Udało mi się wyrobić z pisaniem nowej części i odzywam się dzisiaj. W sumie to dobrze wyszło, bo to, co za chwilę wydarzy się w eMce...
Dlatego, mam nadzieję, że moim Najlepszym Stałym Czytelnikom a zarazem Fanom KaMi poprawię tą częścią choć trochę humor! :)
Cieszcie się, póki sielanka trwa. Bo powoli zawirowania zaczną się wkradać w życie naszych bohaterów.
Pozdrawiam i do następnej, Kasiek :-*!
***
„Wenus, Mars - woda
z ogniem, chłód i żar.
Wenus, Mars - czy to jest możliwe?”
Wenus, Mars - czy to jest możliwe?”
Jedno z mieszkań na Błoniach Wilanowskich.
Drobna brunetka krzątała się po kuchni, przygotowując
kolację na dzisiejszy wieczór.
Romantyczny
wieczór. Kolacja tylko we dwoje. Znaczy jeżeli Szymek wcześniej zaśnie.
Spojrzała na kalendarz, wiszący na ścianie w kuchni.
27 lipca. Tak.
Dokładnie miesiąc temu ona i Marcin stanęli przed ołtarzem. Brunetka w długiej,
białej sukni wyglądała olśniewająco. Niczym „anioł, który dopiero co zstąpił z
niebios i nie zdążył strzepnąć z siebie pozostałości chmur”*. Szatyn ubrany był
w elegancki, czarny garnitur, który leżał na nim idealnie. Jakby był na miarę
szyty. Oboje uśmiechnięci. Tak, byli szczęśliwi. I pewni tego, co się po chwili
stało. Powiedzieli sobie tak. Przed Bogiem. Przed gośćmi. A co najważniejsze –
przed sobą i sobie. TAK na całe życie. W zdrowiu, i w chorobie. Dopóki śmierć
ich nie rozłączy.
Dzisiaj nadeszła pierwsza rocznica tego jednego z najważniejszych
dni w ich życiu. Wspólnym życiu.
Kasia już od kilku dni zastanawiała się, jak mogą uczcić
ten wyjątkowy dzień. I w ostateczności postawiła na romantyczną kolację ze
świecami i nastrojową muzyką w tle.
Na twarzy pani Chodakowskiej malował się już promienny
uśmiech.
Podeszła do kuchenki i po raz kolejny spróbowała tego, co
gotowała. Zadowolona, ze smakiem oblizała usta, po czym wyłączyła gaz spod
palnika. W tej chwili po mieszkaniu rozległo się pukanie. Brunetka spojrzała na
zegarek, który miała założony na nadgarstku. Nieco zdezorientowana ruszyła do
drzwi.
- Mamo, nie musiałaś tak wcześnie – powiedziała z
uśmiechem, dopiero co naciskając na klamkę.
Otworzyła drzwi.
- Tata? – spytała nieco zszokowana wizytą
niezapowiedzianego gościa.
- Cześć Kasiu – Grzegorz pocałował ją w policzek, po czym
wszedł do środka. – Marcina nie ma? – spytał, rozglądając się po mieszkaniu.
- Nie. Marcin jest jeszcze w pracy.
- To nawet lepiej – stwierdził. – Bo w zasadzie to ja
chciałem z tobą porozmawiać.
- Ze mną? – spytała wyraźnie zbita z tropu.
Kilka minut
później.
- Tato, ja naprawdę to rozumiem, ale… – powiedziała
zakłopotana. – Po prostu uważam, że to jest sprawa między tobą a Marcinem i
naprawdę nie chciałabym się w to wtrącać.
- Kasiu…
Chciał kontynuować, jednak do uszu obojga dobiegł
dziecięcy płacz.
- Przepraszam – powiedziała Kasia i udała się do pokoju
Szymka.
Po krótkiej chwili drobna brunetka z zapłakanym chłopcem
na rękach stanęła w drzwiach pomieszczenia, w którym kilka minut temu zniknęła.
Grzegorz rozmawiał właśnie przez telefon i w pierwszej chwili nie zauważył ich.
- Tak, Emilka. Zaraz będę u ciebie – jego wzrok zatrzymał
się na synowej i wnuku. – Muszę kończyć. Cześć – schował telefon do kieszeni
marynarki.
Wstał z kanapy, po czym podszedł do Kasi i Szymka.
- No cześć, Smyku – przywitał się z wnuczkiem. – Ale
dawno cię dziadek nie widział. A ty Chłopaku rośniesz jak na drożdżach.
- Tato, to może jednak napijesz się kawy? Usiądziemy
sobie razem, porozmawiamy. Nacieszysz się wnukiem – powiedziała z uśmiechem na
twarzy. – Zresztą mama zaraz powinna być.
- Mama ma być?
- No tak. Przychodzi zająć się Szymkiem – pocałowała syna
w czoło – bo chciałam odwiedzić Magdę w szpitalu – poprawiła blond włosy na
głowie małego człowieka. – To jak, wstawiam wodę na kawę?
- Nie, Kasiu. Nie mam czasu dzisiaj.
- Tato, chociaż pół godzinki – nie dawała za wygraną.
- Chętnie, ale nie dzisiaj – położył rękę na jej plecach,
następnie musnął ją w policzek. – Trzymajcie się – złożył pocałunek na czole
wnuka.
Stanął przy drzwiach, po czym nacisnął na klamkę.
- Kasiu – zwrócił się do żony syna. – Pomyśl o tym, o co
cię poprosiłem. Cześć.
Po tych słowach zniknął za drzwiami.
- Pomyśl… - powtórzyła Chodakowska. – Szymuś, no i co my
teraz zrobimy? – mocniej przytuliła do siebie swojego syna.
„Jak planety
dwie zataczamy krąg.
Tak odlegli, chociaż bliscy tak.”
Tak odlegli, chociaż bliscy tak.”
- Mamo, dziękuję ci, że zgodziłaś się zostać z Szymkiem –
niska brunetka wyłoniła się z sypialni.
- Kochanie, przecież to dla mnie czysta przyjemność
zostać z moim wnukiem – wtuliła swoją twarz w buzię małego chłopca, którego
trzymała mocno w swoich ramionach. – Prawda, Szymuś? – dziecko zaczęło się
uśmiechać.
- O jaki zadowolony jestem – Kasia podeszła do Aleksandry
i Szymka. - W końcu od matki odpoczniesz. Tak, Chłopaku? – podrapała gołą
stópkę syna.
Na taki gest najmłodszy z Chodakowskich zaczął wierzgać
nóżkami i głośno śmiać się do swojej rodzicielki.
- Jeszcze tylko skarpetki założymy, bo nogi zmarzną –
wzięła obie stopy dziecka w swoje ręce, po czym zaczęła nimi klaskać o siebie.
– Nogi zmarzną. I co wtedy będzie? – przybliżyła swoją twarz do twarzy Szymka,
a ten złapał ją za policzki.
Młoda mama z uśmiechem na twarzy musnęła syna w czółko.
- Grzeczny bądź, Brzdącu. I nie daj babci popalić –
pogłaskała go po głowie.
- Co ta mama mówi o takim kochanym aniołeczku? – kobieta
mocniej przytuliła do siebie wnuka.
- Tak, aniołeczku… - powtórzyła z nutką ironii, wchodząc
do pokoju dziecięcego. – Mamo, przed twoim przyjściem był tutaj tata – powiedziała,
zakładając chłopcu skarpetki na gołe stópki.
- W końcu odwiedził swojego wnuka.
- Nie do końca… Chciał, żebym porozmawiała z Marcinem o
tej sytuacji, która ostatnio zaistniała – przewiesiła sobie torebkę przez lewe
ramię.
- O jakiej sytuacji?
Kasia pokrótce opowiedziała matce swojego męża o tym, co
się ostatnio wydarzyło.
- O niczym nie miałam pojęcia… - powiedziała szczerze
zaskoczona Aleksandra. – Grzegorz ma ostatnio tyle pracy. Wychodzi wcześnie
rano, wraca późnym wieczorem. Nawet nie mamy kiedy porozmawiać. Czekam tylko,
aż ten sezon budowlany się nareszcie skończy, a ja w końcu odzyskam swojego
męża.
Mimo tego, iż teściowa już skończyła, Kasia nadal
wpatrywała się w nią uważnie. Po chwili jednak „ocknęła” się.
- Mamo, muszę już lecieć – obdarzyła ją nieśmiałym
uśmiechem. – Trzymajcie się, cześć – zatrzymała jeszcze na chwilę wzrok na
Aleksandrze, po czym opuściła mieszkanie.
„Czasami byle gest
zmienia wszystko w lot.
I nie trzeba nawet żadnych słów.”
zmienia wszystko w lot.
I nie trzeba nawet żadnych słów.”
- Dziękuję bardzo – powiedziała, wręczając banknot 50-cio
złotowy kierowcy. – Do widzenia – wyszła z taksówki.
Ruszyła w stronę budynku, gdy nagle usłyszała dźwięk,
wydobywający się z jej torebki. Wyciągnęła z niej dzwoniący telefon. Marcin - przeczytała na ekranie. Na jej twarzy
od razu pojawił się promienny uśmiech. Przeciągnęła zieloną słuchawkę na
ekranie dotykowym, po czym przyłożyła sobie urządzenie do ucha.
- No dzień dobry proszę pana – powiedziała zalotnie.
- Dzień dobry.
Jakieś plany na wieczór to pani ma?
- A ma pan jakąś propozycję?
- Nawet kilka by
się znalazło. Jest pani zainteresowana?
- No ja bardzo, ale nie wiem, co na to mój mąż – ledwo co
powstrzymywała się, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Mąż to wcale się
dowiedzieć nie musi. Potrafię dochować tajemnicy – powiedział uwodzicielsko.
- To jeżeli tak pan stawia sprawę to zapraszam na
kolację, a później…
- A później co?
Oboje czuli się,
jakby właśnie prowadzili ze sobą grę wstępną. Grę wstępną, która miała być
takim małym wprowadzeniem do kolacji i do tego, co się będzie działo zaraz po
niej…
- A później może pokażę panu swoją sypialnię –
powiedziała kusząco.
- Mogę być za 15
minut.
Zaczęli się śmiać.
- Kotek, jesteś już
w szpitalu?
- Właśnie wchodzę. Zdążyłam wyjść z taksówki, kiedy
zadzwoniłeś – weszła do budynku.
- Kochanie, to ja
do ciebie dołączę za jakieś max 20 minut.
- Spotkamy się już w sali, dobrze?
- Jasne. Kocham
cię, pa!
- Ja ciebie też. Pa!
Rozłączyła połączenie, po czym wrzuciła telefon gdzieś do
torebki.
Podeszła do odpowiednich drzwi, po czym nacisnęła klamkę
i z uśmiechem na twarzy weszła do środka.
„Tak kolejny wokół zataczamy krąg,
bliscy i dalecy zbyt.
I choć napisano tyle mądrych ksiąg,
tej alchemii nie zna nikt.”
bliscy i dalecy zbyt.
I choć napisano tyle mądrych ksiąg,
tej alchemii nie zna nikt.”
- Ja już w siebie nic więcej nie wcisnę – mężczyzna siedzący
przy kuchennym stole, oparł się wygodnie o oparcie krzesła.
- Smakowało? – spytała brunetka, odkładając sztućce na swój
talerz.
- Żartujesz? – wziął drobne, kobiece dłonie w swoje ręce
i położył je tak złączone na stole. – Czasami mam wrażenie, że się z aniołem
ożeniłem.
- Tylko czasami? – spytała, wyraźnie się z nim drocząc.
- Nie, nie tylko – zdecydowanym ruchem przysunął jej krzesło
bliżej swojego.
Przybliżył swoją twarz do jej twarzy na tyle, że ich usta
dzieliły zaledwie milimetry.
- Kaśka nawet nie wiesz, jak ja ciebie kocham –
powiedział, patrząc prosto w jej piwne oczy.
Kobieta zaczęła się śmiać.
- Ja wiem. Za te obiadki, za te kolacyjki – zaczęła teatralnie
wywracać oczami.
- Do rana bym ci mógł mówić, za ile rzeczy ja cię kocham –
powiedział poważnie, chowając za ucho niesforny kosmyk włosów, który właśnie
opadł jej na twarz.
- Marcin – z niesamowitą subtelnością pogładziła jego
policzek. – Kocham cię – powiedziała z uczuciem.
Nie czekali już dłużej, ich usta w końcu znalazły do
siebie najkrótszą z możliwych dróg. Wargi złączyły się w namiętnym pocałunku, a
oni zatracili się w tej pieszczocie bez opamiętania.
- Obiecałam… panu… pokazać… sypialnię – wydusiła między
pocałunkami.
Nie musiała mu dwa razy powtarzać. Od razu wstał i
zwinnym ruchem wziął ją w swoje objęcia. Kasia oplotła go nogami wokół pasa, po
czym ponownie zatopiła się w jego ustach. Tak złączeni ruszyli do alkowy.
„Wolno toczy się
dialog naszych rąk.
Czy to wojny, czy pokoju znak?”
dialog naszych rąk.
Czy to wojny, czy pokoju znak?”
- Marcin!
Mężczyzna opadł na łóżko tuż obok swojej żony. Oboje zmęczeni,
ich oddechy były nierównomierne, ale byli szczęśliwi. Bardzo szczęśliwi.
Usatysfakcjonowani i spełnieni.
- W życiu anioł, a w łóżku istna diablica – powiedział z
ciężkim oddechem, palcami muskając jej nagie ciało. – Ideał mi się trafił –
pocałował jej odkryte ramię.
Patrzyła na niego błyszczącymi ze szczęścia oczami.
- Mam coś dla ciebie – powiedziała.
Otworzyła szufladę szafki nocnej. Wyjęła z niej bordowe
opakowanie, po czym wręczyła je Marcinowi. Ten od razu otworzył prezent. Jego
oczom ukazał się elegancki zegarek.
- No żono – założył zegarek na rękę.
- Podoba ci się?
- Bardzo. Dziękuję – czule pocałował swoją małżonkę. –
Ale nie myśl sobie, że ja o tobie zapomniałem. Też coś dla ciebie mam – wstał z
łóżka. – Czekaj tu na mnie – puścił do niej oczko, po czym zniknął za drzwiami.
Po krótkiej chwili był już z powrotem w pomieszczeniu. W jednej
ręce trzymał jakiś skoroszyt, a w drugiej małe, czerwone opakowanie. Wskoczył
do łóżka, a Kasia zmieniła pozycję na siedzącą, wygodnie opierając się o
zagłówek łóżka. Marcin na początku dał jej pudełeczko. Chodakowska otworzyła
je, a jej oczom ukazały się błyszczące, złote kolczyki w kształcie serduszek.
- Przepiękne – położyła dłoń na jego policzku, po czym
musnęła jego wargi. – Dziękuję.
- To teraz jeszcze to.
Mężczyzna wręczył żonie drugi prezent.
- Co to jest? – spytała.
- Otwórz.
Jak jej polecił, tak też zrobiła. Zaczęła przewracać
kolejne kartki w skoroszycie, a na jej twarzy zaczął malować się szeroki
uśmiech.
- Marcin, czy to jest… - spojrzała mu prosto w oczy.
- Tak, Kochanie. To jest plan naszego domu w Grabinie.
- Marcin… - nie wiedziała, co powiedzieć. – Boże, Marcin!
– po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
Wiedział, że to są
łzy szczęścia. Wzruszył ją. Na to właśnie liczył.
Tym prezentem
chciał sprawić jej radość. Bez wątpienia mu się to udało.
Uśmiechnął się i wziął ją w swoje ramiona. Kasia śmiała
się przez łzy.
- Marcin – odsunęła się od niego na nieznaczną odległość
i spojrzała mu prosto w oczy. – Tak bardzo cię kocham.
Położyła swoje dłonie na jego policzkach. Następnie
subtelnie, ale z niesamowitą czułością zaczęła muskać jego rozchylone wargi.
* Maria Paszyńska „Warszawski
Niebotyk”
Już nie mogę doczekać się kolejnej części ... Ta była wyśmienita;)
OdpowiedzUsuńJesteś niemożliwa <3! Z części na część przechodzisz samą siebie! Mogłabym to czytać godzinami :*! Czekam na nexta z niecierpliwością! Pozdrawiam :*!
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo dziękuję za tyle miłych słów!
UsuńPozdrawiam, Kasiek :)!
Stała czytelniczka była czytała i podziwia :D pozdrawiam /Nati
OdpowiedzUsuńNie uwierzysz !!! A jednak !przez cały dzień dzisiejszy (mam ferie :) ) przeczytałam calutki twój blog ! Wszystkie części ! A na końcu zadałam sobie pytanie "dlaczego to już koniec?" chcę więcej !!! Jestem pod wrażeniem tych opowiadań ... Szacunek dla Ciebie.…seriooo jesteś niesamowita ! A i jeszcze jedno masz nową czytelniczke!!! :D :D :D pozdrawiam i czekam ;)
OdpowiedzUsuńWszystkie naraz? Szacunek! W takim razie witam Nową Czytelniczkę w swoich skromnych progach. :)
UsuńPozdrawiam, Kasiek :)!
Ciągle nas zaskakujesz BOMBA !!! ;)
OdpowiedzUsuńTo jest nic w porównaniu z tym, czym Was jeszcze mam zamiar zaskoczyć. I to już niedługo. :D
UsuńPozdrawiam, Kasiek :)!
Super super super ! ;)
OdpowiedzUsuń