Kolejna część za 2 tygodnie.
***
„Wciąż bardziej kamienna;
kiedy nie ma mnie,
kiedy nie ma mnie,
kiedy wyjeżdżam,
kiedy wchodzę w tłum.”
- Tato, a może coś zjesz? – zadała pytanie niska brunetka
od kilku chwil krzątająca się po kuchni.
- Nie, kawa w zupełności wystarczy, Kasiu – odpowiedział
mężczyzna, który z małym blondynkiem na kolanach siedział na kanapie w salonie.
- Na pewno? – zatrzymała swój wzrok na ojcu swojego męża.
- Na pewno.
Teść obdarzył synową delikatnym, choć nieco nerwowym uśmiechem.
Kobieta mu zawtórowała, po czym wróciła do robienia kawy. Kilka minut później
postawiła dwa kubki z parującymi napojami na stoliku w salonie.
- Proszę – powiedziała przy tym.
- Co tam u was słychać Kasiu, poza tym, że wnuk rośnie mi
jak na drożdżach – musnął czółko Szymka.
Mały człowiek w chwilę później ze łzami w oczach
wyciągnął ręce w kierunku swojej rodzicielki.
- Chodź Kochanie – młoda mama przejęła swojego syna z rąk
teścia.
Szymek wtulił się w matkę, a rączkami zaczął błądzić po
jej klatce piersiowej.
- Tato, bardzo cię przepraszam – powiedziała drobna
brunetka wstając ze swojego miejsca – ale ktoś tu jest chyba bardzo głodny. Za
chwilę wracamy – powiedziała, po czym zniknęła wraz z małym blondynkiem za
drzwiami pokoju dziecięcego.
Kilka minut
później.
Drzwi do mieszkania otworzyły się i do środka wszedł
wysoki, przystojny brunet. Zdjął płaszcz, odwiesił go na wieszaku i dopiero
wtedy odwrócił się w stronę wnętrza pomieszczenia.
- Kasiu, jestem już – rzucił i wtedy zauważył siedzącego
na kanapie Grzegorza. – Co ty tu robisz? – od razu przybrał srogi wyraz twarzy,
a jego ton głosu się wyostrzył.
„Samotny wśród ludzi,
którzy myślą: "On nigdy nie jest sam".
Chce się wyrzucić życie nudzi.
Trzyma mnie tylko to, że jesteś gdzieś tam.”*
którzy myślą: "On nigdy nie jest sam".
Chce się wyrzucić życie nudzi.
Trzyma mnie tylko to, że jesteś gdzieś tam.”*
Zdenerwowany Marcin ruszył w stronę kuchni. Wyjął z
szafki wysoką szklankę, którą następnie napełnił do połowy wodą z dzbanka
stojącego na kuchennym blacie. Opróżnił szklankę jednym tchem.
- Czego chcesz? – spojrzał rozwścieczonym wzrokiem na
ojca. – Powiedziałeś matce?
Grzegorz bez słowa wstał z kanapy i zrobił kilka kroków w
stronę swojego syna.
- Marcin…
- Nie wystarczy ci tego bałaganu, którego już narobiłeś?!
Zdradziłeś moją matkę – ściszył głos – bez mrugnięcia okiem i nawet nie jesteś
w stanie jej się teraz do tego przyznać? Co z ciebie za człowiek, co?!
- Nie pouczaj mnie. Jeszcze dzisiaj to załatwię… Nastawiłeś
przeciwko mnie Olka, sprytnie. Używał twoich argumentów; namawiał, żebym
zostawił Emilkę.
- No i widzę, że to nic nie dało, więc nie mamy o czym
gadać.
- O tym na pewno nie będziemy gadać… Posłuchaj, jedyne
czego żałuje to tego, że uczciwie nie
załatwiłem tej sprawy z twoją matką. Źle zrobiłem. Powinienem od razu jej
powiedzieć prawdę, ale straciłem głowę.
- Dla dziewczyny, która mogłaby być twoją córką? Hmm – zaśmiał
się drwiąco. – Ty nie myślisz, że to obciach? A tak na marginesie to powiedz mi
jak ty się hajtniesz z tą całą Emilką to jak mam do niej mówić, mamusiu? Albo
jeszcze lepiej: jak młody zacznie mówić to jak, babciu Emilko? – zmarszczył
brwi.
W tej chwili z pokoju dziecięcego wyszła drobna brunetka.
Po cichu zamknęła drzwi i podeszła do panów żywo dyskutujących ze sobą w
kuchni.
- Możecie trochę ciszej? Szymek zdążył zasnąć –
popatrzyła na męża, a później na teścia. – Co tu się dzieje?
- Tatusiu, odpowiesz na moje pytanie?
- Przegiąłeś Marcin – po tych słowach Grzegorz skierował
się do wyjścia.
- Idź, idź, tak! To najlepiej potrafisz! Uciekać, tak. Zawsze to robiłeś. Zawsze uciekałeś!
- Idź, idź, tak! To najlepiej potrafisz! Uciekać, tak. Zawsze to robiłeś. Zawsze uciekałeś!
- Marcin! – wtrąciła Kasia.
Grzegorz odwrócił się i skierował w stronę wściekłego syna
i zdezorientowanej synowej.
- Zawsze potrafisz tylko dużo gadać – zaczął znowu Marcin.
– A w realu, w realu to ty jesteś dosyć żałosny! – młodszy z Chodakowskich
ponownie podniósł głos.
- Nie pozwalaj sobie – Grzegorz przybrał srogi wyraz
twarzy. – Co ty byś beze mnie zrobił; bez mojej firmy, bez mojej kasy? Nie
zapominaj, że cały czas jesteś na moim utrzymaniu.
- Byłem. Właśnie składam wypowiedzenie – położył obie
dłonie na ramionach swojej żony, która stała tuż przed nim.
- No to jeszcze przyjdziesz; będziesz mnie prosił o tę
pracę – powiedział z wyższością do syna.
Kasia położyła swoje dłonie na rękach męża.
- Zostaw nas w spokoju – powiedział Marcin jeszcze przed
wyjściem ojca z mieszkania.
„Gdyby nie Ty nie wiem jak
teraz bym żył, gdzie chodził, z kim spał.
Może bym był, może nie.
Gdyby nie Ty, nie miałbym nic.”
teraz bym żył, gdzie chodził, z kim spał.
Może bym był, może nie.
Gdyby nie Ty, nie miałbym nic.”
Drobna brunetka wyszła wyłoniła się z pokoju dziecięcego,
po czym cicho zamknęła do niego drzwi. Odwróciła się w stronę wnętrza
pomieszczenia, w którym teraz się znajdowała. Swój wzrok zatrzymała na
mężczyźnie, który siedział na dużej poduszce leżącej na podłodze; brunet
odwrócony był do niej plecami. Zrobiła kilka kroków do przodu i oparła się
plecami o stół kuchenny.
- Śpi? – ciszę przerwał Marcin, jednak cały czas patrząc
tylko przed siebie.
- Tak, jak suseł.
Na tę wiadomość Chodakowski zareagował bladym uśmiechem.
- Marcin, możesz mi wytłumaczyć, co się tutaj właśnie
przed chwilą stało? – skrzyżowała sobie ręce na klatce piersiowej.
- Ojciec ma romans – powiedział beznamiętnie.
- Jak to? … Z kim? – głośno przełknęła ślinę.
- Nie uwierzysz, ale…
- Z Emilką?
Oczy Marcina teraz w wielkości 5-cio złotówek lustrowały
twarz Kasi.
- Skąd…?
Miesiąc po ich
ślubie. Tak, to była ich pierwsza
rocznica. Grzegorz wtedy przyszedł do Kasi, Marcin był jeszcze w pracy. Teść
prosił ją, żeby załagodziła ich spór, który wynikł po tej aferze z rozwiązaniem
umowy przez Grzegorza; umowy na budowę dużej inwestycji w samym centrum Warszawy,
kiedy postawił Marcina przed faktem dokonanym. Szymek się wtedy obudził, poszła
po niego do pokoju. I kiedy już z nim wychodziła to Grzegorz rozmawiał z kimś
przez telefon i w pierwszej chwili ich nie zauważył.
- Tak, Emilka.
Zaraz będę u ciebie – dopiero wtedy jego wzrok zatrzymał się na synowej i
wnuku. – Muszę kończyć. Cześć – schował telefon do kieszeni marynarki.
Chciała go
przekonać, żeby został, nacieszył się
wnukiem, przecież mama zaraz miała przyjść zająć się Szymkiem, jednak stwierdził,
że nie ma czasu i pospiesznie opuścił mieszkanie.
Później ślub Olka
i Magdy. Wśród gości była jedna osoba, która zdawała się być
nieobecna. Tą osobą był właśnie Grzegorz. Nie
dość, że spóźnił się na samą uroczystość… a w zasadzie to pojawił się tuż po
niej. Dokładniej to przyszedł dopiero na pierwszy, małżeński pocałunek. Czyli
ominęło go to, co tego dnia było najważniejsze dla Olka, jego drugiego syna.
Przyszedł spóźniony. Oczywiście bardzo za to przeprosił. Bardzo ważne, służbowe
spotkanie. W sobotę.
I to akurat w tę sobotę, kiedy żenił się Olek. Później siedział z wszystkimi gośćmi przy stole, obok swojej żony, z
telefonem w ręku. Wyglądało to tak, jakby cały czas z kimś pisał. Co chwilę na
jego twarzy pojawiał się uśmiech, skierowany wprost do urządzenia, które
trzymał w rękach. Co jakiś czas rozglądał się na boki, czy czasem ktoś go nie
obserwuje. Dla niepoznaki nawet kilka razy wtrącił się do rozmowy, która
panowała przy stole. Jednak, gdy już stworzył pozory i miał pewność, że nikt
nic nie podejrzewa, znowu zajmował się pisaniem wiadomości. Jego pewność była jednak
złudna. Wszystkiemu bacznie przyglądała się żona jego syna Marcina.
Następnie
poszukiwanie niani dla Szymka. Kasia
postanowiła poważnie zaangażować się w kurs tańca, jednak żeby pogodzić
wszystkie obowiązki, czyli matki i żony, Marcin postanowił poszukać dla Młodego
niani. Powiedział o tym swoim rodzicom podczas kolacji u młodszego małżeństwa.
I wtedy:
- Dzieciaki, to
może mi się uda wam pomóc – wtrącił Grzegorz.
Kasia i Marcin spojrzeli
na siebie.
- No mam trochę
znajomości, to tu, to tam. Popytam, może ktoś ma lub zna jakąś dobrą opiekunkę
do dziecka.
- Dzięki, ojciec –
powiedział z wdzięcznością Marcin.
Kilka dni później, za sprawą Grzegorza, w
mieszkaniu Kasi i Marcina zjawiła się właśnie Emilka…
- Gdybym ja wtedy tylko wiedział, kogo na myśli miał
ojciec, że Emilka to z jego polecenia, bo on i ona… razem już wcześniej… Gdybym
ja tylko wiedział jak to się skończy – Marcin schował twarz w swoich dłoniach.
Kasia w jednej chwili znalazła się tuż przy swoim mężu.
Usiadła na poduszce tuż za nim i mocno wtuliła się w jego plecy.
- Kotek, to nie twoja wina – wzięła jego dłonie w swoje.
Po dłuższej chwili ciszy Marcin odwrócił się do w stronę
Kasi i jednym szybkim ruchem sprawił, że siedziała teraz wtulona plecami w jego
klatkę piersiową. Mocno przytulił ją do siebie.
- Mama jeszcze nie wie? – ciszę przerwała Chodakowska.
- Nie mogłem jej powiedzieć. Ja od kiedy wiem to unikam z
nią w ogóle kontaktu. Nie umiałbym jej okłamywać tak jak ojciec – jedna, samotna
łza zakręciła mu się w oku. – A on powiedział, że dzisiaj załatwi sprawę – pospiesznie
przetarł zeszklone oczy dłońmi. – Przepraszam za tę moją rozdygotaną
emocjonalnie rodzinkę, delikatnie mówiąc. No ale rodziny się nie wybiera,
trzeba z nią żyć chociaż jakoś.
- Wszystko będzie dobrze – powiedziała pewnym tonem
głosu. – Wszystko będzie dobrze – powtórzyła, mocno wtulając się w jego tors.
„Mam Twoje dobranoc,
choć tak ciężko na trasie o sen.
Mam Twoje dzień dobry.
Mam na każdy dzień, na dobre i na złe.”
choć tak ciężko na trasie o sen.
Mam Twoje dzień dobry.
Mam na każdy dzień, na dobre i na złe.”
Marcin siedział na kanapie i bawił się z Szymkiem. Kasia
zaś krzątała się po kuchni; zmywała naczynia i sprzątała po kolacji, którą
właśnie zdążyli chwilę temu zjeść. Co chwilę przyglądała się swoim chłopakom, a
wtedy uśmiech od razu rozpromieniał jej twarz. W pewnej chwili usłyszeli
pukanie do drzwi. Marcin podniósł głowę i spojrzał w kierunku nieco zdziwionej
wizytą o tej porze żony.
- Otworzę – powiedział, wstając z kanapy; wcześniej
jednak pogłaskał nadal bawiącego się klockami synka po głowie.
Podszedł do drzwi, przekręcił kluczyk w zamku i otworzył
je. Niezapowiedziany gość od razu wszedł do środka.
- Mamo – tyle zdołał z siebie wydusić na widok swojej
rodzicielki.
- Ojciec mnie zdradza. Ma romans. Z jakąś małolatą –
powiedziała to jednym tchem, po czym wybuchnęła głośnym, niepohamowanym
płaczem.
* dialog zmodyfikowany, ale zaczerpnięty z 1198 i 1199 odcinka M jak miłość