„Gdy adrenaliny ogień,
gdy nie działa żaden mądry plan.
Gdy w mojej głowie alarmowy stan…”
- Marcin, no co ty tam robisz tyle czasu? – Z kuchni na całe mieszkanie rozległ się kobiecy krzyk.
- Rzeczy szukam odpowiednich – odpowiedział głos z sypialni.
W tej samej chwili otworzyły się drzwi do mieszkania, w których stanął, tak na oko, 50-letni mężczyzna. W rękach trzymał wypełnione po brzegi reklamówki.
- Jestem. – Odłożył siatki na stół. – Gdzie młody tata? – spytał kobietę, która wycierała właśnie blat w kuchni.
W odpowiedzi brunetka wskazała głową jedne z drzwi. Mężczyzna spojrzał na zegarek i z politowaniem pokręcił głową.
- Marcin, pospiesz się – powiedział głośno. – Dobrze, że wypis ze szpitala jest dopiero o 14, bo jakby był rano to Kasia i Szymon, by się nie doczekali – dodał już nieco ciszej.
- Słyszałem to – Chodakowski stanął we framudze drzwi.
- Już, gotowy? – spytała Aleksandra.
- Nie. Tak. Znaczy… Rzeczy dla Szymka spakowane mam, ale Kaśka... Nie wiem, co wybrać dla niej.
Chodakowska zrobiła kilka kroków w przód i stanęła tuż obok syna. Popatrzyła na otwartą torbę, która leżała na łóżku w sypialni. Bez chwili zawahania weszła do pomieszczenia i zaczęła przeglądać ubrania, leżące na półkach w szafie.
- Myślę, że to będzie w porządku – pokazała Marcinowi luźną, sweterkową sukienkę.
Marcin przytaknął z ulgą. Aleksandra znalazła jeszcze kilka potrzebnych rzeczy, które po chwili, za sprawą Chodakowskiego, znalazły się w czarnej, sportowej torbie.
- Dzięki mamo – zapiął bagaż i przerzucił go sobie przez ramię. – Lecę! – powiedział już w drodze do przedpokoju.
- Masz wszystko? – Poszła tuż za nim Aleksandra.
- Wszystko jest pod kontrolą. – Obdarzył ją uśmiechem i wziął płaszcz z wieszaka. – Wszystko jest pod kontrolą. – Zaczął przeszukiwać kieszenie spodni, a potem, już bardziej nerwowo, okrycia wierzchniego. – Cholera!
- Tego szukasz? – Grzegorz przełożył sobie kółko od kluczy, które jeszcze przed chwilą leżały na stoliku, przez palec i podszedł do syna.
Marcin już chciał je chwycić, jednak ojciec okazał się szybszy i zamknął je w swojej dłoni.
- Wszystko jest pod kontrolą? – zironizował starszy z Chodakowskich. – Jechać z tobą do szpitala?
Marcin pokręcił przecząco głową i popatrzył na nadal zamkniętą dłoń Grzegorza.
- Dzięki ojciec – powiedział z wdzięcznością, gdy już odzyskał swoją własność.
- Jedź bezpiecznie – poleciła Aleksandra.
- Tak, tak. Wiem.
Poprawił torbę na ramieniu i spojrzał na rodziców, którzy stali tuż przed nim. Ojciec obejmował matkę jedną ręką w pasie. Na ten widok Marcin od razu mimowolnie się uśmiechnął. Stał tak w miejscu i przyglądał się im.
- Synku? – Jak przez mgłę dotarł do niego głos matki.
Potrząsnął głową, żeby się szybciej ocknąć.
- Cześć wam – rzucił i zniknął za drzwiami.
„Rozbrajasz mnie pieszczotą
i cały ciężar rzucam w kąt.
W sumie w życiu chodzi o to, by go zdjąć.”
- Co tak nam się przyglądasz? – spytała drobna brunetka z nieschodzącym z twarzy uśmiechem.
Właśnie zdążyła zapiąć małe dziecko w foteliku. I w końcu poczuła na sobie wzrok mężczyzny, który siedział na miejscu kierowcy, lecz nie był zwrócony przodem do kierunku jazdy. Patrzył na dwie najważniejsze osoby w swoim życiu, które siedziały teraz na tylnych siedzeniach jego Jeep’a.
- Nawet nie wiesz jak dobrze was widzieć tutaj.
Zawiesił swoją rękę w powietrzu tak, żeby kobieta mogła położyć na niej swoją dłoń. Kasia doskonale zrozumiała jego intencję i zrobiła to, czego on tym gestem od niej oczekiwał.
Taka drobna rzecz, niby nic wielkiego, a na ich twarzach od razu zaczęły malować się szerokie uśmiechy. Nagle stracili poczucie czasu. Naprawdę nie wiedzieli, ile trwali tak w kompletnym bezruchu.
Po tym wszystkim, co się ostatnio wydarzyło. I po tej całej bieganinie związanej z narodzinami dziecka, z wypisem ze szpitala. W końcu mieli czas tylko dla siebie. Tylko oni. Tu i teraz.
Piękne tu i teraz przerwał im Szymek, który płaczem przypomniał rodzicom o swojej obecności.
Oczy Kasi i Marcina od razu przeniosły się na chłopczyka, siedzącego w foteliku.
- Młody, jakiś ty niecierpliwy – stwierdził Chodakowski.
Mularczyk zaś zabrała swoją dłoń z uścisku ukochanego i lekko rozsunęła nią suwak u kurtki jej młodszego mężczyzny, po czym pogładziła jego podbródek. W odpowiedzi płacz nieco ucichł.
- Niecierpliwy po tatusiu – zaśmiała się do syna.
- Kochanie, ja to oazą cierpliwości jestem – Marcin obdarzył ją cwaniackim uśmiechem.
- Kochanie, z tego co pamiętam to właśnie ja czekałam na ciebie, hmmm… 2 lata? – iskierki tliły się w jej oczach.
Kochała te ich wieczne przekomarzanki słowne. Tym bardziej, że wcale nie chodziło w nich o to, kto tak naprawdę ma rację. Miały one bardziej formę… zabawy? Czuli się wtedy jakby mieli po 15 lat.
A kończyły się one (no cóż, na pewno nie tak, jak zabawy 15-latków)… W każdym razie zawsze przyjemnie się kończyły. :-)
- Kochanie – ehem, nie miał więcej argumentów.
- Chyba koniec dyskusji, prawda?
Ten jej uśmiech… Zawsze wynagradzał mu fakt, że jednak znowu nie miał racji.
- Chodź tutaj – przywołał ją palcem, a sam przybliżył się do niej na tyle, na ile pozwalały mu warunki siedzenia w przednim fotelu auta. – Kocham cię – powiedział, gdy ich usta dzieliły już tylko milimetry.
- Ja ciebie też kocham.
Bardzo często widział, jak jej oczy błyszczą szczęściem.
Kiedy byli sami. Kiedy byli w gronie rodziny czy znajomych też często to zauważał.
Ale kiedy z jej ust padały te słowa, chyba najpiękniejsze jakie znał i jakich go nauczyła: „kocham cię”… Jej oczy błyszczały jakoś tak… inaczej? I za każdym razem tak wyjątkowo. Wtedy widział w nich wszystko. To tak jakby cały świat mógł nagle zmieścić w jej oczach. Ale nie ma się co dziwić, przecież to właśnie ona była jego całym światem.
Mógłby tak patrzeć w jej oczy godzinami. Ale nie dzisiaj. Teraz miał ochotę na coś innego…
Zatopił się w jej miękkich, zwilżonych pomadką ochronną, ustach. Całował, na początku, delikatnie każdy milimetr jej (mimo mrozu za oknem) ciepłych ust, by nagle, coraz bardziej żarliwie, prawie pochłaniać je w całości.
Odsunęli się od siebie, by nabrać świeżego powietrza do płuc.
Cały czas patrzyli sobie prosto w oczy. Wypełniała ich niezaspokojona tęsknota i przeogromna miłość.
- No, chyba warto było czekać? – spytał dumnie, tym swoim pewnym tonem głosu.
- Marcin! – szturchnęła go w bark.
- Ejj, no co? – wymasował „bolące” miejsce.
- Nico – oparła się o siedzenie, udając naburmuszoną.
Marcin, śmiejąc się pod nosem, przekręcił kluczyk w stacyjce. Ustawił środkowe lusterko tak, by patrzeć prosto na nią. Gdy w końcu ich spojrzenia się spotkały, Chodakowski puścił do niej oczko. Nie czekając na jej reakcję, poprawił lusterko, wrzucił odpowiedni bieg i ruszył.
Kasia przeniosła swój wzrok na syna. Miał przymknięte powieki, czyli najprawdopodobniej spał. Delikatnie musnęła palcami jego malutką rączkę, a on, nie otwierając oczu, chwycił jej palec. Szeroki uśmiech pojawił się na jej bladej twarzy.
- Było warto – powiedziała do siebie.
Oparła się o zagłówek i sama też przymknęła powieki.
„I niech każdy to widzi,
co znaczy szczęśliwym być tak!”
- Królewno, jesteśmy na miejscu – obudził ją głos Marcina.
Otworzyła ciężkie powieki i spojrzała na mężczyznę, który stał w drzwiach i szeroko się do niej uśmiechał. Rozejrzała się wokół siebie. Coś jej nie pasowało. Czegoś jej brakowało. Nie czegoś, kogoś. Szymek.
- Twoi mężczyźni już na ciebie czekają – Chodakowski podniósł do góry fotelik ze śpiącym chłopcem.
- Chyba trochę nam się przysnęło – lekko się uśmiechnęła.
Rozpięła swój pas bezpieczeństwa i powoli wyszła z auta.
- Daj mi to – sięgnęła po torbę, którą trzymał na ramieniu i ruszyła przed siebie.
Marcin zamknął samochód i poszedł za nią. Wolną ręką złapał jej dłoń i tak weszli do bloku.
W tym samym czasie.
W mieszkaniu panowała dosyć napięta atmosfera. Aleksandra chodziła od salonu do przedpokoju, i z powrotem. Olek i Grzegorz siedzieli przy stole, nerwowo stukając w niego palcami. A Magda stała tuż za plecami młodszego Chodakowskiego i masowała jego kark, próbując go w taki sposób choć trochę odprężyć.
- A może coś się stało? – mówiła Aleksandra, cały czas chodząc w kółko.
- Nie wyciągajmy pochopnych wniosków – uspokajał ją Aleksander.
- Powinni być tutaj przeszło pół godziny temu – kobieta nie dawała się przekonać.
- Pani Olu – Magda podeszła do brunetki - ze szpitalami to naprawdę różnie bywa. Może coś się przesunęło z wypisami, dlatego się spóźniają – pogładziła ją przyjacielsko po ramieniu.
W tej chwili drzwi do mieszkania się otworzyły i stanęli w nich młodzi rodzice ze swoją małą pociechą.
- No nareszcie! – od progu rzuciła się do nich Chodakowska. – Dajcie mi mojego wnuka – niemalże wyrwała fotelik z dzieckiem z rąk Marcina.
- Nam też was miło widzieć wszystkich, mamo – Marcin położył nacisk na ostatnie wypowiedziane słowo.
- Tak, tak, synku – rzuciła, nie zwracając na niego i jego „zarzuty” większej uwagi. – Mój pierwszy wnuczek. Grzegorz – mężczyzna, jak na zawołanie, już był przy niej – zobacz, jaki on jest piękny.
Kasia odłożyła torbę na bok, a Marcin pomógł jej zdjąć płaszcz. Gdy sam już też się rozebrał, przytuleni do siebie podeszli do reszty gości.
- Cześć brat! – podał mu dłoń. - Cześć bratowa! – pocałował Magdę w policzek.
- Cześć – Kasia przywitała się z Olkiem. – Hej – a później z jego wybranką.
Marcin uważniej spojrzał na Kaśkę.
- Ejj, nie jesteś zdziwiona? – spytał w końcu.
- Czym? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
Wskazał głową parę przed nimi. Olek stał za Magdą, obejmując ją w pasie.
- Nie bardzo, kochanie – puściła im oczko.
Złożyła pocałunek na nieco rozdziawionych ze zdziwienia ustach ukochanego. Po czym się odwróciła i przeszła do salonu.
- Szkrabie, poznałeś już dziadków?
Podeszła do rodziców Marcina. Babcia trzymała już małego na swoich rękach.
- Cześć Kasiu – przywitał się z przyszłą synową Grzegorz.
- Cześć Kasieńko – zawtórowała mu Aleksandra.
- Dzień dobry – powiedziała, szeroko się uśmiechając w ich stronę.
- Kochanie, jak ty się w ogóle czujesz po porodzie? – spytała w końcu kobieta.
- Trochę mnie jeszcze boli tu i ówdzie, ale jak patrzę na ten nasz mały cud… Działa lepiej niż tabletki przeciwbólowe – otarła samotną łzę, spływającą po jej policzku.
- Kasieńko, to jest normalne. Jeszcze trochę czasu minie zanim wrócisz do, powiedzmy sobie szczerze, pełnej sprawności, Marcin! – powiedziała ciut głośniej i wyraźniej, żeby ją dobrze zrozumiał.
- Nie wiem o co tobie mamo chodzi.
- Więc tak…
- Dobra, wystarczy już. Coś tam czytałem – powiedział. – Niestety – dodał ciszej.
Kasia zakryła ręką usta, by nie parsknąć śmiechem. Marcin spojrzał na nią przenikliwym wzrokiem.
- Dobra, jemy coś? – młody ojciec przerwał chwilę ciszy.
- Wezmę go – świeżo upieczona mama wyciągnęła ręce po dziecko, które od razu znalazło się w jej objęciach.
Chodakowscy poszli do kuchni, po drodze mijając się z synem. Marcin objął Kasię od tyłu i położył swoją twarz na jej barku.
- Młody, witaj w domu.
„Cały świat mam u swych stóp.
Mało tego, Ciebie obok kocham znów!”
- Nareszcie sami – zaczął Marcin, wchodząc do pokoju Szymka. – Kasiu… - nie dokończył.
Stanął w drzwiach i oparł się o ich framugę.
Szymek spał w swoim łóżeczku, szczelnie okryty kołdrą w kolorowe misie. Kasia też spała, tyle że w fotelu, tuż obok dziecięcego łóżeczka.
Rozczulił go ten widok. Podszedł bliżej. Popatrzył chwilę na śpiącego syna. Oddychał powoli i równomiernie. Delikatnie wygładził pościel, która marszczyła się w okolicy jego brzuszka.
- Śpij dobrze, chłopaku – powiedział ledwo słyszalnie.
Zrobił dwa kroki w bok. Z dużą dozą subtelności wziął brunetkę w swoje ramiona i po cichu zaniósł ją do sypialni. Położył na dużym łóżku i przykrył grubym, puchowym kocem. A sam usiadł w fotelu, stojącym pod oknem. Nie widział jej dokładnie, bo nie chciał zapalać lampki w sypialni, żeby jej nie obudzić. Mimo to wiązki światła, dochodzące z salonu, padały na jej sylwetkę.
- Jak ja ciebie, was Kaśka, was kocham. Najbardziej na świecie.
Odetchnął z ulgą. Znowu miał ich przy sobie. Znowu miał ją. Wróciła. Naprawdę wróciła.
***
Wiem, że sielanki to nie jest moja najmocniejsza strona, ale się staram.Właśnie - wszystkie, jak jeden mąż, chciały tej sielanki. A jak zaczęłam pisać, prawie na życzenie :P, to się zmniejszył Wasz odzew. Wyczuwam w tym jakiś paradoks, Koleżanki Moje WY. :D
[EDIT] To było ostatnie opowiadanie z części "Lost memories". ;)
Mam plan na coś, powiedzmy, nowego-starego. Więcej dowiecie się przy najbliższej okazji. :P
Kiedy jakieś nowe opowiadanie - nie wiem, zależy od pracy. (3 zmiany, więc może być ciężko z czasem)
To chyba na tyle.
Jak... ciepło!
OdpowiedzUsuńZwłaszcza ostatnia scena - takie błogie, spokojne szczęście ♥
Super super super ! Odzywamy się dziewczyny !!! :) chcemy więcej pozdrawiam /Nati :*
OdpowiedzUsuńZnowu cudo !!! <3 kocham twoje opowiadania !
OdpowiedzUsuńO ja cie!!! Już koniec? Ale to nic. Czekam oczywiście na coś nowego. Pozdrawiam Iga
OdpowiedzUsuńPodziwiam cię :) że masz jeszcze tyle czasu aby pisać dla nas :* godzisz codzienne życie z pisaniem opowiadań szacunek !!! Ps. Jak zawsze opowiadanie THE BEST ! pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDo tej pory jakoś udawało mi się wszystko pogodzić. Ale teraz nie wiem jak to będzie...
UsuńW każdym razie dziękuję za miłe słowa :)!
Pozdrawiam, Kasiek ;).
Jak zwykle BombA ! Pozdrawiam i czekam na nowe pomysły ;)
OdpowiedzUsuńPięknie pięknie ! Czekam na kolejne pomysły !
OdpowiedzUsuńW końcu wszyscy na swoim miejscu, szczęśliwi... piękny obrazek rodzinnego szczęścia, miłości. ♥
OdpowiedzUsuńI już nie mogę się doczekać nowego opowiadania! ;)
Boskie ;) nic dodać, nic ująć :) wspaniale :p
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne opowiadanie :)
Super opowiadanie <3 Czekam na next :D
OdpowiedzUsuńNowe opowiadanie od wczoraj jest już na stronie. ;)
UsuńPozdrawiam :)!