Szykujemy się, powoli, na rozkręcenie akcji. :D
Małymi kroczkami dojdziemy do wydarzeń, które zmienią dotąd sielankowe życie naszych bohaterów. Więcej nie mogę zdradzić. ;)
Ale mała zapowiedź tego, co wydarzy się w kolejnej części: Kasia pozna... No właśnie, kogo "nowa" pani Chodakowska może poznać?
Z tą zagadką Was zostawiam. :D
Do następnej!
Pozdrawiam, Kasiek :-*!
***
„Ja tajemnicę znam
i tylko Tobie, tylko Tobie
dam.”
- Marcin! Marcin! – usłyszał za sobą znajomy głos.
Przystanął i delikatnie kołysząc wózkiem, który do tej
pory pchał przed sobą, odwrócił się. Powoli zbliżała się do niego ciężarna
kobieta.
- No kogo to moje oczy widzą. Sąsiadeczka nasza ulubiona –
powiedział uśmiechnięty szatyn.
- Cześć Chłopaki!
Rudowłosa zatrzymała się koło Chodakowskich. Przywitała
się cmoknięciem w policzek ze starszym z nich, następnie uroczo uśmiechnęła się
do mniejszego mężczyzny, wygodnie leżącego w wózku.
- Tak wcześnie i już po spacerze? – obdarzyła uśmiechem
Marcina.
- Powiedzmy. Mama nas wysłała bladym świtem po kwiatki do
kwiaciarni. A sama się za szykowanie wzięła. Nie Brzdącu?
Zrobił jedną ze swoich głupich min w stronę syna, na co
mały człowiek zaczął się głośno śmiać.
- Jakaś impreza?
- Brat mi dzisiaj zmienia status cywilny.
- Oo. To już żaden z Chodakowskich nie jest do wzięcia –
zaśmiała się, a po chwili mina jej zrzedła i zaczęła uciekać gdzieś wzrokiem.
- Jak się czujesz, Aga? – spytał.
- Jak ja się czuję – prychnęła. – Marcin, kiepsko. No
kiepsko. Mała daje mi niezły wycisk – z grymasem na twarzy złapała się za
kręgosłup.
Chodakowski schylił się tak, że twarz miał tuż nad jej
ciążowym brzuszkiem.
- Tu wujek Marcin mówi – delikatnie postukał palcami po
okrągłym brzuchu ciężarnej kobiety. – Młoda, daj matce odpocząć trochę.
Słyszysz? – wyprostował się. – Mam nadzieję, że podziała.
- Dzięki Marcin – lekko się do niego uśmiechnęła.
- W rodzinie trzeba sobie pomagać, Aga – pokrzepiająco
uścisnął jej ramię.
- Nie rozumiem…
- Aga, koniec ściemniania. Domyśliłem się ostatnio, że
Mała to dziecko Tomka.
Popatrzyła na niego z przerażeniem w oczach.
- Czy Tomek… - ledwo co wydusiła z siebie.
- Nie. Nie rozmawiałem z nim na ten temat.
- To dobrze – odetchnęła z ulgą.
- Bo uważam, że ty to powinnaś zrobić.
Spojrzała mu prosto w oczy.
- Marcin, Tomek jest teraz z Asią. Są rodziną. Ja nie
mogę…
- Możesz, Aga. Możesz – złapał ją za ramiona.
- Ale nie chcę. Rozumiesz? – z jej oczu zaczęły wypływać
łzy. – Nie chcę.
Rudowłosa rozpłakała się na dobre. A Marcin, niewiele
myśląc, mocno przytulił do siebie przyjaciółkę i pozwolił się jej wypłakać na
swoim ramieniu.
„Tylko Tobie, tylko Tobie dam
skrzydła wiatru i wszystko to co mam.”
skrzydła wiatru i wszystko to co mam.”
- Kotku? – męski głos rozległ się po mieszkaniu.
- Tak? – drobna brunetka wyłoniła się z sypialni.
- Pomożesz mi z tym dziadostwem? – podniósł do góry rękę,
w której trzymał krawat.
Kasia, widząc bezradność wymalowaną na twarzy swojego
męża, zaczęła się śmiać.
- Rzeczywiście bardzo to zabawne jest – powiedział z
nutką ironii.
- Taki poważny pan prezes, a nie umie sobie krawata
zawiązać – zaśmiała się pod nosem. – Daj mi to – wyciągnęła rękę w stronę
Chodakowskiego.
- Po co ja mam to robić jak wiem, że moja żona zrobi to
dużo lepiej ode mnie – przyciągnął ją do siebie.
- Kotek, bardzo dobre wytłumaczenie braku umiejętności
manualnych – pogładziła go po policzku.
- Ja nie mam zdolności manualnych? – obruszył się. – A w
nocy to co to było?
- W nocy?
Chciała się z nim dłużej podroczyć, jednak na samo
wspomnienie ubiegłej nocy rozanielony uśmiech zaczął się wkradać na jej twarz.
Co oczywiście nie uszło uwadze jej ukochanemu.
- I co? – spytał z satysfakcją w głosie.
- Chyba będziesz mi musiał przypomnieć co to było w nocy
– powiedziała niesamowicie kusząco. – Może dzisiaj wieczorem? – przybliżyła
swoją twarz do jego twarzy, ich usta dzieliły zaledwie milimetry.
- Królewno, dla ciebie wszystko – powiedział poważnie, po
czym zatopił się w jej ponętnie rozchylonych wargach.
- Marcin – zaczęła niepewnie, wiążąc krawat na jego szyi.
- Tak, Kochanie?
- Dzisiaj jest bardzo ważny, o ile nie najważniejszy,
dzień w życiu twojego brata i Magdy.
- Oho. Chyba wiem, co mi chcesz powiedzieć… - stwierdził
już lekko podenerwowany.
- Kotku, po prostu zanim coś dzisiaj zrobisz to pomyśl
wcześniej o nich.
- Skarbie, nie mam zamiaru się na ojca rzucać, chociaż
nie byłby to taki głupi pomysł nawet…
- Marcin! – upomniała go.
- Kochanie – położył ręce na jej pasie. – Obiecuję, że
nie będę się z ojcem dzisiaj kłócił. Wystarczy? – popatrzył prosto w jej piwne
oczy.
- Wystarczy – z czułością pogłaskała go po policzku. –
Idę się ubrać – złożyła pocałunek na jego ustach, po czym zniknęła za drzwiami
sypialni.
„Tylko Ciebie mogę kochać tak,
tak do końca, jak kocha się tylko raz.”
tak do końca, jak kocha się tylko raz.”
- Mamo, co jest? – spytał Marcin, głaszcząc po brzuszku
małego chłopca, którego trzymał w swoich ramionach.
- A co ma być, synku – kobieta pogładziła swojego
pierworodnego po policzku. – Mój drugi syn się dzisiaj żeni – starła samotną
łzę, spływającą jej po policzku. – I stara matka zaraz zostanie sama.
- Mamo – wtrąciła, stojąca obok Marcina, Kasia.
- Jaka sama? Ojca przecież masz – rozejrzał się wkoło. –
A gdzie on właściwie jest?
- Powiedział, że się spóźni. Jakaś ważna, służbowa
sprawa, która oczywiście nie mogła czekać nawet w dniu ślubu Olka – głośno
westchnęła.
- Mamusiu, a co do tej twojej samotności – wolną ręką
objął rodzicielkę w pasie. – Jak już będziesz bardzo samotna to my – spojrzał
porozumiewawczo na Kasię – zawsze możemy ci Młodego podrzucić. Trochę się
rozerwiesz – uroczo uśmiechnął się do matki.
- Marcin! – Kasia szturchnęła męża w bok.
- No co? Kotek, przecież chwila sam na sam nam się przyda
– musnął jej usta. – A poza tym nasze dziecko wybije babci z głowy tę całą
samotność – puścił oczko do Aleksandry.
- Synku, dobrze wiesz, że ja zawsze chętnie się zajmę
moim jedynym wnukiem – wyciągnęła ręce po dziecko, które już po chwili znalazło
się w jej ramionach. – Mój kochany wnuczek – mocniej przytuliła go do siebie i
pocałowała w czubek głowy.
Marcin stanął za Kasią i objął ją w pasie.
- Widzisz, Kochanie? – wyszeptał jej do ucha. –
Załatwiłem nam wolny wieczór – delikatnie przygryzł jej ucho.
- Tak, Kotek. Widziałam jaki byłeś… przekonujący.
Chodakowskie zaczęły się śmiać.
- Oo. Już są - Aleksandra wskazała głową zatrzymujący się
w bramie samochód.
Młode małżeństwo odwróciło się we wskazaną przez nią stronę.
- Idę – powiedział Marcin, przelotnie całując ukochaną.
- No cześć państwo młodzi – podszedł do auta, z którego
właśnie wyszli Magda i Olek.
- Cześć brat – Chodakowscy podali sobie ręce.
- Cześć bratowa. Pięknie wyglądasz – pocałował ją w
policzek.
- Dziękuję – obdarzyła go promiennym uśmiechem.
Aleksander podszedł do swojej przyszłej żony, złapał ją
za dłoń i razem ruszyli w stronę gości.
„Magiczne słowa są
właśnie po to, żeby uciec stąd,
gdzieś jak najdalej stąd.”
właśnie po to, żeby uciec stąd,
gdzieś jak najdalej stąd.”
Dosłownie kilkanaście minut temu Magda i Olek powtórzyli
za urzędniczką z Urzędu Stanu Cywilnego tekst przysięgi małżeńskiej, tym samym
stając się, wedle prawa, mężem i żoną.
Po ślubie cywilnym był oczywiście czas na prezenty i
życzenia dla nowożeńców. Tyle ciepłych słów naraz nie usłyszeli chyba nigdy w
życiu.
Następnie wszyscy zgromadzeni goście razem z młodą parą
zasiedli przy stole. Rozmowom i śmiechom nie było końca.
Jednak wśród gości była jedna osoba, która zdawała się
być nieobecna.
Tą osobą był Grzegorz. Ojciec Marcina i Olka.
Nie dość, że spóźnił się na samą uroczystość… a w
zasadzie to pojawił się tuż po niej. Dokładniej to przyszedł dopiero na
pierwszy, małżeński pocałunek. Czyli ominęło go to, co dzisiaj było
najważniejsze dla Olka, jego drugiego syna.
Cóż takiego się
stało, że nie mógł być tutaj od początku tej pięknej i wyjątkowej uroczystości?
Cóż takiego się
stało, że w tym najważniejszym momencie w życiu własnego syna jego z nim nie
było?
Bardzo ważne, służbowe spotkanie.
W sobotę.
I to akurat w tę sobotę, kiedy żenił się Olek.
Przyszedł spóźniony. Oczywiście bardzo za to przeprosił.
A teraz?
Teraz siedział z wszystkimi gośćmi przy stole, obok
swojej żony, z telefonem w ręku. Wyglądało tak, jakby cały czas z kimś pisał.
Co chwilę na jego twarzy pojawiał się uśmiech, skierowany wprost do urządzenia,
które trzymał w rękach. Co jakiś czas rozglądał się na boki, czy czasem ktoś go
nie obserwuje. Dla niepoznaki nawet kilka razy wtrącił się do rozmowy, która
panowała przy stole. Jednak, gdy już stworzył pozory i miał pewność, że nikt
nic nie podejrzewa, znowu zajmował się pisaniem wiadomości.
Jego pewność była złudna. Wszystkiemu bacznie przyglądała
się Kasia…
„Tylko Tobie
chcę powiedzieć to,
to co czuję dziś, kiedy przychodzi noc.”
to co czuję dziś, kiedy przychodzi noc.”
Nastał wieczór. Mrok ogarnął całą Warszawę, jednak
gościom zaproszonym na uroczystość to nie przeszkadzało. Wszyscy porozsiadali
się wygodnie na sofach, rozstawionych przed Bistro i rozmawiali ze sobą,
gdzieniegdzie żywo przy tym gestykulując.
Marcin podszedł do ciemnowłosej kobiety, która siedziała,
odwrócona do niego tyłem.
- Cześć mamuś – złapał ją za ramiona, po czym złożył
pocałunek na jej policzku.
- Synku, ale mnie przestraszyłeś.
- Przepraszam – musnął jej dłoń, po czym usiadł obok
niej. – Wiesz może, gdzie jest Kasia i Szymek? – rozejrzał się wkoło, jednak
nie zauważył swojej małej rodzinki.
- Weszła do bistro, żeby uśpić Szymusia.
- Pójdę do nich – już chciał wstać, jednak rodzicielka złapała
go za rękę.
- Marcin, poczekaj chwilę – spojrzała mu prosto w oczy.
- Mamo, coś się stało? – spytał z troską.
- Nie, po prostu… Kochanie, tak bardzo się cieszę, że
Tobie i Kasi, że wam tak dobrze się układa. I jeszcze macie wspaniałego synka –
wzięła jego ręce w swoje. – Synku, wyglądasz na naprawdę szczęśliwego.
- Bo taki jestem, mamo – przyznał szczerze. – Gdyby nie
Kaśka i Szymek to… Ja życia sobie bez nich nie wyobrażam.
- Nie musisz, synku – obdarzyła go ciepłym uśmiechem.
- Dobra – wstał ze swojego miejsca. – To gdzie ta moja
żona?
- Mnie szukasz? – drobna brunetka przytuliła się do jego
pleców.
Na twarzy Marcina zaczął się malować błogi uśmiech.
Odwrócił się.
- Proszę pani, ja mam żonę – wyszeptał jej do ucha.
- Ale ja potrafię być bardzo tajemnicza – odpowiedziała
kusząco.
Jej piwne oczy błyszczały w blasku porozpalanych wkoło
świec.
- Chodź – wyciągnął do niej rękę.
- A Szymek? – podniosła do góry dłoń, w której trzymała
elektroniczną nianię.
- Kochani – Aleksandra stanęła obok nich - ja się tym
zajmę – wzięła od Kasi urządzenie.
Marcin z satysfakcją wymalowaną na twarzy chwycił dłoń swojej
żony. Jeszcze tylko przelotnie pocałował z wdzięczności swoją rodzicielkę,
następnie ruszył ze swoją kobietą na „parkiet”. Zatrzymał się, złapał Kasię
mocno w pasie i zaczął się z nią poruszać w rytm muzyki, która leciała gdzieś w
tle.
- Marcin, nikt poza nami nie tańczy – zauważyła
Chodakowska.
- Przeszkadza ci to? – spytał, patrząc prosto w jej piwne
oczy.
- Nie – obdarzyła go uroczym uśmiechem, po czym wtuliła
się w niego.
- Marcin, kocham cię – wyszeptała.
Chodakowski uśmiechnął się pod nosem, po czym jednym,
szybkim ruchem podniósł ją do góry.
- Marcin, postaw mnie! – zaczęła się śmiać.
- Królewno, do końca świata cię będę na rękach nosił. Do
końca świata.
Postawił ją na ziemi. Ich twarze znajdowały się teraz
bardzo blisko siebie. Ich rozchylone wargi dzieliły dosłownie milimetry.
Temperatura rosła…
- Najbardziej na świecie cię kocham – powiedział
subtelnie, patrząc jej głęboko w oczy.
Kasia delikatnie musnęła jego usta. On, cały czas się
uśmiechając, oddawał pocałunki, które stawały się coraz bardziej namiętne.
- Wracamy do domu? – spytał z cwaniackim uśmieszkiem
wymalowanym na twarzy.
Przytaknęła z błyskiem w oku.