.


niedziela, 22 listopada 2015

Wind of change - część 14.

Chyba nie zdradzę dużo jak powiem [tylko, a może aż tyle], że jest to część dosyć... ważna. 


***








„Świat w górę niesie wszystkich w około,
gdy zielony kolor w takich głowach szyje sny.”



Mieszkanie na jednym z warszawskich osiedli w samym centrum miasta. Duże, przestronne i urządzone w stylu nowoczesnym. Od razu widać, że mieszka w nim ktoś młody. A jakby przyjrzeć się dokładniej to nawet para młodych ludzi. Para, bo dwójka, ale również para, bo w związku. Co więcej - w narzeczeństwie. Tak, to już prawie 2 miesiące temu gospodarz owego mieszkania włożył na palec obecnej pani domu złoty pierścionek.

Na tarasie siedziała czwórka dorosłych ludzi, dwie kobiety i dwóch mężczyzn. Ponadto, gdzieś w rogu stał wózek dziecięcy, a w nim leżał i spał mały chłopiec.
- Olek – Marszałek nie mogła pohamować śmiechu.
- No co, Kochanie – chwycił jej dłoń, leżącą na oparciu wiklinowego fotela, w swoją dłoń.
Kobieta drugą, wolną ręką zaczesała swoje długie włosy do tyłu.
- Chyba powinniśmy się zachowywać ciszej, bo Mały się obudzi.
- Nie ma takiej potrzeby. Młody jak uśnie to jak kamień w wodę – wtrąciła Mularczyk.
- Czołg go nie obudzi nawet – dopowiedział Marcin.
- To istny aniołek – podsumowała Magda.
- Aż tak kolorowo to z nim nie ma – poprawił młody ojciec.
- Na moje nieszczęście – Kasia zaczęła bawić się palcami u dłoni ukochanego - Szymek temperament to odziedziczył akurat po swoim tatusiu – mężczyzna spojrzał na nią wymownie. – Prawda, Kotku? – uśmiechnęła się do niego uroczo.
- Kaśka…
Nie zdążył dokończyć, ponieważ do uszu wszystkich zgromadzonych dobiegł dźwięk dzwonka do drzwi.
- Otworzę – Aleksander zniknął za drzwiami, które oddzielały taras od mieszkania.
W tym samym czasie z wózka zaczęły wydobywać się ciche pojękiwania.
- Nie myśl, że ci to płazem ujdzie, Kochanie – powiedział Marcin do Kasi, wyraźnie akcentując przy tym ostatnie słowo. – W domu o tym pogadamy jeszcze – przelotnie pocałował ją w czubek głowy i ruszył w stronę wózka.
Na tarasie pojawiła się Aleksandra.
- Dzień dobry wszystkim! – przywitała się Chodakowska. – Cześć synku – podeszła do starszego z synów, który właśnie wyjmował, cały czas grymaszące, dziecko z wózka. – Obudziłem się, tak? I jestem zły, bo babcia nie dała spać, tak? – z uśmiechem na ustach ścisnęła dłoń małego człowieka.
- Po prostu Młody to szósty zmysł ma, po tatusiu zresztą i ciebie to już nosem wyczuwa, mamusiu – z cwaniackim uśmiechem złożył pocałunek na policzku rodzicielki.
- Synku, jaki ty jesteś dla mnie miły dzisiaj – obdarzyła go ciepłym uśmiechem. – Szymuś, no chodź do babci – wyciągnęła po niego ręce.
- Mamo, Młody poczeka chwilę – wtrącił Aleksander, który właśnie wyszedł na taras z wielkim bukietem czerwonych róż w rękach.
- O jejku – kobieta prawdziwie się wzruszyła.
- Dzisiaj jest Dzień Matki, dlatego mamo…



„Tyle mi wiedzieć, wypełniasz moje dni,
za rękę trzymasz, patrzysz, słuchasz mnie jak nikt.”



Z racji tego, że Szymon zostawił rodzicom niespodziankę w pieluszce, Kasia poszła do sypialni go przewinąć. W tym samym czasie Magda i Olek dzielili i pakowali jedzenie na wynos dla każdego. Natomiast Aleksandra i Marcin stali w przedpokoju.
- Mamo, odpuść trochę Magdzie. To naprawdę fajna dziewczyna, a ty cały czas się jej czepiasz. Zejdź z niej – powiedział ostro.
- Marcin, wcale się nie czepiam. Ja chcę ją po prostu bliżej poznać. Przecież to narzeczona mojego syna, więc chyba nie ma w tym nic dziwnego – próbowała odeprzeć jego zarzuty.
- Dobrze pamiętam jak Kaśkę poznawałaś. W zupełnie inny sposób.
- Wydaje ci się, synku.
- Nic mi się nie wydaję. Daj Olkowi żyć własnym życiem. On dzieckiem już nie jest. I daruj sobie te docinki złośliwe wobec Magdy.
- Synu… a co u ciebie i Kasi, dobrze wam się układa? – zmieniła temat. – W ogóle czemu tak szybko się zbieracie, przecież moglibyście jeszcze chwilę zostać.
- Mamo, moja kobieta też jest matką i z Młodym chcemy jej małą niespodziankę zrobić – spojrzał na drzwi sypialni, które właśnie się uchyliły i stanęła w nich Kasia z Szymkiem na rękach.
Chodakowski uśmiechnął się na ten widok i ruszył w ich stronę. Musnął czoło syna, po czym złożył czuły pocałunek na ustach ukochanej. Spojrzała na niego lekko zszokowana, mimo to uśmiech już malował się na jej twarzy.
- Wózek i torbę wezmę, a ty Młodego? – spytał niezwykle miękko.
Przytaknęła jednym ruchem głowy.



„Nic co planuję, nic co wymarzę też,
z rzeczywistością w parę nie dobiera się.”



Stał w przedpokoju i zakładał na siebie sportową bluzę. Ona tkwiła naprzeciwko i wpatrywała się w jego poczynania z założonymi na piersi rękoma.
- Marcin, już jest 18-ta. Naprawdę musisz akurat teraz jechać do firmy?
- Taka rola prezesa, Kochanie – chciał ją pocałować, jednak odwróciła głowę gdzieś w bok. – Kocie – położył swoje ręce na jej biodrach - tłumaczyłem ci. Zapomniałem dokumentów wziąć z roboty. A koniecznie muszę je jeszcze dzisiaj przejrzeć. Max pół godzinki i jestem z powrotem – spojrzała w jego oczy, a on uśmiechnął się do niej ciepło. – Poczekasz na mnie?
- A mam inne wyjście?
- Nie – musnął jej wargi. – Niedługo jestem – powiedział i zniknął za drzwiami.



„Pofrunę za Tobą chociaż wiem,
wrócę kiedy życie zbudzi mnie.”



Wyszedł z bloku i udał się w kierunku pobliskiego, osiedlowego parkingu. Z pęku kluczy wybrał jeden i nacisnął na nim przycisk, tym samym otwierając centralny zamek w swoim aucie. Podszedł do niego i już miał wsiadać, gdy usłyszał dźwięk swojego telefonu, informujący o przychodzącym połączeniu. Zamknął drzwi samochodu, oparł się o maskę i wyciągnął dzwoniące urządzenie z kieszeni spodni. Jednym ruchem odebrał połączenie.
- Cześć. Co tam?
- …
- Iza, nie bardzo mogę teraz – podrapał się nerwowo po karku.
- …
- Co jest?
- …
- No mów.
- …
- Dobra, gdzie jesteś?
- …
- Za jakieś pół godziny jestem.
Nacisnął czerwoną słuchawkę na wyświetlaczu telefonu. Wsiadł do auta i ruszył z piskiem opon.



„Udawać można na zawsze głupich i
przy sobie zostać z piaskiem w oczach na przód iść.”



Rzeczywiście, po 30 minutach był już na miejscu. Z daleka zauważył stojący na poboczu samochód. Zaparkował tuż za nim i zgasił silnik. Jednak nie od razu wyszedł z auta. Sięgnął po telefon, który do tej pory leżał na siedzeniu obok.
„Kochanie, coś mnie zatrzymało. Ale pracuję nad tym. Uwinę się raz dwa i do Was wracam. M”
 Nacisnął przycisk „wyślij”, po czym odrzucił telefon na fotel pasażera i opuścił Jeep’a.
Znajoma kobieta już na niego czekała.
- Marcin, dziękuję, że przyjechałeś. Nie miałam do kogo zadzwonić… - starła samotną łzę, spływającą jej po policzku.
- Coś się stało?
- Po prostu… Samochód mi się zepsuł – wybuchnęła płaczem.
- Izka, ejj – podszedł do niej bliżej i przyjacielsko pogładził ją po ramieniu. – Naprawimy auto, to powód do płaczu nie jest – chciał ją jakoś pocieszyć, ale słowa nie pomogły.
Lewińska zaczęła się zanosić coraz większym płaczem. Niewiele myśląc, wziął ją w swoje ramiona. Kobieta mocno się w niego wtuliła.

Kilka minut później.
- Już lepiej? – spytał, nieznacznie odsuwając się od niej.
- Tak, dziękuję – starła mokre ślady łez ze swoich bladych policzków.
- Cała przyjemność po mojej stronie – uśmiechnął się do niej cwaniacko.
Po tych słowach na ustach pani kurator zaczął się malować delikatny uśmiech.
- Od razu lepiej. Sprawdzę to auto – otworzył przednią maskę samochodu.
Lewińska usiadła po turecku na trawie, którą następnie zaczęła zrywać.
- Najpierw naprawisz mi auto, a później życie, tak? – spytała po chwili.
Spojrzał na nią zza podniesionej maski. Siedziała na ziemi i „bawiła” się trawą. Nie patrzyła na niego. Zamknął klapę i usiadł naprzeciwko niej.
- Auta nie jestem w stanie ci naprawić.
- Czyli o życiu nawet nie ma co mówić? – nawet na niego nie popatrzyła.
- Iza, co jest grane? – spytał wyraźnie zaniepokojony jej stanem.
- Samochód się zepsuł – zerwała źdźbło trawy. – Życie się psuje – kolejną porcję zieleni wyjęła z ziemi. – Ale tak poza tym wszystko idzie świetnie – podniosła na niego swój wzrok, wymuszając przy tym uśmiech na twarzy.
- Powiesz mi, co robiłaś w lesie za miastem, sama?
- Skoro chcesz wiedzieć… Pojechałam na lotnisko, bo mój facet miał dzisiaj przylecieć z Londynu. I o godzinie, o której miał wylądować jego samolot, zamiast spotkać się z nim to dostałam wiadomość właśnie od niego. Napisał, że ma bardzo dużo pracy i nie przyleci, bo nie może się wyrwać. No to wsiadłam w samochód i ruszyłam przed siebie, byle gdzie. No i jeszcze ten grat się rozkraczył… - znowu zaczęła płakać.
- Chodź tu do mnie – ponownie przytulił ją do siebie.
- Resztę już znasz…



„Ostatni raz już, dziś kłamię w oczy te,
niech świat obwinia mnie.”



Stanął przed drzwiami, prowadzącymi do ich mieszkania. Z bezsilności oparł się o nie głową.
Zegarek wskazywał już prawie 20.30. Czyli miał być w domu jakieś 2 godziny temu.

Nawalił. Nawalił jak cholera. Zresztą już nie pierwszy raz…
Dobrze o tym wszystkim wiedział, ale musiał się pozbierać.
Dziś był Dzień Matki – pierwszy taki w życiu Kasi.
Musiał się zebrać i zrobić wszystko, by zapamiętała ten dzień na zawsze.
Musiał to zrobić. Dla siebie, dla Szymka, ale przede wszystkim dla niej.
Była cudowną matką i zasługiwała na to.
Po prostu jej się to należało…

Popatrzył na swoje ręce. W jednej miał dużą bombonierkę z narysowanym sercem i z napisem: „Dla Mamy”, a w drugiej trzymał duży bukiet kolorowych tulipanów.

Przecież Kaśka tak bardzo uwielbiała kolorowe kwiaty.

Nacisnął klamkę. Drzwi jednak nie ustąpiły. Sięgnął więc do kieszeni po klucze. Odpowiedni wsadził do zamka, przekręcił, po czym wszedł do środka.
Rozejrzał się po mieszkaniu, jednak nikogo nie zauważył. Dopiero teraz do jego uszu dobiegł szum wody. Jasne, łazienka!
Czekoladki i bukiet położył na białych schodach, które prowadziły na antresolę. Sam zdjął bluzę, którą od razu odwiesił na wieszaku i ruszył do pokoju dziecięcego. Gdy tylko stanął nad łóżeczkiem, Szymek momentalnie otworzył swoje duże oczy.
- No cześć Chłopaku – wziął go na ręce.
- Marcin, to ty? – obaj panowie usłyszeli znajomy głos.
- Tak.
- No jesteś wreszcie – oparła się o framugę drzwi pokoju Małego. – Jakieś problemy? – spytała z troską.
- Nic takiego… Ale my mamy dla ciebie niespodziankę, taką małą – powiedział intrygującym tonem głosu.
- Dla mnie? – iskierki zaczęły się tlić w jej oczach, a usta wykrzywiły się w niepewnym uśmiechu.
- Tak, nie Chłopaku? – pocałował syna w czoło. – Tylko tu chwilę poczekaj – minęli zaskoczoną kobietę w progu.
- Marcin, co ty kombinujesz? – odwróciła się za nimi.
- Już, chwila – wziął w wolną dłoń wielki bukiet. – To dla najlepszej i najpiękniejszej mamy na całym świecie.
Marcin wraz z Szymkiem wręczyli młodej mamie kwiaty. Mularczyk wyglądała na szczerze wzruszoną.
- Nie wiem, co mam powiedzieć – wydusiła z siebie w końcu.
- Jakieś „dziękuję” może. Bo się Młody postarał i jeszcze czekoladki kazał mamusi kupić – pokazał jej bombonierkę.
- Chodź tu do mnie, Smyku – „przejęła” syna z rąk Chodakowskiego. – Mamusia bardzo cię kocha, wiesz? – przytuliła Małego do siebie. - Bardzo, bardzo mocno, Szkrabie – musnęła jego główkę.
- Widzisz Młody, no matka to jednak jak się postara to podziękować umie – zaśmiał się mężczyzna.
- Zabawne, Kochanie.
- Chodźcie tu do mnie – objął swoją małą rodzinkę i złożył pocałunek na nosie ukochanej. – Kotku, jak nasz syn będzie taki jak jego ojciec to ty normalnie raj będziesz z nami miała – zrobił jedną ze swoich „głupkowatych” min w stronę syna, który w rezultacie zaczął się głośno śmiać.
- Tego właśnie się obawiam...



11 komentarzy:

  1. No !!! Jest kolejna cudowna część !! <3 ! Dziękuję Ci za to że jesteś i piszesz dla nas ;) wiem że jest to czasami trudne ,ale naprawdę dajesz rade !!! Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę ... Najlepszy blog Kami ! <3 wspaniały,trochę smutny,trochę radosny nawet czasami bardzoooo śmieszny ! Ale przede wszystkim pozytywny ! I pisany dla nas :) Tak, wiem wiele razy Ci dziękowałam, ale dziękuję jeszcze raz Pozdrawiam /NATI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nati, Ty to umiesz zmotywować człowieka, naprawdę :-)!
      Z tym najlepszym to uważam, że jest "lekka" przesada... Ale mimo to bardzo miło, że tak mówisz :-D! Jeej, mega miło mi się zrobiło, kiedy to przeczytałam XDD!
      Dziękuję pięknie za każdą motywację z Twojej strony w postaci komentarzy, które umieszczasz pod każdą częścią. Bardzo się cieszę, że ktoś docenia to, co tutaj robię. Tak, i poza sobą piszę przede wszystkim dla Was :-)!
      Pozdrawiam, Kasiek :-*!

      Usuń
    2. Czytając twoje słowa podziękowania dla mnie aż się uśmiechnęłam sama do siebie :) ... Dziękuje ! :* Pozdrawiam /NATI

      Usuń
    3. To podobnie jak ja, czytając Twoje słowa. ;) Do tej pory, na samo ich wspomnienie, mam banana na twarzy. :-D
      Też dziękuję za to jeszcze raz! :)
      Pozdrawiam, Kasiek :-*!

      Usuń
  3. Boooomba ! :) czekany wszyscy na next! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie Kasiek ;* Tak dalej i jeszcze lepiej ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękna część, lekko i bardzooo przyjemnie się czytam :D Ojoj "bardzo ważna część" o co może w tym chodzić hmmm, czyżby Iza w końcu się dowiedziała, że Marcin ma narzeczoną, czy to może Kasia zacznie coś podejrzewać? No cóż, pozostaje mi tylko czekać :( :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cytuję: "dosyć... ważna".
      Pozdrawiam, Kasiek :-)!

      Usuń