.


czwartek, 7 stycznia 2016

Wind of change - część 20.

No to zaczynamy małe zawirowania. A jak powszechnie wiadomo, małe rodzą coraz większe problemy... Nic więcej nie mogę na razie powiedzieć. ;)

Pozdrawiam, po raz pierwszy w 2016 roku. Kasiek :-*!



***








„Choć dla mnie czas się nie zatrzymał,
wiem, do przodu muszę iść.”



Przystojny szatyn siedział przy biurku i właśnie przeglądał jakieś papiery. W pewnej chwili do jego uszu dobiegł dźwięk, który wydobył się z jego telefonu. Wziął urządzenie do ręki i spojrzał na wyświetlacz. Nerwowo podrapał się po karku, ale w końcu odebrał połączenie.
- Cześć Izka. Co tam słychać? – spytał już do słuchawki.
- No cześć Marcin. Miło, że chociaż odebrałeś – powiedziała jakby z wyrzutem. – Czy jak ja do ciebie nie zadzwonię to ty w ogóle?
- Wiesz co, trochę się działo u mnie ostatnio – zaczął się tłumaczyć. - A w zasadzie to nawet nie trochę…
Chodakowski zatrzymał swój wzrok na ramce ze zdjęciem, która stała na jego biurku. Uśmiech od razu pojawił się na jego twarzy. Wziął ją w wolną rękę i przyjrzał się fotografii z bliższej odległości.

On, w ślubnym garniturze, z promiennym uśmiechem. W swoich umięśnionych ramionach mocno trzymał małego chłopca, prezentującego się równie elegancko co on. A tuż obok nich, wpatrzona w mężczyzn swojego życia, Kasia w przepięknej, białej sukni.

- Marcin, jesteś tam? – usłyszał głos w słuchawce.
- Taa…tak – odstawił ramkę na jej miejsce. – Przepraszam, mówiłaś coś?
- Tak sobie pomyślałam, że może masz dzisiaj czas na jakiś mały sparing?
- Wiesz co…
- Zapomniałam powiedzieć, że moja propozycja jest nie do odrzucenia – powiedziała rozentuzjazmowana.
- No dobra – powiedział, powoli przekonując się do jej pomysłu. – Sam dawno nie byłem na treningu, a jeszcze ty tak stawiasz sprawę, to nic do gadania to ja już raczej nie mam – uśmiechnął się. – To o której?



„Twoja rzecz, twoja sprawa,
nie musisz mówić nic.
Możesz przestać udawać,
pozbieraj sztuczne łzy.”



Podpisywał kolejną umowę, gdy jego telefon znowu się rozdzwonił. Nie sprawdzając nawet, kto się do niego dobija, nacisnął zieloną słuchawkę i od razu zaczął:
- O nie Izka, tylko mi nie mów, że coś ci wypadło i nici z naszego treningu – powiedział jednym tchem.
- Dzień dobry? – usłyszał niepewny, kobiecy głos. – Czy ja mam przyjemność z panem Marcinem Chodakowskim?
- Przepraszam, myślałem, że to koleżanka… Tak, Marcin Chodakowski z tej strony. W czym mogę pomóc?

Kilka minut później.
- Tak. Dziękuję za informację. Do widzenia – rozłączył połączenie.
Jego oddech przyspieszył ze zdenerwowania, które zaczęło w nim narastać. Oparł rękę na poręczy fotela i złapał się za głowę. Po kilku chwilach wstał ze swojego miejsca i podszedł do okna.
- Nie no, to się nie dzieje naprawdę. To żarty jakieś są.
Podszedł do biurka, sięgnął po telefon i wybrał numer. Po kilku krótkich sygnałach pikanie w słuchawce ustało, dlatego zaczął:
- Ojciec, słuchaj… – nie mógł dokończyć, bo w urządzeniu rozległa się mowa.
- Grzegorz Chodakowski. Po usłyszeniu sygnału proszę zostawić wiadomość.
- Cholera jasna! – z impetem odrzucił telefon na biurko.



„Może pewnego dnia
wybaczę Ci.
Może pewnego dnia,
ale nie dziś!”



Wszedł do mieszkania i zatrzasnął za sobą drzwi.
- Marcin, oszalałeś? – w przedpokoju momentalnie pojawiła się niska brunetka.
Zajrzała, przez uchylone drzwi, do jednego z pokoi. Kiedy upewniła się, że chłopiec, leżący w łóżeczku, się nie obudził, cicho zamknęła pokój.
- Szymek dopiero zasnął – powiedziała szeptem do mężczyzny.
- Ja oszalałem? Ja?!
- Marcin, ciszej! – po raz kolejny go upomniała. – Co cię ugryzło? – spytała spokojniej.
- Nic! – minął ją, po czym rozsiadł się na kanapie.
- Możesz przestać warczeć i normalnie ze mną porozmawiać? – odwróciła się w jego stronę.
Położył się i zakrył twarz dłońmi.
- Nie zachowujesz się fair wobec mnie – zrezygnowana ruszyła w kierunku sypialni.
- W takim razie to chyba u nas rodzinne jest – zmienił pozycję z leżącej na siedzącą.
- Nie rozumiem – stanęła w progu alkowy.
- Miałem dzisiaj telefon z tej dużej firmy, co mieliśmy im nowe biuro budować. Mówiłem ci o tym – powiedział, patrząc gdzieś przed siebie.
- Ta duża inwestycja w centrum Warszawy, tak?
- Taka miała być… - w końcu na nią spojrzał. – Ale mój kochany staruszek rozwiązał z nimi umowę.
- Dzwoniłeś do niego? – usiadła obok męża na kanapie.
- Do ojca jasne. Ale nie raczył nawet telefonu odebrać ode mnie – zacisnął dłoń w pięść.
- Kochanie, tata musiał mieć jakiś powód, że to zrobił. Nie wierzę, że zerwał tę umowę dla własnego widzimisię. Kotku, spokojnie – pogłaskała go po ramieniu.
Spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Nie no, to chyba ja nie wierzę – wstał i zaczął chodzić nerwowo w kółko. – Ty go jeszcze bronisz?
- Marcin, to nie tak – podeszła do niego.
- A jak? – podniósł głos. – No jak? – podszedł do okna.
- Jesteś niesprawiedliwy, Marcin – oparła się o stół i założyła ręce na swojej klatce piersiowej.
- Ojciec wpierdziela się we wszystko, czego się tylko dotknę. Uważasz, że to jest fair? – nie czekając na jej odpowiedź, kontynuował. - No taa… Już prawie zapomniałem, że to ja jestem wiecznie nieodpowiedzialny, że to ja zawsze nawalam i że wina zawsze leży po mojej stronie. A mój kochany tatuś, odwieczny bohater, zawsze ratuje mi tyłek. Na pewno tak jest i tym razem – powiedział z ironią i udał się  w kierunku drzwi wyjściowych.
Bez chwili zastanowienia poszła od razu za swoim mężczyzną i stanęła naprzeciwko niego.
- Wiesz co, cholernie miło z twojej strony, że mi o tym wszystkim przypomniałaś i że po raz kolejny mogę na ciebie liczyć. Żono – wyraźnie zaakcentował ostatnie słowo.
- Ja po prostu się zastanawiam, co się mogło takiego stać, że tata się tak zachował.
- Jasne – patrząc prosto w jej zeszklone od łez oczy, prychnął. – W takim razie ty się dalej zastanawiaj. Ja stąd spadam. Na razie.
Po tych słowach odwrócił się na pięcie i opuścił mieszkanie, głośno trzaskając za sobą drzwiami.



„No powiedz to głośno:
do diabła z miłością!”



Pospiesznie opuścił blok. Podszedł do swojego samochodu i zaczął kopać jedną z jego opon.
- Cholera jasna!
Opadł z sił, dlatego odwrócił się i oparł o maskę Jeep’a. Sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął z niej telefon.

1 nieodebrane połączenie. IZA

No tak. Przecież umówili się na sparing dzisiaj…
Zadzwoni i odwoła.
Od początku miał przeczucie, że to nie jest najlepszy pomysł. Ale zawzięcie Izy w ostateczności go przekonało.
No ale to było wcześniej.
Teraz… Teraz nie miał ochoty z nikim się widzieć.
Z NIKIM.

Dotknął ekranu, po czym przyłożył sobie słuchawkę do ucha.
- Tak? – usłyszał niewyraźny głos w słuchawce.
- Izka, Marcin z tej strony. Dzwoniłaś, ja nie odebrałem, a dzwonię teraz, bo chciałem przełożyć nasz trening. Przepraszam, ale…
- Nie ma sprawy, Marcin. Sama chciałam go odwołać.
- Iza, coś się stało? – spytał, słysząc jej łamiący się głos.
- Nie. Wszystko jest… - wybuchnęła płaczem.
- Izka, ejj, spokojnie – nie pomogło, kobieta nadal zanosiła się donośnym płaczem. - Gdzie jesteś?



„Okna duszy dziś zamykam,
zamykam serca drzwi.



Plaża nad Wisłą.
Dwójka ludzi siedziała na piasku i rozmawiała ze sobą już od dobrych kilku minut. W zasadzie to kobieta mówiła, a mężczyzna uważnie słuchał. Co jakiś czas po policzkach brunetki spływały pojedyncze łzy, które ona starała się od razu ścierać…

- Co za gnojek. Jakbym go tylko dorwał w swoje ręce to… - zacisnął dłoń z pięść.
- A może to moja wina. Może to ja jestem na tyle beznadziejna, że nie zasługuję nawet na to, żeby…
- Izka – podniósł jej podbródek tak, że musiała spojrzeć mu prosto w oczy. – Nie kończ. Nigdy tak nie mów i nawet tak nie myśl – starł mokre ślady z jej lekko zaróżowionych policzków. - Jeżeli koleś ma tyle odwagi cywilnej, że starcza mu jej tylko na zerwanie ze swoją kobietą przez sms’a, to nie jest on wart ani jednej twojej łzy – otoczył ją ramieniem, a ona wtuliła się w niego.
- Pamiętasz jak przyjechałeś po mnie, bo mi się samochód rozkraczył?
- No tak. On wtedy miał przylecieć do Polski i nie przyleciał.
- Po tej całej akcji ja sama chciałam z nim zerwać, wiesz? – popatrzyła na niego. – Ale później zaczął się dziwnie starać. I ostatnio naprawdę nam się układało. Przynajmniej tak mi się wydawało - prychnęła i zaczęła bawić się paskiem swojej torebki, w kolorze limonki. – Kiedy tylko mógł to wracał do Polski, pisał, dzwonił codziennie. Stwierdziłam, że może warto o to zawalczyć. Nawet wzięłam sobie urlop w pracy, żeby do niego pojechać – zaśmiała się pod nosem.  – Wiesz co w tym wszystkim jest najlepsze? – pokiwał przecząco głową. – Że nie chodzi o to, że on ze mną zerwał. Tylko o to, że zrobił to w taki sposób. Przecież mógł mi to powiedzieć prosto w oczy…
Ich spojrzenia się spotkały, a twarze znajdowały się blisko siebie. Nawet zbyt blisko.
- Ty byś się tak nigdy nie zachował, prawda? – spytała.
Nie odpowiedział.

Ich usta dzieliło dosłownie kilka centymetrów. Były blisko. Zdecydowanie za blisko.
Trwali tak w bezruchu jeszcze przez chwilę.

W pewnym momencie Marcin w końcu się „ocknął” i, nieco skrępowany tą bliskością, odwrócił twarz gdzieś w bok.
- 2, 3 lata temu może i byłbym zdolny do czegoś takiego – padło z ust Chodakowskiego.
- Nie wierzę – przyznała szczerze zdziwiona jego odpowiedzią.
Marcin tylko wzruszył ramionami.
- To co takiego się stało, że już byś się tak nie zachował?
- Pozmieniało się u mnie…
Podniósł do góry prawą rękę i zaczął poruszać jej palcami. Na jednym z nich brunetka zauważyła złotą obrączkę.
- Ale numer z ciebie – powiedziała, błądząc gdzieś wzrokiem. - Gratuluję – zatrzymała spojrzenie na swoim rozmówcy, a wymuszony uśmiech pojawił się na jej twarzy.

Jej zachowanie nie uszło uwadze Chodakowskiego. Tyle, że on myślał, że to przez niego.
Powiedział jej o swoim ślubie w chyba najmniej odpowiednim momencie... W końcu dosłownie kilka godzin temu zerwał z nią facet. I to jeszcze jedną, głupią wiadomością, wysłaną na jej telefon.
A on jej teraz wyskakuje z taką „radosną” nowiną…
Nie, to zdecydowanie nie była odpowiednia chwila na tego typu wyznania.

Tylko czy właśnie to było prawdziwym powodem takiej, a nie innej reakcji pani kurator?



„To błogich wspomnień
wciąż pali się płomień.
Wracają znów do mnie słowa dwa…”



W jednym z mieszkań przy Sarmackiej drobna brunetka z małym chłopcem na rękach chodziła w kółko, próbując uspokoić swoje dziecko.
- Szymciu, proszę cię – rytmicznie kołysała się na boki. – Kochanie – przeczesała mu blond włoski, po czym musnęła go w czółko.
Dziecko płakało już od dobrych kilkunastu minut. Dokładnie to od momentu, gdy po całym mieszkaniu rozległo się głośne trzaśnięcie drzwiami, wywołane przez Marcina.
Młoda mama próbowała już chyba wszystkiego, lecz nie mogła uspokoić swojego synka. Wszystko, co do tej pory zawsze pomagało, teraz nie przynosiło pożądanego efektu.

W pewnej chwili do uszu Kasi i Szymka doszło pukanie do drzwi.
- Może to tatuś wrócił nas przeprosić – ponownie złożyła pocałunek na czubku głowy syna, a następnie ruszyła do drzwi. – Janka, cześć – powiedziała zaskoczona jej widokiem.
- Cześć. Przyszłam zobaczyć co się dzieje, że Młody taki koncert daje swoim sąsiadom – podrapała małego człowieka po brzuszku. – Ejj, co jest Smyku?
- Przepraszam, ale nie mogę go uspokoić – przeszła do kuchni, rytmicznie się przy tym bujając. – Nic nie działa – przytuliła płaczące dziecko mocniej do siebie.
Z telefonu leżącego na stoliku zaczął się wydobywać dźwięk. Kasia spojrzała na dzwoniące urządzenie, po czym przeniosła swój wzrok na nadal zanoszące się płaczem dziecko.
- Może pomogę? – Bufford wyciągnęła ręce po Szymka.
Chodakowska oddała swojego syna w ręce Janki i podbiegła do stolika.
- To Olek, przepraszam na moment – powiedziała w stronę szatynki.
Z telefonem w ręku ruszyła w stronę sypialni, za drzwiami której zniknęła po krótkiej chwili.
- Tak? – spytała do słuchawki.
- Kasia, gdzie jest Marcin? Dzwoniłem do niego, ale nie odbiera.
- Marcin jest dzisiaj obrażony na cały świat – odpowiedziała, przewracając przy tym oczami.
- Kasiu… - głos mu się łamał.
- Olek, co się dzieje?
- Jestem w szpitalu. Magda, ona…



17 komentarzy:

  1. Cud! Miód Malina! Jak zawsze świetnie no poprostu nie do opisania <3 <3.
    Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku 😘!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia i Tobie również wszystkiego co najlepsze w tym Nowym Roku!
      Pozdrawiam, Kasiek :)!

      Usuń
  2. Ojoj tylko niech on wróci do domu i przeprosi ... :D się zaczęło coś dziać... Jestem ciekawa co dalej :) ale przecież KAMI muszą przetrwać nawet w najgorszym ! Wiem że napewno z każdą częścią będziesz mnie (nas) zaskakiwać no ale tutaj właśnie o to chodzi prawda ? ;) pozdrawiam znowu ja /Nati

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co za dużo sielanki to niezdrowo. :P No jasne, że chciałabym Was jak najbardziej zaskoczyć... Taki mam przynajmniej plan. :D
      Pozdrawiam też znowu ja, Kasiek :)!

      Usuń
  3. Akcja akcja akcja <3 to co ja kocham <3. Ach ten Marcin, najpierw działa potem myśli :P ps. Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku /K

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia i wszystkiego co najlepsze życzę i Tobie na ten Nowy Rok!
      Pozdrawiam, Kasiek :)!

      Usuń
  4. Czekamy czekamy ! Co dalej ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba 21-wsza część, nie? :D
      Mam jakiś tam plan na całość tego opowiadania. I jeżeli tylko uda mi się ten plan zrealizować... Będzie się działo w dalszych częściach, na które już teraz serdecznie zapraszam. ;)
      Pozdrawiam, Kasiek :)!

      Usuń
    2. Kiedy coś nowego ? :D / K

      Usuń
    3. Będę próbowała napisać i opublikować coś w ciągu najbliższych dni. ;)
      Pozdrawiam, Kasiek :)!

      Usuń
  5. Super post. Uwielbiam twoje opowiadania i czekam z niecierpliwością na następną część. Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia i Tobie również życzę wszystkiego co najlepsze w tym Nowym Roku.
      Pozdrawiam, Kasiek :)!

      Usuń
  6. Genialne :) ale dlaczego jeszcze nie ma next?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmmm.... Może dlatego, że poza prowadzeniem bloga to również studiuję. Obecnie jestem w trakcie sesji i jeszcze piszę pracę licencjacką. A poza nauką mam również swoje życie, swoje problemy i pewne zobowiązania, chociażby dnia codziennego.
      I pisanie z takimi wręcz roszczeniami, że "jak to jeszcze może nie być nexta?!" jest, delikatnie mówiąc, nie na miejscu.

      Usuń
  7. ŁAAAŁ! mega część, super, zaczyna się już dziać nie ciekawie czyżby Iza chciała Marcina za wszelka cenę odbić? a co zrobi wtedy Marcin.. No już nie mogę się doczekać następnej części <3 I łaaał podziwiam Cię, że mimo tylu zajęć masz czas dla nas pisać, coś wspaniałego tworzysz na tym blogu, a każdą nową częścia to potwierdzasz, wielki szacun jak to teraz mówią :D Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego :D /M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie :)!
      A co do pani kurator... z biegiem czasu wyjaśnią się jej intencje w stosunku do Marcina. ;)
      Wszystkiego dobrego, pozdrawiam, Kasiek :)!

      Usuń
  8. Uwielbiam Twoje opowiadania :) Ta cała Iza mi się zaczyna nie podobać, ale to dobrze że coś się dzieje ;D zniecierpliwością czekam na kolejna część :)

    OdpowiedzUsuń