.


czwartek, 10 marca 2016

Wind of change - część 29.

Szybciorem mi to poszło, ale się nie przyzwyczajajcie za bardzo. 
Potrzymam Was trochę w niepewności... :-D


***








„Silni tak jak nigdy przedtem w objęciach trwamy,
dając dowód wszystkim wokół, którzy przegrali!”



- No i siedzi – powiedział szeroko uśmiechnięty mężczyzna.

Jeszcze raz nachylił się nad fotelikiem samochodowym i sprawdził, czy aby na pewno dobrze zamontował go na przednim siedzeniu Jeep’a. Dziecko w nim siedzące zaczęło się do niego śmiać.

- Co się szczerzysz, Chłopaku? – lekko ścisnął nosek małego człowieka. – Co się szczerzysz? – powtórzył czynność.

Chłopczyk zaczął się śmiać jeszcze głośniej. Do dziecka dołączyła się również jego matka stojąca gdzieś obok i przyglądająca się swoim mężczyznom. Na dźwięk kobiecego śmiechu Chodakowski odwrócił się w jej stronę i obdarzył żonę promiennym uśmiechem.

- Młody – zwrócił się do syna – matki tam pilnuj. No i grzeczny bądź – uszczypnął dziecko w policzek. – Bardzo cię kocham synku – pogłaskał go po główce, po czym pocałował Małego w policzek.

Zamknął przednie drzwi od strony pasażera i zwrócił się w stronę brunetki, która przez cały czas bacznie mu się przyglądała. Podszedł do niej bliżej i z czułością pogładził ją po policzku. Oparł swoje czoło o jej.

- Jedź bezpiecznie – powiedział z troską w głosie.

Z malującym się na twarzy uśmiechem skinęła głową.


Marcin stał wpatrzony się w nią niczym w obrazek... 
Ten ciepły uśmiech, który widniał na jej pięknej twarzy i to, skromnie mówiąc, dzięki niemu się tam malował. Ten błysk w oku, który pojawiał się wraz  każdym jej szczerym uśmiechem. I jeszcze te promienie słoneczne rozświetlające jej drobną sylwetkę. Spoczęły na jej twarzy i uzupełniały cały obraz – wyglądała przepięknie.


- Boże, Kaśka, jak ja ciebie kocham.

Objął ją w pasie i przyciągnął do siebie tak, że ich ciała zwarły się w mocnym uścisku. Nie dał jej czasu na żadną reakcję. Od razu wpił się w jej usta.

- Mmm – wymruczała. – Cóż za miłe pożegnanie. Chyba powinnam częściej wyjeżdżać – uśmiechnęła się do niego uroczo.
- Nigdzie więcej cię nie wypuszczę. Was nie wypuszczę – stuknął palcem w szybę samochodu i pomachał do swojego syna. – Już tęsknie za wami – przyznał patrząc prosto w piwne oczy żony.
- Kocham cię.

Raz jeszcze zatopili się w namiętnym pocałunku, który okazał się być idealnym uzupełnieniem ich dotychczasowej rozmowy.

- Jedziemy już – zapukała paznokciami w szybę i uśmiechnęła się do swojego dziecka. – Buziak – złożyła usta w „dzióbek”, a Marcin je lekko musnął. – Nie zaharuj nam się tutaj, Pracusiu nasz – zaśmiała się do niego obchodząc samochód.
- Pfff, zabawne, bardzo – zareagował z ironią w głosie.

Uśmiechnęła się niewinnie. Posłała mu kolejnego buziaka, po czym wsiadła do auta. Odpaliła silnik i odjechała.

Około godziny później.
Chodakowski siedział na kanapie w swoim mieszkaniu. Właśnie wziął do ręki kolejną „porcję” dokumentów, gdy z jego telefonu wydobył się dźwięk, który świadczył o tym, iż otrzymał nową wiadomość. Sięgnął po urządzenie leżące na stoliku…
Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Wygodnie oparł się o tył kanapy.
Po chwili zerwał się z sofy jak oparzony, z sypialni zabrał jeszcze tylko sportową torbę i pospiesznie opuścił mieszkanie.



„Ponad chmurami, unosimy się, unosimy się…”



Chodakowska zaparkowała samochód na podjeździe przed domem Mostowiaków. Zgasiła silnik, wyciągnęła kluczyki ze stacyjki i zatrzymała swój wzrok na dziecku, które znajdowało się w pozycji półsiedzącej w foteliku zamontowanym na przednim siedzeniu pasażera. Mały człowiek rozglądał się na boki z zaciekawieniem. W końcu spojrzał na swoją rodzicielkę.

- Brzdącu, idę po wózek, a ty tu na mnie poczekaj przez chwilę – musnęła palcami jego pucołowaty policzek.

Po krótkiej chwili chłopiec leżał już sobie wygodnie w wózku.

- Wiesz Maluchu gdzie jesteśmy? – zwróciła się do syna, który przyglądał się jej uważnie.

Rozejrzała się na boki.


Zielona trawa. Porośnięta bluszczem weranda. Pelargonie i petunie pięknie i kolorowo kwitnące, rosły sobie w doniczkach. Mniej więcej na środku podwórka był mały ogródeczek, w którym zasadzone były przeróżne i przekolorowe roślinki. Jeszcze więcej zieleni. Jeszcze więcej kolorów.


- W najpiękniejszym miejscu na całym świecie – powiedziała.

Wzięła głęboki oddech… I jeszcze ten zapach. … a wraz z wydechem na jej twarzy zaczął malować się rozanielony uśmiech.


Grabina… Była w raju.



„Między słowami nie ma żadnych burz - rozpędziłeś je.”



Stanął przed drewnianymi drzwiami i zapukał w nie. Po dłuższej chwili usłyszał zgrzyt w zamku i drzwi się otworzyły. W progu mieszkania stanęła niska brunetka.

Kobieta ubrana była w wyciągnięte spodnie dresowe i stary t-shirt. Miała rozmazany makijaż wkoło oczu, które ponadto były zaczerwienione i opuchnięte.

Chodakowski głośno przełknął ślinę.

- Wszystko jest w porządku, tak? No w końcu tak mi napisałaś – powiedział z wyrzutem w głosie.
- Pisałeś, dzwoniłeś tyle razy…
- Bo się martwiłem! – podniósł głos.

Dolna szczęka zaczęła jej drżeć, a oczy napełniły się łzami.

- Izka, ejj – starł łzę spływającą jej po policzku. – Co jest grane? – popatrzył prosto w jej zeszklone oczy.
- Marcin, możesz mnie przytulić? – załkała.

Była taka samotna, taka bezbronna…

Wziął ją w swoje ramiona. Mocno wtuliła policzek w jego umięśnioną klatkę piersiową.



„Wstań i razem ze mną walcz z codzienności szarym tłem.
Na rozstaju żadnej z dróg samej nie zostawiaj mnie.”



- Ten mój chrześniak tak szybko rośnie – stwierdziła Barbara popijając popołudniową kawę ze swojej filiżanki. – Karmicie go z Marcinkiem drożdżami?
- Tak, babciu. Zajada ze smakiem.

Obie kobiety się zaśmiały.

- Dziękuję bardzo. Pierogi jak zawsze przepyszne – Chodakowska odłożyła widelec na pustym już talerzu i wygodnie oparła się o tył krzesła.
- To może jeszcze dokładki?
- O nie. Najadłam się tak, że chyba jeszcze jutro nie będę głodna – pomasowała swój pełny od pierogów brzuch.
- Cieszę się, że się najadłaś, Kochanie.
- Oj nawet przejadłam. Chyba zaraz pęknę. Ale nie mogłam się powstrzymać – uśmiechnęła się do seniorki rodu Mostowiaków.

- Kasieńko – Barbara upiła kolejny łyk ciepłego napoju z filiżanki – co tam u was słychać, Kochanie?
- Wszystko w porządku, babciu – wyraźnie się rozpromieniła.
- Wyglądasz kwitnąco – przyznała starsza kobieta z ciepłym uśmiechem na twarzy.
- Bo i tak się czuję. Chyba po prostu macierzyństwo i małżeństwo mi służą – zaśmiała się i zaczesała sobie ręką włosy do tyłu.
- To widać gołym okiem. Wybacz moje wścibstwo, ale planujecie z Marcinkiem powiększenie rodziny?
- Rozmawialiśmy o tym i kiedyś na pewno. Szymek potrzebuje rodzeństwa - zajrzała do wózka stojącego niedaleko niej, Mały słodko spał. – Jestem jedynaczką, więc sama wiem, jakie to jest ważne. Zresztą Marcinowi marzy się córeczka…



„Nic nas nie złamie - mamy siedem żyć, odrodzimy się.
By wyjść z tej matni musieliśmy przejść przez ogrody łez.”



- Wchodź – przepuścił ją w drzwiach.

Weszli do mieszkania państwa Chodakowskich. Lewińska stanęła w przedpokoju.

- Poczekaj sekundę, torbę tylko zaniosę – ruszył do sypialni.
- Nawet nie zauważyłam, że masz torbę – powiedziała zamyślona.
- No miałem – podszedł do niej. – Chodź – delikatnie pchnął ją do przodu – zupę ci odgrzeję. Kasia ugotowała genialną pomidorową.

Doprowadził Izę do krzesła, na którym usiadła. Sam zaś podszedł do kuchenki. Zapalił palnik pod garnkiem z zupą, po czym odwrócił się w stronę koleżanki.

Siedziała bez ruchu od chwili, gdy zajęła miejsce przy stole. I ślepo patrzyła w blat. Wiedział, że ciałem to może i ona tutaj z nim była, ale duchem to na pewno nie.


Kiedy zobaczył ją w drzwiach jej mieszkania od razu się domyślił, że coś jest nie tak. Jej nagły atak płaczu i ta całkowita bezbronność wymalowana w jej oczach tylko go upewniły w tym przekonaniu.
Dlatego bez dłuższej chwili namysłu postanowił wyciągnąć ją z mieszkania pod pretekstem wyjścia na spacer. Po długich namowach w końcu się zgodziła. Przebrała się i wyszli.
Podczas tej przechadzki nie odezwała się do niego praktycznie ani jednym słowem. Jeżeli już rzeczywiście musiała coś odpowiedzieć to albo przytakiwała, albo kiwała przecząco głową.
Nie chciał wypytywać. Nie chciał naciskać.
Wiedział i też tak czuł, że jego obecność jest jej nie na rękę. Ale wiedział też, że nie może jej zostawić samej w takim stanie.


- Iza, coś do picia ciepłego? – przerwał ciszę. – Iza?
- Słucham? – spytała jakby wyrwana z amoku.
- Poza zupą chcesz kawę, herbatę?
- Nie. Nic nie chcę.
- Iza.
- Bez sensu tu w ogóle przyszłam.

Już chciała wstać z krzesła, gdy Chodakowski stanął tuż za nią i przytrzymał jej ramiona, tym samym uniemożliwiając jej ten ruch.

- Koniec tego. Powiesz mi w końcu co się do cholery dzieje?!
- Marcin, ja jestem…



14 komentarzy:

  1. Cudoooo!*…* Tak końcówka tak mnie wyciągła, że to nexta to chyba będę na szpilkach chodzić ;D hah.

    OdpowiedzUsuń
  2. W ciąży?!?!?!?! Ale jak to? Że niby z Marcinem ?! Nieeeee.... Nie rób nam tego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może ja umiem Was zaskakiwać (w pewnym stopniu oczywiście), ale Wy... No żeby aż tak mnie zaskoczyć swoją reakcją - szok!

      Usuń
    2. No szok :D i to wielki szok :D ...Tylko mam nadzieję że się mylę co do tej ciąży z Marcinem ;) Pozdrawiam :*

      Usuń
  3. No zaskoczyłaś i to bardzo ! *o* ! Marcin zdradził Kaśke ?! No szok szok czekam na next ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiem co mam odpowiedzieć, no brak mi słów...

      Usuń
  4. Szybko chce next :D !

    OdpowiedzUsuń
  5. Łooooo! Bomba *o* szczególnie ostatnie dwa słowa... No coś ciekawego się dzieje :D już nie mogę się doczekać co:) Pozdrawiam /Nati :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zawsze SUPER! Kiedy koleją część? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy jak się wyrobię czasowo. ;)
      Pozdrawiam :)!

      Usuń
  7. Nono ! Zoskoczyłaś :D ale to dobrze;)czekam z niecierpliwością na kolejną część :* pozdrowiam

    OdpowiedzUsuń
  8. *.* kochana cudowne! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak bardzo mi brakuje tych pięknych obrazków Kasi i Marcina okwzującego sobie miłość, nawet w najmniejszy sposób, juz nigdy tego nie zobaczymy :( Dlatego czekam tutaj z wielka niecierpliwością na kolejne części, niczym na serial :D Twoje opowiadania są jedyne w swoim rodzaju, są cudowne i chce się więcej i więcej! :D Jestem ciekawa co to Izka wymyśli, pewnie jest jakoś poważnie chora, ale jak to dalej się potoczy i co Marcin może z tym zrobić? No pozostaje mi tylko czekać :) A mowiac tak poza tym jak patrzę na serial teraz to to co się wyprawia nie da się na to patrzeć :/ A Ty jak co o tym myślisz Kasiek? Chciałabym poznać twoje zdanie :) pozrawiam/M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że aż tak Cię zaciekawiłam tymi swoimi "wypocinami". :P
      No co do dalszych losów Izy oraz naszej małej rodzinki to nie mogę niczego zdradzić, zapraszam do czytania :)!

      Co do serialu to myślę podobnie jak Ty. Ja rozumiem, że Marcin jest rozbity po śmierci Miłości swojego życia, ale zrobić z niego aż tak niezdecydowanego i kompletnie niewiedzącego, czego chce, to jest zdecydowanie przesada. O działającej na 2 fronty Izie już w ogóle nie wspomnę. Uważam, że to nie jest odpowiednia kobieta dla Marcina, ale to jest moje zdanie. ;)

      Dziękuję za podzielenie się ze mną Twoją (rozbudowaną, bardzo fajnie :-D) opinią na temat zarówno bloga jak i samego serialu. :)

      Pozdrawiam Cię serdecznie :)!

      Usuń