„Wiem, że dzisiaj tańczysz tylko ze mną.”
- Rodzinko, wróciłem! – zakomunikował mężczyzna już od
samego progu.
- No jesteś nareszcie – kobieta z dzieckiem na rękach
podeszła do niego.
- Cześć Królewno – musnął jej usta. – Cześć Chłopaku –
pocałował syna w czoło. – Jak tam? – spytał, odwieszając marynarkę na wieszak.
- W porządku. Zrobiliśmy tatusiowi obiad, nie Szymek? –jednym
zwinnym ruchem odwróciła chłopca trzymanego w swoich rękach plecami do siebie.
- Super, bo głodny jestem jak wilk.
Minął ukochaną, przelotnie
całując ją w czoło. Poluźnił krawat, który następnie zdjął i rzucił gdzieś na
kanapę.
- Jemy i jedziemy –
powiedziała kobieta, po włożeniu syna do wózka.
- Zaraz, zaraz... Jedziemy? –
spytał wyraźnie zaskoczony.
- No tak – spojrzała na jego
minę. – Zapomniałeś? … Marcin!
Mężczyzna podrapał się nerwowo
po karku.
- Mieliśmy na Deszczową
jechać, no tak. Kaśka, przepraszam, ale…
- Obiecałeś mi – założyła ręce
na klatce piersiowej, robiąc przy tym naburmuszoną minę.
Podszedł do niej i objął ją w
pasie. Ona od razu odwróciła od niego wzrok.
- Kasiu, miałem taki sajgon w
robocie, że z głowy mi to zupełnie wyleciało.
Kobieta nadal stała z
założonymi rękami i nie patrzyła na swojego mężczyznę. Marcin podniósł jej
podbródek i ich spojrzenia w końcu się spotkały.
- Kocie, przepraszam, ale jeszcze
wziąłem trochę papierkowej roboty do domu. Przepraszam – oparł swoje czoło o
jej.
- Dobrze, ale ja i Szymek
pojedziemy dzisiaj do dziadków – powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Jasna sprawa, Królewno.
Na obu twarzach zaczęły
malować się szerokie uśmiechy.
„Słońce
patrzy w dół zazdrosne.
I
wszystko jasne, i takie proste.”
Chodakowski wyjął chłopca z wózka i włożył go do
fotelika, który był ulokowany na przednim siedzeniu Jeep’a, przeznaczonym dla
pasażera. Przypiął fotelik dokładnie pasem bezpieczeństwa i po pocałowaniu syna
w czółko, zamknął drzwi auta. Następnie zajął się wózkiem. Złożył go, a później
spakował do bagażnika. Po wykonaniu tych wszystkich czynności w końcu mógł się
zatrzymać przed ukochaną, stojącą i do tej pory wpatrującą się w niego i jego
poczynania. Wyjął z kieszeni spodni kluczyki, które przytrzymał jednak w ręku.
- Kasiu…
- Tak, Marcin. Będę jechała ostrożnie – zapewniła z
uśmiechem i wyciągnęła pustą dłoń przed siebie.
- Nie o to mi akurat chodziło – podszedł do niej bliżej.
– A może tak – resztę wyszeptał jej już do ucha.
Mularczyk błogo się uśmiechnęła. Na jej twarzy wylał się
dość mocny rumieniec, a nogi zrobiły jej się niczym z waty.
Cały czas tak na
nią działał. A co najgorsze ona wcale nie umiała nad tym zapanować.
A może wcale to nie
było takie najgorsze…
Usta Chodakowskiego zaczęły pieścić jej nagi kark. Cicho
zamruczała.
- Marcin – odwróciła twarz w stronę samochodu, w którym czekał
na nią Szymek. – Marcin! – nieco podniosła głos i zrobiła krok w tył.
-Nie zostaniesz ze mną? – spytał z miną zbitego psa.
- A może to ty pojedziesz z nami? – spytała, drocząc się
z nim.
- Wiesz, że nie mogę – przyciągnął ją do siebie i zamknął
w mocnym objęciu. – Ale za to ty możesz… - nachylił swoją twarz tuż nad jej.
- Nie, nie mogę.
Cmoknęła go w usta, wyswobodziła z jego objęcia i obeszła
samochód.
- Kluczyki! – pokazał jej pęk, który nadal dzierżył w
swoich dłoniach.
- No tak – wróciła do niego. – Co ty ze mną robisz, co? –
spojrzała mu prosto w oczy.
- Same najlepsze rzeczy, Kochanie – zachłannie wpił się w
jej usta.
- To na pewno – pogładziła go po policzku. – Pa!
Ponownie obeszła samochód, do którego w końcu wsiadła.
Zapięła pasy i przekręciła kluczyk w stacyjce. W tej samej chwili usłyszała
pukanie w okno od swojej strony. Z uśmiechem otworzyła je.
- Zapomniałbym: jedź ostrożnie – Marcin uśmiechnął się do
niej uroczo.
- Jasne – zaśmiała się.
„Chmury
płyną gdzieś za oknem.
Choć
na chwilę złapmy oddech.”
Para seniorów siedziała na kanapie w salonie. Między ich
ciałami była pewna przestrzeń, na której leżały ich dłonie, złączone w mocnym
uścisku. Wyrazy ich twarzy były bardzo poważne, wręcz niespokojne, a może nawet
smutne...
Te chwile zadumy przerwał im dźwięk dzwonka do drzwi.
- Otworzę.
Barbara powoli wstała ze swojego miejsca i ruszyła do
drzwi, które później otworzyła.
- Kasieńka nasza kochana z Szymusiem – powiedziała
szczerze uradowana – Lucuś, mamy gości – odwróciła się do męża.
- Dzień dobry. Przyjechaliśmy odwiedzić dziadków, prawda
Szymek?
Obie kobiety spojrzały do wózka. Mały chłopiec bacznie
obserwował uśmiechnięte twarze. Po chwili do kobiet dołączył Lucjan.
- Cześć Brzdącu. Pamiętasz jeszcze starego dziadka? –
lekko uszczypnął go w małą rękę.
Mały człowiek zaczął się śmiać, po czym włożył sobie
kilka palców do buzi.
- Cześć Kasieńko – przywitał się z młodą mamą.
- Dzień dobry dziadku – przytuliła starszego człowieka.
Kilkanaście
minut później.
- Śpi jak suseł – powiedziała Kasia, siadając przy
stoliku.
- Kochanie, jesteś pewna, że nie chcesz go zanieść do
pokoju obok? – spytała seniorka, patrząc na wózek, w którym leżał Szymek, a
który stał przy drzwiach prowadzących na taras.
- Nie ma takiej potrzeby. Staramy się wychowywać Małego
tak, żeby spał w normalnych warunkach. Czyli raczej nie przyciszamy tonu
mówienia i nie chodzimy po domu na paluszkach, żeby się tylko nie obudził –
upiła łyk kawy z filiżanki stojącej tuż przed nią.
- Mądrze – stwierdził starszy mężczyzna.
- Kasiu, a gdzie macie Marcinka?
- Został w domu, bo miał jeszcze trochę pracy na dzisiaj.
- To koniecznie musisz go od nas pozdrowić.
- Oczywiście.
- A co u was? Jak wam się układa w narzeczeństwie?
- Nie chcę zapeszyć, ale jest naprawdę cudownie – błogi
uśmiech wkradł się na jej twarz. - Marcin z każdym dniem jest coraz bardziej
odpowiedzialny. Za mnie, za Szymka. Co prawda to jest Marcin i nosi go cały
czas. Ja widzę to po nim. Ale naprawdę się stara. Jest opiekuńczy wobec mnie. Z
dnia na dzień staje się coraz lepszym ojcem dla Szymka. No Młody to go po
prostu uwielbia. A ja codziennie od nowa się w nim zakochuje. Babciu, jestem
szczęśliwa jak nigdy dotąd – zapewniła szczerze.
- Kochanie, ale to po tobie widać. Zresztą po Szymonku
też, że wychowuje się w szczęśliwej i kochającej rodzinie. I że jest oczkiem w
głowie swoich rodziców – przyjaźnie zaśmiała się seniorka.
Kasia odpowiedziała jej na to uroczym uśmiechem.
- Babciu, dziadku, a jak wy się czujecie? – młoda mama
usiadła na kanapie obok starszego małżeństwa.
- Nami staruszkami to już się nie ma co przejmować – odpowiedział
pół-żartem, pół-serio Lucjan.
- Dziadku nawet tak nie mów – od razu skarciła go
Mularczyk. – Jeżeli czegokolwiek byście potrzebowali to pamiętajcie, że macie
mnie i Marcina. No i oczywiście jeszcze tego małego szkraba – wskazała głową
Szymka, który nadal smacznie spał sobie w wózku. – Pamiętajcie, że bardzo was
wszyscy kochamy – jedną ręką ścisnęła dłoń Barbary, a drugą, siedzącego obok
seniorki, Lucjana.
„Słowa
milczą jak najgłośniej.”
Odkąd wszedł na górę, zamknął się w mieszkaniu, zrobił sobie
mocną kawę i usiadł wygodnie na kanapie ze stosem dokumentów w ręku. Pracował
nad nimi już od dobrej godziny, gdy ciężki obowiązek przerwał mu dźwięk jego
telefonu, świadczący o przychodzącym połączeniu. Zerknął na wyświetlacz, po
czym nerwowo podrapał się po karku. W końcu nacisnął zieloną słuchawkę.
- Cześć Iza!
- Cześć Marcin. Co
u ciebie? – spytała lekko podenerwowana.
- W porządku. Pracuję trochę.
- To może ja nie
będę przeszkadzać i zadzwonię kiedy indziej…
- Przestań. Co jest?
- Pamiętasz jak
ostatnio mówiłeś mi o kursie samoobrony i tym twoim klubie sportowym… Mógłbyś
mi podać do nich jakiś namiar?
- Potrzebujesz pomocy? – wyraźnie się zaniepokoił.
- Nie. Po prostu… -
zawahała się.
- Masz chwilę teraz?
- Tak, znaczy…
- Za 20 minut w tym parku, co ostatnio się spotkaliśmy.
Wyrobisz się?
- Marcin…
- Wyrobisz się? – ponowił pytanie.
- Tak.
- Okej, to się widzimy. Tylko w coś sportowego się
ubierz. Czołem!
Rzucił słuchawkę na kanapę i popatrzył na pracę, która
była jeszcze przed nim... Wzruszył tylko ramionami i poszedł do sypialni.
„A
Ty: przez ulicę, znów nieostrożnie,
biegniesz
do mnie tu, do mnie.”
Park. Gdzieś na uboczu, na
zielonej trawie, stała dwójka dorosłych ludzi. Kobieta i mężczyzna. Oboje
ubrani na sportowo. Stojący naprzeciwko, w niewielkiej odległości od siebie, z
uśmiechami na twarzach.
- Ty się nie śmiej tylko
się broń. Bo ci krzywdę zaraz zrobię – zagroził Chodakowski.
- Jakoś się ciebie nie
boję – zaśmiała się.
- Tak?
W odpowiedzi tylko
przytaknęła głową. Podszedł do niej, złapał ją w pasie i przysunął do siebie w
taki sposób, że właśnie stała oparta o niego plecami. Lewińska śmiała się coraz
głośniej. W pewnym momencie odwróciła swoją twarz do jego. Ich spojrzenia się
spotkały.
- Marcin – momentalnie
spoważniała - wiesz, że jeśli się komuś ratuje życie... to w pewnym sensie to
życie tak trochę do niego należy.
Wypuścił ją z objęć, a ona
całkowicie odwróciła się w jego stronę. Mężczyzna uciekł gdzieś wzrokiem.
-
Kiedyś – podrapał się po karku - konsekwencje takiej deklaracji mogłyby być dla
ciebie… – zawahał się.
-
No jakie? – na jej twarzy zaczął się malować chytry uśmieszek.
-
Lepiej trzymaj się ode mnie z daleka – zatrzymał swój wzrok na niej.
Powiedział
to na tyle poważnie, że zapadła między nimi niezręczna cisza. Patrzyli sobie
bardzo uważnie prosto w oczy. Po chwili jednak Marcin zaczął się śmiać.
-
Żartowałem. Na trochę innym etapie życia już jestem – powiedział dumnie,
uśmiechając się do niej czarująco.
Po
tych słowach minął kobietę z podbitym okiem i ruszył przed siebie.
-
Trzymaj się ode mnie z daleka… - powtórzyła Iza, dalej stojąc w tym samym
miejscu. – Pytanie tylko, czy chcę…
-
Idziesz? – odwrócił się do niej, po czym włożył ręce do kieszeni spodni.
-
Jasne – bez chwili zawahania podbiegła do niego. *
* - dialog częściowo zaczerpnięty z 1164 odcinka serialu M jak miłość
* - dialog częściowo zaczerpnięty z 1164 odcinka serialu M jak miłość
No to kiedy next? ♥ Iza mnie denerwuje.... Mimo, że nie oglądam mjm to i tak irytuje mnie jej postać :p a teraz jeszcze tutaj hahahha I jak tu żyć? Hahahahahahaha Ogólnie podoba mi się to opowiadanie i fajnie się czyta :D Przyczepię się tylko to schematu utartego przez scenarzystów emki i powtarzanego przez pisarzy opowiadań o KaMi - robienie z Kasi zazdrosnicy, a z Marcina super ciacho które każda laska chce wyrwać... A może by tak Marcinek poczuł się zazdrosny. Może niech Kasia ma przystojnego adoratora... ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥
~ Anonimowa
Szczerze to ja chyba nie do końca rozumiem... I nie chodzi o to, że jestem przeciwna tego typu uwagom. Wcale nie. Chodzi o to, że ja, czy my, jak Ty to nazwałaś: pisarze opowiadań o KaMi - my właśnie piszemy o nich. O NICH. A ONI tacy właśnie są. Kaśka jest zazdrośnicą, a Marcin jest jak magnes przyciągający prawie każdą kobietę.
UsuńJakbym chciała pisać o innych charakterach to nie byłby to blog z opowiadaniami o KaMi. Proste. ;-)
Przystojny adorator dla Kasieńki... Mi też brakowało tego typu postaci w eMce i powiem, że siedzi mi taki "ktosik" w głowie już od jakiegoś czasu. Ale co z tego wyjdzie i czy w ogóle wyjdzie - czas pokaże. ;-)
Pozdrawiam, Kasiek :-)!
Zgadzam się z tobą, że piszecie o nich i musicie zachować jakieś podobieństwa, ale nie trzeba odrazu " zrzynać " wszystkiego z serialu. Opowiadania o KaMi to ( w moim mniemaniu) historia i wizja piszącego, więc zupełnie nie widzę tu potrzeby kopiowania mjm. Oczywiście Kasia i Marcin mają swoje cechy szczególne, ale taki "drobiazg" jak adorator w żaden sposób nie zaburza postaci. No one but you to blog z historiami o KaMi ale zupełnie odmiennymi od emki. Są cechy wspólne ale akcja i wydarzenia są inicjatywą autorki ( warto zauważyć, że wybitnie uzdolnionej) . Potrafiła ona zachować barwność postaci jednocześnie "uciekając " od schematów. Moim zdaniem ty też za pewne to potrafisz. Opowiadanie jest naprawdę dobre i na poziomie, natomiast jak ogólnie wiadomo " punkt widzenia zależy od punktu siedzenia " i każdy ( a przynajmniej większość) ma swoje odmienne zdanie. Mi akurat ten szczegół rzucił się w oczy, aczkolwiek nie jest to Żaden rażący błąd, ani hejt, tylko uwaga co do fabuły. Zrobisz jak uważasz i zinterpretujesz to na swój sposób. Czy przyjmiesz moją opinię to już zależy od ciebie. Ja będę szczęśliwa jeśli zrealizujesz ten zamysł co do postaci o której pisałaś ale też nie będę cię krytykować jeśli pójdziesz w zupełnie inną stronę.
UsuńPozdrawiam :)
~ Anonimowa
Nie uważam, że moje opowiadanie wiąże się ze "zrzynaniem" wszystkiego z serialu. Jeżeli jakaś scena z eMki rzeczywiście pasuje mi do toku moich! wydarzeń, to a i owszem, jest obecna w moim opowiadaniu. Niektóre sceny naprawdę są tak dobre, że nie trzeba ich aż tak udoskonalać. Ale takich sytuacji, w porównaniu do reszty, jest zaledwie maleńki odłamek.
UsuńTak, autorka No one but you jest wybitnie uzdolniona i jej opowiadania są genialne - bez dwóch zdań. Tyle, że wydarzenia w jej opowiadaniach toczą się w zupełnie innym czasie (m.in. Broken record). Od czego też, a może właśnie najbardziej, zależy dalszy bieg akcji. Okej, jest to inicjatywa autorki, że chciała napisać opowiadanie kilka lat później czy w innych okolicznościach, ale moją inicjatywą było rozpoczęcie akcji od 1124 odcinka eMki. I tu zaczyna się już moja historia. Moja. I nie uważam, że jest kopią M jak miłość, tylko dlatego, że kilka scen z bieżących odcinków się w niej pojawiło, że doszło (lub wróciło) kilka postaci, które są obecnie w eMce czy że tło, czyli fakty związane z rolami dla mnie drugoplanowymi, zgadza się z tym serialowym.
I uważam, że chyba tyle w tym temacie. ;-)
Dziękuję, że wyraziłaś swoją opinię. Bardzo mi miło, że poświęciłaś na to swój czas, choć wcale nie musiałaś. Tym bardziej dziękuję.:-)
A mi pozostaje pisać dalej tak, jak JA to czuję i jak JA to widzę. :-)
Pozdrawiam, Kasiek :-)!
I znowu opatrzonie zrozumiałas niektóre moje wypowiedzi, ale trudno. Pisząc o kopiowaniu nie maiałam na myśli akurat twojego opowiadania, bo jak to trafnie zauważyłaś jest kilka " przyzwoitych " scen z emki, akurat pasujących do "twojego " biegu wydarzeń. Zauważając rażącą mnie osobiście rzecz ( tu nie chodzi konkretnie o twoje opowiadanie tylko o ogół) nie miałam na celu w żaden sposób urazania cię, czy kwestionowaniu twojej wizji. To twoja twórczość, że tak to ujmę, i ja nie mam obowiązku tego czytać. Czytam bo chcę i podoba mi się styl, fabuła. Jak wcześniej wielokrotnie wspominałam wyrazałam swoje zdanie. Mam zamiar na tym etapie zakończyć tę wymianę, jakże odmiennych zdań.
UsuńPS. Czekam na next ;>
Pozdrawiam :)
~ Anonimowa
Gdzie 2 Polaków tam 3 zdania, jak to się mówi. ;-) Mimo tego, iż rzeczywiście mamy zupełnie inny punkt widzenia to dziękuję, że Ty przedstawiłaś mi swój. Bo przecież każdy ma prawo wyrazić swoją opinię. Tutaj jak najbardziej też. :-)
UsuńPozdrawiam, Kasiek :-)!
Różne zdania, ale dobrze, że bez spiny :D
UsuńPozdrawiam :)
~ Anonimowa
Ps. Kiedy kolejna część, bo jestem ciekawa co dalej hahahah
Pracuję nad nią. Myślę,że w ciągu kilku najbliższych dni powinno się coś nowego pojawić.
UsuńPozdrawiam, Kasiek :-)!
Uwielbiam Twoje opowiadnia!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie, też piszę o KaMi��
Czekam na nexta!:*
Dziękuję za zaproszenie i bardzo chętnie zajrzę, tylko jakbyś mi podała jakiś adres to byłoby mi prościej to zrobić. ;-)
UsuńPozdrawiam, Kasiek :-)!
No właśnie podaj link,też chętnie poczytam opowiadania o Kami :)
UsuńPozdawiam,Madzia ^^
Ps. Kiedy next ? piszesz tak genialnie, że twoje opowiadania uzależniają ;-) Chce się więcej, i więcej a tu już koniec opowiadania :D
http://kasiaimarcinbyk.blogspot.com/
Usuńzapraszam! :)
Madzia, prace nad kolejną częścią już trwają, więc myślę, że w ciągu najbliższych kilku dni powinnam coś nowego tutaj dodać. ;-)
UsuńFanka seriali, dziękuję za link. Na pewno zajrzę. ;-)
W takim razie czekam :)
UsuńFanka seriali, znam ten blog. Przeczytałam każdą część :)
Madzia.
Byłam czytałam zostawiam komentarz suuuper jak zawsze <3 ! Pozdrawiam /Nati
OdpowiedzUsuńKiedy coś wstawisz ??? ��
OdpowiedzUsuńDołańczam się do pytania
UsuńKiedy next? :-)
OdpowiedzUsuńCoś nowego pojawi się tutaj, kiedy w końcu uda mi się znaleźć czas na dokończenie tej 13-tej części... Coś tam już rzeczywiście mam, ale naprawdę ostatnio brakuje mi czasu na to, żeby przy tym usiąść i to skończyć.
OdpowiedzUsuńNo niestety nie powiem konkretnie co, gdzie i jak...
Czekamy ! :D
OdpowiedzUsuń