy nie pozwalał jej być taką optymistką.
Powoli przerastała ją ta cała sytuacja. Z resztą wiedziała, że nie tylko ją. Dobrze się do tej pory maskował, ale wczoraj … Jej niedoszły mąż i ojciec dziecka również powoli nie dawał już rady.
Wiedziała, że musi coś z tym zrobić.
Tylko co?
„I męczy mnie ciągle myśl, że już nie zdążę.
Oddalasz się znów z każdym słowem.”
Miniona noc należała do naprawdę ciężkich. Kanapa w salonie Olka na pierwszy rzut oka wydawała się być wygodna. I przecież przesiedzieli na niej pół nocy, rozmawiając. Ale gdy tylko się położył, od razu zmienił zdanie na jej temat. Nawet wypity alkohol go nie znieczulił.
Wiercił się całą noc, lecz nie tylko przez niewygodę fizyczną. Coś, a nawet ktoś nie chciał mu dać spokoju. Jego myśli cały czas krążyły wokół tylko jednej osoby. Teoretycznie, bo praktycznie w tej małej szatynce było jeszcze drugie, mniejsze życie.
Dwie najważniejsze istoty w jego życiu. Kasia i Szymek. Jego jeszcze nienarodzony synek i jego … No właśnie. Jego? Jeszcze tydzień temu nie miał co do tego żadnych wątpliwości. A dzisiaj. Dzisiaj miał ich pełno.
Nie miał żadnej pewności, że Kaśka w końcu kiedyś odzyska pamięć. A nawet jeżeli odzyska, to nie wiadomo kiedy to nastąpi.
Mimo trudnej sytuacji starał się, robił naprawdę wszystko, co mógł. A i tak czuł, że się od niej coraz bardziej oddala. Że ona mu się wymyka …
Bał się, że w końcu Kasia go zostawi, że znajdzie sobie odpowiedniejszego faceta i lepszego od niego ojca dla synka. Nie, Szymek jest owocem ich miłości. On ich łączy.
Owszem, łączy ich synek, ale Marcin nie chciał, żeby była z nim tylko ze względu na młodego.
Męska duma?
A może chciał sobie na to zasłużyć. Znowu chciał sobie zasłużyć na NIĄ.
Chciał i był w stanie zrobić wszystko.
Byleby tylko byli razem.
Znowu. Tak, jak przed tym cholernym wypadkiem.
- O czym tak zawzięcie myślisz? – spytał Olek.
Marcin spojrzał na brata, który już siedział na fotelu obok kanapy.
- Nie musisz o wszystkim wiedzieć. – odpowiedział, uśmiechając się.
Podniósł się do pozycji siedzącej i zaczął się rozciągać, a na jego twarzy pojawił się grymas.
- Wygodna ta twoja kanapa, nie ma co. – dodał z coraz większym grymasem na twarzy.
- Nie marudź. – Olek wstał z miejsca. – Kawy?
- Ooo, w końcu mówisz do rzeczy.
„Na ciele rozmaże z mych łez tatuaże,
ostatnią już noc mi zabiera.”
Po niezbyt dobrze przespanej nocy obudziła się z bólem głowy. Przymknęła oczy, może sen jeszcze przyjdzie. Jednak po kilku minutach zwątpiła. Wstała z łóżka i poszła do kuchni. Przygotowała sobie śniadanie i zaparzyła herbatę. Po mimo czasu ból głowy nadal nie przechodził. Spojrzała na widok za oknem. Promienie słoneczne oświecały Warszawę.
- Szymek, co powiesz na spacer? – pogłaskała swój okrągły brzuch, który delikatnie się poruszył.
Szeroko się do niego uśmiechnęła.
Posprzątała po śniadaniu, umyła się i ubrała, i po niecałej pół godzinie wychodziła już z bloku.
- Kasia! Kasia!
Usłyszała swoje imię, więc obróciła się w stronę źródła głosu. Na widok biegnącej w jej stronę sąsiadki przyszłej mamie zrobiło się trochę głupio. Przypomniała sobie, jak potraktowała ją wczorajszego wieczoru.
- Kasia, cześć! – zziajana sąsiadka dobiegła do niej.
- Cześć Janka.
- Jak się czujesz? Nie dzwoniłaś.
- Bo wszystko jest w porządku. Mamy się bardzo dobrze. – położyła dłoń na swoim brzuchu i uśmiechnęła się do sąsiadki.
Sąsiadka odwzajemniła jej uśmiech.
- A gdzie się wybieracie? – spytała Janka po chwili ciszy.
- Idziemy na spacer. – odpowiedziała, po czym dodała – Może masz ochotę przejść się z nami?
- Chętnie. – odpowiedziała Janka, nieco zszokowana propozycją Mularczyk.
45 minut później.
- Było zaskakująco miło. – powiedziała Kasia, przekręcając klucz w zamku.
- No dzięki. – Bufford zaśmiała się. – Kasiu, gdybyś potrzebowała kiedykolwiek pomocy. Zakupy czy podwózka gdziekolwiek. Pożyczę auto od Pawła albo od Taro.
- Tak wiem, Janka. – Mularczyk obdarzyła ją uśmiechem.
Po chwili przeanalizowała jej propozycję.
„ … podwózka gdziekolwiek.”
- Kasia, co jest? – Janka bacznie przyglądała się nieobecnej ciężarnej.
- Nic. Nic. – ocknęła się. – Janka, dzięki. Za wszystko. – z nerwowym uśmiechem na twarzy poklepała ją po ramieniu. – Cześć. – powiedziała, po czym zniknęła za drzwiami.
- Cześć. – odpowiedziała zdezorientowana Bufford.
Ruszyła w stronę swojego mieszkania, co chwilę jednak zerkając na drzwi, które przed chwilą się przed nią zamknęły.
„Jutro znowu gonić, biec, latać ponad!
Ile sił mam krzyczę: to JA!”
- Pani. – usłyszała w słuchawce chrząknięcie, wypominające jej błąd. – Babciu Basiu. – natychmiast się poprawiła.
- Dużo lepiej.
Zaśmiały się.
- Dziękuję, za wszystko.
- Przecież sama ci to zaproponowałam, kochanie. Mam nadzieję, że ci to pomoże. Ale nie ukrywam, że teraz czeka cię najtrudniejszy moment. Rozmowa z Marcinem.
Kasia głośno westchnęła.
- Wiem. – po chwili milczenia dodała – Muszę kończyć. Porozmawiamy później, dobrze? Do widzenia.
Odłożyła telefon na stolik, wstała z kanapy i wyszła z mieszkania.
5 minut później.
- A Marcin wie o twojej decyzji? – spytała Janka, kompletnie zaskoczona prośbą Mularczyk.
- Jeszcze nie.
- Kasiu, ja myślę… - nie dokończyła, bo ciężarna jej przerwała.
- Dlatego przed wyjazdem pojadę do niego, do pracy. Może tak być?
- Marcin mnie zabije. – powiedziała Bufford pod nosem, jakby do siebie. – Zawiozę cię. – dodała głośniej. – Za ile będziesz gotowa?
- 20 minut? – wzruszyła ramionami.
Janka wzięła płaszcz i zaczęła go zakładać.
- Za pół godziny jestem. – opatuliła się szalikiem i założyła czapkę.
Obie opuściły mieszkanie, w którym pomieszkiwała Bufford. Zeszły piętro niżej. Kasia już kierowała się w stronę jednych z drzwi, a Janka chciała iść dalej, jednak zatrzymał ją głos ciężarnej.
- Janka. – sąsiadka przystanęła i spojrzała w jej stronę. – Dziękujemy. – powiedziała z uśmiechem, głaszcząc swój okrągły brzuch.
Janka tylko lekko się uśmiechnęła i ruszyła dalej.
Czy ja zwariowałam?! Marcin mnie przecież zabije.
Wyszła z bloku. Przystanęła i wzięła głęboki oddech.
Może nie będzie tak źle.
I poszła dalej.
„I nie zobaczysz, że patrzę na ciebie inaczej,
nie chciałeś mnie takiej mieć.”
Jechały już od 10 minut. A w międzyczasie nie padło między nimi ani jedno słowo. Janka nie chciała naciskać, a Kasia coraz bardziej się denerwowała. Siedziała na miejscu pasażera, nieobecnie wpatrzona w swoją torebkę. Rękoma bawiła się jej paskiem. Bufford chciała coś na ten temat powiedzieć, jednak ostatecznie ugryzła się w język. Po kolejnych 5 minutach powiedziała:
- Jesteśmy na miejscu. – i zaparkowała auto przed budynkiem.
Na te słowa przyszła mama zastygła w bezruchu.
Janka nie była do końca przekonana, czy dobrym pomysłem będzie jej propozycja. Jednak widząc reakcję Mularczyk …
- Kasiu, mam tam z tobą iść? – niepewnie wskazała głową na czerwony, parterowy budynek, który stał wprost przed nimi.
Po dłuższej chwili szatynka w końcu spojrzała na kobietę, która siedziała za kierownicą.
- Dzięki, ale muszę sobie dać radę sama.
Odpięła pas bezpieczeństwa i bez słowa wyszła z samochodu. Przeszła kilka kroków i weszła do budynku. Z szerokim uśmiechem na twarzy przywitała ją recepcjonistka.
- Dzień dobry pani Kasiu! – podeszła do niej. – Jak się pani miewa i jak maluszek? – pogłaskała jej uwydatniony brzuszek.
- Do…dobrze. – odpowiedziała z lekkim uśmiechem.
No tak, przecież Marcin wspominał jej coś o tym, że przed „wypadkiem” tutaj pracowała.
- Pani pewnie do pana Marcina? – wyrwała ją z rozmyślań.
- Tak.
- Jest u siebie. – powiedziała z nieznikającym z twarzy uśmiechem.
Zdezorientowana Kasia popatrzyła na nią pytająco.
- Zaprowadzę panią.
Lekko objęła ją w pasie i zaprowadziła pod odpowiednie drzwi.
- To tutaj.
- Dziękuję. – powiedziała za odchodzącą kobietą.
Puk, puk!
- Wejść.
Weszła. Siedział przy biurku, na którym brakowało chyba tylko jednego – porządku. Zawalony papierami, właśnie coś zawzięcie przeglądał.
- Ładna ta twoja sekretarka. – powiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy.
Na jej głos od razu oderwał się od tego, co robił. Wstał i podszedł do niej.
- Jezu, Kasia. Co ty tu robisz? Siadaj, proszę. – wskazał jej miejsce.
- Pomyślałam… Chyba powinniśmy porozmawiać. – potarła rękę o rękę.
- Aa, zma… zmarzłaś? – wydukał. – Mnie to właśnie rozgrzało. – dodał ciszej. – Eee, napijesz się czegoś ciepłego?
- Nie, dziękuję. – schowała niesforny kosmyk swoich włosów za ucho.
- Jeżeli o wczoraj to … - nie dokończył, przerwała mu.
- Marcin, nie o to chodzi. – spojrzał na nią pytająco. – Marcin, dużo się ostatnio wydarzyło.
- Za dużo. – wtrącił.
- No właśnie. I przerosło mnie to wszystko. Z resztą ciebie chyba też. – spojrzała na niego.
- Czyli jednak chodzi o wczoraj. – mruknął.
Pokręciła przecząco głową.
- Nie Marcin. To o niego chodzi. – wskazała swój okrągły brzuch. – Nie chcę, żeby mu się coś stało. Nie mogę narażać go na jakikolwiek stres. – wzięła głęboki oddech. – Dlatego postanowiłam, że do porodu zamieszkam w Grabinie. – powiedziała jednym tchem.
- Ka… co? – myślał, że się przesłyszał.
- Marcin, tak będzie lepiej.
- Lepiej. – prychnął. – A dla kogo?!
- Dla Szymka. To on jest teraz najważniejszy. – pogładziła swój brzuch.
Spojrzała na zdruzgotanego Marcina. Wyglądał, jakby świat mu się zawalił na głowę.
- Marcin, nie bierz tego do siebie. Tu chodzi o mnie. Już wystarczająco naraziłam Szymka na niebezpieczeństwo swoją lekkomyślnością. Nie mogę mu tego zrobić ponownie.
Spojrzała na niego. Stał oparty o biurko ze spuszczoną głową.
Nie pieklił się, nie krzyczał. Chyba dobrze to przyjął.
Doszła do wniosku, że nie powinna mówić nic więcej. Wstała z krzesła i podeszła do niego. Chciała położyć swoją dłoń na jego torsie, lecz w ostatniej chwili cofnęła ruch.
- Trzymaj się Marcin. – powiedziała.
I wyszła.
„A szyfry, pułapki w słowach zostawię.
Pokonać chcesz nas – nie zostanę.”
Na ile jej 8-my miesiąc pozwalał, na tyle szybko przemierzyła korytarz. W holu recepcjonistka coś za nią zawołała, jednak Kasia nie odwróciła się. Niczym torpeda, ciut bardziej okrągła, opuściła budynek. Gdy zamknęła za sobą drzwi, przystanęła przy barierce. Spojrzała w niebo, a słońce ją oślepiło. Wzięła kilka głębszych oddechów, „założyła” uśmiech na twarz i poszła do samochodu.
- Już jestem. – oznajmiła Jance i zapięła pas.
Bufford patrzyła na nią bardzo uważnie.
- Jesteś pewna, że…
- Tak. Jedźmy już. – oparła się wygodnie o zagłówek i przymknęła oczy.
Kobieta za kierownicą odpaliła silnik i wyjechała z parkingu. Włączyła jedynkę i ruszyła. W tej samej chwili spojrzała w środkowe lusterko, w którym zauważyła biegnącego za nimi Marcina. Popatrzyła na Kasię, po czym jeszcze raz zerknęła w lusterko. Dodała gazu i zmieniła bieg.
1 godzinę później.
Zatrzymała samochód na podjeździe, tuż przed wejściem do domu. Zgasiła silnik i spojrzała na śpiącą ciężarną.
- Kasiu. – lekko szturchnęła ją w ramię.
Kobieta powoli otworzyła oczy.
- Już jesteśmy. Przespałaś całą drogę. – uśmiechnęła się do niej.
- Janka, poczekaj. – powiedziała Kasia, gdy Bufford wyjęła kluczyki ze stacyjki i zamierzała już wychodzić z samochodu. - Janka, wy się przyjaźnicie z Marcinem, prawda?
- Noo… można tak powiedzieć. – odpowiedziała po chwili milczenia.
- W takim razie mogę mieć do ciebie prośbę? – spojrzała na Bufford, która niepewnie kiwnęła głową. – Janka, zaopiekuj się nim.
- Kasiu, nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.
- Po prostu nie chcę, żeby zrobił coś głupiego. A słyszałam, że jest do tego zdolny.
- Ojj taak. – przeciągnęła. – Kasiu, ale Marcin jest jak kot. On chodzi swoimi drogami. I uwierz mi, że naprawdę nie lubi być kontrolowany. – stwierdziła Bufford.
- Ale ja ci nie każę go kontrolować. – lekko się do niej uśmiechnęła. – Janka…
- Okej, zajmę się nim. – zrezygnowana znowu przystała na jej prośbę.
- Dziękuję.
***
Spóźniona, ale w końcu jest. :)
Kiedy następna część to nie mam pojęcia. W sumie, chyba najgorszy okres sesji mam już za sobą, ale mimo wszystko czekają mnie jeszcze 2 egzaminy, więc czy uda mi się to wszystko pogodzić to wyjdzie w praniu. ;)
Dzięki za każde odwiedziny, za każdy komentarz, za każdą wymianę zdań. :)
Pozdrawiam i buziaki wysyłam :-* !
~ Kasiek.
Warto było czekać. Robi się coraz ciekawiej :) a Kiedy odezwie się do Roberta?
OdpowiedzUsuńNie wiem, nie znam się, nie orientuję się. Zarobiona jestem :P
UsuńPozdrawiam :) !
Świetna cześć tylko szkoda że tak szybko się kończy :))
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
A.
Super opowiadanie;) tylko nie mogę się doczekać kiedy Kasia zacznie sobie coś przypominać :)
OdpowiedzUsuńCuuudo ! *o* ! Świetnie piszesz :)... Czekam na next ! Myślę że już wkrótce Kasia sobie choć trochę przypomni :) byłoby wspaniale ... :* pisz dalej ! Świetnie Ci to wychodzi ! Pozdrawiam /Nati
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie, z niecierpliwością czekam na nexta. Pozdrawiam./Klaudia11201
OdpowiedzUsuńAwwww. Chciałam Cię bardzo przeprosić ze nie skomentowałam poprzedniej części, ale ja również nie miałam za wiele czasu, różne poprawki w szkole i wgl, ale teraz będzie juz tylko lepiej co do piątku będę miała wystawione wszystkie oceny wiec będzie juz totalny luz :) Czekam na następną ♡/iga
OdpowiedzUsuńNie masz za co przepraszać. ;)
UsuńCieszę się, że sobie ze wszystkim poradziłaś. :)
Powodzenia. Pozdrawiam :) !
Idealnie się akcja rozwija! :)
OdpowiedzUsuńI muszę powiedzieć, że jakkolwiek Sarsę uwielbiam, tak do tej piosenki nijak nie mogę się przekonać, a tutaj wpasowała się idealnie! Świetnie dopełniła całość.
I... nieśmiało zapraszam: http://newlife-op.blogspot.com/
Chociaż nie jestem do końca zadowolona i nie wiem jaki los czeka ten blog... :D
Świetna część :)
OdpowiedzUsuńAle... szkoda mi Marcina... jest w tym wszystkim taaaaki biedny...
I czekam na kolejną część ;)
Pozdrawiam! :)
Swietnyy *-* a tak w przerwach w czytaniu twojego bloga moze ktos cos poleci... Z gory dzieki
OdpowiedzUsuńCudo.. Przepraszam,że dopiero teraz ale nie mialam czasu bo poprawy w szkole itp... Czekam na jakiegos ciekawego nexta:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jula
Kieeeeeeeedy NEXT ? CZEEEKAM :)/Nati
OdpowiedzUsuńNastępna część najprawdopodobniej w niedzielę. ;)
UsuńPozdrawiam :)!