.


wtorek, 26 maja 2015

Lost memories - część 6.

Foreigner - I want to know what love is


“Let's talk about love;
the love that you feel inside.
I'm feeling so much love.
No, you just cannot hide.”


Weekend minął im w miarę szybko. Trochę rozmawiali. W sumie to o niczym konkretnym. Czasem Marcin wspominał jakąś sytuację z ich wspólnego życia, ale poważnych rozmów oboje unikali jak ognia. Gdy rozmowa zbaczała na niebezpieczne tory, Kasia „delikatnie” się wycofywała. Siadała na kanapie w salonie (czyli na obecnym miejscu do spania Marcina) i czytała książki typu ‘odpowiedzialne rodzicielstwo’. Dzięki temu dowiedziała się kilku ciekawych rzeczy.

Raz nawet chciała podzielić się nabytą wiedzą z Chodakowskim …
- Marcin. Wiesz, że zdrowy noworodek ma znacznie więcej kości niż człowiek dorosły. U dziecka…
- … liczba kości jest większa ze względu na wiele punktów kostnienia i spada dopiero po połączeniu się np. trzonów z nasadami. – wyrecytował Marcin.
Popatrzyła na niego wielkimi oczami i przez dłuższą chwilę nie odrywała od niego wzroku.
- Kaśka, zacząłem czytać te wszystkie książki i poradniki, jak tylko się dowiedziałem, że zostaniemy rodzicami. – wytłumaczył jej.
- Jestem pod wrażeniem. Na pewno będziesz wspaniałym ojcem. – stwierdziła i obdarzyła go ciepłym uśmiechem.
- Taki właśnie mam plan. – odwzajemnił uśmiech.
 Wzruszył ją. Naprawdę ją wzruszył.

Innym razem …
- W poniedziałek mamy wizytę u ginekologa. – powiedział.
- Mamy? – spytała zdziwiona.
- No tak. Umówiłem nas na 17. – spojrzał na zdezorientowaną Kasię. – Że za późno? Kaśka, sama kazałaś mi w poniedziałek iść do pracy, więc wcześniej nie dam rady. 17, okej?
- Okej. – odpowiedziała zszokowana, ale z lekkim uśmiechem na twarzy.


„Can't stop now, I've traveled so far
to change this lonely life.”


Weekend się skończył i w końcu nadszedł poniedziałek. 
Zgodnie z planem Marcin poszedł rano do pracy. Oczywiście przed wyjściem kazał Kasi odpoczywać i korzystać z ostatnich chwil „wolności”, ale przyszła mama nie mogła sobie znaleźć miejsca i wzięła się za drobne porządki. Tu przenieść, tu coś schować, tu posegregować, tam poodkurzać i sprzątnąć kurze. Kiedy mieszkanie już lśniło, wzięła się za gotowanie obiadu. Gdy skończyła, zmęczona położyła się na kanapie. Nawet nie zauważyła, kiedy usnęła. 

- Kasia, już jestem! – krzyknął od progu Marcin.
- Cze… Cześć. – powiedziała zaspana kobieta, przeciągając się na kanapie. – Jak w pracy? – zmieniła pozycję na siedzącą.
- Ojciec się wszystkim zajął przez ostatni tydzień, więc nie ma tragedii. – usiadł obok niej. – Tęskniłem za wami. – powiedział i pogłaskał jej okrągły brzuch.
Po chwili przerzucił swój wzrok na nią. Kasia lekko się uśmiechnęła i zawstydzona podniosła się z kanapy.
- Odgrzeję obiad. – podeszła do kuchenki.
- Chyba miałaś odpoczywać, nie? – powiedział, siadając przy stole.
- Przecież odpoczywałam. 
- No właśnie widzę. – mruknął pod nosem.
- Marcin, ja nie jestem chora, tylko jestem w ciąży. – powiedziała, nakładając jedzenie na talerze.
- Kaśka …
- A poza tym, chyba sama najlepiej wiem, jak się czuję. Prawda? – zawiesiła na chwilę głos, po czym dodała - Smacznego. – i postawiła 2 talerze na stole.
Zjedli w milczeniu. 


„I wanna know what love is,
I want you to show me.
I wanna feel what love is,
I know you can show me.”


20 minut później, gdy Marcin skończył sprzątać po posiłku, a Kasia się przebrała, byli już w drodze do szpitala. Dzięki temu, że Chodakowski znał skróty, udało im się ominąć korki i po kolejnych 20 minutach wchodzili już na właściwy oddział. 
Usiedli na krzesłach, naprzeciwko drzwi z tabliczką: „Gabinet ginekologiczny”. Kasia nerwowo zaczęła bawić się paskiem od torebki, co nie uszło uwadze Marcina.
- Boisz się? – przerwał ciszę.
- Trochę. – odpowiedziała niepewnie.
Wziął jej dłoń w swoje ręce. Kasia powędrowała za złączonymi dłońmi wzrokiem, po czym spojrzała w oczy Marcina, które patrzyły na nią. 
- Wszystko jest i będzie dobrze, rozumiesz? – mocniej ścisnął jej dłoń i po chwili ją pocałował.
W tej samej chwili drzwi gabinetu się otworzyły i w progu stanął mężczyzna w białym fartuchu.
- Pani Katarzyna Mularczyk.
- To ja. – delikatnie wyrwała dłoń z uścisku Chodakowskiego. 
Wstała ze swojego miejsca i weszła do gabinetu za lekarzem. Zaraz za nią wszedł Marcin.

 - Pani Kasiu, proszę się położyć. – lekarz wskazał miejsce, które kobieta od razu zajęła.
Ginekolog przygotował ją do badania i zaczął:
- Tu jest serce. – wskazał na monitorze i podgłośnił dźwięk. 
- Nie za szybko bije? – spytała zaniepokojona pacjentka.
- Nie, wszystko w porządku. – odpowiedział z uśmiechem.
Pokazał parze inne części ciała, które było wystarczająco widać.
Kiedy skończył, zajął krzesło za biurkiem, a Kasia się podniosła. 
- Tak jak mówiłem w czasie badania, wszystko jest jak najbardziej w porządku. Mimo wypadku dziecko rozwija się prawidłowo. – przerwał mu dźwięk telefonu.
- Przepraszam. – powiedziała Kasia i sięgnęła do swojej torebki.
Znalazła telefon, a na wyświetlaczu zobaczyła obcy numer. Nacisnęła czerwoną słuchawkę, a potem wyciszyła telefon.
- Przepraszam. – schowała urządzenie do torebki.
- Termin porodu mamy wyznaczony za 3 tygodnie. Myślę, że jeżeli będzie się pani stosowała do moich zaleceń to wszystko pójdzie zgodnie z planem. – dokończył mężczyzna w białym fartuchu.
Lekarz dał Kasi kilka rad i wskazówek, a Marcinowi kazał dbać o przyszłą mamę i ich dziecko.
Po wszystkich formalnościach i ustaleniu terminu kolejnej wizyty, z ulgą i uśmiechami na twarzach para opuściła szpital.


„Now this mountain I must climb;
feel like a world upon my shoulders.
And through the clouds I see love shine;
it keeps me warm as life grows colder.”


- Mówiłem, że wszystko będzie dobrze. – powiedział Marcin, gdy wracali już do domu.
- Tak się cieszę. – powiedziała rozentuzjazmowana Kasia. – Szymek, mój dzielny synek. – pogładziła swój okrągły brzuch. 
- Ejj, Kaśka! To jest też mój syn. – wyraźnie podkreślił Marcin.
Z uśmiechem na ustach „spiorunował” ją wzrokiem.
- Okej, okej. – podniosła ręce w obronnym geście, nadal się śmiejąc.
- Tu się nie ma co śmiać, Młoda. Jakiś tam wkład w to przecież miałem. – powiedział zawadiacko.
Kasia w odpowiedzi tylko się speszyła. W końcu nadal nic nie pamiętała. Coraz bardziej jej to ciążyło.
- Jestem potwornie głodna, a w lodówce mamy tylko światło. – zmieniła temat.
- A na co macie ochotę? 
- A ty? 
- Chińczyk! – krzyknęli jednym głosem.
Spojrzeli na siebie i wybuchnęli śmiechem.
- Okej, to tę kwestię mamy z głowy. Podjadę, zamówię, a w międzyczasie skoczę na zakupy. 
- Ejj, ejj. A gdzie jesteśmy my w tym twoim planie? 
- W mieszkaniu. – uroczo się do niej uśmiechnął.
- Marcin, ja ci już chyba dzisiaj jasno powiedziałam, że …
- Dlatego pozwalam ci, wam wstawić wodę na herbatę. – powiedział z nieznikającym z twarzy uśmiechem.
- Marcin! – podniosła głos.
Właśnie zaparkował przed blokiem, wyłączył silnik i spojrzał w jej piękne, zielone oczy.
- Kaśka, ja cię zawsze słucham i zawsze robię to, co ty mi każesz. Chociaż raz to ty posłuchaj mnie.
Spuściła wzrok i po chwili namysłu odpięła pas bezpieczeństwa. 
- Aa, klucze. – wyciągnęła do niego otwartą dłoń.
Marcin z satysfakcją się uśmiechnął. Z kieszeni płaszcza wyciągnął pęk kluczy i podał szatynce. Kobieta otworzyła drzwi i powoli wyszła z samochodu.
- Tylko się pospiesz, bo umrzemy z głodu. – powiedziała z uśmiechem na twarzy.
Marcin spoważniał.
- To nie jest zabawne. – odburknął.
Do Kasi dotarł sens wypowiedzianych przez nią słów. 
- Marcin, przepraszam. Wiesz … Znaczy nie miałam tego na myśli. – zaczęła się tłumaczyć.
- Idź już, bo zmarzniecie. – głową wskazał jej kierunek drogi. 
Ona nadal stała w otwartych drzwiach auta i patrzyła na niego przepraszająco.
- No już. Tylko uważajcie na siebie. – lekko się do niej uśmiechnął.
Kasia odetchnęła z ulgą. Obdarzyła Marcina przepraszającym uśmiechem, zamknęła drzwi i podeszła do schodów. Spojrzała na samochód Marcina, który właśnie odjeżdżał, a gdy zniknął jej z pola widzenia, udała się do mieszkania.


„I gotta take a little time,
a little time to think things over.
I better read between the lines,
in case I need it when I'm older.”


Otworzyła drzwi i weszła do środka. Torebkę odwiesiła na wieszaku w przedpokoju (wcześniej wyciągając z niej telefon), a później powiesiła na nim swój płaszcz. 
Odblokowała urządzenie. 3 nieodebrane połączenia z jakiegoś nieznanego jej numeru.
„Hmm …” Poszła do kuchni i wstawiła wodę na herbatę na najwolniejszym ogniu, po czym usiadła wygodnie na kanapie. Ponownie odblokowała telefon i nacisnęła zieloną słuchawkę. Po kilku sygnałach usłyszała komunikat: Numer nie odpowiada. Wzruszyła ramiona, odłożyła telefon na stoliku i położyła się. 
Nie było jej dane zbyt długo odpocząć, bo po niecałych 10 minutach rozdzwonił się jej telefon. 
- Słucham? – powiedziała po naciśnięciu zielonej słuchawki.
Po chwili milczenia usłyszała w końcu głos w słuchawce.
- Cześć Kasiu. 
Nie spodziewała się, że do niej zadzwoni. Wszyscy, ale nie ON. Z wrażenia aż się podniosła. 
- Robert? – spytała niepewnie.
- No tak. – stwierdził.
- Nie spodziewałam się, że po tym wszystkim … że do mnie zadzwonisz. – uważała na każde słowo, które wypływało z jej ust.
- A jednak. – zironizował.
Jednak postanowił zmienić ton głosu. Mimo wszystko nie mógł z nią rozmawiać w taki sposób.
– Długo się zastanawiałem, czy mój telefon to jest dobry pomysł …
- Ale jednak zadzwoniłeś. – powiedziała z lekkim uśmiechem.
- Wujek mi powiedział o twoim wypadku, znaczy co się stało mi powiedział. – zaczął się jąkać. – Kasiu, jak ty się czujesz?
- W porządku.
- A co z … dzieckiem? – przełknął ślinę.
- Nic mu się nie stało. Szymek jest bardzo dzielny. – pogłaskała swój okrągły brzuch.
- Uff, bardzo się cieszę. – powiedział z ulgą. – To będziecie mieli syna. – wydedukował. - Gratuluję. – dodał ciszej.
- Dziękuję. A co u ciebie?
Mężczyzna zaczął coś mówić, ale w tej chwili drzwi wejściowe się otworzyły i do mieszkania wszedł Marcin. Kasia spojrzała na Chodakowskiego, który właśnie zdjął płaszcz. Po odwieszeniu go, zaczął coś do niej mówić, jednak zawiesił głos, gdy zobaczył, że kobieta rozmawia przez telefon.
Usłyszał dźwięk czajnika, więc poszedł do kuchni i wyłączył palnik.
- Kasiu, jesteś? – spytał głos w słuchawce.
- Ta… Tak. – powiedziała, nadal nie odrywając wzroku od Marcina, który krzątał się po kuchni. – Robert, ja muszę kończyć. Obiecuję, że odezwę się do ciebie. Cześć. – odłożyła telefon na stoliku.


„In my life there's been heartache and pain;
I don't know if I can face it again.”


Marcin na słowo „Robert” stanął jak wryty. Pokerowa twarz – tak, właśnie taką miał teraz minę. Odwrócił się plecami do jeszcze siedzącej na kanapie Kasi.
Szatynka po odłożeniu telefonu wstała z kanapy i ruszyła w stronę stołu, przy którym usiadła.
- To co jemy? – spytała z lekkim uśmiechem.
Po chwili Marcin odwrócił się do niej przodem i spojrzał na jej beztroską minę. Co tylko spotęgowało kłębiącą się w nim złość.
- Co jemy?! – podniósł głos. – Teraz się mnie pytasz, tak po prostu, co jemy?!
- Marcin, o co ci chodzi? – spytała, chociaż wiedziała, co jest powodem jego złości.
- O co mi chodzi?! – krzyczał coraz głośniej. 
- Proszę cię, uspokój się. 
- Okej. – powiedział spokojniej. – Odezwiesz się do niego?
- Taki mam zamiar. – odpowiedziała.
- Świetnie. – prychnął.
- Marcin, hormony ci buzują? Patrz, a ja myślałam, że z nas dwojga, to ja jestem w ciąży.
- Słuchaj. Śpię na tej cholernie niewygodnej kanapie. Zajmuję się domem, wami, żebyś ty mogła odpoczywać. Staram się, jak tylko umiem, żeby było ci dobrze, żeby wam było jak najlepiej. Naprawdę staram się wszystko jakoś ogarnąć. I jeszcze ta twoja amnezja. Pamiętasz praktycznie wszystkich, tylko nie MNIE. Nawet nie wiesz, jakie to jest trudne i jak to boli. – starł pojedynczą łzę, płynącą po jego policzku. - A ty sobie teraz wydzwaniasz do swojego ex. Do człowieka, z którym kiedyś byłaś. - zatrzymał się na chwilę. - Kiedyś? Przecież Robert to jest twoje ostatnie wspomnienie. 
Spojrzał na Kasię, która siedziała ze spuszczoną głową. Podszedł do drzwi wyjściowych i nacisnął klamkę. Już miał wychodzić, jednak przystanął na chwilę.
Dla ciebie to nie jest kiedyś, Kaśka. – powiedział i wyszedł.
Kasia starła łzy spływające po jej policzkach.
Po dłuższej chwili wstała z krzesła, poszła do sypialni i zamknęła za sobą drzwi.

***

Hej wszystkim :-)! Dzisiaj trochę wcześniej.
Po raz kolejny dziękuję wszystkim, którzy tutaj zaglądają, czytają i zostawiają po sobie jakiś ślad. 
Bardzo dziękuję za każde miłe słowo. :-)

Z góry uprzedzam, że w najbliższym czasie (tj. w czerwcu) opowiadania mogą nie ukazywać się tak systematycznie jak do tej pory. Niestety, sesja zbliża się wielkimi krokami. A ja nie chcę wstawiać tutaj czegoś, co będzie byle jakie, zrobione na tzw. "odwal się".
Ale będę się starała to wszystko pogodzić. Jak najlepiej będę umiała.

Mam nadzieję, że następna część ukaże się planowo, za tydzień. ;-)

Do następnego :-)!
~ Kasiek.

12 komentarzy:

  1. Super :) uwielbiam Twoje opowiadania ;)
    J.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne !!! Aż się popłakałam jak czytałam słowa Marcina ♡ ! Trzymam kciuki za ciebie ;) pisz tak dalej ! :) :) :) / Nati. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Boziu *.* popłakałam się <33 pisz dalej <33 /.nika

    OdpowiedzUsuń
  4. Wzruszyłam się. Szkoda,że takiej sceny już nigdy nie zobaczymy w M jak miłość.Byłoby ciekawie, gdyby chociaż raz Marcin był zazdrosny o Kaśke. W Emce niestety zawsze na horyzoncie była Janka. Czekam z niecierpliwością na to co się dalej wydarzy. Mam nadzieję, że Marcin tak tego nie zostawi i będzie walczył w sumie o jego pierwszą prawdziwą i zarazem jedyną miłość. Oby tylko nagle nie pojawiła się Janka i nie wykorzystała tej sytuacji z Robertem

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialna część ♥
    Pozdrawiam
    Karolcia

    OdpowiedzUsuń
  6. WSPANIAŁE. <3/iga

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam wszystkie części Twojego opowiadania i naprawdę jestem pod dużym wrażeniem! Bardzo trudno jest znaleźć bloga z opowiadaniami, które byłyby dobrej jakości, a Twoje właśnie takie jest. Masz naprawdę fajny styl! (chociaż jak wiadomo, zawsze jest nad czym jeszcze popracować :) )
    Dodatkowo wybrałaś sobie naprawdę trudny temat! Ale świetnie go realizujesz - scena z Marcinem po telefonie Roberta - brawo!

    Czekam na kolejne części!
    I powodzenia z egzaminami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. I bardzo się cieszę, że tak myślisz. :)

      A nad tym popracować - w końcu ktoś mi chce zwrócić na coś uwagę. Konstruktywna krytyka zawsze mile widziana. ;) Zapraszam tutaj albo na priv do wyrażenia swojego zdania. Chętnie przeczytam, co mogłabym poprawić. ;)

      Za powodzenia nie-dziękuję. :)

      Pozdrawiam :-D!

      Usuń
  8. Cudo.Kocham te twoje opowiadania.
    Czekam na nexta.Powodzenia na sesjach
    Jula

    OdpowiedzUsuń
  9. Super opowiadanie i bardzo ciekawa historia :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne opowiadanie. Czekam na nexta.
    Zapraszam na blog http://opowiadaniaokamiblog.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń