.


środa, 3 lutego 2016

Wind of change - część 24.







„She said don't let go
'cause I've been hurt before.
Said I've been hurt before;
yes, I've been hurt before.”



Niska, szczupła kobieta o czarnych włosach szła właśnie spacerkiem, przemierzając kolejne ulice zakorkowanej Warszawy. Przed sobą pchała dziecięcy wózek, w którym leżał mały chłopiec. Dziecko bacznie przyglądało się kobiecie, której oczy przysłaniały przeciwsłoneczne okulary.
Czarnowłosa szła dumnie, z podniesioną głową, jakby łapała promyki słońca. Ponadto nuciła jakąś wesołą melodyjkę pod nosem. Przestała dopiero wtedy, gdy do jej uszu dobiegł śmiech. Zatrzymała się w miejscu, zdjęła okulary i spojrzała na swojego rozbawionego syna.
- Szymek, dlaczego się śmiejesz z matki? – podrapała go po brzuchu. – Co, Smyku? – rozpięła suwak u bluzy, którą Mały miał na sobie. – A wiesz, że nieładnie tak się śmiać z własnej, rodzonej matki.
Chłopiec ponownie się zaśmiał. W końcu teraz był w centrum uwagi swojej rodzicielki.
Kasia mu zawtórowała. Nałożyła okulary na czubek nosa, po czym pchnęła wózek.
- Ja wiem. Szymuś się cieszy, że zaraz zobaczy tatusia. I to jeszcze w akcji. Nie, Młody? W końcu pierwszy raz zobaczysz tatusia podczas treningu  – uśmiechnęła się do syna, który wyglądał na wsłuchanego w kolejne słowa, które wypływały z jej ust. – Ciekawe czy tatuś się ucieszy, że nas zobaczy. Co Szymuś?



„I don't wanna fight.
You wanna say you trust me now,
but then you go and change your mind.”



Weszła na dużą salę treningową i rozejrzała się dookoła siebie. Na specjalnie skonstruowanym ringu, który stał na środku sali, sparing zaczynało dwóch mężczyzn. Jednym z nich był jej mąż, drugiego nie znała. Rywal jej życiowego partnera był od niego niższy, ale znacznie lepiej zbudowany niż sam Chodakowski. Potężne mięśnie owego mężczyzny pokazywały wszystkim wkoło, że nie jest on jakimś początkującym.
Kasia spojrzała na dziecko leżące w wózku. Szymek miał zamknięte oczy. Delikatnie popchnęła wózek przed siebie. Doszła do ławki, na której usiadła. Upewniła się jeszcze tylko, czy Mały cały czas śpi, po czym swój wzrok przeniosła na mężczyzn, którzy walczyli ze sobą na ringu.
Bokserzy byli tak skupieni na walce, że nie zwrócili uwagi na piękną brunetkę, która teraz obserwowała ich poczynania.

Po chwili do sali weszła ładna, niska brunetka z torbą treningową przewieszoną przez ramię. Spojrzała na ring i wtedy na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Zauważyła nieopodal siedzącą kobietę z wózkiem, dlatego bez wahania podeszła do niej.
- Dzień dobry – przywitała się. – Mogę? – wskazała głową wolne miejsce obok młodej mamy.
- Dzień dobry. Proszę – Kasia lekko uśmiechnęła się do kobiety.
Nieznajoma przysiadła obok niej.
- Dawno zaczęli? – spytała.
- Nie. Do tej pory to wyglądało raczej na rozgrzewkę.
- To dobrze, bo już myślałam, że mnie coś ominęło.
- Pani jako wolny obserwator?
- Nie do końca… Umówiłam się na trening. Z Marcinem.
- Z Marcinem? – Kasia spojrzała na nią uważniej.
- Tak. To ten…
- Wiem, który z nich to Marcin. Jestem jego żoną – spojrzała w stronę ringu. – A pani to?
- Jestem przyjaciółką Marcina. Iza Lewińska – wyciągnęła do niej rękę.
- Kasia Chodakowska – niepewnie uścisnęła jej dłoń, po czym zaczęła błądzić gdzieś wzrokiem. – Przepraszam, ale ja kompletnie o czymś zapomniałam – podniosła się z miejsca. – Muszę już iść. Do widzenia.
Nie czekając na żadne „do widzenia” ze strony Lewińskiej, Kasia pospiesznie pchnęła wózek i ruszyła w stronę wyjścia.
- Miło mi było w końcu ciebie poznać, Kasiu – powiedziała Iza już do siebie, z chytrym uśmiechem na twarzy.
Marcin, kątem oka, zauważył w końcu swoją żonę z synem. W zasadzie zwrócił na nich uwagę dosłownie w ostatniej chwili, bo Kasia już w pośpiechu opuszczała salę treningową. Rozejrzał się na boki i wtedy zauważył Izę, która odprowadzała wzrokiem rodzinę Chodakowskiego do drzwi.
Głośno przełknął ślinę. I wtedy…



„Nobody seems to understand why I stay
when I know you'll end up pushing me away.”



- Boże, Marcin, jak ty wyglądasz? – powiedziała Iza delikatnie dotykając okolic jego zakrwawionego łuku brwiowego.
- No po twojej minie to sądzę, że chyba nie za szczególnie.
- No nieźle cię Andrzejek urządził – spojrzała z wyrzutem na potężnego mężczyznę, stojącego tuż obok niej.
- Już, już. Sam się tak urządziłem – stwierdził. – Po prostu zapatrzyłem się na… - popatrzył na drzwi wyjściowe. – A Andrzejek tylko wykorzystał mój chwilowy brak koncentracji – poklepał ringowego przeciwnika po ramieniu.

Kilka minut później.*
- Trochę mocniejsze uderzenie i mogło się skończyć tragicznie – powiedział mężczyzna pakując apteczkę do teczki.
- Ja tam, panie doktorze, mam twardy łeb – zaśmiał się Chodakowski.
- Nie ma się z czego śmiać – stwierdził lekarz. – A gdyby pojawiły się zawroty głowy, nudności to proszę jechać na pogotowie. I dobrze jakby to chirurg zobaczył. Wiem pan, mamy jedną głowę.
- Co pan powie – mruknął pod nosem.
- Do widzenia.
- Dziękuję bardzo, do widzenia – powiedział za odchodzącym już lekarzem.
Lewińska, która przysłuchiwała się tej rozmowie, zaczęła:
- Jak się czujesz?
- Bywało lepiej – lekko się do niej uśmiechnął. – Izka, ta piękna brunetka z dzieckiem w wózku…
- Twoja Kasia – popatrzył na nią, jakby wyczekując jakiegoś wyjaśnienia. – Poznałyśmy się.
- Rozmawiałyście o czymś? – głośno przełknął ślinę.
- Nie zdążyłyśmy. Powiedziała, że o czymś zapomniała, że musi iść, no i poszła – wzruszyła ramionami.
Patrzyła na niego, jednak on błądził gdzieś wzrokiem.
- Marcin, może jedź od razu do tego szpitala, nie lekceważ tego – powiedziała z troską w głosie.
- Tak, tak. Ja zaraz pojadę – rzekł jakby nieobecny.
- A może cię zawiozę? Nie powinieneś tak prowadzić – zauważyła.
Chodakowski założył sobie sportową torbę na ramię.
- Bardzo ci dziękuję, ale ja dużym chłopcem jestem. Poradzę sobie – przyłożył dłoń ściśniętą w pięść do jej ramienia. – Przepraszam za dzisiaj, że tak wyszło.
- Aa, daj spokój – pokręciła głową.
- Pa! – odszedł.
- Trzymaj się! – krzyknęła za nim.
- Pa, pa!



„Can't live a day without you baby.
(Oh no...)!
If you're not here I don't know what I'm living for.”



Stanął przed drzwiami do swojego mieszkania. Zmęczony, zwolnionym ruchem ręki wyszukał klucze w sportowej torbie. Jeden z nich włożył do zamka i przekręcił. Nacisnął klamkę, a drzwi ustąpiły. Wszedł do środka. Kasia siedziała na kanapie i dokładnie składała dziecięce ubranka. Rzucił torbę gdzieś na bok i podszedł do swojej żony.
- Cześć Kotek – nachylił się tuż nad jej twarzą. – Buziak?
Podniosła twarz, jej mina nie oznaczała nic dobrego. Spojrzała na niego. W jednej chwili wyraz jej twarzy się zmienił z wściekłego na przerażony.
- Marcin… Co ci się stało? – delikatnie musnęła palcami jego czoło, w okolicy opatrunku.
Złożył pocałunek na jej ustach, po czym usiadł obok niej na kanapie.
- Marcin, powiesz mi… - zaczęła już lekko podenerwowana.
- Kochanie, po kolei. Jeżeli chodzi o Izę – Chodakowska momentalnie spuściła wzrok. – Kotek, Iza to tylko moja znajoma jest – zapewnił.
Kasia głośno westchnęła i założyła za ucho niesforny kosmyk włosów, który opadł jej na twarz.
- Przedstawiła się jako przyjaciółka – popatrzyła na Marcina z wyrzutem.
Mężczyzna nerwowo podrapał się po karku.
- Bo jej kilka razy pomogłem...
- Nie wątpię – mruknęła pod nosem.
- Pamiętasz jak ostatnio wróciłem pobity do domu? Wtedy co zaatakowali te dwie kobiety w parku.
Przytaknęła skinieniem głowy.
- No to jedną z tych kobiet była Iza właśnie.
Wziął jej drobne dłonie w swoje.
- I teraz tak sobie trenujecie? – spytała z nutką ironii w głosie.
- Od czasu do czasu – rzucił lekko. – Królewno, chyba nie jesteś zazdrosna? – zaśmiał się pod nosem.
Kasia wyswobodziła swoje dłonie z jego uścisku i wróciła do składania chłopięcych ubranek.
- O przyjaciółkę Izę, której pomagasz, czasami sobie z nią trenujesz, a potem śni ci się po nocach? – nerwowo sięgnęła po kolejne spodnie swojego syna.
- Kotek – głośno westchnął.
Zabrał jej z rąk część garderoby ich dziecka, odłożył na bok, po czym ujął kobietę pod brodę i zwrócił jej twarz ku sobie. Patrzyli sobie głęboko w oczy.
- Kocham cię – powiedział. – Patrz mi na usta – wskazał palcem swoje wargi, które wykrzywiały się teraz w jej stronę w szerokim uśmiechu. – Ko-cham cię – powtórzył głośno i wyraźnie.
Chodakowska zaczęła się śmiać. A oczy już błyszczały jej ze szczęścia.
Marcin przybliżył się do ukochanej i wpił w jej usta.

- Patrz, ale rzeczywiście, że śniła mi się Iza, zanim jeszcze się poznaliśmy nawet – powiedział, chcąc podroczyć się jeszcze przez chwilę ze swoją żoną.
- Może proroczy sen – podsunęła Kasia.
- Może… - teatralnie się rozmarzył.
- Ejj! – dała mu kuksańca w bok.
- Ja ci zaraz pokażę, o czym ja tak naprawdę śnię.
Wziął ją na ręce i ruszyli do sypialni, głośno się przy tym śmiejąc.
Położył ją na łóżku i z niesamowitą subtelnością zaczął odgarniać jej włosy z twarzy.
- To teraz mi powiedz, co ci się stało – dotknęła plastra przyklejonego na jego łuku brwiowym.
- W zasadzie to to – wskazał ręką swoje czoło – to jest twoja wina – powiedział z cwaniackim uśmiechem na twarzy.
- Moja? – spytała zaskoczona.
- No tak. Zobaczyłem was z Szymkiem jak wychodziliście z sali treningowej. No i  zapatrzyłem się na najpiękniejszą kobietę na świecie i wtedy to się stało.
- Ojeeej – przeciągnęła teatralnie. – Biedaku – „ze współczuciem” pogładziła go po policzku.
- A żebyś wiedziała – uśmiechnął się pod nosem. – No to teraz powinnaś mnie chyba przeprosić – powiedział zawadiacko i przybliżył swoją twarz do jej.
- Przepraszam – musnęła jego rozchylone usta.
- Tylko tyle? Za tyle bólu i cierpienia jakiego doznałem…
- Za mało?
- No zdecydowanie.
- W takim razie bardzo przepraszam – wpiła się w jego nabrzmiałe wargi z ogromną zachłannością, ale zarazem z niesamowitą namiętnością.




* scena i dialogi zaczerpnięte z 1171 odcinka M jak miłość



11 komentarzy:

  1. Świetne! Czekam na nexta ;

    OdpowiedzUsuń
  2. No coś się zaczyna dziać ... ;) ale "KO-CHAM CIĘ " ... To było najlepsze ! Romantyczny ten nasz Marcinek

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne zakończenie części ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z każdą kolejną częścią uświadamiam sobie, że brak mi słów aby ją opisać poprostu piękne. Cos mi się wydaje, że pani Kurator dosyć porządnie namiesza w wątku naszej parki, hmm czekamy na tę obiecaną akcje <3 pozdrawiam i czekam na nexta // K :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham takiego romantycznego Marcina<3 ! A co z Izą ?! Pewnie duże namiesza ? No to czekam na kolejną część ;) Pozdrawiam /Nati

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudo ! *o* Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawe jakie akcje dla nas szykujesz :D już się nie mogę doczekać :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy coś nowego ? :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekamy na next

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepraszam! Wiem, że miało być znacznie wcześniej, ale ostatnio trochę mi się zwaliło spraw na głowę i kompletnie nie miałam kiedy się zabrać za nową część. Postaram się to jak najszybciej nadrobić.

    OdpowiedzUsuń