„Till now, I always got by on my own.
I never really cared until I met you.”
Zdenerwowany wyszedł z bloku. Przystanął na chodniku przed wejściem do budynku i spojrzał w okna swojego mieszkania. Kłębiła się w nim coraz większa złość spotęgowana żalem. Rozejrzał się wokół i zauważył stojący obok niego kosz na śmieci. Z impetem go kopnął.
Wyciągnął z kieszeni płaszcza kluczyki. Podszedł do auta, wsiadł i odjechał z piskiem opon.
„No answer on your telephone
and the night goes by so very slow.
Oh, I hope that it won't end though
all alone.”
Zziajany stanął przed drzwiami. Nacisnął dzwonek i czekał. Jednak od razu nikt mu nie otworzył. Po krótkiej chwili w końcu usłyszał w środku jakieś głosy i kroki osoby, która zbliżała się do drzwi. Klamka się opuściła, a w progu pojawił się Olek, który najwyraźniej był zdziwiony niespodziewaną wizytą.
- Brat, długo każesz na siebie czekać. – powiedział Marcin, mijając brata w drzwiach.
Odwrócił się w stronę młodego lekarza i podniósł rękę, w której trzymał dużą butelkę z ulubionym trunkiem.
-Yhmm. – usłyszeli obaj.
Kobieta, która do tej pory siedziała na kanapie, wstała i podeszła do mężczyzn, stojących w przedpokoju.
Zdziwiony Marcin bacznie przyglądał się kobiecie, stojącej już obok jego brata.
- My się chyba skądś znamy … - zastanawiał się na głos.
- Tak. Ze ślubu Ali i Pawła. – uśmiechnęła się do niego.
- A no tak. Ma… Magda, dobrze pamiętam?
Kiwnęła głową twierdząco.
- A ty jesteś ten słynny Marcin.
Spojrzał na nią pytająco.
- Trochę o tobie słyszałam. Od Zduńskich i od twojego brata. – położyła rękę na ramieniu Olka.
- No jaki ten świat mały. – stwierdził Marcin.
- Czyli część oficjalną mamy już za sobą. – powiedział Olek. – Marcin, co jest? – wskazał głową butelkę, którą jego brat dalej trzymał w ręce.
- Myślałem, że będziesz sam. Dobra, nieważne. Nie będę wam przeszkadzał. – chciał ich wyminąć, ale na drodze do drzwi stanęła mu Magda.
- Panowie, ja i tak już się miałam zbierać. Trochę się zasiedziałam. – porozumiewawczo spojrzała na Olka.
- Marcin, daj nam chwilę. –powiedział lekarz do brata.
Wziął kobietę za rękę i zaprowadził ją do kuchni.
Marcin wzruszył ramionami i poszedł w stronę kanapy. Rozsiadł się na niej i włączył telewizor.
- Trochę to inaczej miało wyglądać. – powiedział Olek, gdy weszli już do kuchni.
- Co się odwlecze. – zaśmiała się.
- Zostań z nami. Zjemy kolację, porozmawiamy. Może być miło. – powiedział, zbliżając do niej swoją twarz.
- Nie będę wam przeszkadzać. – powiedziała i delikatnie musnęła jego usta. – Zbieram się.
Odwróciła się i już miała opuszczać pomieszczenie, gdy Olek złapał ją w pasie, przyciągnął do siebie i zaczął namiętnie całować.
- Ymmm. – zamruczała.
- Jesteś … pewna … że … chcesz … iść? – spytał między pocałunkami.
- Nie … jestem.
- To … zostań.
- Olek! – niechętnie oderwała się od niego. – Marcin wyraźnie chce z tobą porozmawiać. A my mamy jeszcze czas, prawda? – delikatnie rozpięła górne guziki jego koszuli i pogładziła go po nagim torsie.
- Ejj, nie zaczynaj jak nie skończysz. Chyba, że zostaniesz. – ostatnie zdanie powiedział jej na ucho uwodzicielskim tonem głosu.
- Nie. Już koniec tej gry wstępnej.
Musnęła jego rozchylone usta, po czym odwróciła się na pięcie i poszła do salonu, gdzie był Marcin. Na jej widok wstał.
- Już idę. – powiedziała.
- Przepraszam, nie chciałem wam przeszkodzić. – podkreślił ostatnie słowo.
- Nic się nie stało. Prawda Olek? – spytała podchodzącego do nich drugiego Chodakowskiego.
- Wszystko w porządku. – odpowiedział.
- Dobra, cześć. – pożegnała się z Marcinem.
- Mam nadzieję, że do zobaczenia. – czarująco się do niej uśmiechnął.
Odpowiedziała mu tylko szerokim uśmiechem, po czym razem z Olkiem poszli do przedpokoju. Chodakowski pomógł jej założyć płaszcz.
- Odezwę się. – obiecał młody lekarz.
- Okej. – przybliżyła się do niego i złożyła na jego ustach pocałunek. – Cześć.
- Cześć.
- To coś poważnego? – Marcin wygodnie rozsiadł się na kanapie, położył rękę na oparciu i dłonią pogłaskał się po brodzie.
- Przyszedłeś tu rozmawiać o mnie? – Olek usiadł obok brata.
- Nie, ale temat sam mi się narzucił.
- Jest … miło, okej? – powiedział, uśmiechając się przy tym.
- Brat, wpadłeś po uszy! – zaśmiał się.
- Przyganiał kocioł garnkowi. – zauważył Olek.
Marcinowi zrzedła mina.
- Dobra, masz jakieś szkło?
- Jasne. – Olek wyciągnął szklanki z barku.
Marcin otworzył butelkę i wlał brązowy napój do szklanek, po czym wypił zawartość jednej z nich jednym duszkiem. Wziął butelkę, napełnił swoje szkło i ponownie wypił całość.
- Przystopuj, bo zaraz odpadniesz. – powiedział Olek.
- Taki mam plan. – sięgnął po butelkę.
- Marcin, co jest? – upił trunek ze swojej szklanki.
- Nic. – przyglądał się naczyniu, które obracał w swoich dłoniach.
- Właśnie widzę. Ale okej, skoro nie chcesz rozmawiać …
- Wymiękam brat. Wymiękam. – podkreślił ostatnie wypowiedziane słowo i spojrzał na mężczyznę, siedzącego obok.
Olek popatrzył na niego pytająco.
- Kasia nadal nic nie pamięta? – spytał w końcu.
- Pamięta. Pamięta wszystkich. - zironizował. - Tylko nie mnie. – spuścił wzrok.
- Marcin, to jest kwestia czasu.
- Wszyscy wkoło mi to mówią.
- Skoro mówią ci to wszyscy, to może w końcu tego posłuchasz.
- Wiesz z kim Kaśka dzisiaj rozmawiała przez telefon? – spytał nieobecny, przenosząc swój wzrok na Olka. – Z Robertem.
- Kim jest Robert?
- Jej ex narzeczony. Ostatnie wspomnienie sprzed wypadku.
- Jesteś rozżalony, to zrozumiałe.
- Ja nie jestem „rozżalony”. – powiedział, pokazując rękoma cudzysłowie.
Usiadł wygodniej i kontynuował:
– Wszyscy w tej sytuacji widzą tylko Kaśkę. Dzwoni pani Basia: jak się ma Kasieńka. Dzwoni Tomek: co u Kasi. Dzwoni matka: co z Kasią. Nikt, rozumiesz, nikt nie spytał, jak ja się czuję i co u mnie. Rozumiem, że to Kaśka straciła pamięć. Ale ona nie pamięta mnie, rozumiesz?! Mnie! Nikt nie widzi, że mi też jest ciężko. Że to boli też i mnie.
- Marcin...
- A Kaśka sobie obiecuje swojemu ex, że się z nim skontaktuje. Nieźle, nie? – ironicznie się zaśmiał.
Sięgnął po butelkę. Napełnił swoją szklankę i wypił do dna.
- Nieźle. – mruknął Olek. – Marcin, ale o co tobie właściwie chodzi; o to, że Kasi nie wróciła pamięć czy o telefon do byłego narzeczonego? – spytał zdezorientowany.
- Gdyby odzyskała pamięć, to do Roberta by nie dzwoniła. – stwierdził. - Chyba. – dodał ciszej po chwili namysłu.
- Chyba to ty trochę przesadzasz.
- Brat. – przeciągnął.
- Już jej nie ufasz?
„And now it chills me to the bone
How do I get you alone?”
Marcin uważnie spojrzał na Olka, który naprawdę nie rozumiał, o co mu chodzi.
Miał dosyć tej całej rozmowy. Tłumaczenia się z tego, co czuje. Tym bardziej, że powiedział już bratu to, co chciał mu powiedzieć i co chciał z siebie wyrzucić. A on i tak go nie zrozumiał. Dalsze uzasadnienia wydały mu się po prostu zbędne. Dotarło do niego, że tak naprawdę to chyba nikt nie jest w stanie zrozumieć, co on czuje. I z jakimi problemami boryka się na co dzień. Jak bardzo boli utrata bliskiej osoby, bratniej duszy. Owszem, Kaśka nadal była w jego życiu, ale nie w taki sposób i nie w takim zakresie jak chociażby jeszcze tydzień temu. Wszystko co razem zbudowali; cała ich relacja, ich plany na wspólną przyszłość – to wszystko wisiało teraz na cienkim włosku. A on nie wiedział co ma zrobić, żeby odzyskać nad tym wszystkim kontrolę.
A czasu miał coraz mniej. Przecież za 3 tygodnie ma się pojawić Szymek. Ich syn. Owoc ich miłości …
Marcin zaśmiał się pod nosem i pokręcił przecząco głową.
- To nie jest kwestia zaufania. – wypuścił głośno powietrze. – Dobra, Olek, skończmy ten temat. Mogę u ciebie na noc zostać? Nie chcę wracać dzisiaj do domu.
- Jasne. Kanapa jest wolna. – poklepał miejsce obok siebie.
- Może twoja będzie wygodniejsza niż moja. – powiedział, trochę się przy tym rozciągając.
- Uuu, ktoś chyba ostatnio niewygodnie śpi. – zaśmiał się.
- Bardzo zabawne. Twoje współczucie nie zna granic. – lekki grymas, spowodowany bólem pleców, wkradł się na jego twarz.
- Chcesz mnie wziąć na litość? – poklepał go po ramieniu, po czym wstał. – Idę po coś do jedzenia.
Olek się oddalił, a Marcin wyciągnął telefon z kieszeni spodni. Znalazł kontakt i nacisnął zieloną słuchawkę. Po kilku sygnałach usłyszał znajomy głos.
- Marcin?
- Janka, cześć. Jesteś w domu?
- Tak? – odpowiedziała nadal zdziwiona jego telefonem.
- Mam prośbę. Mogłabyś pójść do mojego mieszkania i sprawdzić, czy z Kasią wszystko w porządku?
- Mogę. Ale…
- I nie pytaj, o co chodzi, okej? Przy okazji ci wytłumaczę.
- Ja… Jasne Marcin. Oddzwonię, jak wrócę.
- Janka, dziękuję.
„I hear the ticking of the clock,
I'm lying here the room's pitch dark.
I wonder, where you are tonight.”
W innej części Warszawy szatynka leżała na łóżku w sypialni. Lewą ręką głaskała swój okrągły brzuch, a w prawej trzymała pilota od telewizora. Zmieniała kanały, nawet nie zwracając uwagi na to, co akurat na danym w tej chwili leci. Leżała tak już od przeszło kilku godzin. Konkretnie od kiedy Marcin zostawił ją samą. Po jego wyjściu chciała trochę poczytać, jednak jedno zdanie czytała po kilka razy. Nie mogła się skupić, dlatego po długiej „walce” zamieniła książkę na pilot. Jednak na oglądaniu programu telewizyjnego też nie mogła się skupić.
W końcu po jakimś czasie zrobiła się zmęczona. Przymknęła oczy, lecz okazało się, że ktoś ma dla niej inny plan.
Usłyszała dzwonek do drzwi. Niechętnie i z trudem, ale wstała z łóżka i udała się do przedpokoju. Otworzyła drzwi.
- Cześć Kasiu. – sąsiadka minęła ją w drzwiach, wchodząc do mieszkania.
„Janka. Nasza sąsiadka. Poznałam ją, w moim „nowym życiu”, już kiedy przyjechałam do Warszawy. I, w sumie bez przyczyny, ale nie polubiłam jej. Jest coś takiego w jej oczach … A to, w jaki sposób patrzy na Marcina. Chyba się w nim podkochuje.”
- Cześć Janka. – Kasia wywróciła oczami i zamknęła drzwi. – Coś się stało?
- Szukam Marcina. – rozejrzała się po mieszkaniu.
- Jak widzisz nie ma go w domu. – ironicznie się do niej uśmiechnęła.
- To niedobrze. – udawała, że się przejęła. - A kiedy wróci?
- Janka, masz jego numer telefonu? Zadzwoń. – wzruszyła ramionami.
- Właśnie tak zrobię. – uśmiechnęła się.
- Jeżeli to wszystko, to przepraszam, ale chciałabym się położyć. – wskazała głową sypialnię.
- Jasne. Ale wszystko w porządku, nic cię nie boli? – spytała sąsiadka.
- Wszystko dobrze. Po prostu jestem zmęczona.
- Ale jesteś pewna?
- Janka, o co tobie chodzi? – ciężarna zdenerwowała się.
- Kasiu, ale ty się w ogóle nie denerwuj. W twoim stanie nie wolno ci. – zaczęła ją uspokajać. – Może ja ci zrobię melisę.
Bufford już chciała iść w stronę kuchni, kiedy szatynka złapała ją za rękę.
- Janka, ja bardzo ci dziękuję, ale dam sobie radę.
Objęła ją za plecy i odprowadziła do drzwi.
- Janka, kolorowych snów. – powiedziała, gdy sąsiadka stała już za drzwiami.
- Jakby coś się działo …
- Wiem, wiem. Dziękujemy. – powiedziała z uśmiechem na twarzy i pogłaskała swój brzuch.
- Trzymajcie się. Dobrej nocy.
Bufford odwróciła się na pięcie i poszła do swojego mieszkania.
„But the secret is still my own,
and my love for you is still unknown,
all alone.”
Niecałe 5 minut później wybierała już numer telefonu.
- I co z Kasią? – spytał na „dzień dobry” głos w słuchawce.
- Wszystko okej. Dają sobie radę. Jakby coś się działo, Kasia ma się ze mną kontaktować.
- Janka, jesteś wielka. Przysługę ci wiszę. – powiedział wdzięczny Marcin.
- Zapamiętam. – zaśmiała się do słuchawki.
- Dziękuję za pomoc. A, Janka, jakby się coś działo to wiesz, dzwoń.
- Jasne.
- Dobra, kończę. Dzięki jeszcze raz. Cześć.
- Cześć.
Marcin nie od razu się rozłączył i Janka przez chwilę wpatrywała się w ekran telefonu, na którym było, dołączone do kontaktu, jego zdjęcie. Gdy wyświetlacz zrobił się czarny, kobieta głośno westchnęła i odłożyła telefon na stojący obok stolik.
***
Udało się ze wszystkim wyrobić, przynajmniej jak na razie daję jakoś radę wszystko pogodzić. ;)
Jednak ponownie uprzedzam (lojalnie), że w najbliższym czasie niekoniecznie musi być tak dobrze jak dziś.
W każdym razie będę się starała, żeby to jakoś wszystko grało. ;)
Dzięki za każde odwiedziny i każdy komentarz :)!
Buziaki i pozdrowienia :-*!
~ Kasiek.
A kiedy sielanka?
OdpowiedzUsuńNa razie nie jest zle. Fajne zwroty akcji, dobrze dobrane slowa... Musze powiedziec,ze jak na razie spisalas sie na duzy zloty medal... Cudne opowiadanie....
Czekam na nexta ^^
Pozdrawiam
Jula
"na razie nie jest źle" - dzięki. :P
Usuńahh, Wy to tylko sielanki i sielanki. A ja uwielbiam jak się coś dzieje, zwroty akcji, niespodziewane wydarzenia, burze z piorunami. :D Ale sielanka też będzie, obiecuję. ;)
Pozdrawiam, Kasiek :)
"Na razie nie jest zle" oznaczalo,ze jeszcze nic takiego zlego sie nie wydarzylo. Tak dla jasnosci tlumacze ci moja intencje tej wypowiedzi:)
UsuńJakby co to mozesz na mnie liczyc
Jula
spoko, spoko. ;)
Usuńdzięki :)!
Świetne opowiadanie! Jestem pod wielkim wrażeniem. :)
OdpowiedzUsuńGenialnie przedstawiona postać Marcina, zarówno w tej części jak i poprzedniej. Idealnie opisane emocje jakie nim targają, jego obawy, złość... Brawo! :D
Pozdrawiam i życzę powodzenia na egzaminach :D
Cuuuudowne ! Mam tylko małe pytanie ile planujesz zrobić części tego opowiadania ? :) myślę że jak najwięcej ? :* pozdrawiam ! /Nati
OdpowiedzUsuńJak to się mówi - "wyjdzie w praniu". ;) A tak poważnie to sama jeszcze nie wiem. Zobaczę na ile pozwoli mi czas i wena oczywiście. :P
UsuńPozdrawiam, Kasiek :)
Dalej dalej dalej błagam ♡♡♡/iga
OdpowiedzUsuńBoskie <3 ja chce sielankę :p <3 kochana ciekawe zwroty akcji i wgl super <333 /.nika
OdpowiedzUsuńPisz szybko następną część!
OdpowiedzUsuńdajesz kolejną część :))
OdpowiedzUsuńWszyscy chcą sielankę... a ja powiem, że dobre komplikacje i dramaty nie są złe! :)
OdpowiedzUsuńŚwietna część!
widzę, że chociaż 1 osoba tutaj ma takie samo zdanie jak ja. :D
Usuńdzięki :) !
I ja teeeż :D
UsuńSama sielanka z czasem się nudzi? Dramaty są zdecydowanie potrzebne :D
zgadzam się w 100% :D !
Usuńpozdrawiam :) !
Świetne opowiadanie.
OdpowiedzUsuńZapraszam również do mnie http://nowehistorie-kami.blog.onet.pl/