.


środa, 23 marca 2016

Wind of change - część 31.







„Ty masz zawsze racje – wiem;
zgadzam się,
 
jest okej.
Wina jest pośrodku gdzieś;
bliżej mnie… Bliżej mnie!”



Duży, ekskluzywny dom jednorodzinny leżący gdzieś na peryferiach zatłoczonej stolicy. Mimo iż z zewnątrz wydawał się być bardzo bogaty, wnętrze było wręcz niewiarygodnie przytulne. W domu panowała ciepła i miła atmosfera. Może to między innymi za sprawą tego, iż w każdym możliwym miejscu stały ramki ze zdjęciami. Kilka fotografii małego chłopca o blond włoskach uroczo uśmiechającego się do obiektywu. Gdzieś dalej kilka ramek ze zdjęciami dwóch młodych par i jeszcze trochę fotografii, na których była dwójka na oko 50-letnich ludzi. Cała rodzina. Rodzina Chodakowskich.

- Mamo, bardzo cię przepraszam, że tak na ostatnią chwilę – powiedziała niska brunetka wkładając do lodówki specjalne buteleczki z białą cieczą. – Ale w końcu od pewnego czasu mamy wolny wieczór i Marcin wymyślił, żebyśmy poszli gdzieś na miasto, na kolację. Oczywiście dzwoniłam do Emilki, ale powiedziała, że już dzisiaj ma plany na wieczór i niestety nie da rady przyjść do nas i zająć się Szymkiem – zamknęła drzwi lodówki.
- Kochanie, nie ma problemu. Dobrze wiesz, że ja uwielbiam się zajmować moim wnukiem – pocałowała w czoło dziecko, które trzymała w swoich ramionach. – Prawda Szymuś? – przytuliła chłopca mocniej do siebie. – Zresztą dziadek ma jakieś ważne spotkanie dzisiaj wieczorem i zapowiedział, że wróci bardzo późno, więc przynajmniej nie będę się musiała nudzić przez cały wieczór – obdarzyła synową ciepłym uśmiechem.
 - O tak. Z Szymkiem to mamo masz jak w banku – młodsza Chodakowska podeszła do teściowej i swojego małego synka. – Nie Brzdącu – podrapała Młodego po stópce.

Dziecko zaczęło wierzgać nóżkami, a później rączkami, a z jego ust zaczął wydobywać się głośny śmiech. Na twarzach obu kobiet pojawiły się promienne uśmiechy.

- Mamusia będzie bardzo za tobą tęskniła, wiesz – powiedziała rodzicielka do swojego pierworodnego syna, który dosłownie przed chwilą znalazł się w jej ramionach.

Przytuliła dziecko mocno do swojej piersi i zatopiła swój nos w jego krótkich, blond włosach.

- Kasiu, co się dzieje? – spytała Aleksandra widząc smutek w oczach synowej. – Nie ufasz mi? Kochanie, obiecuję, że zajmę się Szymusiem najlepiej jak tylko umiem – zapewniła.
- Mamo, nie o to chodzi – ręką odgarnęła swoje włosy do tyłu.
- A o co, Kochanie?
- O… O nic, mamo. Po prostu jak sobie pomyślę, że zobaczę Małego dopiero jutro rano to już za nim tęsknie – pogłaskała syna po głowie, po czym delikatnie musnęła ustami jego czoło.

Kasia podniosła swój wzrok znad główki dziecka i spojrzała na teściową. Wymuszony, lecz zadziwiająco przekonujący uśmiech pojawił się na twarzy młodszej z nich.



„Wszędzie wiszą lustra, wokół Twoich słów.
Kiedyś je usłyszysz, może z obcych ust…”



Wysoki, przystojny brunet o brązowych oczach szybkim krokiem przekroczył próg oddziału ginekologicznego warszawskiego szpitala specjalistycznego. Rozejrzał się wokół. W polu widzenia nie było dosłownie nikogo. Zaczął zaglądać po kolei do każdego pomieszczenia. Podszedł do przedostatnich drzwi znajdujących się w korytarzu, były przymknięte, popchnął je lekko. Rozejrzał się po sali, a jego wzrok po chwili zatrzymał się na osobie leżącej w szpitalnym łóżku. Była to śpiąca kobieta. Szczupła, ładna brunetka. Teraz blada jak ściana. Jej twarz prawie zlewała się z białą kołdrą, którą była szczelnie przykryta. Głośno przełknął ślinę.

- Przepraszam, co Pan tu robi? – usłyszał głos za sobą.

Odwrócił się w stronę źródła dźwięku. Starsza pielęgniarka stała z założonymi na piersiach rękoma i uważnie wpatrywała się w niego, wyraźnie czekając na jakieś słowa wyjaśnienia.

- Dzwonili do mnie z tego szpitala, że… – głos mu się łamał.
- Pan Chodakowski?

Skinął głową.

- To ja dzwoniłam. Pani Lewińska nie chciała nikogo powiadamiać, ale po usilnych namowach z mojej strony powiedziała, że to Pana mam poinformować.
- Co z nią?
- Pójdę po lekarza i jego Pan spyta. Zaraz wracam – po tych słowach odeszła zostawiając Chodakowskiego samego.

Kilka minut później.

- Pani Lewińska zasłabła w miejscu pracy. Po wstępnych badaniach podejrzewamy, że to anemia. Ale dla pewności chcemy zostawić panią Izę na kilka dni w szpitalu – oznajmił mężczyzna w białym kitlu.
- Czyli to nic poważnego?
- Na anemię coś zaradzimy, nie ma się co na zapas martwić – z uśmiechem na twarzy uspokoił go lekarz.
- A z nią i z dzieckiem wszystko w porządku?
- Tak. Dziecko rozwija się prawidłowo, a pańska narzeczona ma się również dobrze. Zdążyła niedawno zasnąć, więc jeżeli chce ją Pan odwiedzić to proszę poczekać na korytarzu.
- Dobrze. Dziękuję Panie doktorze.

Po odejściu lekarza, Marcin opadł na krzesło. Siedział bez żadnego ruchu, z lekko otwartymi ustami, przez kilka chwil. Dopiero po tym czasie odetchnął z ulgą, a jego usta wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu.



„Wszędzie wiszą lustra, dookoła nas.
Może nadal myślisz – jestem taki sam…”



Okłamała dzisiaj teściową. Tak. Jej smutek, kiedy zostawiała Szymka u babci wcale nie był spowodowany tym, że nie będzie się widziała z synkiem aż do jutra. Znaczy po części to też było jego powodem. Mimo tego, iż ostatnio rzeczywiście czasami zostawiała syna z nianią, a sama wychodziła na lekcje tańca, to trudno jej się było rozstawać ze swoim dzieckiem. Spędzała z nim przecież mnóstwo czasu, prawie codziennie, po 24 godziny na dobę.
Szymek - tak bardzo go kochała, tak bardzo ją uszczęśliwiał. Dzięki niemu czuła się spełniona; jako kobieta, jako MATKA.
Ale poza smutkiem związanym z rozłąką z pierworodnym synem było coś jeszcze…
Irytacja… Jakiś smutek… Może żal… których przyczyną był jej mąż. Tak. Marcin.

Od miesiąca, dokładnie od powrotu z Grabiny, ich życie trochę się zmieniło. A wszystko to za sprawą wiadomości, która spadła na Kasię jak grom z jasnego nieba…


- Iza jest w ciąży – powiedział któregoś dnia Marcin.

Kasia odłożyła talerz, który właśnie wycierała, gdzieś na bok. Mocno oparła się o blat i wzięła głęboki oddech. Po chwili odwróciła się w stronę siedzącego na kanapie Marcina.

- I co w związku z tym? – zapytała ledwo słyszalnym głosem.
- Ona jest przerażona. W jej sytuacji trudno się dziwić w sumie. Jest sama…
- A ojciec dziecka? – głośno przełknęła ślinę.
- Ten drań – zacisnął pięść – znaczy ojciec dziecka… ona nie może i nie chce mu o dziecku powiedzieć.
- A jakaś rodzina? No chyba kogoś bliskiego ma.
- Nie, nikogo. Ma tylko mnie – niepewnie podniósł na nią swój wzrok.
- Przepraszam ciebie?! – podniosła głos.
- Obiecałem, że jej pomogę. Nie mogę zostawić jej z tym wszystkim samej.
- No jasne – prychnęła. – Jasne.
- Chciałem ci o tym powiedzieć, bo wydaję mi się, że powinnaś o tym wiedzieć.
- Jakiś ty wspaniałomyślny – zironizowała. – Tylko szkoda, że mnie nawet nie zapytałeś o zdanie!

Rzuciła mokrą ścierkę na stół kuchenny i szybkim krokiem przeszła do przedpokoju.

- Kaśka, gdzie ty do cholery idziesz? – podszedł do niej.
- Przewietrzyć się.

Rzuciła mu wściekłe spojrzenie, po czym zabrała swoją bluzę z wieszaka i opuściła mieszkanie.


W ostateczności zgodziła się na taki układ. W sumie to przecież powinna być dumna ze swojego męża, że pomaga koleżance kiedy ta znalazła się w trudnej sytuacji życiowej.
Ale nie była dumna. I mimo tego, że wyraziła zgodę na tę jego pomoc Izie to była wściekła, że Marcin poświęca Lewińskiej tyle uwagi i tyle czasu. Oczywiście to wszystko działo się kosztem jej i Szymka, no bo kogo innego…

Poza treningami, przynajmniej 2 razy w tygodniu, 1 dzień Chodakowski spędzał w towarzystwie pani kurator. O prawie codziennych telefonach do niej albo od niej też warto tutaj wspomnieć.
A to przecież był dopiero III-ci miesiąc ciąży Izy.
Gdzie tu jeszcze do IX-tego?

Kasia była trochę poirytowana sytuacją, w jakiej się znalazła, dlatego bardzo miłą niespodzianką okazała się być poranna propozycja Marcina…


- Pomyślałem sobie – podszedł do niej tuż przed wyjściem do pracy – może byśmy gdzieś wyskoczyli wieczorem? – popatrzył prosto w jej piwne oczy. – Jakaś dobra kolacja na mieście, tylko ty i ja – musnął palcami jej policzek. – Co ty na to?

W jej oczach od razu, jak na zawołanie, pojawiły się wesoło skaczące iskierki.


Zniecierpliwiona czekaniem chodziła po mieszkaniu od drzwi do kanapy. Spojrzała na zegarek, który miała na nadgarstku. Wskazywał 19.58. Marcina do tej pory nie było w domu. A przecież umówili się na 19-tą w mieszkaniu. Miała na niego czekać, miał przyjechać po nią i mieli jechać…
Podeszła do stolika i wzięła do ręki telefon. Jeszcze raz upewniła się, czy aby na pewno Chodakowski nie zostawił jej żadnej wiadomości. I tym razem urządzenie nie pokazało jej żadnego nowego powiadomienia.
Wybrała jego numer. Bez żadnego sygnału usłyszała:

„Witam, Marcin Chodakowski. Po sygnale proszę zostawić wiadomość.”

A jeżeli coś się stało. Jeżeli Marcinowi się coś stało…
Bez chwili zastanowienia znalazła kontakt i nacisnęła zieloną słuchawkę.

- …
- Dobry wieczór panie Krzysztofie. Przepraszam, że o tej porze, ale nie mogę się dodzwonić do Marcina i zaczynam się martwić.
- …
- Jest pan pewien?
- …
- Dobrze, w takim razie dziękuję za informację. Dobrej nocy życzę. Do widzenia.

Rzuciła telefon na kanapę. Samotna łza spłynęła jej po policzku. Pospiesznie ją starła. Następnie jej ręka zatrzymała się na wargach i zewnętrzną stroną dłoni wytarła czerwoną szminkę z ust.
Po chwili zniknęła za drzwiami prowadzącymi do sypialni.



„Już nie jesteś taki sam,
taki jak pierwszy raz.
Widzę to każdego dnia
i coraz mniej Ciebie mam…”



Śliczna brunetka leżała na boku w dużym, sypialnianym łóżku. Ślepo patrzyła przed siebie. W pewnej chwili usłyszała chrzęst klucza w zamku. Mocno zacisnęła powieki. Ktoś wszedł do środka. Otworzyła oczy. Mężczyzna stał już w drzwiach sypialni.

- Kasiu…
- Gdzie byłeś?
- Miałem iść na spotkanie i…
- Dzwoniłam do pana Krzysztofa. Podobno dostałeś telefon i wybiegłeś praktycznie bez słowa. Możesz mi powiedzieć co było aż takie ważne, że olałeś spotkanie z nowym, dużym klientem i zostawiłeś pana Krzysztofa samego bez żadnego wytłumaczenia? O naszych planach na wieczór to już nawet nie wspomnę – prychnęła. – No co było aż takie ważne, Marcin? – usiadła na łóżku i spojrzała na niego wyczekująco, przeszywającym wręcz wzrokiem.
- Iza… - nie dokończył, przerwała mu od razu.
- No jasne, czemu mnie to nie dziwi – zadrwiła.
- Kaśka, ona…
- Skończ! – krzyknęła. – Skończ – powtórzyła nieco ciszej. – Nie chcę tego dalej słuchać, rozumiesz? Czekałam na ciebie cały wieczór. Cały wieczór Marcin. Jak głupia szykowałam się na nasze wyjście całe południe. Założyłam nową sukienkę, byłam nawet u fryzjera. A ty sobie spędzasz wieczór z Izą. W sumie to nie powinnam się jakoś szczególnie temu dziwić, co? Przecież ostatnio spędzasz z nią prawie każdą wolną chwilę. A nawet jeżeli już jesteś w domu to i tak myślami jesteś gdzieś indziej. Myślisz, że tego nie widzę i nie czuję? Marcin, nie jestem głupia! Chociaż w zasadzie to jestem, bo myślałam, że może w końcu coś do ciebie dotarło, że ten dzisiejszy wieczór to… - opadła bezwiednie na łóżko. – Ja nie wiem jak długo to jeszcze wytrzymam…



14 komentarzy:

  1. Marcin mnie zadkoczył opiekuje się Iza to miłe, tylko szkoda że Kasia cierpi przez niego. Pozostało mi czekać na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział ! Nawet podoba mi się, że Iza trochę miesza ... jest ciekawiej ! Szczerze mówiąc na początku myślałam, że to dziecko Marcina i miałam nadzieję, że tak będzie no ale cóż ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie napisałam, że to jest dziecko Marcina, ani nie napisałam, że to nie jest dziecko Marcina. :P

      Usuń
  3. UFFF... JAK DOBRZE ZE SIE WSZYSTKO WYJASNILO I DZIECKO IZY NIE JEST MARCINA TYLKO IZY I JEJ BYLEGO FACETA!!! MARCIN MEGA MNIE WKURZA!!! POTRZASNELA BYM NIM :D ZAJA BY SIE SWOJA RODZINA A NIE UGANIA SIE ZA IZA ALE WIADOMO ZE MUSI SIE COS DZIAC BO BYLO BY ZA NUDNO :) MASZ DUZY POTENCJAL W TYM CO ROBISZ! PODZIWIAM CIE ZE ZNAJDZIESZ CZAS NA PISANIE TUTAJ I TO JESZCZE JAK!!! DUZE BRAWA!!! CZEKAM NA NEXT'A :) POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, czy się wyjaśniło... :D Marcin zawsze był pomocny wobec wszystkich kobiet, które się wokół niego kręciły i tylko potrzebowały jego pomocy. ;) Ale może tym razem ma swoje powody...
      Pozdrawiam, Kasiek :)!

      Usuń
    2. EXTRA! Kiedy kolejna część? ��

      Usuń
    3. Mam nadzieję, że dzisiaj, najpóźniej jutro uda mi się wstawić kolejną część. ;)

      Usuń
  4. Zakończenie super... I przez nie chce się czekać na nexta !

    OdpowiedzUsuń
  5. Coraz bardziej mnie zaskakujesz *~*! Jesteś Genialna!! ;D Uwielbiam Twoje opowiadania są takie... prawdziwe, naturalne <3.! Już nie mogę doczekać się kolejnej części :*!

    OdpowiedzUsuń
  6. Uuu robi się coraz bardziej nie ciekawie :/ Zasmucił mnie bardzo w tej części moment, gdy pielęgniarka powiedziała do Marcina, że narzeczonej nic nie jest, a on zamiast się zmieszać to jeszcze się uśmiechnął, juz jest cos nie tak... No, ale pozostaje mi czekać jako twoja wierna fanka ���� Przy okazji chce Ci życzy zdrowych i radosnych świąt wielkanocnych! Pozdrawiam/M

    OdpowiedzUsuń
  7. Kasiek kiedy coś nowego? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj, jutro mam nadzieję, że uda mi się wstawić kolejną część. ;)

      Usuń
  8. Kurde,zawsze musi skończyć się w momencie,kiedy się wciągnę. :D No cóż,nawet nie dziwię się Kasi,że ma tej sytuacji dosyć.No a Marcin...jak już było wspomniane,zawsze pomagał kobietom.No zobaczymy... :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Historia strasznie mi się podoba jednak Iza nie jest moja ulubiona postacią ani w serialu ani tu. Mam nadzieję że dziecko nie jest Marcina

    OdpowiedzUsuń