Jestem w szoku, że udało mi się ją już napisać [czyt. 2 dni przed czasem]. :D
Ale to dlatego, że z niecierpliwością SAMA czekam na kolejną. :P
A że będzie dosyć przełomowa i może się okazać dla mnie "wyzwaniem" to nie jestem w stanie określić, kiedy się pojawi.
Zapraszam na 8-mą część Wind of change :-)!
Pozdrawiam, Kasiek :-*!
***
„Chciałam w zgiełku o ciszy zapomnieć."
Warszawa. Jeden z parków
położonych właśnie w stolicy.
Jeszcze kilkanaście dni
temu padał śnieg, a dzisiaj… Zieleń wkoło. Wiosna. Kto by pomyślał...
Ile może się wydarzyć. Ile może się zmienić. I to w
ciągu zaledwie kilku dni.
Biegł jedną z alejek. Oprócz
niego na poranny jogging wybrało się jeszcze kilka osób. Właśnie mijał jedną z
nich. Kolejna biegająca osoba, reprezentująca płeć piękną, którą dziś spotkał.
Niby nic nadzwyczajnego, jednak owa kobieta szczególnie przykuła jego uwagę.
Wymienili się
spojrzeniami, a gdy już się minęli, Chodakowski przystanął.
- Iza – krzyknął za
kobietą.
Ta momentalnie się do
niego odwróciła.
- Marcin, cześć – podeszła
do niego.
- Cześć. Nie poznałem cię.
- Tak źle wyglądam bez
makijażu?
- Nie, nie to. Bardzo
dobrze wyglądasz – nerwowo podrapał się po karku. – W ogóle to przepraszam, że
nie zadzwoniłem. Ostatnio jakoś…
- Nie musisz mi się
tłumaczyć. Zresztą nieważne… Powiedz, jak ty się w ogóle czujesz? – przyjrzała
mu się uważniej.
- No nieźle wtedy
oberwałem, ale już jest w porządku.
- Bardzo się cieszę. To… -
zaczęła błądzić gdzieś wzrokiem.
- Dobra, to co. Jeszcze 1
kółeczko czy kawa. Bistro tu niedaleko, Za Rogiem. Tym razem to ja zapraszam.
- Kawa – uśmiechnęła się
do niego. - Zdecydowanie kawa.
- To zapraszam – ręką wskazał
jej kierunek, w którym powinni się udać. *
Kilkanaście minut później.
- A co u ciebie? – spytał
Chodakowski.
- Dobrze. Dużo pracy,
pełno niesfornych podopiecznych. A właśnie. Masz pozdrowienia od Ani.
- Bardzo dziękuję. Odważna
dziewczyna - przyznał. - A co u niej?
- Wyjechała za granicę.
Mam nadzieję, że tam sobie ułoży życie – upiła łyk kawy z filiżanki.
- Ciężki kawałek chleba
sobie wybrałaś. Dlaczego? – spytał wyraźnie zaciekawiony, nie spuszczając
wzroku z kobiety.
- To trochę dłuższa
historia…
- Mamy czas.
- Ale może kiedy indziej,
co?
- Dobra. Po prostu zżera
mnie ciekawość, że nie dość, że się musisz użerać z tymi wszystkimi ludźmi, to
trochę to niebezpieczna robota. Często ci się zdarzają takie akcje jak z tą
Anką?
- Na szczęście nie, choć
bywa różnie. Kłopoty to moja specjalność – uśmiechnęła się do niego nikle.
- Może się powinnaś
zapisać na jakiś kurs samoobrony?
Zaczęli się śmiać.
- Naprawdę. Ja trenuję
boks i czasem rozwiązuję różne sytuacje. To naprawdę działa.
- Yhmm, brzmi nieźle. Ale
kurator chyba powinien w inny sposób budować swój autorytet.
- No tak, ale czasem
autorytet zawodzi – podniósł zaciśniętą pięść do góry - a to naprawdę pomaga
wtedy.
- Nieodparta siła
argumentu, tak?
Ponownie wybuchnęli
śmiechem.
- Jak masz ochotę to
zapraszam cię na trening do siebie do klubu. Sprawdzisz się – przystawił sobie
filiżankę do ust, po czym ją przechylił.
W tym samym momencie
zadzwonił telefon.
- Przepraszam cię – Chodakowski
zwrócił się do Lewińskiej.
- Jasne – spojrzała na
boki.
- Tak? … Dobrze. … Tak,
będę na pewno. … Do zobaczenia – odłożył telefon do kieszeni. – Bardzo cię
przepraszam, ale muszę lecieć.
- Jasne, leć. Ja zostanę,
dopiję kawę – uśmiechnęła się do niego delikatnie.
Marcin wstał ze swojego
miejsca, po czym Iza również się podniosła.
- Jakbyś się kiedyś
zdecydowała na trening to… Chcesz mój numer telefonu?
Przytaknęła i na jego
prośbę dała mu swój telefon, a on wpisał jej swój numer.
- Cześć – wyciągnął w jej
kierunku dłoń.
- Cześć – uścisnęła rękę.
- Miło było cię zobaczyć. *
„Chciałam więcej, choć miałam już wszystko.
Całe szczęście bliżej niż blisko.”
Całe szczęście bliżej niż blisko.”
- Szymek, już biegnę do
ciebie – krzyknęła, pospiesznie wdrapując się po schodach na pierwsze piętro
domu Mostowiaków. – Kochanie, już jestem – podeszła do łóżeczka, w którym leżał
jej mały synek.
Młody, gdy tylko zobaczył
swoją rodzicielkę, od razu, jakby na zawołanie, się uspokoił. Co oczywiście
bardzo ucieszyło młodą mamę.
- Co jest Szkrabie,
stęskniłeś się za mamusią? – nachyliła się tuż nad jego twarzą.
Chłopiec zaczął wesoło
wierzgać rączkami i nóżkami. Na jego reakcję Kasia zaczęła się śmiać.
- Moje Szczęście –
pogłaskała go po brzuszku. – Chodź do mamusi – wzięła go na ręce.
Podeszła z nim do okna. A
Mały cały czas wpatrywał się w nią jak w obrazek.
- Jak ja cię kocham,
Chłopaku – pocałowała go w czółko, po czym się zaśmiała. – Tatuś tak do ciebie
mówi. Chłopaku… - wyraźnie się zamyśliła, a z jej twarzy momentalnie zniknął
uśmiech.
- Agghhh – mały człowiek,
który był w jej ramionach, po pewnym czasie o sobie przypomniał.
Od razu spojrzała na
niego.
- Szymek, twoje pierwsze
słowo – powiedziała szczerze wzruszona.
Jasne, że wyolbrzymiła z tym „słowem”, ale spędzała z
Małym praktycznie 24 godziny na dobę i do tej pory, poza płaczem i jakimiś
pojękiwaniami, nie wydawał z siebie żadnych innych dźwięków.
A tu proszę, pierwsze „agghhh”.
Łzy, które pojawiły się w jej oczach, były jak
najbardziej naturalnym odruchem.
Mocno przytuliła go do
siebie, a uśmiech nie schodził jej z twarzy.
„Chciałam więcej niż mogłam unieść.
Gnało serce o krok przed rozumem.”
Nie wiedziała, ile czasu
tak stali, ale Mały zdążył już usnąć w ramionach rodzicielki. Delikatnie
położyła go do łóżeczka i gdy już się upewniła, że dalej śpi, po cichu opuściła
pokój. Zeszła na dół, poprosiła seniorkę rodu Mostowiaków, żeby w razie czego
zajęła się jej synem, po czym wyszła z domu.
Myśli od razu zaczęły
niespokojnie kłębić się w jej głowie…
Jeszcze kilka dni temu
była taka szczęśliwa. Przynajmniej tak jej się wydawało.
Miała przy sobie mężczyznę
swojego życia. A dzisiaj… Dzisiaj spacerowała po Grabinie. SAMA.
Ile może się wydarzyć. Ile może się zmienić. I to w
ciągu zaledwie kilku dni.
Taka życiowa prawda.
Czasami jeden wieczór. A
czasem nawet jedno wydarzenie może zmienić wszystko o 180 stopni. Obrócić Twój
świat do góry nogami…
Niby wydawało się, że jest
dobrze. Wszystko niby cudownie się układa. A tu jedno spotkanie, jedno zdanie i
BUM! Nagle się okazuje, że już nic się nie układa. Nagle Twoje wyobrażenia o
idealnym stanie rzeczy okazują się być błędne.
Jak można się aż tak pomylić?
Na pozór wszystko może być
w porządku. Jasne.
Może być nawet lepiej niż
kiedykolwiek wcześniej. Oczywiście.
I wtedy właśnie człowiek
zaczyna się powoli zatracać w tej „wygodzie”. I powoli przestaje już myśleć o
tym, co jeszcze przecież tak niedawno było dla niego praktycznie najważniejsze.
Coraz rzadziej myśli o
tym, że coś powinien zmienić. Że powinien podjąć jakieś poważne kroki w swoim
życiu. Że coś powinien zacementować…
Bo przecież po co zmieniać coś, kiedy wszystko jest
okej?
No po co zmieniać coś, co się sprawdza?
Na pozór się sprawdza, a i
owszem.
Ale w końcu przychodzi
taki moment, który uzmysławia Ci, że to wszystko jest właśnie tylko na pozór.
Że Ty jednak cały czas chcesz
czegoś więcej. Nie wystarcza Ci już tylko to, co masz.
Chcesz poważnych
deklaracji. Chcesz pełnej stabilizacji.
Po prostu chcesz być
pewny, a nie po raz kolejny wisieć w niepewności…
„Chciałam płynąć po lądy nieznane,
dopłynęłam do siebie samej.”
dopłynęłam do siebie samej.”
- Najadłeś się, Smyku? –
odstawiła od piersi zdecydowanie śpiącego już chłopca.
Mały przeciągnął się i
ziewnął. Wstała z łóżka i położyła go sobie wygodnie wzdłuż tułowia, wcześniej
kładąc na swoim ramieniu bawełnianą pieluchę. Gdy Szymek był już w odpowiedniej
pozycji, zaczęła go poklepywać po plecach.
Kilka minut później, gdy
już mu się odbiło, włożyła go do łóżeczka. Chłopiec od razu przymknął powieki.
Kasia popatrzyła jeszcze przez chwilę na niego, a później wyszła na balkon.
Usiadła wygodnie na drewnianej ławce i sama również zamknęła oczy.
- Kasieńko, przeziębisz
się.
Po otwarciu oczu zobaczyła
panią Basię. Kobieta rozkładała właśnie koc, który następnie położyła na jej
kolanach. Zapięła gruby sweter i usiadła obok niej.
- Melisa, żeby ci się
dobrze spało – wzięła ze stolika kubek z parującym napojem i go jej podała.
- Dziękuję – obdarzyła
Mostowiakową ciepłym uśmiechem.
- Odpoczęłaś chociaż
trochę?
- Bardzo. I ja, i Szymek
też. Wyciszył się, uspokoił. Ten wyjazd naprawdę dobrze nam zrobił. Grabina to
najcudowniejsze miejsce, jakie znam.
- Wiesz, że możecie tu
przyjeżdżać, kiedy tylko chcecie. Zawsze jesteście tutaj miłymi gośćmi. Co ja
mówię, przecież jesteście naszą rodziną, dzieci – pogładziła ją po dłoni. – A
za jakiś czas jeszcze będziemy sąsiadami – mówiła z nieukrywaną radością. - Na
pewno będzie się wam tu dobrze mieszkało.
- Na pewno, babciu.
Mularczyk odchyliła głowę
do tyłu i spojrzała wysoko w górę. Niebo było bezchmurne i rozświetlone kilkoma
pojedynczymi punktami.
- Spadająca gwiazda –
powiedziała Kasia, a jej twarz rozpromieniła się w uśmiechu.
"W próżnym biegu straciłam oddech.”
Drugi wieczór bez nich. Drugi, ale na szczęście i
ostatni.
Już jutro będzie ich miał z powrotem w domu.
Już jutro będą znowu razem. RAZEM.
Ale że jutro to jeszcze przecież
nie dzisiaj, a nie uśmiechało mu się spędzić samotnego wieczoru w domu, dlatego
poszedł do miejsca, w którym sam na pewno nie będzie…
Właśnie dochodził do
zamierzonego celu swojej pieszej podróży, gdy przed lokalem zauważył znajomą
sylwetkę. Bez chwili zawahania postanowił podejść.
- Dobry wieczór. Wolne? –
wskazał miejsce siedzące obok kobiety.
- Jasne – uśmiechnęła się
na jego widok. – Siadaj. Cześć tak w ogóle – wstała i przywitała się z nim.
- Jak tam? Nie widziałem
cię dawno – przeciągnął ostatnie słowo.
- No jakoś tak wyszło – powiedziała
nieco skrępowana.
- Ejj, co jest? Opowiadaj!
– jej dziwne zachowanie oczywiście nie uszło uwadze Chodakowskiego.
- Już, okej – zaczęła się
śmiać, widząc jego zniecierpliwiony wzrok i łobuzerski uśmiech. – Byłam w
Stanach.
- U Eryki byłaś? – uśmiech
jakby zaczął schodzić z jego twarzy.
- Też – przeciągnęła.
Popatrzył na nią uważniej.
- No mów, bo zaraz
pękniesz – ponaglił ją.
Nawiasem mówiąc sam też był… zaciekawiony.
- Byłam w Stanach…
- To już wiem –
stwierdził.
- … z Krzyśkiem –
wyrzuciła w końcu z siebie.
- Co?! Że z Maczetą?
- No tak – potwierdziła
lekko zakłopotana.
Momentalnie przypomniał mu się jeden wieczór. A
dokładniej wieczór, w którym ich ze sobą poznał. A tak w zasadzie to oni sami
się poznali, tyle że przed drzwiami do jego mieszkania. Zawiła historia…
Obiad, wspólne popołudnie i wieczór.
Owszem, było miło, ale żeby aż tak?
A później dziwna rozmowa z Kaśką… No tak. Wszystko
jasne!
- Marcin, ja … - zaczęła
po chwili ciszy.
- Nie ty. To ja. Po prostu
dotarło do mnie, że mam najmądrzejszą kobietę na świecie.
- Właśnie, a gdzie masz
Kasię? I jak tam Szymek, tatuśku?
- W Grabinie.
- Uuu.
- Co? – spojrzał na nią
pytająco.
- Co przeskrobałeś?
Przyznawaj się.
- Przeskrobałem? Nic – wzruszył
ramionami.
- Kasia chyba rzadko
jeździ do Grabiny bez, powiedzmy, potrzeby – powiedziała najprościej jak
umiała.
- Chciała odpocząć. Zmiana
klimatu dla Młodego i takie tam.
- No chyba, że tak –
uśmiechnęła się do niego. – Marcin – potarła jedną rękę o drugą - może
wejdziemy do środka?
- Jasne – podniósł się i
otworzył drzwi do lokalu.
- Mam ochotę na gorącą
czekoladę – powiedziała, wstając ze swojego miejsca.
- Wchodź – z uśmiechem wskazał
jej otwarte drzwi.
* - sytuacja i dialogi (z lekką modyfikacją) zaczerpnięte z 1153 odcinka serialu M jak miłość

Super!! Czekam na następną część :)
OdpowiedzUsuńMadzia :)
No no coraz szybciej Ci idzie ;) oby tak dalej... :D Oczywiście cudowna część czekam na następną ;) :* pozdrawiam /Nati
OdpowiedzUsuńSeriiioooooo ... ! Masz talent :) nie marnuj go pisz dalej dla nas<3 !!! Pozdrawiaaam ! ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, że tak myślisz. Ale mój umysł ścisły i talent pisarski chyba nie bardzo idą ze sobą w parze... ;-)
UsuńPozdrawiam, Kasiek :-)!
Kocham te opowiadania !!! Chcę więcej ;) gratuluję pomysłowości :) życzę dalszej weny :) czeekam !!! <3 ! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że ktoś darzy moją "twórczość" taką sympatią. ;-)
UsuńPozdrawiam, Kasiek :-)!
Część jak zwykle znakomita :D Jeden Marcin i tyle pań koło niego się kręci :p Noo już się boję kolejnej części skoro ma być przełomowa jestem ciekawa co wymyślisz.. :D Czekam z niecierpliwością/ M
OdpowiedzUsuńJa wiem, jak zawsze biedny Marcinek... :-P
UsuńChyba nie ma się czego bać. Tak myślę. ;-)
Pozdrawiam, Kasiek :-)!
Kiedy możemy się spodziewać kolejnej części ? :))
OdpowiedzUsuńM.
Dzisiaj, może jutro. Zobaczę, jak się wyrobię z pisaniem. ;)
UsuńBędzie dzisiaj next ?
OdpowiedzUsuńCzekamy,czekamy ;) Jeśli dziś się nie pojawi to jutro w jakich godzinach ?
UsuńPozdrawiam Madzia ☺
Bardzo miło, że czekacie. :) I się doczekałyście, zapraszam na 9-tą część. ;)
UsuńPozdrawiam, Kasiek :-)!