Jestem ja i moje opowiadanie :) !
Kiedy coś nowego to nie mam pojęcia. I nie chcę nic obiecywać...
PS Drogie Czytelniczki i Czytelnicy (jeżeli tacy w ogóle są :P)!
W związku z tym, iż od jakiegoś czasu odnoszę wrażenie, że mój blog jest jedynym, na którym (w miarę systematycznie) pojawiają się opowiadania o KaMi, mam do Was apel. Może ktoś czuje się na siłach i powiększy to grono aktywnych piszących? Albo może są jakieś inne blogi, a ja o nich niestety nic nie wiem... To może któraś dobra duszyczka mnie oświeci? ;)
Pomyślcie, co? Bo w przerwie pisania miło by było też coś przeczytać.
W razie czego służę pomocą i radą.
Zapraszam do prywatnej korespondencji, nie gryzę. :P
Tymczasem zapraszam na 9-tą część Wind of change :-) !
Pozdrawiam, Kasiek :-* !
***
„And I had the week
that came from hell
and yes, I know, that you could tell.
But you’re like the net under the ledge;
when I go flying off the edge,
and yes, I know, that you could tell.
But you’re like the net under the ledge;
when I go flying off the edge,
you go flying off
as well.”
„- Trzy dni - rzekła - Cóż to jest?
- Trzy dni - powtórzył. Uśmiechnął się. - Mój Boże, trzy dni.
Wyobrażenia nie masz, ile się może pozmieniać przez trzy dni. To strasznie długo.
- Cóż to jest trzy dni wobec całego życia?
- Wiele. Czasem wszystko można stracić przez trzy dni.”
- Trzy dni - powtórzył. Uśmiechnął się. - Mój Boże, trzy dni.
Wyobrażenia nie masz, ile się może pozmieniać przez trzy dni. To strasznie długo.
- Cóż to jest trzy dni wobec całego życia?
- Wiele. Czasem wszystko można stracić przez trzy dni.”
Marek Hłasko „Ósmy dzień tygodnia
Trzy dni… Cóż to
jest trzy dni? Marcin właśnie doskonale to wiedział.
Dokładnie dzisiaj mijał już trzeci dzień, od kiedy, na
prośbę ukochanej, zawiózł ją i ich synka do Grabiny.
Na brak zajęć w tym czasie jednak nie mógł narzekać…
Podgonił trochę robotę na budowie, zajął się sprawami papierkowymi dotyczącymi
ewentualnych nowych zleceń. I tak mijały mu całe dni.
A wieczorami też się raczej nie nudził… Niezapowiedziana
wizyta Wojtka, przypadkowe spotkanie z Janką.
Dużo pracy i nici z braku towarzystwa…
Jednak przepełniony grafik nie pozwolił mu na niemyślenie.
Myślał. Cały czas. Chyba w każdej minucie, w której ich
nie widział, myśli krążyły wokół jego małej rodziny chociaż przez chwilę.
I tęsknił. Cholernie tęsknił. Tak bardzo mu ich
brakowało.
Jeszcze kilka lat
temu nawet by nie pomyślał, że może mu tak na kimś zależeć. Że może mu tak
kogoś brakować. Że może tak tęsknić. A dzisiaj… Dzisiaj sobie nie wyobrażał
życia bez nich. Życia… Kolejnego wieczoru bez Kaśki i Szymka sobie nawet nie
wyobrażał.
Na szczęście nie musiał nad tym myśleć. Dzisiaj w końcu
znowu ich zobaczy. Mocno przytuli do siebie swojego pierworodnego syna i
zatraci się w ustach ukochanej kobiety. Niesamowita radość rozpierała go od
środka już od samego rana.
Wstał rześki jak skowronek.
Z domu wyszedł uśmiechnięty od ucha do ucha.
W pracy uwinął się ze wszystkim w ekspresowym tempie.
I właśnie był na zakupach w jednym z warszawskich centrów
handlowych.
Brak kobiety w domu przez zaledwie kilka dni, a lodówka
już świeciła pustkami. Ponadto wpadł na pomysł, żeby kupić jakąś maskotkę dla
Młodego. W końcu nie widział chłopaka tyle czasu… Jako najlepszy tatuś chciał wynagrodzić
dziecku ten brak obecności. Owszem, wyjazd to przecież nie była inicjatywa
Chodakowskiego, jednak uwielbiał rozpieszczać swojego jedynaka i robił to
zawsze, kiedy była ku temu choć najmniejsza okazja.
Bardzo się dzisiaj spieszył, dlatego zakupy nie zajęły mu
dużo czasu. Już kierował się w stronę wyjścia, gdy jego wzrok przykuła jedna ze
sklepowych wystaw. Przystanął w miejscu, by po chwili zawahania jednak do niej
podejść.
Nic nadzwyczajnego. Biżuteria. Naszyjniki i wisiorki.
Dalej kolczyki i bransoletki. Aż w końcu ostatnia gablota. Pierścionki. Stał
tak, wpatrując się w nie przez dłuższy moment.
Po pewnym czasie w jego oczach pojawił się błysk…
Już wiedział, co
powinien zrobić.
„You've got
something I need
in this world full of people there’s one killing me.
And if we only die once I wanna die with you.”
in this world full of people there’s one killing me.
And if we only die once I wanna die with you.”
Siedziała na ławce przed domem Mostowiaków. Siedziała i
myślała.
Czas spędzony w Grabinie bardzo dobrze jej zrobił.
Odpoczęła. Odcięła się od codzienności. Zebrała się w
sobie i ukoiła wewnętrzny ból, który towarzyszył jej od tamtego feralnego
wieczoru.
Ukoiła, naprawdę?
A jeżeli tylko przytłumiła…
Marcin przyjedzie po nią i ich synka dzisiaj. DZISIAJ.
Czy jest gotowa na
te spotkanie?
Tak naprawdę to do tej pory nie wiedziała, co powinna
zrobić.
Znaczy wiedziała. Rozmowa, a co za tym idzie szczerość,
jest najlepszym rozwiązaniem każdej sytuacji.
Tak. W teorii to wiedziała. Ale w praktyce?
Bała się. Naprawdę się bała tej rozmowy. Nie wiedziała,
jak Marcin zareaguje na to, co ona chciałaby mu powiedzieć. Nie mogła być pewna
jego reakcji.
Przecież z Marcinem nie można być niczego tak do końca
pewnym. Taki typ…
Coraz więcej myśli kłębiło się w jej głowie.
No ale coś zrobić przecież musiała.
Nie może siedzieć dłużej na głowie Mostowiakom, tylko
dlatego, że nie umie szczerze porozmawiać z własnym facetem…
Na podwórko wjechał czarny Jeep, z którego po chwili
wyszedł Chodakowski.
- No cześć Królewno – podszedł do niej i wziął ją w swoje
ramiona. – Tęskniłem Skarbie – pocałował ją czule.
- Cześć – uśmiechnęła się do niego nikle.
- Co jest? – spytał, patrząc na jej minę.
- Nie wyspałam się – teatralnie ziewnęła.
- Kocie, w Grabinie się nie wyspałaś? – złożył delikatny
pocałunek na jej czole.
- Mały trochę marudził w nocy – uciekła gdzieś wzrokiem.
– A to co? – spojrzała na misia, którego dzierżył w dłoniach.
- Prezent dla naszego syna. Się stęskniłem za gówniarzem
– uśmiechnął się tak, że jego oczy aż zabłyszczały z radości. – To gdzie ten
nasz pierworodny?
- W pokoju na górze.
- To idę – podszedł do schodów. – Idziesz ze mną? –
wyciągnął do niej rękę.
- Zaraz przyjdę – spojrzała na niego przelotnie.
Chodakowski z uśmiechem na twarzy tylko wzruszył
ramionami i zaraz zniknął za drzwiami wejściowymi.
A ona bezsilnie opadła na ławkę. Podciągnęła nogi pod
brodę i schowała twarz w dłoniach. Wyglądała na nieco zagubioną…
Kiedy podszedł do
niej, wziął ją w objęcia, a później pocałował…
Poczuła takie ukłucie w środku. Przytłumiony ból?
Na pewno cały czas gdzieś tam był, ale nie to było teraz
najważniejsze.
Kiedy podszedł do
niej, wziął ją w objęcia, a później pocałował…
Dotarło do niej, jak bardzo za nim tęskniła. Jak bardzo
jej go brakowało w tych ostatnich dniach.
Kiedy go nie było, to tego tak nie odczuwała. Tkwiła
gdzieś w swoich myślach o tym, co się ostatnio stało. A to wszystko przyćmiło
jej tęsknotę.
Boże, jak ona go kochała. Mimo wszystko.
A może właśnie
pomimo wszystko…
Przecież właśnie na tym polega miłość.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo
wszystko. Kocha się za nic.”
Ks. Jan Twardowski
Chodakowski poszedł przed momentem do ich syna. A ona
nadal siedziała na ławce przed domem Mostowiaków.
Marcin i Szymek. Szymek i Marcin.
Przecież oni byli jej całym światem. Dwóch mężczyzn jej
życia.
Jak mogła tak po
prostu o tym zapomnieć?
I to tylko dlatego, że na jej palcu nie było złotego
pierścionka? Bo niespodziewane zaręczyny Olka i Magdy doprowadziły do tego, że
poczuła się w pewien sposób upokorzona?
Pierścionek nie jest najważniejszy.
Kiedy podszedł do
niej, wziął ją w objęcia, a później pocałował…
Poczuła się kochana i wiedziała, że kocha.
Poczuła się szczęśliwa i spełniona.
Poczuła się pewnie i bezpiecznie.
Chyba to jest właśnie najważniejsze.
Jak mogła tak po
prostu o tym zapomnieć?
„Honey don’t you be
afraid,
if we got nothing, we got us.”
if we got nothing, we got us.”
Wszedł po schodach na górę, po czym cicho otworzył drzwi.
Przekroczył próg i od razu podszedł do drewnianego łóżeczka. Stanął nad nim i
koło główki dziecka, które w nim leżało, postawił maskotkę. Mały momentalnie
otworzył oczy.
- Cześć chłopaku – wziął go na ręce. – Stęskniłeś się za
tatą? – cmoknął go w czoło. – Bo tatuś to wariował bez was - przytulił swoją
twarz do jego. – Zobacz, co ci ojciec kupił – sięgnął do łóżeczka po pluszowego
misia.
Maluch od razu wyciągnął po niego ręce, a pluszak,
oczywiście za sprawą Chodakowskiego, zaczął „zaczepiać” małego człowieka. No
Szymek nie posiadał się z radości. Po dłuższej chwili takiej zabawy Marcin z
powrotem wrzucił miśka do łóżeczka.
– Dobra, to jak. Tęskniłeś za tatą? – mężczyzna z
uśmiechem na twarzy podniósł dziecko do góry.
W odpowiedzi Młody zaczął wesoło wymachiwać rękami i
nogami. Chodakowski przybliżył syna do siebie, a ten uroczo zakrył szeroki uśmiech swoimi mały
rączkami.
- Cwaniaczku mały – pocałował go w czoło i przytulił do
siebie mocno. – Posłuchaj – momentalnie spoważniał. - Nigdy więcej was już nigdzie
nie wypuszczę samych. Zrozumiano? – delikatnie pogłaskał syna po głowie.
Cudowny obrazek. Ojciec i syn. Brakowało tylko mamy… No
nie do końca brakowało, bo Kasia już od pewnego czasu wpatrywała się w swoich
mężczyzn, stojąc w progu drzwi.
Odkąd ich tylko ujrzała, ich razem, uśmiech nie schodził
jej z twarzy. A po ostatnich słowach ukochanego towarzyszące jej szczęście i
wzruszenie znalazły w końcu ujście w postaci łez, spływających teraz po jej
policzkach.
„I know, that we’re
not the same,
but I'm so damn glad, that we made it to this time now.”
but I'm so damn glad, that we made it to this time now.”
- Marcinku, siadaj – poleciła Mostowiakowa, gdy zauważyła
Chodakowskiego w progu kuchni.
Mężczyzna uśmiechnął się do niej i zajął jedno z krzeseł
przy stole.
- Zjesz coś? Mam pierogi, twoje ulubione – podeszła do
kuchenki gazowej.
- Dziękuję, ale…
- Po co ja się w ogóle pytam. Podziękujesz jak zjesz –
postawiła pełny talerz tuż przed nim.
Kilka minut
później.
- Ale się najadłem. Bardzo dziękuję, były pyszne.
- Cieszę się, że ci smakowały. Zapakuję wam to sobie
weźmiecie do Warszawy.
- Nie trzeba, babciu.
- Marcinku, ja o wszystkie swoje wnuki dbam tak samo –
pogładziła jego dłoń.
- Babciu, no jeżeli tak stawiasz sprawę to dziękuję, w
imieniu swoim i Kasi – powiedział z wdzięcznością.
- Nie ma za co. Dla mnie to sama przyjemność.
- I dziękuję jeszcze za opiekę nad tą małą rodzinką moją.
- Marcinku, przepraszam, że spytam, ale czy między tobą i
Kasią wszystko dobrze się układa? – spytała delikatnie.
- Chyba nigdy nie było lepiej. Znaczy zdarzają się nam
kłótnie czasami, ale wszystko jest pod kontrolą. - Bardzo się cieszę. Zawsze
szczerze wam kibicowałam, moje dzieci.
Obdarzył ją ciepłym uśmiechem.
- Babciu, czy ja mogę mieć prośbę do ciebie?
„If we only live
once, I wanna live with you!”
Szli polną drogą już od kilku minut. Szli bez słowa, ale
złączeni w mocnym uścisku rąk. Wszechogarniającą ciszę przerwała w końcu Kasia:
- Marcin, co ty kombinujesz? – stanęła w miejscu.
- Kochanie, ufasz mi? – podniósł jej podbródek.
Ich spojrzenia nareszcie się spotkały. Patrzyli tak sobie
głęboko w oczy przez dłuższą chwilę.
- Ufam – odpowiedziała z przekonaniem.
Uśmiechnął się i złożył pocałunek na jej rozchylonych
wargach.
- Idziemy dalej – pociągnął ją za sobą.
- Wiesz, Szymek wczoraj powiedział swoje pierwsze słowo –
powiedziała dumnie mama.
- Serio? Jakie?
- Brzmiało to mniej więcej tak: agghhh – zacytowała syna.
- Rozwija się nam Młody. Tylko mam nadzieję, że pierwsze
„tato” powie jednak przy swoim staruszku – uśmiechnął się do niej czarująco.
- Na pewno. Zaraz po „mamo”, Kochanie.
Włożyła rękę pod jego kurtkę i pogładziła jego nagi kark.
Kilka minut
później.
- Jesteśmy na miejscu – powiedział, gdy stanęli na środku
„jakiejś” polany.
Rozejrzała się wkoło. Doskonale
znała to miejsce. Duży, wolny teren, otoczony z każdej strony drzewami.
Było ciemno, późny wieczór. Na szczęście gdzieś dalej,
tuż przy drodze, paliły się latarnie, które dawały im trochę światła.
- Chodź – szarpnął ją za dłoń i poprowadził dalej.
- Marcin, kazałeś zostać babci z Szymkiem tylko
dlatego, że ci się na jakieś spacerki
zebrało. Kochanie – pokręciła z politowaniem głową.
- Kaśka, przestań gadać.
W końcu przystanęli. Mularczyk zaczęła się rozglądać,
jakby czegoś szukała.
Drzewko! Drzewko,
które Marcin zasadził ponad pół roku temu. Dokładnie obok niego teraz
stali.
Kasia spojrzała pytająco na Marcina.
- Kasiu, bo… - nie wiedział, jak ma zacząć.
- O nie, Marcin. Tylko mi nie mów, że nici z naszego
domku na wsi. Marcin! – skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- Kaśka, do cholery. Oświadczyć się tobie chciałem.
- Marcin… - chciała coś powiedzieć, jednak dotarły do
niej słowa, które właśnie wypowiedział. – Słucham? – spytała zaskoczona.
- Znaczy oddać pierścionek – zaczął grzebać po kieszeniach
płaszcza i po chwili ich oczom ukazał się okrąg wykonany z żółtego złota,
wykończony brylantami. – Chciałem jakoś romantycznie, stąd ta działka i to
drzewko nasze. No ale jak zawsze dostałem z buta – głośno westchnął. – Powiesz coś?
Cały czas wpatrywała się w niego oszołomiona.
Tak długo czekała
na ten moment. Tak bardzo tego pragnęła.
A teraz, kiedy ta chwila
nareszcie nadeszła, była w takim szoku, że nie wiedziała, co ma zrobić.
- Rękę mi chociaż daj – zaśmiał się, widząc jej
zaskoczoną minę.
Posłusznie zrobiła to, o co ją poprosił. A on włożył
pierścionek na odpowiedni palec, po czym pocałował jej dłoń. Mularczyk
podniosła rękę do góry i dotknęła ową błyskotkę, która przed chwilą znalazła
się na jej palcu.
- Kocham cię najbardziej na świecie. A to – wskazał na pierścionek
– ma ci o tym przypominać, kiedy zwątpisz we mnie i w moje uczucia.
Popatrzyła na niego ze łzami w oczach.
- Nie patrz tak na mnie, Królewno – zaśmiał się. – Już taki
ze mnie romantyczny chłopak – uśmiechnął się do niej cwaniacko.
- Marcin, tak bardzo cię kocham – przyciągnęła go do
siebie i wpiła w jego usta. - Mój romantyczny chłopak – obdarzyła go szerokim
uśmiechem.
- Narzeczony, kochanie. Narzeczony – powtórzył głośno i
wyraźnie.
Kasia zaśmiała się i wtuliła w ukochanego.
- Zawsze byłaś i będziesz tylko ty – powiedział subtelnym
tonem głosu, a później pocałował ją w czoło.
Cudowna czesc :)
OdpowiedzUsuńSielankowo ^^
Czekam na nexta z wielka niecierpliwoscia :)
Milego dnia!
Jula
Jak zwykle super super ! Tak fajnie się czyta te opowiadania :* dziękuje Ci że tu jesteś <3 ! Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na następne część ;) /Nati
OdpowiedzUsuńSielanka <3 Kolejna część jeszcze w tym tygodniu ? :)
OdpowiedzUsuńMadzia
Będę się starała, żeby kolejna część pojawiła się jeszcze w tym tygodniu, ale niczego nie obiecuję.
UsuńPozdrawiam, Kasiek :-)!
Będzie coś dzisiaj ? :)
UsuńDzisiaj to na pewno nie dam rady...
UsuńOoo jejku jak słodko i sielankowo *.* To lubię, lecz chyba coś za idealnie wszystko to wygląda.. No uwielbiam Twoje opowiadania <3 I niestety nie znam już żadnych innych, które były by pisane w ostatnim czasie :( Jest blog ale pewnie go już czytałaś, tam są cudne opowiadania też --> No one but you lub Our kind of love. Pozdrawiam i czekam na następną część/ M
OdpowiedzUsuńOj przepraszam masz te blogi nawet tutaj :D No, właśnie one są świetne, a innych niestety nie znam :( /M
UsuńZa idealnie? Kurcze, Wy mnie zdecydowanie za dobrze znacie. :-D
UsuńNo one but you to pierwszy blog, który przeczytałam od deski do deski. ;) I wręcz grzechem by było, jakbym go nie znała. Najlepszy ze wszystkich, które są w internecie. ;)
Tak, mam je tutaj wyróżnione i nawet całe przeczytane. :P
Dzięki za odzew i pozdrawiam, Kasiek :-)!