Najbliższa część to będzie ogromne wyzwanie dla mnie. Tym bardziej, że takiego wydarzenia z życia naszych bohaterów chyba jeszcze nikt nie opisywał w swoim opowiadaniu. ;)
Dlatego właśnie chcę, żeby wszystko było wprost idealne. :)
Należy się to zarówno mi, jak również Wam - jako wiernym fanom tej pary. ;)
Także życzcie mi powodzenia i cierpliwie czekajcie :D!
Ale zanim to, to zapraszam na część 17-tą :)!
Pozdrawiam, Kasiek :-*!
***
„The next thing I
felt was you
holding me close.
What was I gonna do?
I let myself go.”
holding me close.
What was I gonna do?
I let myself go.”
Warszawa. Jedno z osiedli na Błoniach Wilanowskich. Nowoczesny
blok, a w nim 3-pokojowe mieszkanie. W jednym z pokoi, a konkretnie w sypialni,
na łóżku leżała dwójka ludzi. Ona – piękna, drobna brunetka. On – przystojny,
wysportowany szatyn. Kobieta leżała na boku, a mężczyzna obejmował ją od tyłu.
Spokój. Cisza. Harmonia.
Ten cudowny, sobotni poranek przerwał im dźwięk,
wydobywający się z telefonu mężczyzny. Przekręcił się na plecy, szybkim ruchem
wziął urządzenie z szafki nocnej i wyłączył budzik. Rozciągnął się, głośno
ziewnął i już był rozbudzony. Spojrzał na kobietę, leżącą obok niego.
Delikatnie musnął jej nagie ramię. Brunetka mrucząc z niezadowolenia,
naciągnęła tylko mocniej na siebie pościel i schowała się pod nią.
Mężczyzna zaśmiał się pod nosem.
- Kasiu – włożył rękę pod kołdrę i delikatnie dotknął jej nagie ciało. – Kochanie.
Kobieta wynurzyła się spod pościeli i popatrzyła na
swojego mężczyznę błagalnym wzrokiem.
- Kotku, jeszcze 5 minut – i ponownie zniknęła pod
kołdrą.
- Nie ma 5 minut, wstawaj. Kasiu, już 10-ta jest – odkrył
jej twarz.
- Kotku, ale sobota jest – wtuliła się w jego nagi tors.
- Poza tym nigdzie nam się nie spieszy przecież.
Złożyła pocałunek na jego ramieniu, po czym położyła
głowę na jego klatce piersiowej.
- Mmm, cudownie – wymruczała.
- Cudownie, cudownie, ale nie dzisiaj, Kot – musnął ją w
czoło. – Wstajemy – usiadł, spuszczając nogi na podłogę.
Chciał wstać z łóżka, ale Mularczyk w ostatniej chwili
złapała go za rękę, uniemożliwiając mu ten ruch. Odwrócił się i spojrzał w jej
piwne oczy.
- Może zostaniemy w domu? W sypialni… - już siedziała
obok niego i czule muskała jego rozchylone wargi.
- Bardzo niechętnie, ale muszę to powiedzieć niestety –
podrapał się nerwowo po karku. - Nie dzisiaj, Kot. Wstajemy – pocałował ją w
czoło, po czym wstał z łóżka.
Wyszedł z pomieszczenia, a po krótkiej chwili stanął w
jego drzwiach z dzieckiem na rękach.
- Zobacz, a ta mamuśka twoja to jeszcze śpi – panowie
spojrzeli na leżącą wygodnie na łóżku kobietę.
Na ich widok Kasia szeroko się uśmiechnęła.
- Pójdziesz do mamy? – spytał Chodakowski, całując dziecko
w czubek głowy.
Następnie położył małego człowieka obok jego rodzicielki,
a ta mocno przytuliła syna do siebie i pocałowała go w czółko.
- Cześć Szkrabie. Ciebie też tata brutalnie obudził z
rana? – ułożyła krótkie włoski na jego głowie.
- Śniadanie zrobię, a wy rodzinko wstawajcie powoli –
puścił do nich oczko, po czym z uśmiechem na twarzy zniknął za drzwiami.
„You filled my
heart with a kiss,
ya gave me freedom.
You knew I could not resist.”
ya gave me freedom.
You knew I could not resist.”
Jechali już od prawie godziny. Marcin jako głowa rodziny siedział
oczywiście za kierownicą. Młoda mama zaś na tylnym siedzeniu Jeep’a, zaraz obok
fotelika dziecięcego, w którym wygodnie siedział sobie jej mały synek.
Gdy powoli dojeżdżali już do celu swojej podróży, w radio
zaczęła lecieć piosenka o miłości…
- Oho, Szymuś, słyszysz to? Tatuś zaczyna nucić –
powiedziała z malującym się uśmiechem na twarzy Kasia.
Tymczasem Chodakowski już zaczął śpiewać:
- Kocham Cię, Kochanie moje…
Śpiewający mężczyzna zerknął w lusterko, znajdujące się
w samochodzie. Zobaczył w nim uroczo uśmiechającą się do niego Kasię. Brunetka
położyła swoją dłoń na jego ramieniu. Marcin wziął jej rękę w swoją i czule ją
musnął.
Następnie, cały czas patrząc w lusterko, puścił oczko do
swojej ukochanej. Ta w odpowiedzi zaśmiała się tylko.
Chwilę później byli już na miejscu. Marcin zaparkował
auto tuż przed domem Mostowiaków.
- Jak tu pięknie – powiedziała Mularczyk zaraz po wyjściu
z auta.
- No trzeba przyznać, że fajnie to Marek ogarnął –
przyznał Chodakowski, obchodząc samochód.
- Wezmę rzeczy z bagażnika.
Drzwi do domu się otworzyły i ze środka wyłoniła się
starsza kobieta.
- Kochani, no wreszcie jesteście. Nie mogłam się was
doczekać, Marcinku – puściła oczko do Chodakowskiego.
- Dzień dobry babciu – przywitał się z seniorką.
- Dzień dobry babciu – przywitała się Kasia. – Jak wy tu
teraz macie pięknie – stwierdziła młoda mama.
- Prawda Kasieńko? – zaśmiała się Mostowiakowa. –
Marcinku, no daj mi tego małego aniołka – nie czekając na odpowiedź, wzięła Szymka
z rąk młodego ojca.
Chodakowski zaś przejął torbę z rzeczami dziecka od
swojej narzeczonej.
- Tu są
Młodego rzeczy. Zanieść je do środka? – spytał mężczyzna.
- Zostaw je Marcinku tutaj, na ławce – odpowiedziała mu starsza
kobieta.
- Super – posłusznie zrobił to, co mu poleciła.
- Szymuś, idziemy do dziadka Lucka.
- Babciu, dziękuję – po tych słowach Mostowiakowa
zniknęła z dzieckiem za drzwiami domu.
- Marcin, co tu się…
- To co, jedziemy? – spojrzał na narzeczoną.
- Gdzie? – spytała zaskoczona zaistniałą sytuacją.
- Dowiesz się Kocie na miejscu – odpowiedział wymijająco.
Otworzył drzwi samochodu od strony pasażera i zaczął
czegoś szukać w schowku.
- A to – podał jej mały bukiecik – dla mojej ukochanej narzeczonej.
Mularczyk patrzyła na niego coraz bardziej
zdezorientowana.
- Jakiś buziak
może za te kwiatki?
- Marcin, ale…
- Kochanie, zaufaj mi – wziął jej twarz w swoje ręce.
Brunetka lekko uśmiechnęła się do swojego narzeczonego.
Widząc to, Chodakowski bez chwili zastanowienia, wpił się w jej usta.
„Ain't nobody loves
me better,
makes me happy, makes me feel this way.
Ain't nobody loves me better than you!”
makes me happy, makes me feel this way.
Ain't nobody loves me better than you!”
- Kotku, na miejscu jesteśmy – powiedział, gdy samochód
już się zatrzymał.
- Marcin, kościół? – powiedziała, zamykając drzwi auta. -
Chyba nie rozumiem – poprawiła niesforny kosmyk, opadający jej na twarz.
- Wszystkiego się dowiesz zaraz. No chodź – wyciągnął do
niej rękę.
Złapała ją i ruszyli w stronę starego budynku.
Kilka minut
później.
- Siadajcie, Dzieciaki, siadajcie.
Mężczyzna w sutannie wskazał parze zakochanych 2 wolne
miejsca. Sam zaś usiadł za biurkiem, naprzeciwko nich.
- Miło was widzieć, tym razem we dwoje – przyznał kapłan
z uśmiechem na twarzy.
- Tym razem? – wychwyciła Kasia. – Marcin, powiesz mi, o
co tutaj chodzi? – spojrzała na ukochanego.
- Sobota, 27 czerwca, godzina 16-ta – powiedział jednym
tchem.
- Możesz przestać mówić do mnie jakimś szyfrem?
- Powinnaś raczej spytać, co się wtedy stanie – podsunął
jej.
- To co się wtedy stanie? – spytała w końcu.
- Żoną moją zostaniesz – uśmiechnął się do niej
czarująco.
„We stare into each
other's eyes
and what we see is no surprise.
Got a feeling most with treasure
and a love so deep we cannot measure.”
and what we see is no surprise.
Got a feeling most with treasure
and a love so deep we cannot measure.”
Dwie kobiety wyszły na taras z tacami w rękach i usiadły na
wiklinowej ławce.
- A gdzie twoi panowie poszli, Kasieńko? – spytała starsza
z nich.
- Są pewnie za domem. Jak tylko wróciliśmy, Marcin
stwierdził, że idzie pobawić się z Szymkiem. Przebrał się, no i poszli – wytłumaczyła.
- Zrobił ci niespodziankę, prawda?
- Kompletnie się nie spodziewałam. Ten ślub jest zupełnie
z zaskoczenia – zaśmiała się. – I Marcin sam na to wpadł. Mój Marcin.
Niewiarygodne.
- Chciał ci zrobić niespodziankę.
- I zrobił. Wielką – przyznała szczerze. – W życiu bym
się po nim czegoś takiego nie spodziewała. Po wszystkich, naprawdę. Tylko nie
po nim.
- Kasiu, myślę, że nie do końca doceniasz jego. I siebie
też – seniorka pogładziła dłoń Mularczyk.
- Siebie? – spytała zaskoczona słowami Mostowiakowej.
- Kasieńko, a pamiętasz jaki był Marcin, kiedy go
poznałaś?
- Pamiętam… Wywrócił mój na pozór poukładany świat do
góry nogami – zaczęła wspominać. – A później…
- A później na nowo mu zaufałaś, bo w głębi duszy wiedziałaś,
że jest w stanie się zmienić.
- Miałam taką nadzieję.
- I zmienił się. Właśnie dla ciebie. Kasieńko, przecież
to dzięki tobie Marcin jest teraz takim, a nie innym mężczyzną i tak dobrym człowiekiem.
Ty to z niego wydobyłaś.
- Tak myślisz babciu? – popatrzyła na nią zeszklonymi
oczami.
- Nawet powiem więcej, Kochanie. Ja to wiem – obdarzyła przyszywaną
wnuczkę ciepłym uśmiechem. – Poza tym ten chrzest Szymka połączony z waszym
ślubem to bardzo dobry pomysł – stwierdziła Mostowiakowa, popijając swoją kawę.
- Tak, ja też tak myślę – powiedziała Kasia, po czym
włożyła do ust widelczyk, kosztując świeżo upieczonej szarlotki.
Kilka minut
później.
- Babciu, tyle wrażeń jednego dnia to ja jeszcze chyba
nigdy nie miałam – brunetka przeczesała swoje włosy ręką. – Babciu, możesz mnie
uszczypnąć – popatrzyła na seniorkę.
Mularczyk przymknęła powieki, a Barbara z uśmiechem na
twarzy skubnęła jej skórę na ramieniu. Kilka sekund później Kasia otworzyła
oczy.
- Czyli to nie sen – powiedziała szczęśliwa.
Obie kobiety utkwiły wzrok w dwóch mężczyznach, którzy właśnie
się do nich zbliżali.
- Nie, Kochanie. To nie sen. To twoja rzeczywistość.
Super!
OdpowiedzUsuńCzytam Twoje opowiadania już od jakiegoś czasu, ale to mój pierwszy komentarz.
Bardzo mi się podoba, jak oddajesz charakter postaci.
Charakterystyczne gesty i powiedzonka.
Pisz, pisz, pisz...
Dziękuję i pozdrawiam.
Szczerze mówiąc nie spodziewałam się tak szybko ślubu, ale bardzo się cieszę :D czekamy na szybkiego i wspaniałego NEXTA :D / K
OdpowiedzUsuńJejku !!! Powiem Ci że jest to chyba najlepsza część (wszystkie były wspaniałe) ale ta naprawdę dobrze przemyślana ;) czekam z niecierpliwością na następną :) coś mi się zdaje że ta następną przypieczętuje związek naszych bohaterów ... A także nas wzruszy <3 ! Czekam czekam :) Pozdrawiam /NATI
OdpowiedzUsuńNo to czekamy ! ;)
OdpowiedzUsuńTakże czekam ! Pozdrawiamm ;)
OdpowiedzUsuńTak dalej Kasiek ! ;) powodzenia a tworzeniu następnej części
OdpowiedzUsuńKiedy coś nowego? :D
OdpowiedzUsuńPowiedzmy, że powoli zmierzam ku końcowi. ;-)
Usuń