„Idź, i nie daj się złamać
już nigdy nie przestawaj.
już nigdy nie przestawaj.
Idź, bądź
niepokonana!”
- Mmm – mruknęła śpiąca brunetka odwracając się na
kanapie.
Na jej okrągłej twarzy pojawił się grymas bólu. Po chwili
otworzyła powieki i jej oczom ukazał się niewyraźny obraz, któremu do końca nie
dowierzała. Przetarła oczy dłonią, po czym rozejrzała się szybko po pokoju. Jej
wzrok w końcu zatrzymał się na pierwszym widoku, który zobaczyła tuż po
przebudzeniu… Przystojny szatyn siedział na białych schodach prowadzących na
antresolę i przyglądał się jej uważnie, z nieznacznym uśmiechem na twarzy.
- Co ja tu robię?
Kobieta wyglądała na skrępowaną i chyba nie do końca
pamiętała, co się stało wczorajszego dnia, a raczej już wieczora... Próbowała
coś sobie przypomnieć, jednak w głowie miała jedną wielką pustkę. Mimo tego, że
cały czas leżała to świat wirował jej w oczach, w których ponadto miała dziwne
mroczki.
- Izka, wszystko okej?
Właśnie zatrzymała się w bezruchu, w trakcie zmieniania
pozycji z leżącej na siedzącą. Patrzyła ślepo przed siebie. Wzięła głęboki
oddech.
- Tak. Już tak – na jej twarzy pojawił się blady uśmiech.
Usiadła, wygodnie opierając się o tył kanapy. Naciągnęła
wyżej koc, którym wcześniej była szczelnie przykryta.
- Pamiętam, że wczoraj rozmawialiśmy, ale później… –
utkwiła swój wzrok w jego twarzy.
- Byłaś taka roztrzęsiona, że się nie dziwię w sumie…
Zaparzyłem ci melisę, dałem jakieś ziołowe leki na uspokojenie, które Kaśka
brała w czasie ciąży – podrapał się nerwowo po głowie.
Iza spuściła swój wzrok na podłogę.
- I zasnęłaś – dokończył.
- Odpłynęłam – powiedziała pod nosem.
Kilka łez spłynęło po jej policzkach.
- Iza…
Podniosła twarz i spojrzała na Chodakowskiego.
Cierpienie,
współczucie, żal i jeszcze mnóstwo innych emocji nie do opisania… To
wszystko malowało się teraz w ich oczach.
W jednej chwili Lewińska przyłożyła sobie rękę do ust
zasłaniając je całkowicie. Wyswobodziła się z koca, po czym pospiesznie rzuciła
się w stronę łazienki. Trzasnęła za sobą drzwiami.
Zdezorientowany Marcin, który wzrokiem odprowadził Izę do
łazienki, teraz słyszał tylko odgłosy wymiotowania dochodzące z tamtego
pomieszczenia.
„Nie patrzę w dół, bo
wierzę w to,
że mamy w sobie tę moc,
że mamy w sobie tę moc,
by iść przed siebie.”
- Dziadku, mam specjalną
przesyłkę od babci.
Niska, drobna brunetka
postawiła tacę z dzbankiem kompotu i z trzema szklankami na drewnianym stoliku,
który stał wśród drzew, pośrodku wielkiego sadu, który należał do Mostowiaków.
- Kompot? – powiedział zniesmaczony
senior. – Kochanie, miano specjalnej przesyłki do czegoś zobowiązuje.
Chodakowska usiadła na
wiklinowym krzesełku.
W tym samym czasie Lucjan
nachylił się nad skrzynką, która stała odwrócona do góry dnem. Podniósł
skrzynkę, a spod niej wyjął szklaną butelkę, do połowy napełnioną bordową
cieczą.
Kasia wybuchnęła śmiechem.
- To jest właśnie specjalna
przesyłka, Kasiu. Spróbujesz?
- Nie mogę, karmię Szymka.
- Mały łyczek jeszcze nikomu
nie zaszkodził. Nawet karmiącej matce – puścił do niej oczko.
- Jeżeli tak mówisz,
dziadku – podstawiła mu szklankę. – Tylko trochę.
- Się wie.
- I jak? – spytał senior,
gdy Kasia już odstawiła od ust pustą szklankę.
- Pyszna.
- Szkoda, że nie ma
Marcina. On by tutaj ze mną popróbował trochę więcej. A chłopak wie, co dobre.
I nie chodzi mi tu tylko o nalewki…
Starszy mężczyzna spojrzał
wymownie na Kasię. Kobieta z uśmiechem na twarzy założyła za ucho niesforny
kosmyk włosów, który wydostał się z jej kitki.
Nalała sobie do szklanki
kompotu. Upiła łyk.
- No szkoda, że go nie ma…
„Zgubić nas może jedno spojrzenie w dół…
Postaram się z resztek nadziei
Postaram się z resztek nadziei
uszyć bezpieczny strój;
ochronić Cię…”
ochronić Cię…”
Dwójka ludzi, kobieta i mężczyzna, chodzili sobie po
plaży nad Wisłą.
Szli w milczeniu. Od kiedy wyszli z mieszkania
Chodakowskich nie wymienili ze sobą ani słowa.
Lewińska krążyła gdzieś myślami, daleko stąd.
Chodakowski również dużo rozmyślał w tym czasie.
- Co teraz będzie? – ciszę przerwała Iza.
- Teraz to my usiądziemy na tamtym konarze – wskazał jej
ręką miejsce, o którym mówił.
Mężczyzna zrobił kilka kroków do przodu, jednak po chwili
zauważył, że idzie sam. Odwrócił się w stronę współtowarzyszki.
- Idziesz? … Iza?
Stała bezruchu i patrzyła gdzieś w bok. Ani drgnęła na
wypowiedziane do niej słowa.
- Iza – podszedł do niej.
- Marcin, ja pytałam poważnie – spojrzała prosto w jego
oczy. – Co teraz będzie? – oczy zaczęły jej się szklić.
- Z czym konkretnie?
- Może ze mną? Z… dzieckiem – z trudem przeszło jej przez
gardło.
Położyła otwartą dłoń na jego policzku.
- Z tobą. Z nami… – dokończyła.
Marcin otworzył szerzej oczy.
- Z… - przerwał w pół zdania. – Iza – złapał jej dłonie w
swoje.
- Przepraszam, ja… - spuściła głowę.
- Iza, ejj, popatrz na mnie.
Podniósł do góry jej podbródek tak, że musiała spojrzeć
mu prosto w oczy.
Przełknęła ślinę.
- Pomogę ci – zapewnił.
- Marcin, ja nic od ciebie nie oczekuje. Nie mam nawet
takiego prawa – zaczęła błądzić gdzieś wzrokiem.
- To jest mój obowiązek – palcami musnął jej rozgrzany od
słońca policzek. – Izka, pomogę ci we wszystkim.
„Utkana dla nas cienka nić, po
której stąpamy;
pod nami przeciwności tłum.
Idź dalej przed siebie i nie spoglądaj w dół…”
pod nami przeciwności tłum.
Idź dalej przed siebie i nie spoglądaj w dół…”
Chodakowska właśnie wracała ze sklepu polną drogą. Na
ramieniu wisiała jej torebka, w drugiej ręce niosła pełną torbę zakupów zrobionych
według specjalnie sporządzonej przez Barbarę listy.
Z kieszeni swetra wyjęła telefon. Po raz n-ty już dzisiaj
wybrała tak dobrze znany jej numer.
„Witam,
Marcin Chodakowski. Po sygnale proszę zostawić wiadomość.”
Usłyszała po raz n-ty w
słuchawce. Głośno westchnęła i zrezygnowana, po tylu próbach skontaktowania się
z mężem, bezskutecznie zresztą, włożyła telefon z powrotem do kieszeni.
Po kilku minutach wędrówki jej oczom w końcu ukazał się
dom Mostowiaków. Na jej twarzy pojawił się mimowolny uśmiech. Gdy dochodziła
już do budynku, zza rogu wyłoniła się tak dobrze znajoma jej sylwetka.
Mężczyzna szedł z głową spuszczoną w dół, dlatego nawet jej nie zauważył.
- Marcin?!
Chodakowski podniósł wzrok i zatrzymał go na niej. Na
jego twarzy od razu zaczął malować się uśmiech.
- Cześć Królewno – rozłożył ręce na boki.
Kasia odłożyła torbę z zakupami na ławkę i rzuciła się w
jego ramiona.
- Tysiąc razy dzwoniłam – powiedziała odsuwając się od
niego trochę.
- Wiem i przepraszam, że nie odbierałem. No ale jak już
wykombinowałem, że przyjadę to nie chciałem ci zepsuć niespodzianki.
- Martwiłam się.
- Złego diabli nie biorą – powiedział z czarującym
uśmiechem.
- Marcin! – uderzyła go w ramię. – Jak przyjechałeś?
- Busem – wzruszył ramionami. – No chodź tu do mnie –
zdecydowanym ruchem przyciągnął ją do siebie bliżej. – Ale ja się za tobą
stęskniłem – powiedział przybliżając swoją twarz do jej.
Ich usta dzieliły zaledwie milimetry.
- A ja i Szymek za tobą – powiedziała patrząc mu prosto w
oczy.
Zatopił się w jej rozchylonych wargach. Pocałunki były
zachłanne, a zarazem czułe.
- Nigdy więcej was samych nie wypuszczę nigdzie –
powiedział stanowczo. – Zrozumiano?
- Tak jest – odpowiedziała z promiennym uśmiechem.
Wziął ją pod brodę.
- To chodź tu do mnie.
Ponownie ich usta złączyły się w długim i namiętnym
pocałunku.
Super! Twoje opowiadania są genialne! Szkoda,że już tego nie można oglądać w EmCe. Z niecierpliwością czekam na kolejną część! Pozdrawiam /Marysia 😊
OdpowiedzUsuńczytam twoje opowiadanie od 1 cz ale dopiero teraz komentuje bo jak zwykle nie mam czasu na nic ale regularnie wchodze na twojego bloga i patrze czy cos nowego sie ukazalo. Normalnie jestem w szoku... zatkalo mnie nie wiem co mam powiedziec umiesz potrzymac w niepewnosci... jakim cudem marcin jest ojcem dziecka izy? przeciez razem ze soba nie spali chyba ze spali a ja cos przeoczylam hahah a moze sie myle i marcin przez wzglad na przyjazn do izy jako kolega zaopiekuje sie nia i dzieckiem jako dobry kolega... oczy mam jak 5zlotowki. czekam na kolejna cz. i moze w nastepnej cz wyjasni sie co ta iza kombinuje a moze Ty uchylisz rabka tajemnicy i sie dowiemy czy to jest dziecko marcina czy tylko izy. a tak poza tym to swietnie pisze!!!! normalnie jakby sie film ogladalo!!! opwoiadanie jest dobracowane na bardzoi duzym poziomie!!! zycze duzo duzo weny i z niecierpliwoscia czekam na kolejna cz. pozdrawiam!!:)
OdpowiedzUsuńJak ja uwielbiam czytać Wasze opinie, szczególnie tak rozbudowane. :D Co do szczegółów to nie mogę nic zdradzić, musicie cierpliwie czekać. ;)
UsuńDziękuję za pierwszy komentarz od Ciebie w takim razie i za każde miłe słowo do mnie w nim napisane :)!
I pozdrawiam Cię serdecznie, Kasiek :)!
O mamusiu.. *.*! Tylko mi nie mów, że Marcin zdradził Kasie z Izą..! Jestem taka podekscytowana, że już nie mogę się nexta doczekać :*!
OdpowiedzUsuńNo przecież nic nie mówię, zresztą co ja tam wiem... :D
UsuńPozdrawiam, Kasiek :)!
Hahaha nie no nie możliwe dziecko Marcina, to na pewno nie jest jego dziecko.. A Iza, jak ona wgl śmiała się zapytać ”co z nami?” Wgl jakimi nami no szoook, wkurzyla mnie bardzo ;/ Pewnie Artur ja zostawił z dzieckiem, ale to pytanie nie daje mi spokoju! Jestem ciekawa co dla nas szykujesz :) Trzymam kciuki i pozdrawiam ! :)/M
OdpowiedzUsuńNic nie wiem... :D
UsuńPozdrawiam, Kasiek :)!
Kiedy będzie Nowy rozdział ?
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia... Przeziębiłam się i jakoś ciężko mi się myśli, a poza tym mam na głowie jeszcze inne sprawy związane ze studiami, na które mam ograniczony czas. Zobaczę jak się wyrobię.
UsuńMarcin nie może być ojcem dziecka Izy,po prostu nie może! Nie zrobiłby tego Kasi.Kurcze,nawet w opowiadaniach jak widzę postać Izy to mnie trzęsie. :D Jestem ciekawa,co dalej. :)
OdpowiedzUsuńPS Zapraszam na nową serię:
http://kamiloveopowiadania.blogspot.com/
Kiedy next?
OdpowiedzUsuńMyślę, że w tym tygodniu powinna się pojawić. Będę się starała jak tylko mogę i umiem, żeby tak było. :)
UsuńNoo... Robi się bardzo ciekawie: D czekam na kolejną część i pozdrawiam :* tak to znowu ja /Nati :D :*
OdpowiedzUsuń