Jest na czas, ale jakość niestety nie powala...
Mimo wszystko zapraszam serdecznie na 7-mą część Wind of change!
Pozdrawiam, Kasiek :-*!
Mimo wszystko zapraszam serdecznie na 7-mą część Wind of change!
Pozdrawiam, Kasiek :-*!
***
„Dziś to, co mamy na pewno, to siebie, nic
więcej.”
Siedział przy stole w kuchni. W dłoniach kurczowo trzymał
kubek z poranną kawą. Był nieobecny, zamyślony. Ponadto cisza, która panowała
wokół niego, pogłębiała ten stan oderwania od rzeczywistości. Chociaż to nie do
końca było oderwanie.
Od wczoraj, od kiedy Kasia powiedziała mu, że chce
wyjechać z Szymkiem na kilka dni do Grabiny, nie mógł zapanować nad myślami,
które kłębiły się w jego głowie…
Był nimi tak pochłonięty, że nawet nie zauważył Kasi,
która przed chwilą stanęła naprzeciwko niego.
- Marcin! – podniosła głos.
- Taa…tak? – ocknął się.
- Coś się stało? – spytała zaniepokojona jego „stanem”.
- Kaśka – głośno westchnął. – Naprawdę musicie wyjeżdżać?
- Marcin… - przełknęła ślinę.
Po wyrazie jej twarzy było widać, że jej też jest ciężko.
To nie była dla niej prosta decyzja. Ten nagły wyjazd… Ale
wiedziała, że musi to zrobić. Musi wyjechać. Choć na chwilę się odciąć.
Przemyśleć. Uspokoić emocje. Złagodzić ból, który ogarniał ją od wczoraj… Tutaj
by jej się to nie udało. Tutaj był Marcin. Tutaj byłoby tak samo. TAK SAMO.
– Weźmiesz ode mnie Szymka? – wyciągnęła do niego ręce z
dzieckiem.
Chodakowski wstał z krzesła i wziął Małego od Mularczyk.
- Nakarmiłam go, ale jeszcze mu się nie odbiło – położyła
Małemu ściereczkę pod buzię. – Idę nas spakować.
Gdy tylko się odwróciła, chłopiec momentalnie wybuchnął
płaczem. Na ten dźwięk kobieta od razu wróciła do swoich mężczyzn.
- Co jest Brzdącu? – podrapała go po stopie.
Jednak mały człowiek wcale się nie uspokoił.
- Chyba wyczuł, że coś się dzieje. Że coś jest nie w
porządku – stwierdził Chodakowski.
Kasia spojrzała prosto w oczy ukochanego.
- Za 10 minut będę gotowa – powiedziała cicho.
„Zamknij na chwilę oczy, nie myśl o tym, czy boisz się
czy nie.
Na chwilę zostawmy w tyle rozczarowań gniew.”
Na chwilę zostawmy w tyle rozczarowań gniew.”
Podróż minęła im w ciszy. Szymek po kilku kilometrach
drogi usnął. Zresztą dokładnie tak samo jak i jego rodzicielka. Niestety
pokrzyżowało to plany Marcina, który myślał, że w czasie jazdy uda im się jeszcze
ze sobą porozmawiać.
Zaparkował samochód pod dużym domem. Gdy samochód się
zatrzymał, Kasia od razu się przebudziła.
- Jesteśmy – powiedział, widząc w lusterku, że właśnie otworzyła
oczy.
Nic nie powiedziała. Tylko się do niego lekko uśmiechnęła
i wyszła z samochodu. Podeszła z drugiej strony auta i wyciągnęła z niego
nosidełko z Szymkiem. Marcin wyszedł po chwili. Stanęli naprzeciwko siebie.
- Marcin…
- Kasia…
Powiedzieli w tym samym momencie po chwili ciszy.
- Może jednak ja – powiedział pewnym głosem. – Zaniosę
Szymka i wasze rzeczy, a ty tu na mnie poczekasz – wyciągnął do niej rękę.
Niepewnie, ale w końcu oddała mu fotelik z dzieckiem i
podała torbę z ich rzeczami.
Kilka minut
później.
Stał oparty o maskę swojego Jeep’a. Nerwowo rozglądał się
na boki. Nie wiedział, jak zacząć rozmowę ze stojącą naprzeciwko niego
ukochaną…
- Kasiu, możesz mi w końcu wyjaśnić, skąd ten nagły
wyjazd?
- Marcin, ja…
Od wczoraj miała
trochę czasu na wymyślenie jakiegoś sensownego powodu dla tych nagłych
„wczasów”, ale niestety nic nie udało jej się wymyślić. Może trzeba zmienić
taktykę. Powód nie jest aż tak ważny, jeśli uda jej się znaleźć jakąś wymówkę i
choć trochę go uspokoić…
- Marcin, i tak pracujesz całymi dniami, a ja siedzę sama
z Małym w domu. Jestem trochę zmęczona – może
spróbujemy w tę stronę.
- Przecież mogłaś powiedzieć. Wziąłbym sobie wolne w
robocie.
- Dobrze wiesz, że Grabina zawsze na mnie dobrze działała
i tutaj najlepiej mi się odpoczywa. Poza tym zmiana środowiska i świeże
powietrze dobrze zrobią naszemu synowi. I pani Basia nacieszy się wnukiem, a w
zasadzie prawnukiem.
- Kochanie…
- Marcin, to tylko kilka dni – podeszła do niego bliżej i
położyła ręce na jego przedramionach. – W końcu się wyśpisz – wymusiła śmiech.
- Najlepiej śpi mi się z tobą obok – przytulił ją do
siebie i czule pocałował. – Decyzja już podjęta? – przytaknęła. – Będę za wami
tęsknił – poprawił niesforny kosmyk włosów, opadający na jej twarz.
- My też – pogładziła go po policzku.
- Może jednak przyjadę wieczorem po was? – przybliżył
swoją twarz do jej.
- 3 dni, Marcin.
- Królewno, masz 3 dni. W piątek jestem i was zabieram do
naszego domu – musnął jej wargi. – Dobra, jadę.
Podszedł do drzwi od strony kierowcy, po czym je
otworzył. A Mularczyk weszła na schody, prowadzące do domu.
- Kasia, kocham was.
Przystanęła na najwyższym ze schodków. Chwilę zbierała
się w sobie, ale w końcu się odwróciła. Na jej twarzy malował się nieznaczny
uśmiech.
- Jedź ostrożnie.
Po tych słowach Chodakowski wsiadł do auta, pomachał jej
i odjechał.
- Nawet nie wiesz, jak ja ciebie kocham, Marcin…
„Mogę rozpisać plan, jak dalej mamy żyć.
Mogę się złościć na niespełnione sny.”
Mogę się złościć na niespełnione sny.”
Weszła do rodzinnego domu Mostowiaków i zamknęła za sobą
drewniane drzwi. Następnie oparła się o nie plecami.
Wdech. Wydech.
Tylko się nie rozpłacz.
Po dłuższej chwili do jej uszu dobiegł znajomy głos.
Stanęła prosto, otarła samotną łzę, spływającą jej po policzku, ubrała uśmiech
na twarz i zrobiła kilka kroków do przodu, tym samym stając w progu kuchni.
- Kasieńka moja kochana – powiedziała seniorka,
wyciągając do niej ręce.
- Dzień dobry pani Basiu – Mularczyk przytuliła się do
niej.
- Kasieńko, babciu, babciu – upomniała ją starsza
kobieta.
- Oczywiście. babciu Basiu.
Kobiety wymieniły się uśmiechami.
- Musisz dawać przykład Szymkowi. Niech wie, że jestem
jego prababcią – powiedziała dumnie.
- Szymuś, pamiętasz swoją ulubioną prababcię Basię?
Mały chłopiec, który dalej leżał w nosidełku, uważnie patrzył
na kobiety, stojące tuż przed nim. Na początku na mamę, później na prababcię. Kobiety
szeroko się do niego uśmiechały, w rezultacie i na twarzy chłopca pojawił się
uśmiech.
- Rośnie jak na drożdżach ten mój chrześniak.
- Powyrastał nam już prawie ze wszystkich ubrań ten mój
mały urwis – wyciągnęła go z fotelika.
- Jaki urwis, co ta mama wygaduje. Toż to aniołeczek
malutki – pani Basia złapała go za rękę.
- Aniołek… chciałabym – zaśmiała się Mularczyk.
Kobiety porozmawiały ze sobą jeszcze przez chwilę, po
czym Kasia zabrała Szymka na górę, ponieważ zaczął już trochę marudzić. Trudno
się dziwić. W końcu była pora karmienia. A co za tym idzie, po posiłku,
przecież jeszcze spania…
Kilka godzin
później.
Przeciągnęła się i otworzyła oczy.
Łóżko. Szymek
śpiący obok. Obcy pokój. Mimo ponurej aury za oknem – piękny widok. Przestrzeń.
GRABINA. Najpiękniejsze miejsce jakie znała.
Ponownie delikatnie przeciągnęła się na łóżku i spojrzała
na małą istotkę, leżącą przy niej. Mały słodko spał, oddychając spokojnie i
miarowo. Mularczyk uśmiechnęła się na ten uroczy obrazek.
Gdy już nacieszyła oczy widokiem, wstała z miejsca i
rozejrzała się po pokoju. Jej oczy zatrzymały się na drewnianym łóżeczku.
Mostowiakowa rzeczywiście coś wspominała, że po wczorajszym telefonie i
zapowiedzeniu wizyty przez Kasię, od razu zwerbowała Marka i kazała mu iść na
strych, poszukać łóżeczka po Mateuszu. I tak oto nawet Szymek miał tutaj swoje
miejsce do spania.
Kasia wzięła śpiącego Małego na ręce i przeniosła go do
dostosowanego dla niego łóżka. Zrobiła to tak subtelnie, że chłopiec nawet nie
drgnął. Włożony do łóżeczka spał sobie dalej w najlepsze. Mularczyk wyciągnęła
jeszcze ze swojej torebki elektryczną nianię i po włączeniu, postawiła ją na
parapecie. Rzuciła jeszcze tylko okiem na syna i po upewnieniu się, że z nim
wszystko w porządku, cicho opuściła pomieszczenie.
Schodami zeszła na dół, po czym weszła do salonu. Pani
Basia siedziała na kanapie i wpatrywała się w telewizor. Kątem oka jednak
zauważyła wchodzącą do pomieszczenia Mularczyk i spojrzała w jej stronę.
- Miałam tylko nakarmić i położyć Szymka, a sama usnęłam
– wytłumaczyła się młoda matka.
- Chociaż się wyspałaś, kochana? – starsza kobieta
pogładziła miejsce obok siebie na znak, żeby gość usiadł obok niej.
- Oczywiście – przysiadła na sofie. – W Grabinie chyba
nie da się nie wyspać – zaśmiała się.
- A Mały śpi dalej?
- Tak. Położyłam go do łóżeczka i nawet się nie ruszył.
Śpi jak kamień.
- Czyli nie tylko na mamę Grabina działa tak dobrze.
- Zdecydowanie. Chociaż tyle Mały ma po mamie.
- Kochanie, może jesteś głodna? – spytała Mostowiakowa z
wyraźną troską o gościa.
- Jakoś nie bardzo.
- To mam inny pomysł – seniorka wstała z miejsca. –
Ostatnio jak robiłam małe porządki w szafkach to znalazłam coś, co powinno cię
zainteresować. Chcesz zobaczyć?
- Oczywiście – powiedziała bez chwili zawahania.
Pani Basia podeszła do jednej z szaf i z dolnej szuflady
wyciągnęła pudełko. Postawiła je na stole, po czym obie panie usiadły na
krzesłach.
Mostowiakowa zdjęła przykrycie z opakowania i wyciągnęła
z niego plik zdjęć. Znalazła odpowiednie i podała je Kasi.
- To chyba mój pierwszy dzień w Grabinie. Niesamowite –
oczy jej zabłyszczały, a na twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
„Chciałbym się znaleźć tam, gdzie
w ciszy wstaje dzień.
Chciałbym na plecach znów znajomy poczuć dreszcz.”
Chciałbym na plecach znów znajomy poczuć dreszcz.”
Leżał na kanapie i bezmyślnie wpatrywał się w telewizor. I
tak już od kilku godzin. A dokładniej odkąd wrócił z pracy.
W drodze do domu skręcił tylko na chwilę do osiedlowego sklepu.
Kupił kilka butelek piwa i coś do jedzenia. Po powrocie zrobił sobie jakiś
szybki obiad, otworzył 1 z piw i zaległ na kanapie.
W jednej ręce
pilot, w drugiej butelka. Iście kawalerski wieczór.
Powinien się chyba cieszyć. Cisza. Spokój. Mógł wreszcie
odpocząć.
A on tęsknił. Tęsknił jak cholera. Za Kaśką. Za Szymkiem.
Nawet za płaczem i marudzeniem Młodego…
Przywykł już do roli ojca. W końcu od 2 miesięcy był
głową rodziny.
Wielka odpowiedzialność ciążyła na jego barkach, ale jemu
to pasowało. Podobało mu się to.
Nowa rola, nowe wyzwanie. A efekt tej pracy, w zasadzie
24 godziny na dobę, będzie widoczny dopiero za kilka lat… Kiedy to Szymek
stanie się Szymonem. Kiedy dojrzeje. Kiedy dorośnie. I powoli będzie się stawał
młodym, samodzielnym mężczyzną.
Na jakiego człowieka wyrośnie to zależy właśnie przede
wszystkim od ojca i matki. Od tego jak go wychowają.
Wielka odpowiedzialność.
Ale mają siebie. Jest on i Kasia. Muszą dać sobie
radę. Najważniejsze, że są razem. RAZEM.
Z myślenia wyrwało go pukanie do drzwi. Poczekał chwilę,
może to pomyłka, jednak ktoś cały czas się dobijał. Niechętnie, ale w końcu
wstał z miejsca i podszedł do drzwi, które następnie otworzył.
- No królu złoty, nareszcie! Długo każesz na siebie
czekać – gość wszedł do mieszkania.
- Wojtek, cześć stary. Co ty tu robisz? – Chodakowski podrapał
się po karku.
- A ty odbierasz czasem telefon? – zaczął zdejmować
kurtkę.
- No czasem odbieram.
- Dzwoniłem kilka razy i do ciebie, i do Kaśki. I nic. Co
wy? Chyba, że przeszkadzam to… - wskazał na drzwi.
- Nie przeszkadzasz. Kasia z Szymkiem są w Grabinie. A ja
tu siedzę sam jak ten kołek – głośno westchnął.
- Słomiany wdowiec? – zaśmiał się Markowski.
- Przez 3 dni tak, niestety. Ale… Skąd twoja wizyta, bo
się nie dowiedziałem w końcu.
- Jako najlepszy z wujków chciałem odwiedzić Młodego, ale
widzę, że u was to się trzeba umawiać.
- Coś w tym jest, stary.
Panowie zaczęli się śmiać.
- Właź, nie będziemy tak w przedpokoju stać. Mam piwko,
coś do jedzenia też się znajdzie – Chodakowski poszedł w stronę kuchni.
- Tatuśku, wreszcie gadasz jak człowiek. Bo od narodzin
Szymka to nawet na piwo nie da się ciebie wyciągnąć. Olek następny. Zakochany,
zaręczony. Kolejny przepadł. Ehh, Chodakowscy wpadli jak śliwki w kompot.
- Chciałeś piwo? Mówisz i masz! – podał mu butelkę z
trunkiem. – Twoje zdrowie, stary. Żebyś w końcu sobie i ty jakąś tam znalazł.
- I przepadł jak wy? Chyba podziękuję – rozsiadł się
wygodnie na kanapie.
- Nie znasz dnia ani godziny.
Świetne opowiadanko :) bardzo lubie tą pare ale niestety w "emce" jej już nie zobacze ,ale coś takiego z chęcia bym obejrzła,a teraz Marcin będzie sie spotykał z Izą(bo bedą sie całować w najbliższym odcinku)
OdpowiedzUsuńMyśle że kolejna część jak najszybcjej
Pozdrawiam i weny życze
Świetne świetne ;) Mam jednak nadzieję że porozmawiają ze sobą tak szczerze w najbliższym czasie :) Ale znając ciebie w następnej części wkradnie się jakąś "niezapowiedziana" osoba ... Kłótnia ... Oby tak jednak nie było ! ;) caluski i pozdrawiam /NATI
OdpowiedzUsuńJestem aż tak przewidywalna? To przykre... :P
UsuńHahaha :p :D pozdrawiam ! Nati ;)
UsuńPozdrawiam, Kasiek :-)!
Usuń"jakość niestety nie powala" Serio? ;o Ja po przeczytaniu stwierdzam, że jest świetne! Czytałam wszystkie części Lost memories i Wind of change :) Bardzo lubię czytać twoje opowiadania. Kiedy możemy spodziewać się kolejnej części ? Nie każ nam za długo czekać :D bo mnie to ciekawość zżera co ty tam wymyślisz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! Miłego dnia! :) i weny ;)
Madzia.
Cieszę się, że komuś jednak się podobają te moje "wypociny". ;)
UsuńMyślę, że kolejna część koło czwartku. W każdym razie będę się starała dodać jak najszybciej. :)
I bardzo fajnie, że ciekawość zżera. Ciekawość rodzi zainteresowanie. A nam, piszącym opowiadania, chyba najbardziej właśnie na tym zależy.
Pozdrawiam, Kasiek :-)!
Kolejne świetne opowiadanie ;) a ty tu nam piszesz że nie powala ... Ja sądzę coś innego POWALA !!! :D twoje opowiadania są tak skonstruowane że gdy się kończy czytać to chce się wiedzieć co będzie w dalszej część... :) czekam więc ;) myślę że jak najszybciej coś wymyślisz pozdrawiam ;) :*
OdpowiedzUsuńNo cudownie no <3 !!! Czekam na next ... Najlepiej byłby gdybyś wstawiała coś codziennie :D hahahahaha :) przez to chce ci dać do zrozumienia że piszesz pięknie ;)dlatego codziennie rano przed szkołą przydałoby się takie opowiadanie o naszych KAMI ;)żeby poprawił nam się chumor przed tą męczącą nauką :D haha tak wiem to nie jest realne ;) ale podziwiam Cię bo naprawdę dajesz rade i zmieszczasz się w określonym obiecywanym czasie i wstawiasz tutaj Twoje opowiadania :) Tak trzymaj ;) pozdrawiam gorąco :* ;)
OdpowiedzUsuńNo codziennie to niestety nie ma takiej opcji. Ja nie mam takiej weny, to po pierwsze, po drugie czasu też aż tyle nie mam. A napisanie, w miarę sensownie części, zajmuje jednak dłuższą chwilę. Nie lubię bylejakości, a takie niestety byłyby opowiadania, jakbym wstawiała je tak często.
UsuńAle zobaczę co się da zrobić z ciut częstszym publikowaniem notek. Jednak nic nie obiecuję.
Pozdrawiam, Kasiek :-)!