Taaaka sielanka na dziś!
Następna część będzie ostatnią z serii "Wind of change".
***
„Gdy budzi się nowy dzień,
a z nim nadzieja wstaje;
wierzysz znów w życia sens,
możesz wreszcie zacząć biec.”
a z nim nadzieja wstaje;
wierzysz znów w życia sens,
możesz wreszcie zacząć biec.”
Brunetka cały poranek spędziła w łazience. Klęczała przy
otwartej muszli, ręce trzymając na jej obrzeżach, a głowę miała pochyloną tuż
nad nią. Była blada jak ściana, miała podkrążone oczy. Wyglądała na
niesamowicie zmęczoną, wręcz wykończoną. Naprawdę prezentowała się kiepsko.
I to nie był
jednorazowy incydent. Od kilku dni wszystkie jej poranki wyglądały tak samo...
Kiedy już poczuła się lepiej, powoli wstała i nacisnęła
na spłuczkę. Podeszła do umywalki i spojrzała w lustro, które nad nią wisiało.
Odgarnęła włosy do tyłu i głośno westchnęła. Przez chwilę wpatrywała się w
swoje odbicie. Wyraźnie biła się z jakimiś myślami…
Jej mąż nie
wiedział o tym, że ostatnio tak kiepsko się czuła. Od prawie tygodnia był w
delegacji. Służbowy wyjazd do Niemczech. Rozmawiali ze sobą tylko przez
telefon, dlatego nie chciała go niepokoić. Tym bardziej, że na początku
myślała, że to tylko zwykłe zatrucie żołądkowe. Teraz, po kilku dniach, nie była już taka pewna, czy to tylko dolegliwości
ze strony przewodu pokarmowego.
Wczoraj doznała „olśnienia”.
Wzięła do ręki swój kalendarzyk i sprawdziła…
Schyliła się, otworzyła szafkę i wyciągnęła z niej tekturowe
opakowanie. Z niego wyjęła białą, plastikową rzecz. Spojrzała na nią uważnie, a
niepewny uśmiech zaczął malować się na jej twarzy.
„Światła blask woła znów,
byś rozwinął skrzydła.
Tak jak ręki ciepły gest,
co pozwoli podnieść się.”
byś rozwinął skrzydła.
Tak jak ręki ciepły gest,
co pozwoli podnieść się.”
Niemcy.
Przystojny, wysoki brunet szedł właśnie przez jeden z
frankfurckich parków. Ciałem może i był w państwie sąsiadującym z Polską,
jednak duchem wyraźnie był gdzieś indziej. Dużo dalej. Był w Warszawie. W
mieście, w którym teraz na stałe mieszkał. Do którego przeprowadził się właśnie
z Niemczech. Jego myśli krążyły intensywnie wokół pewnej kobiety i dziecka…
Przystanął w miejscu i sięgnął do kieszeni płaszcza po
telefon. Sprawdził godzinę. Było jeszcze dość wcześnie. Za wcześnie, żeby
zadzwonić. Nie chciał przecież nikogo obudzić. Tym bardziej, że kobieta, z
którą tak bardzo chciał się skontaktować, ma teraz wolne, więc powinna
odpoczywać. Westchnął ciężko i schował urządzenie z powrotem do kieszeni. Nie
zdążył ruszyć przed siebie, gdy poczuł wibracje w kieszeni. Z nadzieją sięgnął
po telefon. Na widok imienia, widniejącego na wyświetlaczu, mimowolnie się
uśmiechnął. Nacisnął zieloną słuchawkę.
- No dzień dobry – powiedział z uśmiechem. – Tak wcześnie
i już na nogach?
- Dzień dobry.
Właśnie się obudziłam.
- Przecież ty wolne masz i tak rano wstajesz? Odpoczywać
powinnaś.
- Tak, tak, wiem. W
kółko powtarza mi to mój lekarz, a teraz jeszcze ty.
- Izka, martwię się o ciebie i tego brzdąca małego.
- Tak, wiem. Ale ja
całe dnie tylko odpoczywam. Nic więcej nie robię. Wiesz, jakie to jest
strasznie męczące?
Chodakowski się zaśmiał.
- Tak, śmiej się.
Dzięki… Marcin, kiedy wracasz?
- Jutro wieczorem będę w Warszawie.
- To może nas
odwiedzisz? Bo strasznie się z brzdącem małym nudzimy.
- Jasne. Dobra, Izka, muszę już kończyć. Trzymajcie się.
- Dzięki. Pa!
„Wierzę w miłość, wierzę w miłość -
ona siłę daje nam!”
ona siłę daje nam!”
Chodakowska otworzyła drzwi do lokalu, po czym mocnym
ruchem pchnęła wózek, wprowadzając go do środka.
- Dzień dobry – przywitała się, gdy tylko zamknęła za
sobą drzwi.
- Cześć mamuśka – zaśmiała się w jej stronę kobieta,
która na jej widok od razu wyszła zza baru. – Cześć – kobiety pocałowany się w
policzek na przywitanie. – Cześć Szymuś – właścicielka bistro przykucnęła przy
wózku.
Kilka minut później.
- O jaki ja już duży jestem chłopak – powiedziała Kinga,
trzymając w swoich ramionach dziecko. – Rośnie wam jak na drożdżach –
powiedziała w stronę Kasi.
- To zupełnie tak jak twój Mikołaj.
- Ach te dzieci.
Kobiety się zaśmiały.
- Co tam słychać u was? – spytała Zduńska.
- W porządku – odpowiedziała Chodakowska z lekkim
uśmiechem, po czym zaczęła uciekać gdzieś wzrokiem.
- Ejj, co jest? – zareagowała z zaciekawieniem na jej
zachowanie.
- Nic – zaśmiała się Kasia. – Ojj no nic – z szerokim
uśmiechem na twarzy założyła sobie włosy za ucho. – Kinga, mam prośbę. Mogłabym
zostawić u ciebie Małego tak na godzinkę?
- Coś się stało?
- Nie. Po prostu muszę iść w jedno miejsce, a nie mogę go
wziąć ze sobą. On jest dopiero co nakarmiony, więc zaraz powinien zasnąć. Ja
bym go uśpiła i dopiero wtedy bym poszła. Nie powinien się obudzić przed moim
powrotem.
- Kasiu, nie ma żadnego problemu. Zaraz przyjedzie Janek,
więc zajmie się wszystkim to ja w tym czasie zaopiekuję się Szymkiem. Co,
Szymuś, zostaniesz z ciocią Kingą? – przeczesała dłonią jego blond włoski.
Dziecko, jakby w odpowiedzi, uroczo uśmiechnęło się w
stronę Zduńskiej.
- Widzisz. Damy sobie radę.
- Kinga, jesteś pewna?
- Jasne. A ty już leć, bo pewnie ci się spieszy.
- Dziękuję ci, jestem ci winna przysługę.
- Na pewno się upomnę – zaśmiała się przyjaźnie.
- Cześć Kochanie – pocałowała synka w czoło. – Grzeczny
bądź, Szkrabie.
- Na pewno będzie – zapewniła Zduńska.
- Jestem za godzinkę – ruszyła w stronę wyjścia.
- Pomachamy mamusi? Pa pa – wzięła rączkę chłopca i
zaczęła nią wymachiwać w stronę kobiety stojącej już w drzwiach.
„Znów nowy dzień budzi się;
już nie jesteś sam!”
już nie jesteś sam!”
Biały, długi korytarz. Chodakowska siedziała na krześle
przed drzwiami prowadzącymi do gabinetu lekarskiego. Z jednej strony była
zdenerwowana. Było to po niej widać. Niespokojnie bawiła się paskiem swojej
torebki. Jednak z drugiej strony była w jakimś stopniu spokojna. Wręcz szczęśliwa.
W pewnej chwili z gabinetu wyszła młoda kobieta w białym
uniformie. Rozejrzała się po korytarzu, po czym zatrzymała swój wzrok na Kasi.
- Pani Chodakowska? – spytała z uśmiechem.
Kasia niepewnie skinęła głową.
- Zapraszam.
Kobieta otworzyła szerzej drzwi, tak żeby pacjentka mogła
wejść do środka.
Teraz w pomieszczeniu był już tylko lekarz i ona.
Mężczyzna w białym kitlu siedział przy biurku i przeglądał jakieś papierki.
- Dzień dobry. Proszę siadać – powiedział lekarz znad
dokumentów i wskazał pacjentce miejsce. – Co Panią do mnie sprowadza? – odłożył
na bok kartki i skupił swój wzrok na brunetce.
- Od kilku dni mam poranne mdłości, nudności. Ogólnie
kiepsko się czuje. No i miesiączka – założyła niesforny kosmyk włosów za ucho –
spóźnia mi się.
- Kiedy było ostatnie krwawienie?
- Około 2 miesiące temu.
Pa doktor uśmiechnął się do niej.
- Zapraszam na USG.
Kilka minut
później.
- Widzi Pani ten mały pęcherzyk? – lekarz wskazał małe „coś”
na monitorze.
- Tak – odpowiedziała Chodakowska. – Czy to…? – spytała z
nadzieją.
- Tak. Gratuluję pani Kasiu. To 7-my tydzień.
„Wierzę w
miłość, wierzę w miłość -
ona może zmienić nas.”
ona może zmienić nas.”
- Kawę?
- Jakbym mogła prosić to herbatę – odpowiedziała Chodakowska
z nieznikającym z twarzy uśmiechem.
- Już się robi – powiedziała Kinga i z zamówieniem
przyjaciółki ruszyła w stronę baru.
Kasia położyła dłonie na swoim brzuchu. Jej uśmiech jeszcze
bardziej się pogłębił.
Była taka
szczęśliwa. Niesamowite uczucie. Chyba najlepsze, jakiego kobieta może w życiu
doznać. Znowu jest w ciąży. Znowu zostanie mamą. A Marcin tatą. Znowu zostaną
rodzicami. Szymek będzie miał rodzeństwo. A może tym razem to będzie
dziewczynka? Marcin zawsze tak marzył o córeczce.
Była
przeszczęśliwa.
W ostatnim czasie
pomiędzy nią a Marcinem nie układało się za dobrze. Żeby nie powiedzieć źle.
Ciągle się kłócili. Trudno się dziwić. Ich związek ostatnio wyglądał jak
trójkąt. Kasia – Marcin – IZA. Czyli znajoma (przyjaciółka?) w ciąży.
Chodakowska miała już tego naprawdę dosyć. Miała dosyć tego, że Marcin, że jej
mąż, jest na każde zawołanie w zasadzie obcej kobiety. Jeden telefon od
ciężarnej Pani kurator, a on rzuca wszystko i do niej jedzie. Rozumiała, że Iza
nie miała nikogo, że została sama w ciąży. Nawet trochę, gdzieś tam głęboko w
środku, jej współczuła. Ale to chyba nie powód, żeby Marin przez tę całą pomoc
zaniedbywał teraz swoją rodzinę. Prawda?
Ale teraz, kiedy
ona jest w ciąży, kiedy spodziewają się z Marcinem dziecka, kolejnego małego
brzdąca, wszystkie obawy i wszystkie złości odeszły gdzieś na bok. Teraz
najważniejsze było to, że jest w ciąży. Teraz wszystko się zmieni. Ich życie
się zmieni. Teraz wszystko się ułoży. Musi się ułożyć.
Otworzyła torebkę i wyjęła z niej telefon. Wystukała 9
cyfr, nacisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła sobie urządzenie do ucha.
- …
- Cześć Kochanie! – powiedziała rozentuzjazmowana.
- …
- Bardzo za tobą tęsknimy, wiesz? – spojrzała do wózka, stojącego obok kanapy, Mały słodko
spał.
- …
- I mamy dla ciebie niespodziankę – powiedziała tajemniczo.
Jej dłonie ponownie spoczęły na brzuchu, a iskierki szczęścia
zaczęły tańczyć jej w oczach.
Ale miła niespodzianka! Cudowna część :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie, baaaardzo ładnie :) PO obejrzeniu poniedziałkowego odcinka MjM moja psychika siadła. Jestem zła na Marcina za nazwanie Szymka "elementem". W swoich opowiadaniach musisz dać mu popalić.
OdpowiedzUsuńNie bądźcie źli na Marcina... Tak wiem rozumiem Kasia jest niezastąpiona... Ale jednak coś musi się dziać w życiu Marcina innego niż tylko myślenie o zmarłej narzeczonej ;)
OdpowiedzUsuńON O KASI POWINIEN MYŚLEĆ DO ŚMIERCI. PRZECIEŻ TO MIŁOŚĆ JEGO ŻYCIA. AMEN.
UsuńTak i będzie będzie myślał. Tylko żyć musi dalej ... Amen
UsuńWow! Zaczyna się dziać! Marcin tęskni za Izą. Nie lubię jej. Kasia jest w ciąży! Huurraa! Mała, a taka dla nas Wielka i na pewno zwycięży! Nie mogę doczekać się kolejnej części ;)
OdpowiedzUsuńPrzepiękną zaskakująca część! Pozdrawiam/Nati
OdpowiedzUsuńJestem w szoku jeśli chodzi o to że Marcin czeka bardziej na wiadomości od Izy niż od własnej żony. Chyba Iza trochę wykorzystuje jego naiwność i oczywiście zauroczenie kobietami. Cieszę się że Kasia jest w ciąży tylko obawiam się reakcji Marcina oczywiście mam nadzieję że będzie bardzo pozytywna.
OdpowiedzUsuńCzytam twój blog od początku ale nigdy nie komentowałam. To.co teraz dzieje się w m jak miłość to masakra. Jestem załamana ale też zła na Marcina. On tak szybko zapomniał o Kasi. A co do powiadamia jak zwykle cudowne. Nie mogę doczekać się następnej części ;)
OdpowiedzUsuńKiedy coś nowego? :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jutro uda mi się dokończyć część i ją wstawić. ;)
UsuńWooow! Cudowne *.*! Nie wiem ile jeszcze razy mam to powtarzać jesteś genialna! =)
OdpowiedzUsuńB.