2 tygodnie
później.
„Chodźmy dziś do mnie - tak, to męski świat:
uczuć pustkowie i ruchomy piach.”
uczuć pustkowie i ruchomy piach.”
Centrum handlowe.
Z racji tego, że było piątkowe popołudnie i piękna pogoda
za oknem to większość ludzi, którzy godzinę czy też dwie wcześniej skończyli
pracę, zaczęli wolny weekend zakupami.
Panie przemierzały sklepy z odzieżą, no i te z butami. Panowie zaś, z
długimi listami zakupów, które otrzymali od swoich kobiet, maszerowali między
regałami w sklepie spożywczym, błądząc przy tym niczym w labiryncie.
Stoisko ze świeżymi warzywami i owocami.
Tam, przy wózku stała niska brunetka. Rozglądała się na
boki, wyraźnie kogoś wypatrywała. W jednej chwili stanął za nią wysoki,
nieziemsko przystojny mężczyzna. Położył swoje dłonie na rączce od wózka, tym
samym obejmując śliczną kobietę. Na jej twarzy od razu pojawił się uśmiech.
Brunet o atletycznej budowie ciała przyłożył swoje wargi do kobiecej szyi i
zaczął ją delikatnie muskać.
- Mmm – wymruczała kobieta.
Kiedy mężczyzna zauważył, że „usidlona” przez niego
kobieta chce się odwrócić w jego stronę, umożliwił jej to minimalnie się od
niej odsuwając.
Kiedy już stała przodem do niego pierwsze co zauważył to
przeuroczy uśmiech na jej twarzy. Sam również obdarzył ją chyba najpiękniejszym
ze swoich uśmiechów.
Po tej krótkiej wymianie zrobił krok w jej stronę i wpił
w jej rozchylone wargi.
- Jaka ty jesteś piękna – powiedział, muskając palcami
jej rozgrzany policzek.
Ledwo zauważalnie, ale jednak – zaczerwieniła się.
- Mam najpiękniejszą żonę na świecie – powiedział z
przekonaniem.
Kilka minut
później.
- Dzień dobry – powiedziała z uśmiechem kasjerka.
- Dzień dobry – odpowiedzieli chórem Chodakowscy.
Marcin przenosił zakupy z wózka na ladę, a Kasia pakowała
nabite przez kasjerkę artykuły do specjalnej torby.
- Te truskawki już nie są nasze – powiedziała Chodakowska
w stronę kobiety, która właśnie skanowała opakowanie czerwonych owoców.
- Ale jak to? – spytała zdezorientowana sprzedawczyni.
- Proszę to policzyć, to jest nasze – wtrącił Marcin.
- Nie – brunetka pokręciła głową.
- Tak – Chodakowski podszedł do swojej żony i powiedział
coś cicho w jej stronę.
Kasia z impetem wstawiła siatkę z zakupami do wózka, po
czym jak gdyby nigdy nic ruszyła w stronę wyjścia. Marcin odprowadził ją
wzrokiem.
- Proszę to policzyć – powiedział z wymuszonym uśmiechem
do kasjerki.
„A serce słabsze niż pięść
i łatwo złamać je, gdy zaufa.”
i łatwo złamać je, gdy zaufa.”
Muzyka w tle, cicho roznosząca się po samochodzie. A między
dwójką ludzi tak gęsta atmosfera, że można by ją nożem kroić.
- Zatrzymaj samochód – powiedziała Kasia przez zaciśnięte
z wściekłości zęby. – Zatrzymaj samochód! – powtórzyła głośniej.
Chodakowski jednym ruchem ręki włączył prawy
kierunkowskaz i zjechał na pobocze. Gdy tylko koła zatrzymały się w miejscu
brunetka wyszła z auta i trzasnęła za sobą drzwiami. Odeszła kawałek.
Marcin wziął głęboki oddech. Opuścił Jeep’a i podszedł do
swojej żony.
- Co to miało być?! – krzyknęła Chodakowska i skrzyżowała
sobie ręce na piersi.
- Kasiu – chciał złapać ją za ramiona, jednak odsunęła
się od niego.
- Odpowiesz na moje pytanie? – spytała wyczekująco.
- To było w ogóle pytanie? – prychnął.
Kasia popatrzyła na niego spod byka.
- Kotku – mimo
protestów z jej strony w końcu położył swoje dłonie na jej ramionach. –
Tłumaczyłem ci to już, prawda? – powiedział ze spokojem. – Iza kilka dni temu
wyszła ze szpitala. Lekarz zabronił jej z domu wychodzić. Zadzwoniła do mnie i
poprosiła o zakupy.
- O coś jeszcze cię poprosiła? – spytała ze złością w
głosie.
- Kaśka, to jest opakowanie truskawek tylko.
- Dzisiaj opakowanie truskawek, a jutro co? Może poprosi
cię, żebyś z nią zamieszkał – zadrwiła.
- Kaśka, przesadzasz. O co tobie tak w ogóle chodzi, co?!
– podniósł głos.
Jego oczy napełniły się złością, a jej łzami.
- Mogłeś mnie chociaż uprzedzić – powiedziała z wyrzutem.
- Żebyś zrobiła scenę w sklepie czy może pod szkołą
tańca? – zironizował.
Zdenerwowana kobieta wyswobodziła się z jego objęcia i
odwróciła do niego plecami. Niewiele myśląc ruszyła przed siebie. Gdy zrobiła kilka
kroków do przodu, usłyszała:
- Co ty wyprawiasz? Gdzie ty w ogóle idziesz teraz?
- Idę do domu – szła dalej.
- Kaśka! Kaśka do cholery! – krzyknął jeszcze za nią.
Gdy zniknęła gdzieś za rogiem wsiadł do samochodu i
odjechał z piskiem opon.
Kilka minut
później.
Chodakowska cały czas szła przed siebie. Te kilometry,
które pokonywała pozwoliły jej na uspokojenie się i wyciszenie. W pewnej
chwili, bez większego powodu, zatrzymała się w miejscu. Sięgnęła do torebki po
telefon. Znalazła w nim kontakt i zadzwoniła.
- Cześć Emilka. Wszystko w porządku? – powiedziała do
słuchawki.
- …
- Mam prośbę. Mogłabyś zostać z Szymkiem trochę dłużej
dzisiaj?
- …
- Super – uśmiech zaczął malować się na jej twarzy. – Ja
za chwilę wpadnę jeszcze do domu to porozmawiamy.
- …
- Dziękuję ci. Pa!
Rozłączyła się.
Rozejrzała się na boki i wzięła głęboki oddech.
Kilkoma ruchami palca wskazującego weszła w spis połączeń
i tam wyszukała kontakt, który kilkakrotnie próbował się do niej ostatnio
dodzwonić, bez powodzenia jednak. Nacisnęła na niego, po czym przyłożyła sobie
słuchawkę do ucha.
- Cześć, Kasia z tej strony…
„Nie, nie możesz wiedzieć więcej niż ja,
choć sam o sobie niewiele wiem.
Mam jeszcze kilka zalet i wad - 7 tajemnic!”
choć sam o sobie niewiele wiem.
Mam jeszcze kilka zalet i wad - 7 tajemnic!”
Mężczyzna stanął przed drzwiami, w które po chwili kilka
razy zapukał. Niecałą minutę później drzwi się uchyliły i jego oczom ukazała
się niska brunetka. Na jego widok uśmiech od razu wkradł się na jej bladą
twarz.
- Jesteś już? – popatrzyła na niego maślanym wzrokiem. – Znaczy
cześć. Wejdź Marcin – ręką wskazała mu wnętrze mieszkania.
- Cześć Izka – obdarzył ją wymuszonym uśmiechem.
Podszedł do niej, musnął jej policzek, po czym wszedł
dalej.
- Truskawki mam dla ciebie i jeszcze kilka innych rzeczy –
podniósł do góry pełną torbę zakupów.
- Super. Dziękuję ci bardzo – wzięła od niego reklamówkę
i zaniosła ją do kuchni. – Napijesz się czegoś? – spytała z uśmiechem.
- Nie, ja tylko na chwilę.
Mina jej zrzedła. Zaczesała ręką włosy do tyłu i podeszła
do stojącego w salonie Chodakowskiego.
- Marcin…
Ich spojrzenia się spotkały.
Jego wzrok. Te piękne, brązowe oczy.
Jego obecność. Był tak blisko, o krok.
Musiała. Musiała się do niego zbliżyć. Choć na chwilę.
Choć na jeden krótki moment.
Chciała położyć swoją rękę na jego policzku, jednak Chodakowski
odwrócił twarz w bok. Zrozumiała. Wycofała swoją dłoń. Po chwili odchrząknęła.
- Po prostu zrobiłeś mi zakupy, opiekujesz się mną,
odwiedzasz mnie…
- Iza…
Lewińska poczuła, że grunt osuwa się spod jej stóp,
dlatego postanowiła podejść Chodakowskiego z innej strony:
- Marcin, ja tylko chciałam się napić herbaty w twoim towarzystwie.
Czy to naprawdę tak dużo? – smutek malował się w jej oczach.
- Z cytryną poproszę – powiedział z delikatnym uśmiechem.
Lewińska posłała mu promienny uśmiech i z satysfakcją
wymalowaną na twarzy ruszyła do kuchni.
„Bo są takie dni,
o szczęście trzeba się bić.”
o szczęście trzeba się bić.”
Kasia z mieszkania wyszła pewna siebie. Szybkim krokiem
opuściła blok i wsiadła do taksówki. Jednak teraz, gdy stała przed restauracją,
nie była już taka pewna, czy rzeczywiście dobrze robi. Była pełna obaw. Mnóstwo
myśli kłębiło się w jej głowie.
Fakt – Marcin przeszedł dzisiaj samego siebie. Zdenerwował
ją bardzo. I jeszcze ta Iza…
Ale z drugiej strony czy to jest powód, żeby iść z obcym
facetem na kolację? Ale to przecież w ramach podziękowań za uratowanie życia. Zresztą
Marcin ostatnio mnóstwo czasu spędza z Lewińską, więc w zasadzie dlaczego ona
ma mieć jakiekolwiek wyrzuty sumienia? Iza, ciągle ta Iza…
Ile ona to jeszcze wytrzyma?
Pchnęła drzwi i weszła do środka. Od progu podszedł do
niej jakiś mężczyzna, ubrany w czarny, dobrze skrojony garnitur. Spytał o
rezerwację i pomógł jej zdjąć płaszcz. Następnie wskazał stolik, przy którym
już siedział Łukasz.
- Dobry wieczór – przywitała się.
- Cześć Kasiu – uśmiechnął się do niej uroczo.
Wpatrywał się w nią dłuższą chwilę, a uśmiech nie zszedł z jego twarzy ani na sekundę.
Chodakowska poczuła się nieco skrępowana, dlatego spuściła głowę.
- Po pierwsze to chciałem ci powiedzieć, że pięknie
wyglądasz.
Chwycił jej prawą dłoń w swoje ręce i podniósł ją do
twarzy.
- A po drugie? – spytała z rumieńcem na policzkach.
- A po drugie to cieszę się, że zadzwoniłaś i że zjemy
razem kolację – złożył pocałunek na jej ciepłej dłoni.
„[…] nagle wyszłaś
nie mówiąc nic.”
Wysoki brunet wszedł do mieszkania ze spuszczoną głową.
Odwiesił kurtkę na wieszaku w przedpokoju, głośno przełknął ślinę i odwrócił
się w stronę salonu. Nie było nikogo. W kuchni też nie. W tej chwili z pokoju
dziecięcego wyszła niezbyt wysoka blondynka.
- Oo, Marcin, jesteś już – powiedziała na jego widok.
- A ty jesteś jeszcze? – spytał zdziwiony.
- No tak. Kasia poprosiła mnie, żebym została z Szymkiem
do twojego powrotu – oznajmiła.
- To Kaśki nie ma w domu?
- Nie. Wyszła jakąś godzinę temu.
- Jak to wyszła? Ejj, ejj. Powoli.
Doprowadził Emilkę do kanapy, na której
blondynka usiadła.
- Od początku. Gdzie jest Kaśka?
- Nie wiem – wzruszyła ramionami.
- Emilka, skup się.
- Kasia zadzwoniła do mnie i spytała, czy mam dzisiaj
czas i czy mogę zostać dłużej z Szymkiem. Zgodziłam się. Po chwili przyszła do
mieszkania i powiedziała, że mam poczekać na ciebie, więc zajęłam się Szymkiem.
A Kasia w tym czasie przebrała się i wyszła – powiedziała po kolei. – Dobra,
Marcin, czy ja już mogę iść? – spytała zniecierpliwiona tym „przesłuchaniem”.
- Jasne – odpowiedział już duchem nieobecny.
„Znikamy dziś,
czasem nie mam nas aż do jutra,
z prawdy do kłamstw…”
czasem nie mam nas aż do jutra,
z prawdy do kłamstw…”
Siedział na pufie w salonie kompletnie bez ruchu.
Spuszczoną głowę ukrytą miał w dłoniach.
W jednej chwili usłyszał odgłos przekręcanego w zamku
klucza. Usiadł prosto, opierając się łokciami o uda. Po niecałej minucie, która
dla niego była wiecznością, drzwi do domu w końcu się otworzyły. Próg
mieszkania przekroczyła piękna kobieta.
Czarne włosy,
zazwyczaj rozpuszczone, teraz miała upięte.
Ubrana była w
szary, jesienny płaszczyk, który idealnie leżał na jej smukłej figurze.
Na stopach miała
beżowe szpilki na wysokim obcasie.
Odwiesiła torebkę na wieszaku, po czym zdjęła wierzchnią
narzutę.
Oczom Marcina
ukazała się krótka, bardzo dopasowana, krwisto-czerwona sukienka.
Przełknął ślinę.
- Cześć – wydusił z siebie na powitanie.
- Cześć – odpowiedziała, pozbywając się butów.
- Gdzie byłaś?
- A ty chyba jesteś ostatnią osobą, która mogłaby mnie o
to pytać – obdarzyła go cynicznym uśmieszkiem.
Podszedł do niej.
- Mężem twoim jestem. Mam prawo…
Zaśmiała się.
- To takie zabawne jest? – spytał już lekko podenerwowany
jej zachowaniem.
- Tak – przyznała i zaczęła bawić się suwakiem jego
bluzy. – Bo jeżeli, jak dobrze sam zauważyłeś, jesteś moim mężem i masz pewne
prawa, to również masz pewne obowiązki, Kochanie – ironicznie wypowiedziała
ostatnie słowo.
Po mieszkaniu rozległ się płacz dziecka. Kasia ruszyła w
stronę źródła dźwięku.
- Aha – zatrzymała się w progu dziecięcego pokoiku. –
Śpisz dzisiaj na kanapie.
Po tych słowach zniknęła za drzwiami prowadzącymi do
pokoju Szymka.
Super, cudnie! Wreszcie Kasia pokazała pazurki! Coś się dzieje :) Niech Marcin poczuje co to zazdrość! :) Nie mogę się doczekać kolejnego opowiadania!
OdpowiedzUsuńBrak mi słów! To jest nie do opisania! Jezu jaka Ty jesteś genialna! Uwielbiam Cię! Wyczekuje Twoich opowiadań niczym narkoman szluga! <3 Uzalezniłam się! W każdym opowiadaniu jesteś genialna, ale dziś to przeszłaś samą siebie! Cudo, cudo i jeszcze raz cudo!
OdpowiedzUsuńCzytam Twoje opowiadania od początku i nadal nie przestajesz mnie zaskakiwać ! Miło jest wejść tutaj i poczytać o KAMI,tym bardziej,że w emce Marcin niebawem zacznie układać sobie życie z Izą i powoli scenarzyści zaczną zapominać o Kasi Mularczyk. Myślałam,że w życiu Marcina nie może pojawić się bardziej irytująca osoba niż Janka,jak widać nie ma rzeczy niemożliwych . Chociaż wielu fanom pewnie odpowiada fakt,że Lewińska jest podobna z wyglądu do Kaśki i pojawiła się w serialu jako kuratorka,o dobrym sercu,która wierzy że Chodakowski okaże się wspaniałym ojcem . Według mnie jednak Iza nigdy nie będzie miała ''takiego pazura'' jak nasza Kaśka i takiej aktorki jak Agnieszka nikt nie zastąpi. Takie jest moje zdanie. I bardzo się ciesze,że w Twoim opowiadaniu pojawił się Łukasz, zawsze marzyłam,żeby chodź na chwilę role się odwróciły i to Marcin był zazdrosny o swoją księżniczkę . Nie mogę się doczekać dalszego rozwoju zdarzeń. Licze na to,że Łukasz troche namiesza. Coś czuje,że niedługo zamiast oglądać m jak miłość będę tylko żyła twoją historią naszych kochanych Chodakowskich i oby ta historia trwała jak najdłużej ! <3 Pozdrawiam Olka :)
OdpowiedzUsuńŁooooo ! Kasiek ! Szacun ;) oby tak dalej, ciaągle mnie zaskakujesz. Czyżby role się odwróciły? Marcin zazdrosny o Kasię? Ciekawe ciekawe :* pozdrawiam, stała czytelniczka/Nati
OdpowiedzUsuńCudowne! *.*
OdpowiedzUsuńKiedy coś nowego?
OdpowiedzUsuńCzekamy Kasiek!
OdpowiedzUsuńKiedy nowe opowiadanie?
OdpowiedzUsuńKolejna część pojawi się jakoś na dniach. Niestety, nie jestem w stanie określić konkretnie kiedy.
OdpowiedzUsuńCzy mogę poczytać twoje opowiadanie http://kami-opowiadania.blogspot.com/? jeśli możesz odpowiedz mi.
OdpowiedzUsuńTo nie moje opowiadanie.
UsuńCześć opowiadanie świetne! Mam pytanie czy będzie jaki romans między Marcinem a Izą?
OdpowiedzUsuńNie mogę ujawniać aż takich szczegółów. ;)
UsuńAha ok to czekam z niecierpliwością na kolejne części. Wiesz już kiedy możemy się ogólnie spodziewać?
Usuń