Jeszcze raz bardzo przepraszam za niesłowność i opóźnienie, ale mam nadzieję, że ta część Wam to chociaż w niewielkim stopniu wynagrodzi. ;)
Dzisiaj sielanka w pełni, ale się nie przyzwyczajajcie KaMiholiczki - problemy już od następnej części. :P
***
„To coś jeszcze, coś więcej
ukrywa Twój wzrok…”
ukrywa Twój wzrok…”
- Noga wyżej, jeszcze wyżej. Dobra, prostujemy się i raz,
dwa, trzy. Raz, dwa, trzy.
Mężczyzna powtarzał to w kółko, a kobieta, którą delikatnie
trzymał za rękę ruszała się w rytmie wypowiadanych przez niego słów. A
przynajmniej próbowała…
- Stop – powiedział tancerz.
Puścił dłoń uczennicy, po czym ruszył w stronę okna i
wyłączył magnetofon stojący na parapecie.
- Co się z tobą dzieje dzisiaj? – założył ręce na klatce
piersiowej. – Przecież ćwiczyliśmy ten układ w tamtym tygodniu, prawda?
Brunetka przytaknęła tylko głową.
- A ty dzisiaj tańczysz tak, jakbyś wszystko zapomniała.
Kompletnie nie w rytmie.
- Wiem i przepraszam – spuściła głowę.
- Kasia, coś się stało? – delikatnie pogłaskał kobietę po
ramieniu.
- Nie – starła samotną łzę spływającą jej po policzku.
- Widzę przecież – stwierdził.
Chodakowska przetarła zeszklone oczy, wzięła głęboki
oddech i popatrzyła na swojego nauczyciela tańca.
- Marceli, z tego dzisiaj nic nie będzie. Ze mnie dzisiaj
nie będzie żadnego pożytku…
No jasne. Bo
jedyne, czym sobie zaprzątała dzisiaj głowę, a co odrywało ją od skupienia się
na lekcji tańca, była wczorajsza kłótnia z Marcinem.
Po słowach: „ja nie
wiem jak długo to jeszcze wytrzymam”, jej mąż chciał się wytłumaczyć, chciał
żeby w końcu mu dała dojść do głosu. Jednak ona skutecznie mu to uniemożliwiła.
Gdy tylko zaczął coś mówić wstała z łóżka i szybkim krokiem podeszła do dużej,
rozsuwanej szafy. Wyjęła z niej komplet pościeli, wepchnęła ją w ręce
Chodakowskiego i oznajmiła: „dzisiaj śpisz na kanapie”. Następnie wypchnęła go
z sypialni i szczelnie zasunęła za nim drzwi.
Rano nie wstała,
żeby zrobić mu śniadanie, tak jak robiła to codziennie od poniedziałku do
piątku, chociaż obudziła się wraz z dźwiękiem jego budzika. Słyszała jak
leniwie krząta się po mieszkaniu, a tuż przed wyjściem stanął tuż za drzwiami
sypialni, do której najwyraźniej chciał wejść.
Nie, ostatecznie tego
nie zrobił.
- Mogę już iść? – spytała.
Kilka minut
później.
Właśnie wychodziła z budynku szkoły tańca, gdy telefon w
jej torebce się rozdzwonił. Wyciągnęła urządzenie, a na wyświetlaczu widniał
napis: „Marcin”. Mimowolnie
uśmiechnęła się pod nosem i odebrała połączenie.
- Tak?
- …
- Zdążyłam wyjść.
- …
- A ty już jesteś w domu? – wyraźnie się rozpromieniła.
- …
- To daj mi jakieś 15 minut.
- …
- Tak?
- …
- Ja ciebie też kocham. Pa!
Wrzuciła telefon do torebki i z szerokim uśmiechem na
twarzy weszła na pasy, uprzednio wcale się nie rozglądając, czy coś jedzie czy
nie. Po chwili poczuła jakąś siłę, która ciągnie ją do tyłu, następnie
usłyszała dźwięk klaksonu samochodu. Zdenerwowany kierowca krzyczał coś do niej
i wymachiwał rękoma, a ona przerażona wpatrywała się w jego furię. Machnął obojętnie ręką, wcisnął gaz i
odjechał z piskiem opon. Dopiero wtedy Kasia poczuła, że ktoś mocno trzyma ją
za ramię. Odwróciła się.
- Mam nadzieję, że ten przeuroczy uśmiech przed wejściem
na pasy to nie był przejaw radości przed popełnieniem samobójstwa? Czy jednak
pokrzyżowałem Pani plany? – zapytał jej wybawca z czarującym uśmiechem na
twarzy.
- Nie – Chodakowska ciągle była tak przerażona, że nie
mogła wykrztusić z siebie więcej niż to jedno słowo.
- To kamień spadł mi z serca – mężczyzna teatralnie
odetchnął z ulgą.
Stali tak przez dłuższą chwilę. W tym czasie Kasia
uspokoiła oddech i popatrzyła w oczy mężczyźnie, który dokładnie się jej
przyglądał. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Dziękuję – powiedziała w końcu. – Uratował mi Pan
życie.
- Cała przyjemność po mojej stronie – powiedział z
szelmowskim uśmiechem.
- Ja normalnie nie bujam w obłokach, a dzisiaj… No gdyby
nie Pan…
- Jaki Pan, jestem Łukasz – wyciągnął dłoń w jej
kierunku.
- Kasia – z lekkim uśmiechem na twarzy uścisnęła wiszącą
w powietrzu rękę.
„W oczach tych na codzienność znajdę broń!”
Mieszkanie na jednym z
warszawskich osiedli w samym centrum miasta. Duże, przestronne i urządzone w
stylu nowoczesnym. A w nim czwórka dorosłych ludzi i dwoje dzieci – mały Szymek
siedzący na kolanach swojego chrzestnego oraz Maciek, który siedział przy stole
i rozmawiał z Marcinem. Magda i Kasia stały przy blacie w kuchni i,
przygotowując jakąś sałatkę, rozmawiały ze sobą.
- Jak Maciek się w ogóle
czuje po śmierci ojca? – spytała dyskretnie Kasia, kątem oka zerkając na
chłopca, który cały czas był zajęty pogawędką z jej mężem.
- Jakoś. On jest bardzo
zamknięty w sobie, nie może sobie znaleźć przyjaciół w tym całym ośrodku. Tak
bardzo mi go szkoda, tym bardziej, że nie umiem mu pomóc…
- Żartujesz? Kochana,
bierzecie go do siebie prawie co weekend, odwiedzacie go w każdej wolnej chwili
– Kasia objęła szwagierkę ramieniem. – Magda, bardzo dużo dla niego robicie –
jesteście, a to jest teraz mu najbardziej potrzebne.
- Z jednej strony to może
i tak. Ale z drugiej – Magda popatrzyła prosto w oczy swojej rozmówczyni – boję
się, Kasiu, boję się – w jej oczach pojawiły się łzy.
- Czego?
- Boję się, że tą swoją
bliskością zrobimy mu jakieś złudne nadzieje, że on się do nas za bardzo
przywiąże, że w końcu nadejdzie taki dzień, że on wprost spyta, czy może z nami
zostać na zawsze. I co ja mu wtedy powiem? – smutek, przerażenie, żal malowały
się w jej oczach.
- Nie chcę się wtrącać,
ale wy przecież myśleliście o adopcji – podrzuciła niepewnie.
- Tak, myśleliśmy – niestety
czas przeszły.
- Coś się zmieniło?
- Tak, Olek się zmienił,
znaczy zmienił zdanie po ślubie. Powiedział, że nie chce się spieszyć z
adopcją, że mamy na to jeszcze czas. Kasia, a ja nie chcę czekać.
Magda odwróciła się tyłem
do blatu i plecami o niego oparła.
- Nie chcę czekać – powiedziała
bezradnie i założyła ręce na swojej klatce piersiowej.
Swój wzrok skierowała w
stronę salonu. Tam byli już wszyscy mężczyźni. Marcin siedział wygodnie w
fotelu, zaś reszta na kanapie; Olek z Szymkiem na kolanach i Maciek siedzący
obok nich i bawiący się z małym chłopcem. Na ten widok łzy zaczęły wypływać z
jej oczu, a ona nie miała nad nimi żadnej kontroli. Kasia, która uważnie się
jej przyglądała, pogładziła ją przyjacielsko po ramieniu. Magda po chwili
wzięła głęboki oddech i starła mokre ślady ze swoich lekko zaczerwienionych
policzków.
- Ale przecież nie mogę zmusić
Olka do adopcji, nie? – zaśmiała się ironicznie. – Dobra, nieważne. A co u was?
Wszystko w porządku?
- Tak – powiedziała od
razu.
Skłamała. Ale nie chciała
zadręczać Magdy swoimi problemami i obawami. Jej szwagierka miała wystarczająco
swoich kłopotów, nie musiała przejmować się jeszcze trudnościami, z jakimi ona
musiała się ostatnio zmagać.
Marcin spojrzał na stojące
w kuchni kobiety. Zatrzymał swój wzrok na swojej żonie, która instynktownie
wyczuła jego spojrzenie i również spojrzała w jego kierunku. Na twarzy
Chodakowskiego pojawił się ciepły uśmiech. Po chwili zawahania odpowiedziała mu
tym samym.
„Już wiem, kiedy
tylko spojrzę,
w Twych oczach jest to
wszystko czego szukam.”
w Twych oczach jest to
wszystko czego szukam.”
Przystojny, wysportowany
mężczyzna podszedł do drzwi prowadzących do łazienki. Były uchylone, dlatego
postanowił wejść do środka. Przed dużym, wiszącym nad umywalką lustrem stała
jego żona. Do tej pory smarowała sobie nogi balsamem, jednak gdy stanął w drzwiach
od razu zwróciła swoją twarz w jego stronę.
- Co z Szymkiem? –
spytała.
- Zasnął przed chwilą.
- Cudownie, bo jestem
taka zmęczona, że marzę tylko o łóżku – uśmiechnęła się do niego słodko.
- A wiesz – objął ją w
pasie – to się bardzo dobrze składa – powiedział intrygująco.
- Tak? – przedłużyła z
uśmiechem.
- Tak. Bo ja też marzę o
łóżku – przybliżył swoją twarz do jej.
- To co, idziemy
grzecznie spać? – spytała zalotnie.
- Nie dałaś mi
dokończyć. Poza łóżkiem to jeszcze marzy mi się...
Odchylił szlafrok tak,
że jego oczom ukazało się jej nagie ramię. Delikatnie, tylko opuszkami
palców, musnął je. Nieznacznie zadrżała pod wpływem jego subtelnego dotyku.
- Co ci się marzy? –
spytała ledwo słyszalnie.
Napięcie powoli sięgało
zenitu.
- Żona moja mi się marzy.
Ich usta dzieliły już
tylko milimetry.
- To chyba musimy coś z
tym zrobić – kusząco przygryzła dolną wargę.
Ta gra zaszła już
wystarczająco daleko. Nie wytrzymał tego napięcia, które się między nimi
wytworzyło. Wpił się w jej rozchylone usta i zachłannie całował każdy ich
milimetr.
- To co zrobimy z tymi
naszymi marzeniami? – spytał Marcin z błyskiem w oku.
- Marzenia trzeba
spełniać – odpowiedziała, a iskierki szczęścia tańczyły jej w oczach.
Jednym sprawnym ruchem
porwał ją w swoje ramiona. Oboje śmieli się przez całą drogę z łazienki do
sypialni. W końcu położył ją na łóżku, a sam oparty na łokciach znalazł się
tuż nad nią.
- Kocham cię najbardziej
na świecie – wyszeptał patrząc prosto w jej oczy.
- Marcin, tak bardzo cię
kocham - z niesamowitą czułością pogładziła jego rozgrzany policzek.
Ich usta ponownie się złączyły.
|
„Wszechświat którego my
częścią jesteśmy dziś
i w morzach ulotnych dni
wyspa to ja i Ty.”
częścią jesteśmy dziś
i w morzach ulotnych dni
wyspa to ja i Ty.”
- Kochanie?
Leżała mocno wtulona w nagi, męski tors z podbródkiem
opartym o jego ramię.
- Tak, Królewno?
Zaśmiała się pod nosem. Wprost uwielbiała kiedy tak do niej mówił. Oparła się na łokciu i
po znalezieniu jak najkrótszej drogi do jego ust złożyła na nich czuły
pocałunek.
- To mi chciałaś powiedzieć? – zachichotał.
- Nie tylko.
- No to co
jeszcze?
Palce ręki, która
leżała pod kobietą i szczelnie ją obejmowała, zaczęły poruszać się po nagiej
skórze jej całej ręki.
- Olek dzisiaj przez cały czas zajmował się Szymkiem –
zaczęła.
- No i?
- No nic, po prostu fajnie razem wyglądali, prawda?
- Czy ty nie chcesz mnie czasem wymienić na mojego
braciszka?
Uderzyła go w ramię.
- Nie błaznuj!
Oboje zaczęli się śmiać.
- A co sądzisz o Maćku?
- Fajny dzieciak z niego. Mądry, ale mało wygadany. No
ale nie ma co się dziwić, dopiero co 11 lat skończył, a tyle już w życiu przeszedł.
Szkoda mi chłopaka.
Po chwili ciszy przekręcił się na bok. Leżał teraz twarzą
w twarz z ukochaną kobietą.
- A czemu ty tak mnie wypytujesz? – popatrzył prosto w
jej oczy. – Kaśka, co ty znowu wymyśliłaś?
- Nic, zupełnie nic.
- To co jest? No przecież widzę – założył jej niesforny
kosmyk włosów za ucho.
- Rozmawiałam z Magdą. Olek zmienił zdanie co do adopcji.
- To znaczy?
- Stwierdził, że mają na to jeszcze czas.
- A Magda ma inne zdanie na ten temat?
- Magda chciałaby stworzyć prawdziwy dom dla Maćka.
- Wiesz, że nikogo nie da się zmusić do tak poważnej
decyzji i że nie można wszystkim wokół pomóc?
Skinęła głową.
- Spróbuję z Młodym porozmawiać, ale nie obiecuję, że coś
uda mi się wskórać.
- Dziękuję – musnęła jego wargi.
- Królewno, ja mogę z nim porozmawiać, ale za niego
decyzji nie podejmę. Nawet nie mam zamiaru przekonywać go do adopcji Maćka czy
w ogóle do adopcji. On sam musi być na to gotowy i być tego pewny.
- Wiem, Kochanie – ponownie jej usta spoczęły na jego
wargach.
Marcin przekręcił się na łóżku i już leżał na plecach.
- Chodź tu do mnie – wyciągnął do niej ramię, w które ona
ochoczo się wtuliła.
Pocałował ją w sam czubek głowy, po czym powiedział:
- Moje marzenie spełnione to teraz czas na twoje, idziemy
spać.
- Ehem – wymruczała.
Pocałowała jego nagą klatkę piersiową i przymknęła
powieki.
Jeju jakie urocze, aż sie musze przyznać, że łzy szczescia poleciały i moze troche tęsknoty? Za tym co było w serialu :( Fajnie, ze o nas myślisz, całe opowiadanie do dla nas coś wspaniałego, coś co wynagradza nam tego co już nie zonaczyny w serialu, a takie części to miód na serce :D No, ale co dalej z Iza? Nowy mezczyna w zyciu Kasi? Hmm.. Im dalej tym bardziej ciekawiej i bardziej niebezpiecznie :o Ale wierze w ta milosc na pewno dadza rade, bo sa razem! A co do tego opowiadania o Marcinie i Izie to tez czytałam i miałam te same odczucia co Ty, jak czytałam to, aż łzy mi leciały, autorka podobno była za Kasia, a takie opowiadania i jeszcze słowa ze kocha ja najbardziej na swiecie, krolewno, no jakby nie miała szacunku do pary K&M. Wazne, że ty piszesz, co uszczęśliwia moje serduszko :D Ale ostanio widziałam zmieniłaś szate tego bloga, co wywołało u mnie zaniepokojnie :o Te dwa zdj oyaczajace szymka mnie nie pocieszyły, ale jestem dobrej mysli :) Pozdrawiam i nie moge doczekac sie juz nastepnej części!/ M
OdpowiedzUsuńCo do sprawy związanej z nową szatą bloga to napiszę o tym trochę przy okazji następnej części albo wrzucę niedługo jakąś informację ze spoilerem. ;) Ale punkt dla Ciebie za czujność! :D
UsuńPozdrawiam, Kasiek :)!
Rozdział fantastyczny słodki uroczy :). Cieszę się ze nie ma e nim Izy ... A Łukasz to tylko mały epizod mam nadzieję ze tak zostanie. Uwielbiam cudowne chwile z Kasią i Marcinem czekam na Nowy już ! :)
OdpowiedzUsuńEhhhhh super opowiadanie na prawdę, przeczytałam je dopiero po raz pierwszy. Nie rozumiem tylko jednej rzeczy, z całym szacunkiem tez lubiłam bardzo pare Kasi i Marcina, ale Kasi w serialu juz nie ma. Aktorka odeszła, postać została uśmiercona i nie ma możliwości jej powrotu. Marcin nie moze być do końca życia sam i cierpieć z powodu straty Kaski. Jest młody, całe życie przed nim, a poza tym ma syna i to na jego dobru powinno mu najbardziej zależeć. Dziecko potrzebuje i matki i ojca(wiem to niestety z własnego bolesnego doświadczenia). Jeden rodzic nie bedzie robił za dwóch. Nie rozumiem waszego hejtu na postać Izy. Dziewczyna przecież nic nie zrobiła, poza tym że zakochała sie w Marcinie. Ani nie rozbiła mu związku z Kasią, ani mu jej nie zabrała, ani nie zaciągnęła go do łóżka, wtedy gdy Kaśka jeszcze żyła. Iza pojawiła sie jakis czas po śmierci Kaski, a uczucie którym teraz darzy Marcina, pojawiło sie jeszcze duzo duzo pozniej. Marcin ma prawo ułożyć sobie życie na nowo. Wiadomo zawsze bedzie pamiętał o Kaśce, zawsze ją bedzie kochał, ale w tej chwili juz jej nie ma. I nie moze sie umartwiać, katować i być sam. On tez ma prawo do bycia szczęśliwym. Mimo ogromnej sympatii do pary K&M, cieszę sie że po tych wszystkich przejściach, Marcin na nowo układa sobie życie, na nowo otwiera sie na miłość i w koncu ma szanse być znow szczęśliwy z bardzo miłą dziewczyna, ktorej nie tylko zależy na przystojnym Chodakowski, ale rowniez na małym Szymku(co widać gołym okiem). Możecie mnie zhejtowac za to co teraz tu napisałam, że jestem głupia, niewierna K&M, ale to jest tylko serial, owszem fajny, nawet bardzo, ale wciąż tylko serial i nie ma co tak tego przezywać jakby to było Wasze życie, waszych znajomych czy rodziny.
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam udanej niedzieli i jeszcze raz dziękuje za super opowiadanie(całościowe) i za tą nową część.
To nie był hejt na Izę, nie. Ja wyraziłam tylko swoją opinię na ten temat. Wiem, że Marcin nie może być do końca życia sam, tym bardziej, że ma małe dziecko, któremu potrzebna jest matka. Ale wydaję mi się, że to wszystko dzieje się za szybko. Za szybko Iza pojawiła się w życiu naszego bohatera tak na 100%. Nie minął jeszcze rok od śmierci Kasi, a on już mówi innej kobiecie, że ją kocha? A przypomnijmy jak zachowywał się Marcin względem Izy jeszcze kilka odcinków temu - mówił jedno, robił drugie, a myślał jeszcze trzecie. Ja myślę, że on cały czas jest rozbity po śmierci Kasi, chociaż tego nie zauważa. I że to wyznanie miłości jest trochę dlatego, że czuje się przywiązany do Izy, że mu na pewno na niej zależy w jakimś stopniu. On chce się nią zaopiekować, bo widzi w niej małą, bezbronną i rozchwianą emocjonalnie osobę. Tylko, że ja nie nazwałabym tego miłością. Po części te wyznanie jest też trochę wymuszone jak dla mnie - Iza chce, żeby Marcin się określił, a on w końcu to robi. Tylko pytanie - czy szczerze?
UsuńPoza tym Iza jest bardzo niestabilna emocjonalnie. Pojawia się i znika w zasadzie bez słowa i co chwilę. Funduje zarówno Marcinowi jak i Szymkowi emocjonalną huśtawkę, i dlatego ja do końca nie jestem pewna, czy to jest odpowiedni materiał na matkę dla Młodego...
Taka jest moja osobista opinia i na razie na pewno jej nie zmienię. Ale czas zweryfikuje. Jeżeli Iza to rzeczywiście "ta" i to, co jest dzisiaj między Marcinem i Izą to rzeczywiście jest miłość to na pewno przezwycięży ona wszystkie trudności, które są przed nimi. A tych jest sporo z tego co się orientuje w nowinkach przedpremierowych. Zobaczymy jak sytuacja się rozwinie. ;) A ja może z czasem zmienię co do tego wątku zdanie, przecież tylko krowa nie zmienia poglądów. :P
Dzięki za podzielenie się swoim zdaniem i swoimi odczuciami. :)
Pozdrawiam Cię serdecznie i Tobie również życzę udanej niedzieli, Kasiek :)!
Owszem zgadzam sie z Tb, że Iza jest troszke rozchwiana emocjonalnie i niezdecydowana(wina scenarzystow, bo na początku było widać ze Pani Kurator twardo stąpa po ziemi). Ale moze zastanówmy sie z czego to wynika? Marcin pozwolił jej sie w sobie zakochać, raz chce być blisko niej, raz dalej, raz daje nadzieje, raz ja krzywdzi. Dziewczyna sie pogubiła w swoich uczuciach i po prostu nie wie co ma zrobic. Chciałaby być z Marcinem, ale niestety to od niego musi wyjsć incjatywa, bo ona doskonale wie, że to on musi być gotowy by zacząć z kimś nowe życie, po tym co przeszedł w ostatnich miesiącach. Teraz od niego uciekła, by poukładać sobie mysli, by odpocząć, uspokoić sie, bo tej huśtawce emocjonalnej zafundowanej jej przez Marcina- tu spędza z nią noc, potem jej unika, potem podczas wyjazdu pokazuje jej ze znaczy dla niego dość sporo, a zaraz potem oddaje ją jak rzecz Arturowi. Idzie sie załamałac. Zapewne ukryła sie tez po to, by zobaczyć czy Marcinowi na niej zależy, czy jest sens by na niego czekać. Przypuszczam, że gdyby Marcin sie nie ocknął i nie zjawił u jej Ciotki to dałaby sobie z nim spokój, staje sie jednak inaczej. Chodakowski sie zjawia- być moze to jest jakis w nim przełom, a być moze wciąż sie Izą bawi. Swoją droga niestety, ale Marcin był zawsze nie dojrzały. To jak zachowywał sie wobec Kaski- pozostawiało wiele do zyczenia. Ile razy ją olewał, dawał nadzieje, a jak zadzwoniła Janka czy Agnieszka to rzucał wszystko w piz*du i leciał do tych kobiet, zawodząc Kasie? Teraz podobnie robi z Izą... Sytuacja jest inna, ale on wciąż taki sam, niedojrzały.
UsuńCo do pocieszeń po śmierci kogoś bliskiego, to ludzie są różni i w różnorakim tempie, wpadają w inne zastępcze ramiona. Czasami jest to miesiąc, czasami pol roku, czasami roku, czasami nawet 10 lat. I nie ma co tu oceniać, bo czasami jest to zwykła potrzeba bliskości, próba zastąpienia sobie osoby ktora odeszła. W tym przypadku to scenarzyści fundują nam wiele emocji. Czy dobrych czy złych to pozostaje do oceny, nam widzom. Wiem jedno, że bardzo nie podoba mi sie to, jak psuja postać Izy.
A Twoje opowiadanie, od dzis bede regularnie śledzić :)
Marcin też nie gra fair, ja wiem, też to widzę. Tyle, że Iza trochę na siłę wpycha się w jego życie. Chociażby ten incydent z "zalanym mieszkaniem". Za bardzo chce i właśnie ja nie do końca widzę w tym to, że ona czeka na ruch z jego strony (może dopiero teraz to widać). To ona cały czas zbliża się do Chodakowskiego, dla przykładu odcinek, w którym oznajmiła Marcinowi, że wróciła do Artura, a w następnym mu powiedziała, że się zaręczyli. A co potem zrobiła? Przyszła do mieszkania Chodakowskiego i biedna, zagubiona zaczęła go całować, bo nie wie co ma zrobić ze swoim życiem.
UsuńJest bardzo rozchwiana emocjonalnie, nie tylko trochę, i między innymi za sprawą Marcina. Ale z drugiej strony ona też doskonale wie, jaka jest jego sytuacja i powinna też trochę i o nim pomyśleć. A nie tylko o sobie. Bo ona się zakochała.
Ja nie wiem czy zachowanie Marcina teraz to kwestia niedojrzałości. Myślę, że to cały czas rozbicie po śmierci niewątpliwie Miłości jego życia. Miota się między wspomnieniami o ukochanej, a tym co wszyscy mu wkoło powtarzają - musisz znaleźć Szymkowi mamę. Kilka odcinków temu mówił, że czuje się jakby zdradzał Kasię z Izą, a teraz wyznaje jej miłość? Scenarzystki tak mieszają, że głowa mała. A wystarczyłoby, żeby Iza pojawiła się w życiu Marcina później. I mogłoby to być zupełnie inaczej rozegrane. A tak to ich wątek jest bardzo pogmatwany, poplątany i sytuacja jest po prostu skomplikowana. Każdy ma swoje racje, każdy ma swoje pobudki do takich czy innych działań i robi się pod górkę. Naprawdę jestem ciekawa co scenarzystki z tym dalej zrobią, bo te ciągłe ucieczki i powroty robią się powoli nie do zniesienia.
Zapraszam serdecznie w takim razie :)!
Jak dla mnie Iza jako aktorka jest za bardzo podobna do Kasi niektóre jej zachowania skromność. Rozumiem że Marcin powinien sobie ułożyć życie ale Iza jest jak dla mnie dość specyficzna i ma problemy z psychiką. Rozumiem twoje podejście tylko Kasia i Marcin to chyba jedna "Para" w Polsce, która mimo śmieci "Kasi" nadal wzbudza emocje. Ja uważam ze okej Marcin powinien sobie ułożyć życie ale nie zapominajmy o Kasi była jego narzeczoną, matka dziecka na siłę szukanie osoby która ma zastąpić matkę ze nie jest dobre. To jest tylko serial a nie ukrywajmy Marcin ma dużo kłopotów przez Ize w serialu. W tym opowiadaniu podoba mi się ze nadal jest Kasia i Marcin bo idealnie byli dopadowani i dużo przeszli, dalsze ich losy są pokazne w intersujacy sposob dodatkowo zwiazane z serialem. Nie ukrywając Iza miesza i w opowiadaniu i w serialu.
OdpowiedzUsuńJa również nie trawie Izy ,cały czas nie wie czego chce ,mówi że się zaręcza z Arturem a za chwilę go całuje, potem wskakuje do łóżka,to po prostu już nie normalne, jeszcze fanom Iza zastąpiła w sercu Kasię. ....ja rozumiem że to serial ale jak nie którzy hejtuja prawdziwych fanów K&M to głowa mała. ....Co do opowiadania to uwielbiam je czytać, jesteś super! :) czekam na next :)
OdpowiedzUsuńKobieto jak ja Cię uwielbiam! Ciebie i Twoje opowiadania *.*!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest świetne! Kiedy następna część?
OdpowiedzUsuń