.


wtorek, 13 października 2015

Wind of change - część 8.

Jestem w szoku, że udało mi się ją już napisać [czyt. 2 dni przed czasem]. :D
Ale to dlatego, że z niecierpliwością SAMA czekam na kolejną. :P
A że będzie dosyć przełomowa i może się okazać dla mnie "wyzwaniem" to nie jestem w stanie określić, kiedy się pojawi.

Zapraszam na 8-mą część Wind of change :-)!
Pozdrawiam, Kasiek :-*!



***








„Chciałam w zgiełku o ciszy zapomnieć."



Warszawa. Jeden z parków położonych właśnie w stolicy.
Jeszcze kilkanaście dni temu padał śnieg, a dzisiaj… Zieleń wkoło. Wiosna. Kto by pomyślał...
Ile może się wydarzyć. Ile może się zmienić. I to w ciągu zaledwie kilku dni.

Biegł jedną z alejek. Oprócz niego na poranny jogging wybrało się jeszcze kilka osób. Właśnie mijał jedną z nich. Kolejna biegająca osoba, reprezentująca płeć piękną, którą dziś spotkał. Niby nic nadzwyczajnego, jednak owa kobieta szczególnie przykuła jego uwagę.
Wymienili się spojrzeniami, a gdy już się minęli, Chodakowski przystanął.
- Iza – krzyknął za kobietą.
Ta momentalnie się do niego odwróciła.
- Marcin, cześć – podeszła do niego.
- Cześć. Nie poznałem cię.
- Tak źle wyglądam bez makijażu?
- Nie, nie to. Bardzo dobrze wyglądasz – nerwowo podrapał się po karku. – W ogóle to przepraszam, że nie zadzwoniłem. Ostatnio jakoś…
- Nie musisz mi się tłumaczyć. Zresztą nieważne… Powiedz, jak ty się w ogóle czujesz? – przyjrzała mu się uważniej.
- No nieźle wtedy oberwałem, ale już jest w porządku.
- Bardzo się cieszę. To… - zaczęła błądzić gdzieś wzrokiem.
- Dobra, to co. Jeszcze 1 kółeczko czy kawa. Bistro tu niedaleko, Za Rogiem. Tym razem to ja zapraszam.
- Kawa – uśmiechnęła się do niego. - Zdecydowanie kawa.
- To zapraszam – ręką wskazał jej kierunek, w którym powinni się udać. *

Kilkanaście minut później.
- A co u ciebie? – spytał Chodakowski.
- Dobrze. Dużo pracy, pełno niesfornych podopiecznych. A właśnie. Masz pozdrowienia od Ani.
- Bardzo dziękuję. Odważna dziewczyna - przyznał. - A co u niej?
- Wyjechała za granicę. Mam nadzieję, że tam sobie ułoży życie – upiła łyk kawy z filiżanki.
- Ciężki kawałek chleba sobie wybrałaś. Dlaczego? – spytał wyraźnie zaciekawiony, nie spuszczając wzroku z kobiety.
- To trochę dłuższa historia…
- Mamy czas.
- Ale może kiedy indziej, co?
- Dobra. Po prostu zżera mnie ciekawość, że nie dość, że się musisz użerać z tymi wszystkimi ludźmi, to trochę to niebezpieczna robota. Często ci się zdarzają takie akcje jak z tą Anką?
- Na szczęście nie, choć bywa różnie. Kłopoty to moja specjalność – uśmiechnęła się do niego nikle.
- Może się powinnaś zapisać na jakiś kurs samoobrony?
Zaczęli się śmiać.
- Naprawdę. Ja trenuję boks i czasem rozwiązuję różne sytuacje. To naprawdę działa.
- Yhmm, brzmi nieźle. Ale kurator chyba powinien w inny sposób budować swój autorytet.
- No tak, ale czasem autorytet zawodzi – podniósł zaciśniętą pięść do góry - a to naprawdę pomaga wtedy.
- Nieodparta siła argumentu, tak?
Ponownie wybuchnęli śmiechem.
- Jak masz ochotę to zapraszam cię na trening do siebie do klubu. Sprawdzisz się – przystawił sobie filiżankę do ust, po czym ją przechylił.
W tym samym momencie zadzwonił telefon.
- Przepraszam cię – Chodakowski zwrócił się do Lewińskiej.
- Jasne – spojrzała na boki.
- Tak? … Dobrze. … Tak, będę na pewno. … Do zobaczenia – odłożył telefon do kieszeni. – Bardzo cię przepraszam, ale muszę lecieć.
- Jasne, leć. Ja zostanę, dopiję kawę – uśmiechnęła się do niego delikatnie.
Marcin wstał ze swojego miejsca, po czym Iza również się podniosła.
- Jakbyś się kiedyś zdecydowała na trening to… Chcesz mój numer telefonu?
Przytaknęła i na jego prośbę dała mu swój telefon, a on wpisał jej swój numer.
- Cześć – wyciągnął w jej kierunku dłoń.
- Cześć – uścisnęła rękę. - Miło było cię zobaczyć. *



„Chciałam więcej, choć miałam już wszystko.
Całe szczęście bliżej niż blisko.”



- Szymek, już biegnę do ciebie – krzyknęła, pospiesznie wdrapując się po schodach na pierwsze piętro domu Mostowiaków. – Kochanie, już jestem – podeszła do łóżeczka, w którym leżał jej mały synek.
Młody, gdy tylko zobaczył swoją rodzicielkę, od razu, jakby na zawołanie, się uspokoił. Co oczywiście bardzo ucieszyło młodą mamę.
- Co jest Szkrabie, stęskniłeś się za mamusią? – nachyliła się tuż nad jego twarzą.
Chłopiec zaczął wesoło wierzgać rączkami i nóżkami. Na jego reakcję Kasia zaczęła się śmiać.
- Moje Szczęście – pogłaskała go po brzuszku. – Chodź do mamusi – wzięła go na ręce.
Podeszła z nim do okna. A Mały cały czas wpatrywał się w nią jak w obrazek.
- Jak ja cię kocham, Chłopaku – pocałowała go w czółko, po czym się zaśmiała. – Tatuś tak do ciebie mówi. Chłopaku… - wyraźnie się zamyśliła, a z jej twarzy momentalnie zniknął uśmiech.
- Agghhh – mały człowiek, który był w jej ramionach, po pewnym czasie o sobie przypomniał.
Od razu spojrzała na niego.
- Szymek, twoje pierwsze słowo – powiedziała szczerze wzruszona.

Jasne, że wyolbrzymiła z tym „słowem”, ale spędzała z Małym praktycznie 24 godziny na dobę i do tej pory, poza płaczem i jakimiś pojękiwaniami, nie wydawał z siebie żadnych innych dźwięków.
A tu proszę, pierwsze „agghhh”.
Łzy, które pojawiły się w jej oczach, były jak najbardziej naturalnym odruchem.

Mocno przytuliła go do siebie, a uśmiech nie schodził jej z twarzy.



 „Chciałam więcej niż mogłam unieść.
Gnało serce o krok przed rozumem.”



Nie wiedziała, ile czasu tak stali, ale Mały zdążył już usnąć w ramionach rodzicielki. Delikatnie położyła go do łóżeczka i gdy już się upewniła, że dalej śpi, po cichu opuściła pokój. Zeszła na dół, poprosiła seniorkę rodu Mostowiaków, żeby w razie czego zajęła się jej synem, po czym wyszła z domu.
Myśli od razu zaczęły niespokojnie kłębić się w jej głowie…

Jeszcze kilka dni temu była taka szczęśliwa. Przynajmniej tak jej się wydawało.
Miała przy sobie mężczyznę swojego życia. A dzisiaj… Dzisiaj spacerowała po Grabinie. SAMA.
Ile może się wydarzyć. Ile może się zmienić. I to w ciągu zaledwie kilku dni.
Taka życiowa prawda.
Czasami jeden wieczór. A czasem nawet jedno wydarzenie może zmienić wszystko o 180 stopni. Obrócić Twój świat do góry nogami…

Niby wydawało się, że jest dobrze. Wszystko niby cudownie się układa. A tu jedno spotkanie, jedno zdanie i BUM! Nagle się okazuje, że już nic się nie układa. Nagle Twoje wyobrażenia o idealnym stanie rzeczy okazują się być błędne.
Jak można się aż tak pomylić?

Na pozór wszystko może być w porządku. Jasne. 
Może być nawet lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Oczywiście.
I wtedy właśnie człowiek zaczyna się powoli zatracać w tej „wygodzie”. I powoli przestaje już myśleć o tym, co jeszcze przecież tak niedawno było dla niego praktycznie najważniejsze.

Coraz rzadziej myśli o tym, że coś powinien zmienić. Że powinien podjąć jakieś poważne kroki w swoim życiu. Że coś powinien zacementować…

Bo przecież po co zmieniać coś, kiedy wszystko jest okej?
No po co zmieniać coś, co się sprawdza?
Na pozór się sprawdza, a i owszem.

Ale w końcu przychodzi taki moment, który uzmysławia Ci, że to wszystko jest właśnie tylko na pozór.
Że Ty jednak cały czas chcesz czegoś więcej. Nie wystarcza Ci już tylko to, co masz.
Chcesz poważnych deklaracji. Chcesz pełnej stabilizacji.
Po prostu chcesz być pewny, a nie po raz kolejny wisieć w niepewności…



„Chciałam płynąć po lądy nieznane,
dopłynęłam do siebie samej.



- Najadłeś się, Smyku? – odstawiła od piersi zdecydowanie śpiącego już chłopca.
Mały przeciągnął się i ziewnął. Wstała z łóżka i położyła go sobie wygodnie wzdłuż tułowia, wcześniej kładąc na swoim ramieniu bawełnianą pieluchę. Gdy Szymek był już w odpowiedniej pozycji, zaczęła go poklepywać po plecach.
Kilka minut później, gdy już mu się odbiło, włożyła go do łóżeczka. Chłopiec od razu przymknął powieki. Kasia popatrzyła jeszcze przez chwilę na niego, a później wyszła na balkon. Usiadła wygodnie na drewnianej ławce i sama również zamknęła oczy.

- Kasieńko, przeziębisz się.
Po otwarciu oczu zobaczyła panią Basię. Kobieta rozkładała właśnie koc, który następnie położyła na jej kolanach. Zapięła gruby sweter i usiadła obok niej.
- Melisa, żeby ci się dobrze spało – wzięła ze stolika kubek z parującym napojem i go jej podała.
- Dziękuję – obdarzyła Mostowiakową ciepłym uśmiechem.
- Odpoczęłaś chociaż trochę?
- Bardzo. I ja, i Szymek też. Wyciszył się, uspokoił. Ten wyjazd naprawdę dobrze nam zrobił. Grabina to najcudowniejsze miejsce, jakie znam.
- Wiesz, że możecie tu przyjeżdżać, kiedy tylko chcecie. Zawsze jesteście tutaj miłymi gośćmi. Co ja mówię, przecież jesteście naszą rodziną, dzieci – pogładziła ją po dłoni. – A za jakiś czas jeszcze będziemy sąsiadami – mówiła z nieukrywaną radością. - Na pewno będzie się wam tu dobrze mieszkało.
- Na pewno, babciu.
Mularczyk odchyliła głowę do tyłu i spojrzała wysoko w górę. Niebo było bezchmurne i rozświetlone kilkoma pojedynczymi punktami.
- Spadająca gwiazda – powiedziała Kasia, a jej twarz rozpromieniła się w uśmiechu.



"W próżnym biegu straciłam oddech.”



Drugi wieczór bez nich. Drugi, ale na szczęście i ostatni.
Już jutro będzie ich miał z powrotem w domu.
Już jutro będą znowu razem. RAZEM.
Ale że jutro to jeszcze przecież nie dzisiaj, a nie uśmiechało mu się spędzić samotnego wieczoru w domu, dlatego poszedł do miejsca, w którym sam na pewno nie będzie…

Właśnie dochodził do zamierzonego celu swojej pieszej podróży, gdy przed lokalem zauważył znajomą sylwetkę. Bez chwili zawahania postanowił podejść.
- Dobry wieczór. Wolne? – wskazał miejsce siedzące obok kobiety.
- Jasne – uśmiechnęła się na jego widok. – Siadaj. Cześć tak w ogóle – wstała i przywitała się z nim.
- Jak tam? Nie widziałem cię dawno – przeciągnął ostatnie słowo.
- No jakoś tak wyszło – powiedziała nieco skrępowana.
- Ejj, co jest? Opowiadaj! – jej dziwne zachowanie oczywiście nie uszło uwadze Chodakowskiego.
- Już, okej – zaczęła się śmiać, widząc jego zniecierpliwiony wzrok i łobuzerski uśmiech. – Byłam w Stanach.
- U Eryki byłaś? – uśmiech jakby zaczął schodzić z jego twarzy.
- Też – przeciągnęła.
Popatrzył na nią uważniej.
- No mów, bo zaraz pękniesz – ponaglił ją.
Nawiasem mówiąc sam też był… zaciekawiony.
- Byłam w Stanach…
- To już wiem – stwierdził.
- … z Krzyśkiem – wyrzuciła w końcu z siebie.
- Co?! Że z Maczetą?
- No tak – potwierdziła lekko zakłopotana.

Momentalnie przypomniał mu się jeden wieczór. A dokładniej wieczór, w którym ich ze sobą poznał. A tak w zasadzie to oni sami się poznali, tyle że przed drzwiami do jego mieszkania. Zawiła historia…
Obiad, wspólne popołudnie i wieczór.
Owszem, było miło, ale żeby aż tak?
A później dziwna rozmowa z Kaśką… No tak. Wszystko jasne!

- Marcin, ja … - zaczęła po chwili ciszy.
- Nie ty. To ja. Po prostu dotarło do mnie, że mam najmądrzejszą kobietę na świecie.
- Właśnie, a gdzie masz Kasię? I jak tam Szymek, tatuśku?
- W Grabinie.
- Uuu.
- Co? – spojrzał na nią pytająco.
- Co przeskrobałeś? Przyznawaj się.
- Przeskrobałem? Nic – wzruszył ramionami.
- Kasia chyba rzadko jeździ do Grabiny bez, powiedzmy, potrzeby – powiedziała najprościej jak umiała.
- Chciała odpocząć. Zmiana klimatu dla Młodego i takie tam.
- No chyba, że tak – uśmiechnęła się do niego. – Marcin – potarła jedną rękę o drugą - może wejdziemy do środka?
- Jasne – podniósł się i otworzył drzwi do lokalu.
- Mam ochotę na gorącą czekoladę – powiedziała, wstając ze swojego miejsca.
- Wchodź – z uśmiechem wskazał jej otwarte drzwi.


* - sytuacja i dialogi (z lekką modyfikacją) zaczerpnięte z 1153 odcinka serialu M jak miłość



13 komentarzy:

  1. Super!! Czekam na następną część :)

    Madzia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No no coraz szybciej Ci idzie ;) oby tak dalej... :D Oczywiście cudowna część czekam na następną ;) :* pozdrawiam /Nati

    OdpowiedzUsuń
  3. Seriiioooooo ... ! Masz talent :) nie marnuj go pisz dalej dla nas<3 !!! Pozdrawiaaam ! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że tak myślisz. Ale mój umysł ścisły i talent pisarski chyba nie bardzo idą ze sobą w parze... ;-)
      Pozdrawiam, Kasiek :-)!

      Usuń
  4. Kocham te opowiadania !!! Chcę więcej ;) gratuluję pomysłowości :) życzę dalszej weny :) czeekam !!! <3 ! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że ktoś darzy moją "twórczość" taką sympatią. ;-)
      Pozdrawiam, Kasiek :-)!

      Usuń
  5. Część jak zwykle znakomita :D Jeden Marcin i tyle pań koło niego się kręci :p Noo już się boję kolejnej części skoro ma być przełomowa jestem ciekawa co wymyślisz.. :D Czekam z niecierpliwością/ M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, jak zawsze biedny Marcinek... :-P
      Chyba nie ma się czego bać. Tak myślę. ;-)
      Pozdrawiam, Kasiek :-)!

      Usuń
  6. Kiedy możemy się spodziewać kolejnej części ? :))

    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj, może jutro. Zobaczę, jak się wyrobię z pisaniem. ;)

      Usuń
  7. Będzie dzisiaj next ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekamy,czekamy ;) Jeśli dziś się nie pojawi to jutro w jakich godzinach ?

      Pozdrawiam Madzia ☺

      Usuń
    2. Bardzo miło, że czekacie. :) I się doczekałyście, zapraszam na 9-tą część. ;)
      Pozdrawiam, Kasiek :-)!

      Usuń