.


czwartek, 21 lipca 2016

A new life - część 4.

Kolejna część za 2 tygodnie.


***








„Wciąż bardziej kamienna;
kiedy nie ma mnie,
kiedy wyjeżdżam,
kiedy wchodzę w tłum.”



- Tato, a może coś zjesz? – zadała pytanie niska brunetka od kilku chwil krzątająca się po kuchni.
- Nie, kawa w zupełności wystarczy, Kasiu – odpowiedział mężczyzna, który z małym blondynkiem na kolanach siedział na kanapie w salonie.
- Na pewno? – zatrzymała swój wzrok na ojcu swojego męża.
- Na pewno.

Teść obdarzył synową delikatnym, choć nieco nerwowym uśmiechem. Kobieta mu zawtórowała, po czym wróciła do robienia kawy. Kilka minut później postawiła dwa kubki z parującymi napojami na stoliku w salonie.

- Proszę – powiedziała przy tym.
- Co tam u was słychać Kasiu, poza tym, że wnuk rośnie mi jak na drożdżach – musnął czółko Szymka.

Mały człowiek w chwilę później ze łzami w oczach wyciągnął ręce w kierunku swojej rodzicielki.

- Chodź Kochanie – młoda mama przejęła swojego syna z rąk teścia.

Szymek wtulił się w matkę, a rączkami zaczął błądzić po jej klatce piersiowej.

- Tato, bardzo cię przepraszam – powiedziała drobna brunetka wstając ze swojego miejsca – ale ktoś tu jest chyba bardzo głodny. Za chwilę wracamy – powiedziała, po czym zniknęła wraz z małym blondynkiem za drzwiami pokoju dziecięcego.

Kilka minut później.
Drzwi do mieszkania otworzyły się i do środka wszedł wysoki, przystojny brunet. Zdjął płaszcz, odwiesił go na wieszaku i dopiero wtedy odwrócił się w stronę wnętrza pomieszczenia.

- Kasiu, jestem już – rzucił i wtedy zauważył siedzącego na kanapie Grzegorza. – Co ty tu robisz? – od razu przybrał srogi wyraz twarzy, a jego ton głosu się wyostrzył.



„Samotny wśród ludzi, 
którzy myślą: "On nigdy nie jest sam".
Chce się wyrzucić życie nudzi.
 

Trzyma mnie tylko to, że jesteś gdzieś tam.”*



Zdenerwowany Marcin ruszył w stronę kuchni. Wyjął z szafki wysoką szklankę, którą następnie napełnił do połowy wodą z dzbanka stojącego na kuchennym blacie. Opróżnił szklankę jednym tchem.

- Czego chcesz? – spojrzał rozwścieczonym wzrokiem na ojca. – Powiedziałeś matce?

Grzegorz bez słowa wstał z kanapy i zrobił kilka kroków w stronę swojego syna.

- Marcin…
- Nie wystarczy ci tego bałaganu, którego już narobiłeś?! Zdradziłeś moją matkę – ściszył głos – bez mrugnięcia okiem i nawet nie jesteś w stanie jej się teraz do tego przyznać? Co z ciebie za człowiek, co?!
- Nie pouczaj mnie. Jeszcze dzisiaj to załatwię… Nastawiłeś przeciwko mnie Olka, sprytnie. Używał twoich argumentów; namawiał, żebym zostawił Emilkę.
- No i widzę, że to nic nie dało, więc nie mamy o czym gadać.
- O tym na pewno nie będziemy gadać… Posłuchaj, jedyne czego żałuje  to tego, że uczciwie nie załatwiłem tej sprawy z twoją matką. Źle zrobiłem. Powinienem od razu jej powiedzieć prawdę, ale straciłem głowę.
- Dla dziewczyny, która mogłaby być twoją córką? Hmm – zaśmiał się drwiąco. – Ty nie myślisz, że to obciach? A tak na marginesie to powiedz mi jak ty się hajtniesz z tą całą Emilką to jak mam do niej mówić, mamusiu? Albo jeszcze lepiej: jak młody zacznie mówić to jak, babciu Emilko? – zmarszczył brwi.

W tej chwili z pokoju dziecięcego wyszła drobna brunetka. Po cichu zamknęła drzwi i podeszła do panów żywo dyskutujących ze sobą w kuchni.

- Możecie trochę ciszej? Szymek zdążył zasnąć – popatrzyła na męża, a później na teścia. – Co tu się dzieje?
- Tatusiu, odpowiesz na moje pytanie?
- Przegiąłeś Marcin – po tych słowach Grzegorz skierował się do wyjścia.
- Idź, idź, tak! To najlepiej potrafisz! Uciekać, tak. Zawsze to robiłeś. Zawsze uciekałeś!
- Marcin! – wtrąciła Kasia.

Grzegorz odwrócił się i skierował w stronę wściekłego syna i zdezorientowanej synowej.

- Zawsze potrafisz tylko dużo gadać – zaczął znowu Marcin. – A w realu, w realu to ty jesteś dosyć żałosny! – młodszy z Chodakowskich ponownie podniósł głos.
- Nie pozwalaj sobie – Grzegorz przybrał srogi wyraz twarzy. – Co ty byś beze mnie zrobił; bez mojej firmy, bez mojej kasy? Nie zapominaj, że cały czas jesteś na moim utrzymaniu.
- Byłem. Właśnie składam wypowiedzenie – położył obie dłonie na ramionach swojej żony, która stała tuż przed nim.
- No to jeszcze przyjdziesz; będziesz mnie prosił o tę pracę – powiedział z wyższością do syna.

Kasia położyła swoje dłonie na rękach męża.

- Zostaw nas w spokoju – powiedział Marcin jeszcze przed wyjściem ojca z mieszkania.



„Gdyby nie Ty nie wiem jak 
teraz bym żył, gdzie chodził, z kim spał.
Może bym był, może nie.
 

Gdyby nie Ty, nie miałbym nic.”



Drobna brunetka wyszła wyłoniła się z pokoju dziecięcego, po czym cicho zamknęła do niego drzwi. Odwróciła się w stronę wnętrza pomieszczenia, w którym teraz się znajdowała. Swój wzrok zatrzymała na mężczyźnie, który siedział na dużej poduszce leżącej na podłodze; brunet odwrócony był do niej plecami. Zrobiła kilka kroków do przodu i oparła się plecami o stół kuchenny.

- Śpi? – ciszę przerwał Marcin, jednak cały czas patrząc tylko przed siebie.
- Tak, jak suseł.

Na tę wiadomość Chodakowski zareagował bladym uśmiechem.

- Marcin, możesz mi wytłumaczyć, co się tutaj właśnie przed chwilą stało? – skrzyżowała sobie ręce na klatce piersiowej.
- Ojciec ma romans – powiedział beznamiętnie.
- Jak to? … Z kim? – głośno przełknęła ślinę.
- Nie uwierzysz, ale…
- Z Emilką?

Oczy Marcina teraz w wielkości 5-cio złotówek lustrowały twarz Kasi.

- Skąd…?


Miesiąc po ich ślubie. Tak, to była ich pierwsza rocznica. Grzegorz wtedy przyszedł do Kasi, Marcin był jeszcze w pracy. Teść prosił ją, żeby załagodziła ich spór, który wynikł po tej aferze z rozwiązaniem umowy przez Grzegorza; umowy na budowę dużej inwestycji w samym centrum Warszawy, kiedy postawił Marcina przed faktem dokonanym. Szymek się wtedy obudził, poszła po niego do pokoju. I kiedy już z nim wychodziła to Grzegorz rozmawiał z kimś przez telefon i w pierwszej chwili ich nie zauważył.

- Tak, Emilka. Zaraz będę u ciebie – dopiero wtedy jego wzrok zatrzymał się na synowej i wnuku. – Muszę kończyć. Cześć – schował telefon do kieszeni marynarki.

Chciała go przekonać,  żeby został, nacieszył się wnukiem, przecież mama zaraz miała przyjść zająć się Szymkiem, jednak stwierdził, że nie ma czasu i pospiesznie opuścił mieszkanie.


Później ślub Olka i Magdy. Wśród gości była jedna osoba, która zdawała się być nieobecna. Tą osobą był właśnie Grzegorz. Nie dość, że spóźnił się na samą uroczystość… a w zasadzie to pojawił się tuż po niej. Dokładniej to przyszedł dopiero na pierwszy, małżeński pocałunek. Czyli ominęło go to, co tego dnia było najważniejsze dla Olka, jego drugiego syna. Przyszedł spóźniony. Oczywiście bardzo za to przeprosił. Bardzo ważne, służbowe spotkanie. W sobotę. I to akurat w tę sobotę, kiedy żenił się Olek. Później siedział z wszystkimi gośćmi przy stole, obok swojej żony, z telefonem w ręku. Wyglądało to tak, jakby cały czas z kimś pisał. Co chwilę na jego twarzy pojawiał się uśmiech, skierowany wprost do urządzenia, które trzymał w rękach. Co jakiś czas rozglądał się na boki, czy czasem ktoś go nie obserwuje. Dla niepoznaki nawet kilka razy wtrącił się do rozmowy, która panowała przy stole. Jednak, gdy już stworzył pozory i miał pewność, że nikt nic nie podejrzewa, znowu zajmował się pisaniem wiadomości. Jego pewność była jednak złudna. Wszystkiemu bacznie przyglądała się żona jego syna Marcina.


Następnie poszukiwanie niani dla Szymka. Kasia postanowiła poważnie zaangażować się w kurs tańca, jednak żeby pogodzić wszystkie obowiązki, czyli matki i żony, Marcin postanowił poszukać dla Młodego niani. Powiedział o tym swoim rodzicom podczas kolacji u młodszego małżeństwa. I wtedy:

- Dzieciaki, to może mi się uda wam pomóc – wtrącił Grzegorz.

Kasia i Marcin spojrzeli na siebie.

- No mam trochę znajomości, to tu, to tam. Popytam, może ktoś ma lub zna jakąś dobrą opiekunkę do dziecka.
- Dzięki, ojciec – powiedział z wdzięcznością Marcin.

Kilka dni później, za sprawą Grzegorza, w mieszkaniu Kasi i Marcina zjawiła się właśnie Emilka…


- Gdybym ja wtedy tylko wiedział, kogo na myśli miał ojciec, że Emilka to z jego polecenia, bo on i ona… razem już wcześniej… Gdybym ja tylko wiedział jak to się skończy – Marcin schował twarz w swoich dłoniach.

Kasia w jednej chwili znalazła się tuż przy swoim mężu. Usiadła na poduszce tuż za nim i mocno wtuliła się w jego plecy.

- Kotek, to nie twoja wina – wzięła jego dłonie w swoje.

Po dłuższej chwili ciszy Marcin odwrócił się do w stronę Kasi i jednym szybkim ruchem sprawił, że siedziała teraz wtulona plecami w jego klatkę piersiową. Mocno przytulił ją do siebie.

- Mama jeszcze nie wie? – ciszę przerwała Chodakowska.
- Nie mogłem jej powiedzieć. Ja od kiedy wiem to unikam z nią w ogóle kontaktu. Nie umiałbym jej okłamywać tak jak ojciec – jedna, samotna łza zakręciła mu się w oku. – A on powiedział, że dzisiaj załatwi sprawę – pospiesznie przetarł zeszklone oczy dłońmi. – Przepraszam za tę moją rozdygotaną emocjonalnie rodzinkę, delikatnie mówiąc. No ale rodziny się nie wybiera, trzeba z nią żyć chociaż jakoś.
- Wszystko będzie dobrze – powiedziała pewnym tonem głosu. – Wszystko będzie dobrze – powtórzyła, mocno wtulając się w jego tors.



„Mam Twoje dobranoc, 
choć tak ciężko na trasie o sen.
 

Mam Twoje dzień dobry.
Mam na każdy dzień, na dobre i na złe.”



Marcin siedział na kanapie i bawił się z Szymkiem. Kasia zaś krzątała się po kuchni; zmywała naczynia i sprzątała po kolacji, którą właśnie zdążyli chwilę temu zjeść. Co chwilę przyglądała się swoim chłopakom, a wtedy uśmiech od razu rozpromieniał jej twarz. W pewnej chwili usłyszeli pukanie do drzwi. Marcin podniósł głowę i spojrzał w kierunku nieco zdziwionej wizytą o tej porze żony.

- Otworzę – powiedział, wstając z kanapy; wcześniej jednak pogłaskał nadal bawiącego się klockami synka po głowie.

Podszedł do drzwi, przekręcił kluczyk w zamku i otworzył je. Niezapowiedziany gość od razu wszedł do środka.

- Mamo – tyle zdołał z siebie wydusić na widok swojej rodzicielki.
- Ojciec mnie zdradza. Ma romans. Z jakąś małolatą – powiedziała to jednym tchem, po czym wybuchnęła głośnym, niepohamowanym płaczem.



* dialog zmodyfikowany, ale zaczerpnięty z 1198 i 1199 odcinka M jak miłość