No to zaczynamy małe zawirowania. A jak powszechnie wiadomo, małe rodzą coraz większe problemy... Nic więcej nie mogę na razie powiedzieć. ;)
Pozdrawiam, po raz pierwszy w 2016 roku. Kasiek :-*!
***
„Choć dla mnie czas się nie zatrzymał,
wiem, do przodu muszę iść.”
wiem, do przodu muszę iść.”
Przystojny szatyn siedział przy biurku i właśnie
przeglądał jakieś papiery. W pewnej chwili do jego uszu dobiegł dźwięk, który
wydobył się z jego telefonu. Wziął urządzenie do ręki i spojrzał na
wyświetlacz. Nerwowo podrapał się po karku, ale w końcu odebrał połączenie.
- Cześć Izka. Co tam słychać? – spytał już do słuchawki.
- No cześć Marcin.
Miło, że chociaż odebrałeś – powiedziała jakby z wyrzutem. – Czy jak ja do
ciebie nie zadzwonię to ty w ogóle?
- Wiesz co, trochę się działo u mnie ostatnio – zaczął
się tłumaczyć. - A w zasadzie to nawet nie trochę…
Chodakowski zatrzymał swój wzrok na ramce ze zdjęciem,
która stała na jego biurku. Uśmiech od razu pojawił się na jego twarzy. Wziął
ją w wolną rękę i przyjrzał się fotografii z bliższej odległości.
On, w ślubnym
garniturze, z promiennym uśmiechem. W swoich umięśnionych ramionach mocno
trzymał małego chłopca, prezentującego się równie elegancko co on. A tuż obok
nich, wpatrzona w mężczyzn swojego życia, Kasia w przepięknej, białej sukni.
- Marcin, jesteś
tam? – usłyszał głos w słuchawce.
- Taa…tak – odstawił ramkę na jej miejsce. – Przepraszam,
mówiłaś coś?
- Tak sobie
pomyślałam, że może masz dzisiaj czas na jakiś mały sparing?
- Wiesz co…
- Zapomniałam
powiedzieć, że moja propozycja jest nie do odrzucenia – powiedziała
rozentuzjazmowana.
- No dobra – powiedział, powoli przekonując się do jej
pomysłu. – Sam dawno nie byłem na treningu, a jeszcze ty tak stawiasz sprawę, to
nic do gadania to ja już raczej nie mam – uśmiechnął się. – To o której?
„Twoja rzecz, twoja sprawa,
nie musisz
mówić nic.
Możesz przestać udawać,
pozbieraj sztuczne łzy.”
Możesz przestać udawać,
pozbieraj sztuczne łzy.”
Podpisywał kolejną umowę, gdy jego telefon znowu się
rozdzwonił. Nie sprawdzając nawet, kto się do niego dobija, nacisnął zieloną
słuchawkę i od razu zaczął:
- O nie Izka, tylko mi nie mów, że coś ci wypadło i nici
z naszego treningu – powiedział jednym tchem.
- Dzień dobry? – usłyszał
niepewny, kobiecy głos. – Czy ja mam przyjemność z panem Marcinem Chodakowskim?
- Przepraszam, myślałem, że to koleżanka… Tak, Marcin
Chodakowski z tej strony. W czym mogę pomóc?
Kilka minut
później.
- Tak. Dziękuję za informację. Do widzenia – rozłączył
połączenie.
Jego oddech przyspieszył ze zdenerwowania, które zaczęło
w nim narastać. Oparł rękę na poręczy fotela i złapał się za głowę. Po kilku
chwilach wstał ze swojego miejsca i podszedł do okna.
- Nie no, to się nie dzieje naprawdę. To żarty jakieś są.
Podszedł do biurka, sięgnął po telefon i wybrał numer. Po
kilku krótkich sygnałach pikanie w słuchawce ustało, dlatego zaczął:
- Ojciec, słuchaj… – nie mógł dokończyć, bo w urządzeniu
rozległa się mowa.
- Grzegorz
Chodakowski. Po usłyszeniu sygnału proszę zostawić wiadomość.
- Cholera jasna! – z impetem odrzucił telefon na biurko.
„Może pewnego dnia
wybaczę Ci.
Może pewnego dnia,
ale nie dziś!”
wybaczę Ci.
Może pewnego dnia,
ale nie dziś!”
Wszedł do mieszkania i zatrzasnął za sobą drzwi.
- Marcin, oszalałeś? – w przedpokoju momentalnie pojawiła
się niska brunetka.
Zajrzała, przez uchylone drzwi, do jednego z pokoi. Kiedy
upewniła się, że chłopiec, leżący w łóżeczku, się nie obudził, cicho zamknęła
pokój.
- Szymek dopiero zasnął – powiedziała szeptem do
mężczyzny.
- Ja oszalałem? Ja?!
- Marcin, ciszej! – po raz kolejny go upomniała. – Co cię
ugryzło? – spytała spokojniej.
- Nic! – minął ją, po czym rozsiadł się na kanapie.
- Możesz przestać warczeć i normalnie ze mną porozmawiać?
– odwróciła się w jego stronę.
Położył się i zakrył twarz dłońmi.
- Nie zachowujesz się fair wobec mnie – zrezygnowana ruszyła
w kierunku sypialni.
- W takim razie to chyba u nas rodzinne jest – zmienił
pozycję z leżącej na siedzącą.
- Nie rozumiem – stanęła w progu alkowy.
- Miałem dzisiaj telefon z tej dużej firmy, co mieliśmy
im nowe biuro budować. Mówiłem ci o tym – powiedział, patrząc gdzieś przed
siebie.
- Ta duża inwestycja w centrum Warszawy, tak?
- Taka miała być… - w końcu na nią spojrzał. – Ale mój
kochany staruszek rozwiązał z nimi umowę.
- Dzwoniłeś do niego? – usiadła obok męża na kanapie.
- Do ojca jasne. Ale nie raczył nawet telefonu odebrać
ode mnie – zacisnął dłoń w pięść.
- Kochanie, tata musiał mieć jakiś powód, że to zrobił.
Nie wierzę, że zerwał tę umowę dla własnego widzimisię. Kotku, spokojnie –
pogłaskała go po ramieniu.
Spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Nie no, to chyba ja nie wierzę – wstał i zaczął chodzić
nerwowo w kółko. – Ty go jeszcze bronisz?
- Marcin, to nie tak – podeszła do niego.
- A jak? – podniósł głos. – No jak? – podszedł do okna.
- Jesteś niesprawiedliwy, Marcin – oparła się o stół i
założyła ręce na swojej klatce piersiowej.
- Ojciec wpierdziela się we wszystko, czego się tylko dotknę.
Uważasz, że to jest fair? – nie czekając na jej odpowiedź, kontynuował. - No
taa… Już prawie zapomniałem, że to ja jestem wiecznie nieodpowiedzialny, że to
ja zawsze nawalam i że wina zawsze leży po mojej stronie. A mój kochany tatuś,
odwieczny bohater, zawsze ratuje mi tyłek. Na pewno tak jest i tym razem – powiedział
z ironią i udał się w kierunku drzwi
wyjściowych.
Bez chwili zastanowienia poszła od razu za swoim
mężczyzną i stanęła naprzeciwko niego.
- Wiesz co, cholernie miło z twojej strony, że mi o tym wszystkim
przypomniałaś i że po raz kolejny mogę na ciebie liczyć. Żono – wyraźnie
zaakcentował ostatnie słowo.
- Ja po prostu się zastanawiam, co się mogło takiego
stać, że tata się tak zachował.
- Jasne – patrząc prosto w jej zeszklone od łez oczy,
prychnął. – W takim razie ty się dalej zastanawiaj. Ja stąd spadam. Na razie.
Po tych słowach odwrócił się na pięcie i opuścił
mieszkanie, głośno trzaskając za sobą drzwiami.
„No powiedz to głośno:
do diabła z miłością!”
do diabła z miłością!”
Pospiesznie opuścił blok. Podszedł do swojego samochodu i
zaczął kopać jedną z jego opon.
- Cholera jasna!
Opadł z sił, dlatego odwrócił się i oparł o maskę Jeep’a.
Sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął z niej telefon.
1 nieodebrane połączenie. IZA
No tak. Przecież
umówili się na sparing dzisiaj…
Zadzwoni i odwoła.
Od początku miał
przeczucie, że to nie jest najlepszy pomysł. Ale zawzięcie Izy w ostateczności
go przekonało.
No ale to było
wcześniej.
Teraz… Teraz nie
miał ochoty z nikim się widzieć.
Z NIKIM.
Dotknął ekranu, po czym przyłożył sobie słuchawkę do
ucha.
- Tak? – usłyszał
niewyraźny głos w słuchawce.
- Izka, Marcin z tej strony. Dzwoniłaś, ja nie odebrałem,
a dzwonię teraz, bo chciałem przełożyć nasz trening. Przepraszam, ale…
- Nie ma sprawy,
Marcin. Sama chciałam go odwołać.
- Iza, coś się stało? – spytał, słysząc jej łamiący się
głos.
- Nie. Wszystko
jest… - wybuchnęła płaczem.
- Izka, ejj, spokojnie – nie pomogło, kobieta nadal
zanosiła się donośnym płaczem. - Gdzie jesteś?
„Okna duszy dziś zamykam,
zamykam serca drzwi.”
zamykam serca drzwi.”
Plaża nad Wisłą.
Dwójka ludzi siedziała na piasku i rozmawiała ze sobą już
od dobrych kilku minut. W zasadzie to kobieta mówiła, a mężczyzna uważnie
słuchał. Co jakiś czas po policzkach brunetki spływały pojedyncze łzy, które ona
starała się od razu ścierać…
- Co za gnojek. Jakbym go tylko dorwał w swoje ręce to… -
zacisnął dłoń z pięść.
- A może to moja wina. Może to ja jestem na tyle
beznadziejna, że nie zasługuję nawet na to, żeby…
- Izka – podniósł jej podbródek tak, że musiała spojrzeć
mu prosto w oczy. – Nie kończ. Nigdy tak nie mów i nawet tak nie myśl – starł
mokre ślady z jej lekko zaróżowionych policzków. - Jeżeli koleś ma tyle odwagi
cywilnej, że starcza mu jej tylko na zerwanie ze swoją kobietą przez sms’a, to
nie jest on wart ani jednej twojej łzy – otoczył ją ramieniem, a ona wtuliła
się w niego.
- Pamiętasz jak przyjechałeś po mnie, bo mi się samochód
rozkraczył?
- No tak. On wtedy miał przylecieć do Polski i nie
przyleciał.
- Po tej całej akcji ja sama chciałam z nim zerwać,
wiesz? – popatrzyła na niego. – Ale później zaczął się dziwnie starać. I ostatnio
naprawdę nam się układało. Przynajmniej tak mi się wydawało - prychnęła i
zaczęła bawić się paskiem swojej torebki, w kolorze limonki. – Kiedy tylko mógł
to wracał do Polski, pisał, dzwonił codziennie. Stwierdziłam, że może warto o
to zawalczyć. Nawet wzięłam sobie urlop w pracy, żeby do niego pojechać –
zaśmiała się pod nosem. – Wiesz co w tym
wszystkim jest najlepsze? – pokiwał przecząco głową. – Że nie chodzi o to, że
on ze mną zerwał. Tylko o to, że zrobił to w taki sposób. Przecież mógł mi to
powiedzieć prosto w oczy…
Ich spojrzenia się spotkały, a twarze znajdowały się
blisko siebie. Nawet zbyt blisko.
- Ty byś się tak nigdy nie zachował, prawda? – spytała.
Nie odpowiedział.
Ich usta dzieliło dosłownie kilka centymetrów. Były
blisko. Zdecydowanie za blisko.
Trwali tak w bezruchu jeszcze przez chwilę.
W pewnym momencie Marcin w końcu się „ocknął” i, nieco
skrępowany tą bliskością, odwrócił twarz gdzieś w bok.
- 2, 3 lata temu może i byłbym zdolny do czegoś takiego –
padło z ust Chodakowskiego.
- Nie wierzę – przyznała szczerze zdziwiona jego
odpowiedzią.
Marcin tylko wzruszył ramionami.
- To co takiego się stało, że już byś się tak nie
zachował?
- Pozmieniało się u mnie…
Podniósł do góry prawą rękę i zaczął poruszać jej
palcami. Na jednym z nich brunetka zauważyła złotą obrączkę.
- Ale numer z ciebie – powiedziała, błądząc gdzieś wzrokiem.
- Gratuluję – zatrzymała spojrzenie na swoim rozmówcy, a wymuszony uśmiech
pojawił się na jej twarzy.
Jej zachowanie nie
uszło uwadze Chodakowskiego. Tyle, że on myślał, że to przez niego.
Powiedział jej o
swoim ślubie w chyba najmniej odpowiednim momencie... W końcu dosłownie kilka
godzin temu zerwał z nią facet. I to jeszcze jedną, głupią wiadomością, wysłaną
na jej telefon.
A on jej teraz
wyskakuje z taką „radosną” nowiną…
Nie, to
zdecydowanie nie była odpowiednia chwila na tego typu wyznania.
Tylko czy właśnie to było prawdziwym powodem takiej, a
nie innej reakcji pani kurator?
„To błogich wspomnień
wciąż pali się płomień.
Wracają znów do mnie słowa dwa…”
wciąż pali się płomień.
Wracają znów do mnie słowa dwa…”
W jednym z mieszkań przy Sarmackiej drobna brunetka z
małym chłopcem na rękach chodziła w kółko, próbując uspokoić swoje dziecko.
- Szymciu, proszę cię – rytmicznie kołysała się na boki.
– Kochanie – przeczesała mu blond włoski, po czym musnęła go w czółko.
Dziecko płakało już od dobrych kilkunastu minut.
Dokładnie to od momentu, gdy po całym mieszkaniu rozległo się głośne
trzaśnięcie drzwiami, wywołane przez Marcina.
Młoda mama próbowała już chyba wszystkiego, lecz nie
mogła uspokoić swojego synka. Wszystko, co do tej pory zawsze pomagało, teraz
nie przynosiło pożądanego efektu.
W pewnej chwili do uszu Kasi i Szymka doszło pukanie do
drzwi.
- Może to tatuś wrócił nas przeprosić – ponownie złożyła
pocałunek na czubku głowy syna, a następnie ruszyła do drzwi. – Janka, cześć –
powiedziała zaskoczona jej widokiem.
- Cześć. Przyszłam zobaczyć co się dzieje, że Młody taki
koncert daje swoim sąsiadom – podrapała małego człowieka po brzuszku. – Ejj, co
jest Smyku?
- Przepraszam, ale nie mogę go uspokoić – przeszła do
kuchni, rytmicznie się przy tym bujając. – Nic nie działa – przytuliła płaczące
dziecko mocniej do siebie.
Z telefonu leżącego na stoliku zaczął się wydobywać
dźwięk. Kasia spojrzała na dzwoniące urządzenie, po czym przeniosła swój wzrok
na nadal zanoszące się płaczem dziecko.
- Może pomogę? – Bufford wyciągnęła ręce po Szymka.
Chodakowska oddała swojego syna w ręce Janki i podbiegła
do stolika.
- To Olek, przepraszam na moment – powiedziała w stronę
szatynki.
Z telefonem w ręku ruszyła w stronę sypialni, za drzwiami
której zniknęła po krótkiej chwili.
- Tak? – spytała do słuchawki.
- Kasia, gdzie jest
Marcin? Dzwoniłem do niego, ale nie odbiera.
- Marcin jest dzisiaj obrażony na cały świat –
odpowiedziała, przewracając przy tym oczami.
- Kasiu… - głos mu
się łamał.
- Olek, co się dzieje?
- Jestem w
szpitalu. Magda, ona…
Cud! Miód Malina! Jak zawsze świetnie no poprostu nie do opisania <3 <3.
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego w Nowym Roku 😘!
Dziękuję za życzenia i Tobie również wszystkiego co najlepsze w tym Nowym Roku!
UsuńPozdrawiam, Kasiek :)!
Ojoj tylko niech on wróci do domu i przeprosi ... :D się zaczęło coś dziać... Jestem ciekawa co dalej :) ale przecież KAMI muszą przetrwać nawet w najgorszym ! Wiem że napewno z każdą częścią będziesz mnie (nas) zaskakiwać no ale tutaj właśnie o to chodzi prawda ? ;) pozdrawiam znowu ja /Nati
OdpowiedzUsuńCo za dużo sielanki to niezdrowo. :P No jasne, że chciałabym Was jak najbardziej zaskoczyć... Taki mam przynajmniej plan. :D
UsuńPozdrawiam też znowu ja, Kasiek :)!
Akcja akcja akcja <3 to co ja kocham <3. Ach ten Marcin, najpierw działa potem myśli :P ps. Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku /K
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia i wszystkiego co najlepsze życzę i Tobie na ten Nowy Rok!
UsuńPozdrawiam, Kasiek :)!
Czekamy czekamy ! Co dalej ?
OdpowiedzUsuńChyba 21-wsza część, nie? :D
UsuńMam jakiś tam plan na całość tego opowiadania. I jeżeli tylko uda mi się ten plan zrealizować... Będzie się działo w dalszych częściach, na które już teraz serdecznie zapraszam. ;)
Pozdrawiam, Kasiek :)!
Kiedy coś nowego ? :D / K
UsuńBędę próbowała napisać i opublikować coś w ciągu najbliższych dni. ;)
UsuńPozdrawiam, Kasiek :)!
Super post. Uwielbiam twoje opowiadania i czekam z niecierpliwością na następną część. Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia i Tobie również życzę wszystkiego co najlepsze w tym Nowym Roku.
UsuńPozdrawiam, Kasiek :)!
Genialne :) ale dlaczego jeszcze nie ma next?
OdpowiedzUsuńHmmmm.... Może dlatego, że poza prowadzeniem bloga to również studiuję. Obecnie jestem w trakcie sesji i jeszcze piszę pracę licencjacką. A poza nauką mam również swoje życie, swoje problemy i pewne zobowiązania, chociażby dnia codziennego.
UsuńI pisanie z takimi wręcz roszczeniami, że "jak to jeszcze może nie być nexta?!" jest, delikatnie mówiąc, nie na miejscu.
ŁAAAŁ! mega część, super, zaczyna się już dziać nie ciekawie czyżby Iza chciała Marcina za wszelka cenę odbić? a co zrobi wtedy Marcin.. No już nie mogę się doczekać następnej części <3 I łaaał podziwiam Cię, że mimo tylu zajęć masz czas dla nas pisać, coś wspaniałego tworzysz na tym blogu, a każdą nową częścia to potwierdzasz, wielki szacun jak to teraz mówią :D Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego :D /M
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie :)!
UsuńA co do pani kurator... z biegiem czasu wyjaśnią się jej intencje w stosunku do Marcina. ;)
Wszystkiego dobrego, pozdrawiam, Kasiek :)!
Uwielbiam Twoje opowiadania :) Ta cała Iza mi się zaczyna nie podobać, ale to dobrze że coś się dzieje ;D zniecierpliwością czekam na kolejna część :)
OdpowiedzUsuń