Przykro mi, ale kompletnie nie mam pojęcia, kiedy coś nowego...
***
„Well, I've got
thick skin and an elastic heart,
but your blade it might be too sharp.”
but your blade it might be too sharp.”
Postawił skórzaną teczkę na fotelu i zaczął do niej pakować
jakieś papiery. Gdy wszystkie niezbędne dokumenty były już spakowane, zamknął
ją i przestawił na biurko. Już miał sięgać po marynarkę, wiszącą na oparciu
krzesła, gdy rozdzwonił się jego telefon. Odebrał połączenie.
- Chodakowski, słucham?
- …
- Jaka awaria?
- …
- Cholera, znowu?
- …
- Będę za 20 minut.
Rzucił telefon na biurko, a sam stanął przy oknie. Po
krótkiej chwili po pomieszczeniu rozległo się pukanie do drzwi. Odwrócił się w
ich stronę, a w nich stanęła szczupła i wysoka brunetka.
- Panie Prezesie, mam dla pana te dokumenty, o które
pan prosił.
- Połóż na biurku.
Kobieta posłusznie zrobiła to, co jej powiedział.
- Coś jeszcze? – spytał wpatrzonej w niego i nieco
zagubionej kobiety.
- Nie. Znaczy… Marcin, czy ja mogłabym dzisiaj
wcześniej wyjść do domu? Umówiłam się z narzeczonym i …
- Idź – powiedział, nie dając jej dokończyć.
- Dziękuję. Do jutra!
Zamknęła za sobą drzwi.
- Chociaż ty może będziesz miała wieczór udany… -
mruknął pod nosem.
Podszedł do biurka i usiadł w fotelu. Sięgnął po
telefon i wybrał dobrze znany sobie numer. Wziął głęboki oddech i nacisnął
zieloną słuchawkę na wyświetlaczu urządzenia.
„You did not break me
I'm still fighting for peace.”
I'm still fighting for peace.”
Pakowała najpotrzebniejsze rzeczy do specjalnej torby na
akcesoria dla dziecka. Zapięła zamek i nie wychodząc z pokoju syna, postawiła
ją przy ścianie w korytarzu. Podeszła do białego łóżeczka i popatrzyła na
swojego małego przystojniaka. Słodko spał. Najsubtelniej, jak tylko umiała,
poprawiła kołderkę, którą naciągnęła mu prawie do samej szyi.
Mały bardzo lubił się odkrywać, kiedy spał. Tak się
wiercił, tak się wiercił, że w końcu on leżał na jednej części łóżka, a kołdra
na drugiej. Ewentualnie przykrywała tylko jego małe stópki. Czasami.
Zupełnie
tak samo jak jego tatuś…
Wpatrywanie się w syna przerwał jej dźwięk
wydobywający się z telefonu, świadczący o
przychodzącym połączeniu. Po cichu opuściła pokój, przymknęła drzwi i
podbiegła do stolika, stojącego w salonie. Sięgnęła po dzwoniące urządzenie i z
uśmiechem na twarzy odebrała połączenie.
- Oo, mój drugi Przystojniak dzwoni – powiedziała do
słuchawki. – Cześć Kotku – usiadła wygodnie na kanapie.
-
Kasiu, Kochanie – zaczął niepewnie.
- O nie, tylko mi nie mów… - usiadła po turecku.
- Kaśka,
no nie mogę. Nie dzisiaj. Wypadło mi coś ważnego.
- Marcin, ostatnio codziennie ci coś wypada –
powiedziała z wyrzutem.
-
Skarbie, ja wiem, że mieliśmy jechać…
- Marcin, przekładaliśmy to już 2 razy! – nieco
podniosła ton.
-
Kasiu, posłuchaj mnie…
- Wiesz co, Marcin? To ty mnie posłuchaj. Nie chcę mi
się z tobą rozmawiać, rozumiesz? – nie czekając na odpowiedź, kontynuowała: - Cześć!
– urządzenie z impetem wylądowało na stoliku.
Włosy opadające jej na twarz, założyła za uszy.
Po chwili siedzenia w ciszy i w bezruchu sięgnęła po
telefon. Wyszukała kontakt , po czym wybrała połączenie.
- Olek, cześć…
„I've got an
elastic heart.
Yeah, I've got an elastic heart.”
Yeah, I've got an elastic heart.”
- Jak się wujek zajmie, to się nikt tak nie zajmie –
przekroczył próg drzwi balkonowych, cały czas oglądając się w tył. – Tak go
wymęczyłem tą zabawą, że padł i zasnął normalnie jak kamień – zaśmiał się do
Kaśki, która siedziała na leżaku.
- Dzięki Krzysiu – powiedziała dalej patrząc gdzieś w
eter.
- Piękna, co się dzieje? – przysiadł na krześle.
- Nic – powiedziała pod nosem, wzruszając przy tym
ramionami.
- Mnie nie oszukasz. Odkąd weszłaś zamieniłaś ze mną
może ze 2 zdania. To przez Marcina, tak? I dlatego, że go dzisiaj tutaj z wami
nie ma?
- Maczeta, mistrz dedukcji – uśmiechnęła się,
poprawiając przy tym swoje włosy.
- Mów, bo pękniesz w końcu.
- Bo mnie wkurza ostatnio ten mój narzeczony –
wyraźnie zaakcentowała ostatnie słowo. – Przekładaliśmy te spotkanie z wami już
2 razy. A on dzwoni dzisiaj do mnie i mi mówi, że znowu, rozumiesz – spojrzała
w jego stronę - znowu mu coś wypadło w pracy. I on dzisiaj po raz kolejny nie
da rady się wyrwać – zaśmiała się z
bezradności.
- Może to naprawdę coś ważnego – podsunął Krzysiek.
- Nie broń go, okej? – zdenerwowała się. - To nie jest
trzeci raz, wiesz? Jemu, od dobrego tygodnia, prawie codziennie coś pilnego
wypada. Wychodzi rano do pracy, a wraca dopiero
koło 20-tej. I codziennie jest te samo wytłumaczenie: „zatrzymało mnie coś
bardzo ważnego”.
- Sezon budowlany w pełni – trafnie zauważył.
- Zdaję sobie z tego sprawę, Krzysiu – zatrzymała na
nim swój wzrok. – Tyle, że on ma pewne zobowiązania, poza pracą, również w
domu. Zresztą nie chodzi tutaj tylko o mnie. Przede wszystkim chodzi o Szymka.
Widzę po nim, że tęskni za tatą – samotna łza spłynęła jej po policzku.
- Powiedz mu to – ukucnął przy leżaku, na którym
siedziała. – Powiedz mu dokładnie to, co powiedziałaś mnie. Szczerze. Tylko
prawda może nas wyzwolić – powiedział poważnie.
- Krzysiu, co się z tobą dzieje? – zaśmiała się. – Nie
poznaję mojego przyjaciela – splotła palce na swoim brzuchu.
- Janka – powiedział
rozmarzony.
„And I know that I
can survive.
I'll walk through
fire to save my life.”
Dalej siedzieli na tarasie i żywo rozmawiali.
Wspominali dawne czasy, śmiejąc się przy tym głośno.
Dzięki Krzyśkowi Kasia chociaż na chwilę mogła
zapomnieć o swoich domowych problemach.
O ostatnim zachowaniu jej narzeczonego.
O jego ciągłej nieobecności.
O tym, że w ostatnim czasie nie może na niego liczyć i
na nim polegać.
Nawet dzisiejsze spotkanie… Mieli się spotkać 2
tygodnie temu. Marcin zadzwonił do niej przed 16-tą i powiedział, że wypadła mu
jakaś poważna awaria na jednej budowie.
Okej,
jeden raz zawsze się może zdarzyć.
Przełożyli spotkanie na następny tydzień.
Dokładnie tego dnia Marcin znowu dzwoni do swojej
kobiety i mówi, że wypadło mu bardzo ważne spotkanie z inwestorem. Sponsor
zadzwonił w ostatniej chwili, stąd takie zamieszanie.
Zdenerwowała
się, ale zrozumiała.
Zadzwoniła i ponownie przesunęła wizytę o kilka dni.
No ale dzisiaj?
Już
nie wytrzymała.
Tym bardziej, że od tygodnia prawie go nie widuje…
Bo co
to jest, widzieć ukochaną osobę dosłownie przelotem od rana. Całującą cię w
czoło na „do widzenia” i od razu po tym wychodzącą z mieszkania. Później
widzisz ją dopiero wieczorem, kiedy zarówno Ty, jak i ona, po całym dniu na
nogach, dosłownie padacie na twarz. I jedyne o czym myślicie to wygodnie
położyć się na łóżku i jak najszybciej zasnąć, żeby zregenerować siły na
kolejny dzień.
A gdzie w tym wszystkim czas na rozmowę? Na czułość?
Nawet na spędzenie czasu w gronie rodzinnym.
Przecież
macie syna!
A on potrzebuje obojga rodziców. Obojga!
On potrzebuje miłości. Właśnie teraz!
Przecież
czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci.
I właśnie od Was!
Bo
kto ma Mu pokazać, co to jest miłość, jak nie kochający się szczerze rodzice?
Bardzo ważne zadanie przed Wami. Tak.
I jedno jest pewne: żeby Wam się udało zaliczyć je, z naprawdę
dobrym wynikiem, musicie to zrobić razem.
RAZEM!
- Nie przeszkadzam?
Zawziętą dyskusję przerwał im, dobiegający do ich
uszu, głos. W tym samym momencie odwrócili się w stronę źródła dźwięku. W
drzwiach balkonowych stała, z założonymi na piersi rękoma i z uśmiechem na
twarzy, Bufford.
- Janka, cześć! – Mularczyk przywitała się z
dziewczyną.
Następny w kolejce był Krzysiek. Podszedł do szatynki
i wpił się w jej usta. Na ten widok na twarzy Kasi pojawił się uśmiech, a gdy
para oderwała się od siebie, brunetka z ciągłym uśmiechem zaczęła gdzieś
błądzić wzrokiem.
- Co się głupkowato uśmiechasz, Kasieńka? – spytał mężczyzna,
przytulając w pasie Bufford.
- A nie, nic – zakryła dłonią powiększający się
uśmiech na jej twarzy i kontynuowała: – Wiecie, że ja wiedziałam, że to się tak
skończy? – patrzyła to na mężczyznę, to na kobietę.
- Chyba nie rozumiem – stwierdził Maczeta.
- Kochanie – Janka głośno westchnęła i zanurzyła swoją
dłoń w jego włosach. – Szósty zmysł? – spojrzała na młodą mamę z nieznikającym
z twarzy uśmiechem.
- Myślałam akurat o kobiecej intuicji, ale szósty
zmysł też może być.
Miła rozmowa trwałaby sobie pewnie w najlepsze, jednak
dziecko, do tej pory śpiące w mieszkaniu, chciało przypomnieć dorosłym o swojej
obecności.
- Przepraszam was – rodzicielka ruszyła w stronę
mieszkania.
- Mogę ja? – zatrzymała ją Bufford.
- Jeżeli chcesz – zgodziła się Mularczyk.
Po tych słowach cała trójka weszła do środka.
„But you won't see
me fall apart,
cause I've got an elastic heart.”
cause I've got an elastic heart.”
- Szymciu, ale czemu ty tak płaczesz, Skarbie? –
trzymała nosidełko z dzieckiem w jednej ręce, a drugą zaczęła szukać czegoś w
torebce. – Szymuś – mówiąc do niego, próbowała go jakoś uspokoić.
Nagle drzwi, przed którymi stali, się otworzyły i ich
oczom ukazał się Chodakowski. Od razu wziął z rąk trochę zaskoczonej młodej mamy
ciężki fotelik z synem i ruszył w głąb mieszkania.
- Dziękuję – powiedziała za nim Mularczyk.
Sama też weszła do środka, po czym zamknęła za sobą
drzwi.
- No, Chłopaku, co się dzieje?
Marcin zdjął dziecku kurtkę, wyjął je z nosidełka i
podniósł wysoko do góry. Na twarzy małego człowieka zaczął się pojawiać
uśmiech.
- Może chce pić – podpowiedziała Kasia.
Chodakowski poszedł do kuchni i wziął z blatu butelkę.
Spróbował tego, co było w środku, a następnie włożył smoczek od butelki do ust
Szymka. Ten opróżnił całą zawartość do ostatniej kropli.
- Chłopaku, stęsknił się ojciec za tobą, wiesz? – mężczyzna
pocałował syna w czoło.
- On też za tobą tęskni, Marcin.
- Młody, tęsknisz za tatą? – podniósł go do góry, a
później przysunął do siebie.
Szymon zaczął się głośno śmiać. Wierzgał rączkami i
nogami, jakby nie mógł posiąść się z radości.
- Nie widzisz jak on się cieszy, kiedy jesteś obok.
Kiedy bierzesz go na ręce. Kiedy się z nim bawisz.
Brzmiała
w jego uszach niczym głos rozsądku…
Chodakowski wpatrywał się w szczęśliwego syna jak w
obrazek.
W tym samym czasie Mularczyk ścierała łzy spływające
jej po policzkach.
- Zajmiesz się nim? Chciałabym przed karmieniem wziąć
jeszcze prysznic .
- Jasne – odpowiedział, nie odrywając wzroku od
Szymona.
Kobieta odwróciła się i skierowała swoje kroki do
łazienki. Nacisnęła na klamkę i wtedy usłyszała:
- Kasiu – momentalnie się odwróciła. – Kocham cię, was
kocham najbardziej na świecie. Wiesz o tym?
- Wiem, Marcin. Wiem.
- Zmykaj – głową wskazał jej drzwi łazienki. – Twoje chłopaki
tu na ciebie czekają.