.


środa, 18 listopada 2015

Wind of change - część 13.

Mało Kasi i Marcina, wiem. Ale to zdecydowanie typowa przejściówka. Takie też muszą być, bo inni bohaterowie, szczególnie Ci, którzy w jakimś stopniu mają kontakt z naszą parą, mają wpływ również na ich losy (chociaż po części).

Nie wiem kiedy coś nowego...


***








„Ja wiem, to jedno pewne jest,
to Ciebie przed oczami mam.”



Leżała wygodnie na kanapie, w rękach trzymając książkę. Przerzuciła kolejną stronę i głośno przy tym ziewnęła. Odłożyła lekturę na stolik, przekręciła się na prawy bok i przymknęła powieki.
Ta błoga chwila odpoczynku nie trwała jednak zbyt długo. Zaledwie po kilku minutach do jej uszu dobiegł dźwięk wydobywający się z jej telefonu. Od razu wstała ze swojego miejsca. Zrobiła to chyba jednak za szybko, bo świat zaczął jej wirować przed oczami. Oparła się o brzeg kanapy i gdy obraz już się ustabilizował, po cichu pobiegła do sypialni. Spojrzała na wyświetlacz urządzenia i z uśmiechem na twarzy odebrała połączenie:
- Cześć Ewa! – ziewnęła do słuchawki. – Ajj, przepraszam – przysiadła na rogu łóżka.
- …
- Nie przeszkadzasz, przestań – zaśmiała się. - Co tam?
- …
- Ale to już, naprawdę? – spytała wyraźnie podekscytowana.
- …
- Duża dziewczynka. A jak Natalia się czuje?
- …
- Jasne. Pogratuluj od nas młodej mamie i wam też oczywiście gratulujemy, młodzi dziadkowie.
- …
- Trzymajcie się, cześć!
Opadła plecami na materac i zamknęła oczy. Posłusznie chciała poddać się objęciom Morfeusza, gdy po całym mieszkaniu zaczął się roznosić dziecięcy płacz. Podniosła się z miejsca, trochę się ociągając i leniwie ruszyła w stronę źródła dźwięku.
- Szymuś, no nie dasz matce pospać, tak? – wyjęła go z łóżeczka i podniosła wysoko. – Nie dasz? – przybliżyła do siebie i pocałowała w nosek. – Ajj ty mój mały szkrabie – przytuliła już rozbawione dziecko do swojej klatki piersiowej. – Co jest? – wciągnęła mocno powietrze do narządu węchu. – Aha, chyba kupa – zmarszczyła nos.

Po krótkiej chwili było już po sprawie. Mularczyk z dzieckiem na rękach właśnie wyrzucała małe zawiniątko do kosza. Następnie wsadziła chłopca do bujanego fotelika.
- Musimy coś do jedzenia zrobić dla taty – powiedziała, zapinając specjalne pasy bezpieczeństwa.
Nakryła go kocykiem, pogładziła po głowie i poszła do kuchni.
Właśnie myła pomidory i ogórki, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. Wytarła mokre ręce w kuchenną ściereczkę.
- Pewnie tatuś wrócił wcześniej – puściła oczko do Szymka, który uważnie śledził każdy ruch swojej rodzicielki.
Otworzyła drzwi i jakie było jej zdziwienie, gdy jej oczom, zamiast przystojnego, wysokiego szatyna, ukazały się dwie młode i na dodatek bardzo ładne dziewczyny.
- Cześć Kaśka – powiedziała jedna z nich. – Pamiętasz mnie?



„Tak trudno jest zostawić te wspomnienia,
wszystko, co wiesz, nim spotkał nas los.”



Czarne, duże auto zatrzymało się na wolnym miejscu parkingowym przy jednym z warszawskich osiedli. Ze środka wyszedł wysportowany, wysoki mężczyzna. Zamknął za sobą drzwi i ruszył w stronę najbliższego bloku. Tuż przed wejściem do budynku rozejrzał się jeszcze na boki. I wtedy zauważył kobietę, stojącą do niego plecami. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Rudowłosa stała w odległości kilku metrów od niego, ale jego uwadze nie umknął fakt, iż rozmawiała z kimś przez telefon. I jeszcze żywo przy tym gestykulowała. Mimo to postanowił, że podejdzie do niej. Zrobił kilka kroków w jej stronę i wtedy rozmowa, jaką prowadziła, dobiegła do jego uszu:
- Nie…
- …
- Nie. Proszę pana…
- …
- Pan mnie chyba nie zrozumiał.
- …
- Chodzi mi o pokój dla dziecka. Dla noworodka.

„Dla noworodka” – powtórzył w myślach.
„Dla… Dla kogo?!”

Przystanął w miejscu.
I wtedy w jego głowie zaczęły się kłębić myśli…


Ich ostatnie spotkanie. Przypadkowe. W parku.
Agnieszka kiepsko wyglądała, co z resztą jej powiedział. Oczywiście z troski.
Później chciała odejść. Źle się poczuła i gdyby nie on, to pewnie by upadła.

- Okej? – spytał wtedy, trzymając ją już w swoich ramionach.
- Tak. Dziękuję – uwolniła się z jego uścisku i stanęła prosto o własnych siłach.
- Kaśka miała tak samo 2 razy. Na początku to anemia była, a później ciąża.

Tak, powiedział wtedy o ciąży. Powiedział… raczej rzucił bez żadnego większego zastanowienia.
A przecież przyglądał jej się wtedy bacznie…

No tak. Na słowo „ciąża” uciekła gdzieś wzrokiem.

Jak on mógł tego nie zauważyć.
Inaczej! On to zauważył, ale w ostateczności przeoczył.

Później, kiedy usiedli na ławce, była wyraźnie zamyślona.
Pytała o Szymka. Później o Kasię.

Samotna łza spływają po jej policzku, którą od razu starła.

Pewnie myślała, że tego nie zauważy, ale zauważył…

- Aga, co jest grane?

Powiedziała, że ma dużo stresu w pracy i jeszcze różne takie „standardowe” wytłumaczenia.

Odpuścił.


Rudowłosa kobieta skończyła rozmowę i odwróciła się w stronę mężczyzny.
- Marcin, cześć – powiedziała zszokowana jego widokiem. – Długo tu – była tak spanikowana tym, że mógł coś usłyszeć, że nie mogła się wysłowić.
- Aga, ty w ciąży jesteś?



„To nic, odnajdziemy się gdzieś.
Ty wiesz i ja.”



- Tak w zasadzie to my do Marcina – przerwała chwilową ciszę blondynka.
- No i oczywiście do tego małego przystojniaka – Ola wzięła z rąk przyjaciółki pluszowego misia i spojrzała na Kasię. – Mogę?
- Tak.
Dziewczyna przykucnęła przy bujanym foteliku. Chłopiec w nim siedzący dokładnie przyjrzał się kobiecie, która zaczęła machać do niego maskotką. Na twarzy dziecka zaczął się malować uśmiech, który następnie przerodził się w głośny śmiech. Ola przeniosła swój wzrok z Szymka na jego mamę.
- Jest przeuroczy – stwierdziła.
- Jest Marcin? – spytała Paulina, rozglądając się po mieszkaniu.
- Nie wrócił jeszcze z pracy – założyła za ucho kosmyk włosów, niesfornie opadający jej na twarz.
Studentki budownictwa spojrzały na siebie porozumiewawczo.
- To może my po prostu wpadniemy kiedy indziej – Ola wstała z kucek.
- Marcin powinien zaraz wrócić. Jeżeli macie czas to możecie tutaj na niego poczekać – zaproponowała brunetka.
Kobiety po raz kolejny wymieniły się spojrzeniami.
- Dobra, siadajcie – nie czekała na ich reakcję, podeszła do kanapy i zaczęła zbierać z niej zabawki. – Przepraszam za bałagan, ale z Szymkiem nie spodziewaliśmy się gości.
- Kasia, wyluzuj. My z wizytą, a nie z wizytacją – zaśmiała się Olka, jako pierwsza siadając na kanapie.
- To ja może do Marcina zadzwonię – ruszyła w stronę sypialni.
Telefon leżał na łóżku. Sięgnęła po niego i wybrała połączenie. W słuchawce usłyszała tylko:
„Witam, Marcin Chodakowski. Po sygnale proszę zostawić wiadomość.”
Odrzuciła urządzenie z powrotem na pościel i wróciła do salonu.
- Nie odbiera. Pewnie już jedzie domu. Tak – przeciągnęła. – Może napijecie się czegoś?



„Tak wiele chcę, odwagi mi brakuje.
Nadejdzie czas, gdy powiem Ci to.”



Stali w miejscu. Żadne z nich nie ruszyło się ani na krok. Ciszę, która panowała między nimi od dłuższej chwili, przerwała w końcu Agnieszka:
- Słyszałeś? – spojrzała na niego. – No tak, głupie pytanie.
- Aga…
- Tak Marcin – położyła rękę na już nieco uwydatnionym brzuszku – jestem w ciąży.
- Aga…
- Jesteś chyba bardziej przerażony niż ja – wymusiła śmiech.
- Po prostu. Aga no, w szoku trochę jestem – przyznał. – Ale szczerze gratuluję – dodał po chwili, a na jego twarzy zaczął się malować uśmiech.
- Dziękuję – uśmiechnęła się do niego.
- Będziemy mieć dzieciaki w takim samym wieku. Kurde, fajnie.
- Tak Marcin, podzielam twój optymizm – pogładziła go po ramieniu.
Nagle Marcinowi zrzedła mina i zaczął się rozglądać na boki. Nerwowo podrapał się po karku i wydusił:
- Nie moja sprawa, ale ojciec dziecka…
- To Robert – nie czekała aż spyta, od razu weszła mu w słowo.
- Niedoszły mąż? – popatrzył na nią uważniej.
- Dokładnie ten – niewidoczny kamień spadł jej z serca.
Rozmowę przerwał im dźwięk telefonu.
- To mój – kobieta sięgnęła do kieszeni marynarki. – Robert – przeczytała na wyświetlaczu i spojrzała na mężczyznę, stojącego tuż przed nią.
- Aga, to ja spadam. Jakby coś to wiesz, gdzie mnie szukać – wskazał jedne z blokowych okien.
- Dzięki Marcin. Cześć – odwróciła się do niego tyłem i oddaliła na pewną odległość.
Chodakowski jednak ani drgnął.


„Robert” – ojcem dziecka i teraz dzwoni.
Dzwoni. A jej wzrok. Taki… zagubiony?

- Nie Robert, nie!
Przemyślenia przerwał mu jej podniesiony ton głosu. Spojrzał na nią. Znowu stała odwrócona do niego plecami i znowu rozmawiała przez telefon.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł…
- …
- Nie Robert, nie zmieniłam zdania. Nie powiem mu o dziecku.



„Pojawiasz się, zabierasz mnie,
w Twych oczach zapadam się.”



Siedział na kanapie. Łokciami oparty na swoich kolanach, patrzył gdzieś przed siebie. Nawet nie zwrócił uwagi na Kasię, która właśnie wyszła z pokoju Szymka. Cicho zamknęła drzwi i przeniosła swój wzrok na ukochanego.

Była trochę zaniepokojona jego zachowaniem. Odkąd wrócił do domu, dziwnie się zachowywał. Był taki zmartwiony. Trochę wyalienowany. Coś musiało się stać. Tylko co?
Intensywnie nad czymś myślał. Ewidentnie coś nie dawało mu spokoju. Tylko co?

Usiadła obok niego. Nawet się nie odwrócił.
- Dziewczyny już poszły? – przerwała ciszę.
- Jak widać – burknął.
- A jak w pracy? – nie dawała za wygraną.
- Jakoś.
- Kochanie, co się dzieje? – spytała z troską.
- Nic – rzucił beznamiętnie.
- Okej – wstała z miejsca.
Złapał ją za rękę.
- Przepraszam.
Usiadła, ale tym razem nie powiedziała ani słowa. Nie chciała naciskać.
Po chwili to on zaczął.
- Aga w ciąży jest.
- I? – przeciągnęła. - Bo rozumiem, że to nie koniec wiadomości – położyła wygodnie nogi na kanapie.
- Ojcem chyba jest Tomek.
Poprawiła niesforny kosmyk, opadający jej na czoło.
- Marcin, chyba?
- Niby powiedziała, że to ten jej ex narzeczony Robert, ale…
- Marcin, stop – z czułością pogładziła go po karku.
Spojrzał na nią pytająco.
- Kotku, skoro powiedziała ci, że to dziecko tego Roberta, to tyle powinno ci chyba wystarczyć – cały czas muskała dłonią jego nagą szyję.
Chodakowski nie odrywał od niej wzroku.
- Kocie, po pierwsze to nie masz pewności. Po drugie to nawet jeżeli to rzeczywiście jest dziecko Tomka, a Agnieszka skłamała, to... – odwrócił od niej wzrok. - Kochanie, o co w tym wszystkim chodzi jest tylko i wyłącznie ich sprawą. Ja wiem, że Tomek jest twoim wujkiem, ale Marcin, oni są dorośli… - zanurzyła dłoń w jego włosach.
- Wiem, Kaśka. Wiem.
- A wiesz, że dzwoniła do mnie dzisiaj Ewa i pochwaliła się, że z Markiem zostali już dziadkami. Natalka urodziła zdrową córeczkę.
- To Marek dumny pewnie?
- Oczywiście. Podobno jest wpatrzony w Małą jak w obrazek.
- Się nie dziwię.
- Zajmiesz się jutro naszym Małym? To ja bym odwiedziła dziewczyny po południu.
- Jasne – odwrócił swoją twarz do jej i popatrzył na nią. – Pójdę do niego.
- Okej – uśmiechnęła się do niego uroczo.
Przybliżył się do niej i złożył czuły pocałunek na jej rozchylonych wargach. Następnie wstał i udał się do pokoju dziecięcego, za drzwiami którego zniknął.




4 komentarze:

  1. Boskie! 😍😍 czekam na kolejną!

    OdpowiedzUsuń
  2. *o* !!! Cudooooo ! ;) co tu pisać skoro zawsze jest cudownie ? :D ?! Cieszę się że z nami nadal jesteś :* Pozdrawiam /Nati

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się cieszę, że to Wy jesteście ze mną. ;-)
      Pozdrawiam, Kasiek :-*!

      Usuń
  3. Piękne ! Jak zawsze :) pozdrawiaam

    OdpowiedzUsuń