.


wtorek, 12 maja 2015

Lost memories - część 4.

Arash ft. Helena – Broken angel


 “I’m so lonely, listen to my heart.”


Przez cały pobyt w szpitalu Kasia unikała jak ognia przebywania w jednym pomieszczeniu sam na sam z Marcinem. Z kolei mężczyzna chciał być przy niej cały czas. Niestety nie miał takiej możliwości, bo w sali, w której leżała jego narzeczona, co rusz pojawiali się nowi Mostowiakowie lub Chodakowscy. Poza stałymi gośćmi, którymi byli pani Basia i Marek, przyszłą mamę odwiedzili również: Lucjan, Ewa z Ulą, Olek i Aleksandra z Grzegorzem, którzy gdy tylko dowiedzieli się o wypadku przyszłej synowej, od razu przyjechali do Polski. Oczywiście wszyscy nie pojawili się jednego dnia. Pani Basia podpowiedziała Chodakowskiemu, żeby zrobił „grafik odwiedzin”. Mężczyzna przystanął na takie rozwiązanie. W końcu Kaśka nie pamiętała wszystkich i przecież nosiła pod sercem jego dziecko, a taki szok związany z tłumem ludzi, niekiedy obcych, nie wpłynąłby dobrze na jej stan.
Takie zainteresowanie zdrowiem jego narzeczonej naprawdę było miłe i Marcin bardzo doceniał każdy tego typu gest ze strony przyjaciół i rodziny, ale nie do końca było mu to na rękę (zupełnie inne zdanie miała Kasia). Przez te odwiedziny to nawet nie miał kiedy porozmawiać z przyszłą żoną.

Chciał spać w szpitalu, najlepiej w sali ukochanej, ale pani Basia zarządziła, że razem z nią ma na noc wracać do Grabiny. Zgodził się, niechętnie, po długich namowach seniorki. Budził się wcześnie po i tak praktycznie nieprzespanej nocy, razem z panią Basią jedli śniadanie, Mostowiakowa szykowała kilka rzeczy dla Kasi i razem jechali do szpitala. Mularczyk już nie spała, była po obchodzie i na „dzień dobry” przekazywała im dobre wieści, że z nią i z młodym wszystko w porządku. Pani Basia prawie nie odstępowała Kasi na krok. Dużo rozmawiały, wspominały pamiętne dla Mularczyk czasy i śmiały się.

A Marcin? Marcin stał przy oknie i udawał, że go to nie dotyka. A dotykało. Bolało.
Później pojawiali się goście, ci znajomi i ci, których Kasia nie pamiętała. Opowiadali kim są dla niej, jak się poznali i przez kogo. Chętnie słuchała ich opowieści, a kątem oka patrzyła na Marcina, który wyglądał ostatnio jak cień człowieka. Wiedziała, że powinna z nim w końcu porozmawiać, ale się bała. Jednak, gdy Chodakowski wychodził z sali (w celu odebrania telefonu albo gdy pani Basia prosiła, by coś przyniósł), Kasia miała czas na wypytywanie seniorki o niego. Oczywiście Mostowiakowa nie powiedziała jej wszystkich szczegółów, szczególnie tych związanych z ich „początkiem”; obawiała się, że Kasia może to źle przyjąć. Na razie Mularczyk wiedziała tyle, że jej narzeczony z początku był, delikatnie mówiąc, niepokorny i że to właśnie ona go zmieniła. Dzięki niej dojrzał, wydoroślał i w końcu wziął odpowiedzialność nie tylko za siebie, ale również za nią i ich dziecko, które niedługo ma się narodzić.

Kasia słuchała tych opowieści bardzo uważnie i dziwiła się, że starała się tyle czasu o mężczyznę, który z początku nie zwracał na nią uwagi. Owszem, był przystojny i to nawet bardzo. Codziennie, gdy wchodził rano do jej sali, jej serce zaczynało szybciej bić. Nigdy wcześniej się tak nie czuła. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czuła. Nigdy wcześniej nikt tak na nią nie działał … Mowa o Robercie, który był dla niej taki dobry, a ona nigdy go nie pokochała i jeszcze w taki sposób go potraktowała. Nie do końca mieściło jej się to w głowie …
Najwyraźniej w chwili, w której poznała Marcina, coś się zmieniło.
Najwyraźniej, tak jak Marcin, (tyle, że wcześniej) też się zmieniła.
Najwyraźniej Marcin ją zmienił.



“One and only, broken angel.”


Czwartek.
Do sali, w której leżała Kasia, wszedł doktor Bosacki. Przywitał wszystkich serdecznie z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Pani Kasiu – zwrócił się do pacjentki – wyniki badań, które dzisiaj zrobiliśmy, wyszły idealnie. – mówił z nieznikającym uśmiechem z twarzy. – Myślę, że może pani jutro wyjść do domu.
Do domu? Czyli tak właściwie to gdzie?
Pełna wątpliwości, które kłębiły się w jej głowie, spojrzała na Marcina. Takiej radości na jego twarzy to jeszcze nie widziała.
Lekko się uśmiechnęła.
- Oczywiście będziemy musieli ustalić terminy wizyt kontrolnych. Aa, i koniecznie będzie musiała pani umówić się na wizytę ginekologiczną, ale to już może u lekarza, który prowadzi pani ciążę. Jeszcze jutro zrobimy rutynowe badania, a po południu dostanie pani wypis.
- Dziękujemy panie doktorze. – powiedział Marcin i uścisnął dłoń lekarza.
Bosacki tylko szerzej się uśmiechnął, pożegnał się i wyszedł.
- To cudowna wiadomość. Kasiu, tak się cieszę. – Mostowiakowa wyściskała „wnuczkę”.
- Też się cieszę. – powiedziała cicho, jakby do siebie.
Spuściła wzrok i zamyśliła się na chwilę, po czym lekko uśmiechnęła się do seniorki.
Spojrzała na Marcina, który wręcz kipiał z radości.
- Kaśka, a jak ja się cieszę. – powiedział do niej, uśmiechając się szeroko.
Złapał jej rękę, przystawił do swoich ust i złożył na niej delikatny pocałunek. Pogładził miejsce, które jeszcze przed chwilą dotykały jego wargi.
I … zadzwonił jego telefon.
- Przepraszam. – spojrzał na kobiety i wyszedł.

- Brat, masz wyczucie!
- Rodzinne. – zaśmiał się Olek.
- Dobrze, że dzwonisz.
- Jaki entuzjazm. Z Kasią lepiej?
- Jutro wychodzi.
- To dobrze, cieszę się.
- Ja też. I dlatego mam sprawę.
Rozmawiali jeszcze przez chwilę, a gdy skończyli, Marcin schował telefon do kieszeni spodni i wszedł do sali.
Kobiety spojrzały na niego.
- Drogie panie – spojrzał porozumiewawczo na panią Basię – muszę pilnie jechać do Warszawy, ważna sprawa. – puścił oczko do Mostowiakowej. – Dacie sobie dzisiaj same radę?
- Oczywiście Marcinku. Ty się w ogóle nie martw. Kasia i Szymek będą w dobrych rękach. – zapewniła go seniorka.
- Wiem. W najlepszych.
Chodakowski podszedł do „babci” i ją przytulił.
- Zadzwonię wieczorem. – powiedział jej na ucho.
- No ja myślę. – odpowiedziała.
Puścił panią Basię z uścisku i poszedł w stronę łóżka.
- Trzymaj się, Młoda! – pocałował ją, po czym jego wargi musnęły również jej okrągły brzuch. – Kocham was.
Kasia, w odpowiedzi, lekko się do niego uśmiechnęła.
- Do jutra! – rzucił Marcin, wychodząc z sali.


“Come and save me, before I fall apart.”


Poszedł. Wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Dziwnie się poczułam. Coś zakuło mnie w sercu. Prawda, że dziwne? Przecież do tej pory nie chciałam zostawać z nim sam na sam, unikałam rozmowy z nim jak ognia ... A teraz, kiedy wyszedł i wiem, że wróci dopiero jutro, co niby powinno mi odpowiadać (bo chyba tego właśnie chciałam), ja poczułam takie … rozczarowanie.
Nie, nie mam do niego pretensji. W ciągu ostatnich dni był przy mnie cały czas. Pani Basi ledwo co udało się go namówić, żeby spał w Grabinie. Siedział w szpitalu od rana do wieczora. Codziennie odbierał telefony służbowe, a przecież na odległość nie da się prowadzić firmy.
Ja naprawdę to rozumiem ...
Do tej pory jeszcze nie odzyskałam pamięci i nadal nie pamiętam wszystkiego, co jest związane z nim; poza kilkoma opowieściami pani Basi i samego „zapomnianego”, przecież nie wiem nic więcej. Ale czuję taką więź, która jest między nami. Nie pamiętam człowieka, a jednak coś, jakaś wewnętrzna siła, mnie do niego ciągnie.
Tylko czy to wystarczy, gdy wrócę z nim do „naszego” mieszkania?


“I’m so lonely, broken angel.”


- Kasieńko. – jej imię wyrwało ją z kłębiących się w jej głowie myśli.
- Przepraszam, zamyśliłam się. Może pani powtórzyć? – obdarzyła seniorkę lekkim uśmiechem.
- Mówiłam ci kochanie i to już nie raz, babciu, a nie pani. – uśmiechnęła się do „wnuczki”.
- Przepraszam, jakoś nie mogę się przyzwyczaić. – powiedziała z niewinną miną.
- A Marcinek przyzwyczaił się od razu.
Mostowiakowa szeroko się uśmiechnęła, a Kasia spuściła głowę. Pani Basia od razu to zauważyła, złapała przyszłą mamę za rękę i powiedziała:
- Kochanie, co się dzieje?
- Nic.
- Kasiu, mnie nie musisz okłamywać.
- Wiem.
- To powiesz mi, czemu jesteś smutna?
- To nie tak, że jestem smutna. – w końcu podniosła wzrok i spojrzała na Mostowiakową. – Boję się, babciu. Po prostu się boję. – powiedziała ze łzami w oczach.
- Kochanie, czego? – pogładziła ją po dłoni, którą nadal trzymała w swoich rękach.
- Tego, że jak się dzisiaj dowiedziałam, że jutro wychodzę do domu … Babciu, ja nie jestem gotowa. Nadal nie pamiętam Marcina. Nawet nie mam pewności, że kiedykolwiek sobie coś przypomnę. I teraz, jak gdyby nigdy nic, mam żyć pod jednym dachem z obcym mi człowiekiem? Wiem, że za 3 tygodnie urodzi się Szymek, to jest nasze dziecko, owoc naszej miłości … ale czy to wystarczy, żeby być razem? – łzy ciekły jej po policzkach.
- Kasieńko, może zamiast do Warszawy to pojedziesz jutro do Grabiny? Zamieszkasz z nami do porodu, a później się zastanowisz, co dalej.
- Dziękuję bardzo, ale … Marcin był taki szczęśliwy, że wychodzimy jutro ze szpitala. Nie chcę mu sprawić przykrości. Z resztą chyba powinnam spróbować. Chociaż dla niego. – wskazała i pogładziła swój brzuch.
- Kochanie, zawsze warto spróbować i na pewno wszystko się ułoży. A jakbyś jednak się nie zaaklimatyzowała w Warszawie to pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć i w Grabinie jesteś – popatrzyła na brzuch szatynki – jesteście zawsze mile widzianymi gośćmi. – zapewniła przyszłą mamę.
- Wiem i dziękuję. – otarła łzy i uśmiechnęła się do seniorki.
Pani Basia przytuliła ciężarną i pogładziła jej brzuch.
- A co to za przytulanie? Jest jakaś specjalna okazja? – spytał Marek, który właśnie wszedł do sali.
- A musi być jakaś specjalna okazja? – odpowiedziała pytaniem na pytanie Mostowiakowa.
- No niby nie. Cześć Kasiu. – podszedł do łóżka, na którym leżała i ją przytulił.
- Cześć. – powiedziała uśmiechnięta, po czym ziewnęła. – Przepraszam.
- Kasiu, może my wyjdziemy, poczekamy na korytarzu, a ty w tym czasie się prześpisz. – zaproponowała starsza kobieta.
- Rzeczywiście, chyba powinnam się przespać. Ale to bez sensu żebyście czekali na korytarzu. Jedźcie do domu, damy sobie z młodym radę. – zmęczona szatynka uśmiechnęła się do swoich gości.
- Obiecałam Marcinkowi, że się wami zajmę, kochani.
- Przecież Marcin nie musi się dowiedzieć. – puściła oczko do Marka. – Babciu, ty też powinnaś odpocząć. – stwierdziła.
Pani Basia właśnie otwierała usta, gdy Marek powiedział:
- Mamo, Kasia ma rację. – uścisnął ramię rodzicielki i wyciągnął palec wskazujący w stronę szatynki. – A ty dzwoń, jakbyś tylko czegoś potrzebowała.
Kasia podniosła ręce w obronnym geście.
- Oczywiście.
Pożegnali się z nią i wyszli.
A zmęczona Kasia zamknęła oczy i od razu odpłynęła do krainy Morfeusza.

Piątek.
Minęło dokładnie 5 dni od dnia, w którym Kasia trafiła do szpitala w Gródku. I dokładnie 4 dni od wyjścia na jaw skutków urazu głowy, którego doznała w czasie „wypadku”.
Wyniki ostatnich badań potwierdziły nadzieje zarówno lekarza prowadzącego, jak i najbliższych kobiety – poza tym, że przyszła mama nadal nie odzyskała pamięci, to z Kasią i Szymkiem wszystko w porządku. Doktor Bosacki uczulił jednak Mularczyk na powikłania występujące po wstrząśnieniu mózgu, kazał unikać stresu i uzgodnił z nią terminy wizyt kontrolnych.
- No cóż. Na tę chwilę z mojej strony to wszystko. Widzimy się za tydzień. – uścisnął dłoń swojej pacjentki. – Do widzenia.
- Dziękuję panie doktorze. Do widzenia. – uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością.
Odebrała swój wypis i w końcu mogła wyjść do domu.
Tylko właściwie gdzie teraz był jej dom?


***

Przepraszam za spóźnienie ...

Dziękuję za odzew pod ostatnią częścią. 
Bardzo mi było miło, kiedy przeczytałam wszystkie komentarze od Was. :-)
Jeżeli ktoś prowadził kiedykolwiek jakąś stronę czy też bloga, to powinien wiedzieć, że każdy komentarz, nawet najkrótszy, bardzo motywuje do dalszego "działania". 
Jeszcze raz dziękuję ;-)!

Kolejna część za tydzień, poniedziałek/wtorek. Zobaczę jak uda mi się ze wszystkim wyrobić. :-)

Pozdrawiam.
~ Kasiek

11 komentarzy:

  1. OMG! I ja mam teraz czekać tydzień na kolejną część? Nie wiem czy dam radę, ale postaram się. To jest cudowne!!! <3332
    P.S. Można wiedzieć ile masz lat? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że można; żadna tajemnica - 21. :-)
      A czemu pytasz ;-)?

      Usuń
  2. Hej...
    Cudenko... Ja nwm skad wszyscy blogerzy,ktorzy pisza opowiadania o Kasi i Marcinie maja taka wene?!
    Kiedy next?
    Czekam na niego z niecierpliwoscia
    Pozdrawiam
    Jula

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie cudo *,*
    Na ten weekend zapraszam do mnie na nową część mojego opowiadania:
    http://trueloveovercomesallalways.blogspot.com/
    P.S
    Mogłabyś do mnie napisać na maila? :)
    Trzymaj się i życzę weny
    Karolcia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :) Jestem nową czytelniczką, trafiłam tu przez przypadek ale myślę że zostanę na długo długo :) Opowiadanko jest boskie, czekam z niecierpliwościa na kolejną część.

    Pozdrawiam i życzę duuuużo weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dodaj kolejną cześć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam najpóźniej we wtorek. ;-)
      Pozdrawiam, Kasiek :-)!

      Usuń
  6. Będzie dzisiaj kolejna część ? :) czeeekamy ! :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne opowiadanie :) dodaj w końcu kolejną cześć :)

    OdpowiedzUsuń