„She said don't let
go
'cause I've been hurt before.
Said I've been hurt before;
yes, I've been hurt before.”
'cause I've been hurt before.
Said I've been hurt before;
yes, I've been hurt before.”
Niska, szczupła kobieta o czarnych włosach szła właśnie
spacerkiem, przemierzając kolejne ulice zakorkowanej Warszawy. Przed sobą
pchała dziecięcy wózek, w którym leżał mały chłopiec. Dziecko bacznie
przyglądało się kobiecie, której oczy przysłaniały przeciwsłoneczne okulary.
Czarnowłosa szła dumnie, z podniesioną głową, jakby
łapała promyki słońca. Ponadto nuciła jakąś wesołą melodyjkę pod nosem. Przestała
dopiero wtedy, gdy do jej uszu dobiegł śmiech. Zatrzymała się w miejscu, zdjęła
okulary i spojrzała na swojego rozbawionego syna.
- Szymek, dlaczego się śmiejesz z matki? – podrapała go
po brzuchu. – Co, Smyku? – rozpięła suwak u bluzy, którą Mały miał na sobie. –
A wiesz, że nieładnie tak się śmiać z własnej, rodzonej matki.
Chłopiec ponownie się zaśmiał. W końcu teraz był w
centrum uwagi swojej rodzicielki.
Kasia mu zawtórowała. Nałożyła okulary na czubek nosa, po
czym pchnęła wózek.
- Ja wiem. Szymuś się cieszy, że zaraz zobaczy tatusia. I
to jeszcze w akcji. Nie, Młody? W końcu pierwszy raz zobaczysz tatusia podczas
treningu – uśmiechnęła się do syna,
który wyglądał na wsłuchanego w kolejne słowa, które wypływały z jej ust. –
Ciekawe czy tatuś się ucieszy, że nas zobaczy. Co Szymuś?
„I don't wanna
fight.
You wanna say you trust me now,
You wanna say you trust me now,
but then you go and
change your mind.”
Weszła na dużą salę treningową i rozejrzała się dookoła
siebie. Na specjalnie skonstruowanym ringu, który stał na środku sali, sparing
zaczynało dwóch mężczyzn. Jednym z nich był jej mąż, drugiego nie znała. Rywal
jej życiowego partnera był od niego niższy, ale znacznie lepiej zbudowany niż
sam Chodakowski. Potężne mięśnie owego mężczyzny pokazywały wszystkim wkoło, że
nie jest on jakimś początkującym.
Kasia spojrzała na dziecko leżące w wózku. Szymek miał
zamknięte oczy. Delikatnie popchnęła wózek przed siebie. Doszła do ławki, na
której usiadła. Upewniła się jeszcze tylko, czy Mały cały czas śpi, po czym
swój wzrok przeniosła na mężczyzn, którzy walczyli ze sobą na ringu.
Bokserzy byli tak skupieni na walce, że nie zwrócili
uwagi na piękną brunetkę, która teraz obserwowała ich poczynania.
Po chwili do sali weszła ładna, niska brunetka z torbą
treningową przewieszoną przez ramię. Spojrzała na ring i wtedy na jej twarzy
pojawił się szeroki uśmiech. Zauważyła nieopodal siedzącą kobietę z wózkiem,
dlatego bez wahania podeszła do niej.
- Dzień dobry – przywitała się. – Mogę? – wskazała głową
wolne miejsce obok młodej mamy.
- Dzień dobry. Proszę – Kasia lekko uśmiechnęła się do
kobiety.
Nieznajoma przysiadła obok niej.
- Dawno zaczęli? – spytała.
- Nie. Do tej pory to wyglądało raczej na rozgrzewkę.
- To dobrze, bo już myślałam, że mnie coś ominęło.
- Pani jako wolny obserwator?
- Nie do końca… Umówiłam się na trening. Z Marcinem.
- Z Marcinem? – Kasia spojrzała na nią uważniej.
- Tak. To ten…
- Wiem, który z nich to Marcin. Jestem jego żoną –
spojrzała w stronę ringu. – A pani to?
- Jestem przyjaciółką Marcina. Iza Lewińska – wyciągnęła
do niej rękę.
- Kasia Chodakowska – niepewnie uścisnęła jej dłoń, po
czym zaczęła błądzić gdzieś wzrokiem. – Przepraszam, ale ja kompletnie o czymś
zapomniałam – podniosła się z miejsca. – Muszę już iść. Do widzenia.
Nie czekając na żadne „do widzenia” ze strony Lewińskiej,
Kasia pospiesznie pchnęła wózek i ruszyła w stronę wyjścia.
- Miło mi było w końcu ciebie poznać, Kasiu – powiedziała
Iza już do siebie, z chytrym uśmiechem na twarzy.
Marcin, kątem oka, zauważył w końcu swoją żonę z synem. W
zasadzie zwrócił na nich uwagę dosłownie w ostatniej chwili, bo Kasia już w
pośpiechu opuszczała salę treningową. Rozejrzał się na boki i wtedy zauważył
Izę, która odprowadzała wzrokiem rodzinę Chodakowskiego do drzwi.
Głośno przełknął ślinę. I wtedy…
„Nobody seems to
understand why I stay
when I know you'll end up pushing me away.”
when I know you'll end up pushing me away.”
- Boże, Marcin, jak ty wyglądasz? – powiedziała Iza
delikatnie dotykając okolic jego zakrwawionego łuku brwiowego.
- No po twojej minie to sądzę, że chyba nie za
szczególnie.
- No nieźle cię Andrzejek urządził – spojrzała z wyrzutem
na potężnego mężczyznę, stojącego tuż obok niej.
- Już, już. Sam się tak urządziłem – stwierdził. – Po prostu
zapatrzyłem się na… - popatrzył na drzwi wyjściowe. – A Andrzejek tylko
wykorzystał mój chwilowy brak koncentracji – poklepał ringowego przeciwnika po
ramieniu.
Kilka minut
później.*
- Trochę mocniejsze uderzenie i mogło się skończyć
tragicznie – powiedział mężczyzna pakując apteczkę do teczki.
- Ja tam, panie doktorze, mam twardy łeb – zaśmiał się
Chodakowski.
- Nie ma się z czego śmiać – stwierdził lekarz. – A gdyby
pojawiły się zawroty głowy, nudności to proszę jechać na pogotowie. I dobrze
jakby to chirurg zobaczył. Wiem pan, mamy jedną głowę.
- Co pan powie – mruknął pod nosem.
- Do widzenia.
- Dziękuję bardzo, do widzenia – powiedział za
odchodzącym już lekarzem.
Lewińska, która przysłuchiwała się tej rozmowie, zaczęła:
- Jak się czujesz?
- Bywało lepiej – lekko się do niej uśmiechnął. – Izka,
ta piękna brunetka z dzieckiem w wózku…
- Twoja Kasia – popatrzył na nią, jakby wyczekując
jakiegoś wyjaśnienia. – Poznałyśmy się.
- Rozmawiałyście o czymś? – głośno przełknął ślinę.
- Nie zdążyłyśmy. Powiedziała, że o czymś zapomniała, że musi
iść, no i poszła – wzruszyła ramionami.
Patrzyła na niego, jednak on błądził gdzieś wzrokiem.
- Marcin, może jedź od razu do tego szpitala, nie
lekceważ tego – powiedziała z troską w głosie.
- Tak, tak. Ja zaraz pojadę – rzekł jakby nieobecny.
- A może cię zawiozę? Nie powinieneś tak prowadzić –
zauważyła.
Chodakowski założył sobie sportową torbę na ramię.
- Bardzo ci dziękuję, ale ja dużym chłopcem jestem.
Poradzę sobie – przyłożył dłoń ściśniętą w pięść do jej ramienia. – Przepraszam
za dzisiaj, że tak wyszło.
- Aa, daj spokój – pokręciła głową.
- Pa! –
odszedł.
- Trzymaj się! – krzyknęła za nim.
- Pa,
pa!
„Can't live a day
without you baby.
(Oh no...)!
If you're not here I don't know what I'm living for.”
(Oh no...)!
If you're not here I don't know what I'm living for.”
Stanął przed drzwiami do swojego mieszkania. Zmęczony,
zwolnionym ruchem ręki wyszukał klucze w sportowej torbie. Jeden z nich włożył
do zamka i przekręcił. Nacisnął klamkę, a drzwi ustąpiły. Wszedł do środka.
Kasia siedziała na kanapie i dokładnie składała dziecięce ubranka. Rzucił torbę
gdzieś na bok i podszedł do swojej żony.
- Cześć Kotek – nachylił się tuż nad jej twarzą. –
Buziak?
Podniosła twarz, jej mina nie oznaczała nic dobrego. Spojrzała
na niego. W jednej chwili wyraz jej twarzy się zmienił z wściekłego na
przerażony.
- Marcin… Co ci się stało? – delikatnie musnęła palcami
jego czoło, w okolicy opatrunku.
Złożył pocałunek na jej ustach, po czym usiadł obok niej
na kanapie.
- Marcin, powiesz mi… - zaczęła już lekko podenerwowana.
- Kochanie, po kolei. Jeżeli chodzi o Izę – Chodakowska momentalnie
spuściła wzrok. – Kotek, Iza to tylko moja znajoma jest – zapewnił.
Kasia głośno westchnęła i założyła za ucho niesforny
kosmyk włosów, który opadł jej na twarz.
- Przedstawiła się jako przyjaciółka – popatrzyła na
Marcina z wyrzutem.
Mężczyzna nerwowo podrapał się po karku.
- Bo jej kilka razy pomogłem...
- Nie wątpię – mruknęła pod nosem.
- Pamiętasz jak ostatnio wróciłem pobity do domu? Wtedy
co zaatakowali te dwie kobiety w parku.
Przytaknęła skinieniem głowy.
- No to jedną z tych kobiet była Iza właśnie.
Wziął jej drobne dłonie w swoje.
- I teraz tak sobie trenujecie? – spytała z nutką ironii
w głosie.
- Od czasu do czasu – rzucił lekko. – Królewno, chyba nie
jesteś zazdrosna? – zaśmiał się pod nosem.
Kasia wyswobodziła swoje dłonie z jego uścisku i wróciła
do składania chłopięcych ubranek.
- O przyjaciółkę Izę, której pomagasz, czasami sobie z
nią trenujesz, a potem śni ci się po nocach? – nerwowo sięgnęła po kolejne
spodnie swojego syna.
- Kotek – głośno westchnął.
Zabrał jej z rąk część garderoby ich dziecka, odłożył na
bok, po czym ujął kobietę pod brodę i zwrócił jej twarz ku sobie. Patrzyli
sobie głęboko w oczy.
- Kocham cię – powiedział. – Patrz mi na usta – wskazał
palcem swoje wargi, które wykrzywiały się teraz w jej stronę w szerokim uśmiechu.
– Ko-cham cię – powtórzył głośno i wyraźnie.
Chodakowska zaczęła się śmiać. A oczy już błyszczały jej
ze szczęścia.
Marcin przybliżył się do ukochanej i wpił w jej usta.
- Patrz, ale rzeczywiście, że śniła mi się Iza, zanim
jeszcze się poznaliśmy nawet – powiedział, chcąc podroczyć się jeszcze przez chwilę
ze swoją żoną.
- Może proroczy sen – podsunęła Kasia.
- Może… - teatralnie się rozmarzył.
- Ejj! – dała mu kuksańca w bok.
- Ja ci zaraz pokażę, o czym ja tak naprawdę śnię.
Wziął ją na ręce i ruszyli do sypialni, głośno się przy
tym śmiejąc.
Położył ją na łóżku i z niesamowitą subtelnością zaczął
odgarniać jej włosy z twarzy.
- To teraz mi powiedz, co ci się stało – dotknęła plastra
przyklejonego na jego łuku brwiowym.
- W zasadzie to to – wskazał ręką swoje czoło – to jest
twoja wina – powiedział z cwaniackim uśmiechem na twarzy.
- Moja? – spytała zaskoczona.
- No tak. Zobaczyłem was z Szymkiem jak wychodziliście z sali
treningowej. No i zapatrzyłem się na
najpiękniejszą kobietę na świecie i wtedy to się stało.
- Ojeeej – przeciągnęła teatralnie. – Biedaku – „ze współczuciem”
pogładziła go po policzku.
- A żebyś wiedziała – uśmiechnął się pod nosem. – No to
teraz powinnaś mnie chyba przeprosić – powiedział zawadiacko i przybliżył swoją
twarz do jej.
- Przepraszam – musnęła jego rozchylone usta.
- Tylko tyle? Za tyle bólu i cierpienia jakiego doznałem…
- Za mało?
- No zdecydowanie.
- W takim razie bardzo przepraszam – wpiła się w jego
nabrzmiałe wargi z ogromną zachłannością, ale zarazem z niesamowitą namiętnością.
* scena i dialogi zaczerpnięte z 1171 odcinka M jak
miłość
Świetne! Czekam na nexta ;
OdpowiedzUsuńNo coś się zaczyna dziać ... ;) ale "KO-CHAM CIĘ " ... To było najlepsze ! Romantyczny ten nasz Marcinek
OdpowiedzUsuńPiękne zakończenie części ;)
OdpowiedzUsuńZ każdą kolejną częścią uświadamiam sobie, że brak mi słów aby ją opisać poprostu piękne. Cos mi się wydaje, że pani Kurator dosyć porządnie namiesza w wątku naszej parki, hmm czekamy na tę obiecaną akcje <3 pozdrawiam i czekam na nexta // K :)
OdpowiedzUsuńKocham takiego romantycznego Marcina<3 ! A co z Izą ?! Pewnie duże namiesza ? No to czekam na kolejną część ;) Pozdrawiam /Nati
OdpowiedzUsuńCudo ! *o* Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCiekawe jakie akcje dla nas szykujesz :D już się nie mogę doczekać :D
OdpowiedzUsuńKiedy coś nowego ? :)
OdpowiedzUsuńCzekamy na next
OdpowiedzUsuńPrzepraszam! Wiem, że miało być znacznie wcześniej, ale ostatnio trochę mi się zwaliło spraw na głowę i kompletnie nie miałam kiedy się zabrać za nową część. Postaram się to jak najszybciej nadrobić.
OdpowiedzUsuńCzekamy ;)
Usuń